niedziela, 3 lutego 2019

Zotter Hemp Bonbon ciemna 70 % z konopnym nugatem z karmelizowanymi nasionami konopi i cienką warstwą białej kokosowej czekolady

Na spożywczym rynku jakiś czas temu nasiona konopi stały się coraz powszechniejszą ciekawostką, mi jednak były i są zupełnie obojętne. Cenię sobie pomysłowość, więc chyba nie dziwne, że przypadł mi do gustu mi się zamysł "dla błyskotliwych" Zottera - Hempseed and Mocha. Z kawą? No, jak to kogoś nie pobudzi, to chyba mu już nic nie pomoże! To podoba mi się, bo lubię pomysłowość. Drugą czekoladą z nugatem konopi jaką jadłam była Zotter "Boozy Couple" Hemp and Schnapps, która podeszła mi nieco mniej. Obie reprezentują jednak całe kompozycje, połączenia. A właściwie dalej nie wiedziałam, jak taki czysty nugat konopny sam w sobie smakuje. W końcu oddzielanie małego skrawka to nie to samo, co zjedzenie tabliczki nadzianej prawie tylko takim nugatem. Nie, żebym się jakoś specjalnie napaliła (he he), ale...


Zotter Hemp Bonbon to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z konopnym nugatem z karmelizowanymi nasionami konopi i cienką warstwą białej kokosowej kuwertury ("czekolady" - chciałoby się napisać, ale to raczej polewa); wegańska.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach gorzkawego dymu i... Grzybów. Łączyły się one z mocno paloną ciemną czekoladą, prażonymi orzechami i nutą kojarzącą się z ziołami i / lub sianem. Po przełamaniu grzybowy wątek nasilił się do tego stopnia, że na myśl przyszły mi pieczarki ze śmietaną. I właśnie, do wszystkiego doszła jeszcze śmietankowo-mleczno-maślana toń. Kompozycja wydała mi się dziwnie wytrawna.

Przy łamaniu tabliczka okazała się twarda, konkretna i w pewien sposób krucha.
Podzielenie na części nie sprawiało większych problemów, toteż kawałek spróbowałam właśnie tak, ale w sumie wszystko czułam prawie tak samo, gdy przegryzałam się przez całość; białej czekolady było tak mało, że trudno cokolwiek o niej powiedzieć.
Czekolada rozpływała się kremowo, a warstwa białej kokosowej stanowiła tłusto-suchawe przejście do nadzienia.
Nugat okazał się strasznie tłusty w maślanym kontekście. Był wręcz śliski, ale przy tym zbity i wolno rozpływający się. Dużo znalazło się w nim nasion o lekko chrupiącej i zarazem świeżo-miękkawej strukturze.

W smaku sama czekolada smakowała karmelowo, ale minimalnie słodko, a bardziej w kontekście paloności i o wiele bardziej gorzkawo - też w palonym, choć już bardziej dymnym kontekście. Kojarzyła mi się z zawilgoconym dymem i w zawilgoceniu tym poczułam jakąś grzybową sugestię.

Słodycz podbiła białoczekoladowa warstwa, dodając odrobinę maślano-orzechowej nuty. Paradoksalnie wprowadziła pewną neutralnawość / mdłość. (Próbując osobno, ustaliłam, że w całości to chyba właśnie ona dodawała lekko kwaskowatą nutę, bo nugat wydał mi się bardziej "czysto słodki".)

W ustach bardzo szybko rozprzestrzeniał się smak śmietankowo-maślany. On był raczej mdło-neutralny, ponieważ słodycz rosła jakby obok.

A rosła bardzo szybko, bo nie była jednoznaczna. Z jednej strony wydała mi się przypominać cukier puder, z drugiej... słodziaśny karmel. Paloność przechodziła do innych nut, a karmel pozostawał po prostu słodki (nie łączył się jednak z maślanością i w żadne toffi nie przeszedł). Pojawiła się silna nuta wanilii, ale z czasem nieco się zmieniła.

Rósł też smak maślany. Powoli opuszczał orzechy, stając się coraz bardziej grzybowym. Najpierw pomyślałam o zawilgoconych pieczarkach, zakręciła się przy tym "siankowa nuta", ale właśnie gdy wymieszały się z masłem... dołączył do nich i śmietankowy (śmietanowy?) smak. Na moment zrobiło się bardzo wytrawnie, znowu pomyślałam o grzybach w śmietanie, a potem wróciła słodycz.

Dopomogły jej w tym ziołowo-siankowo-orzechowe nuty. Lekko apteczne zioła i jakby jakaś... ziołowa wanilia? Taka mieszanka, do której z czasem dołączył karmel. Była to dziwna mieszanina: słodka, ale z goryczką. Słodycz i grzyby przypominały tu słodkawe, japońskie grzyby shiitake.

Słodycz i maślaność nagle diametralnie wzrosły. Karmel mignął, a po chwili zagłuszyła go lekka pikanteria ziół. Przy rozgryzanych nasionach pikanteria rosła, a tło robiło się śmietankowo-mdłe. W oddali na moment wychylił się leciutki kwasek, ale zaraz zakrył go dymno-pikantnawy smak.

Zrobiło się bardziej orzechowo, palono-ziołowo i wszystko to wyciszyła spokojna, gorzkawa ciemna czekolada.

Posmak został właśnie ciemnoczekoladowy i palono-ziołowy. Czułam też ogrom masła oraz grzybową sugestię. Odczuwałam słodycz, ale wcale nie wydawało mi się, że zjadłam coś bardzo słodkiego.

Całość była dziwna, jakoś mi nie podeszła. Wydała mi się za mało czekoladowa, dziwnie złożona. Czekolada przyjemna, ale nadzienie? Okropnie słodkie, ale nie że przesłodzone, tylko... ta jego chwilami pudrowa słodycz gryzła się z tym, jak smakowało. Bo smakowało grzybami w śmietanie i masłem. Miało to jednocześnie mdły, jak i pikantnie-ziołowy klimat. Wydaje mi się, że chodzi o to, że złudzenie śmietanki utworzyły tłuszcze i napój ryżowy, a więc coś, czego nie lubię. Plączący się lekki prawiekwasek (jak z Labooko Coconut) chyba tę śmietanowośc podkręcał. Grzyby może nie były aż tak pierwszoplanowe, ale to... taka niechciana w czekoladzie grzybowość.

Całość była mi chyba za... za wegańska? Mdła, słodka, a jednocześnie wytrawna w sposób "jedzeniowy", a nie ciemnoczekoladowy.
Nie była zła, bo chyba konopie czuć wyraźnie (smakowała tak specyficznie, że to pewnie one), ale po prostu nie dla mnie.


 ocena: 6/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł (za 70g)
kaloryczność: 585 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, nasiona konopi, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, sproszkowany napój ryżowy (ryż, olej słonecznikowy, sól), wiórki kokosowe, olej słonecznikowy, proszek kokosowy (mleko kokosowe, maltodekstryna), lecytyna sojowa, sól, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), sproszkowana wanilia, lecytyna słonecznikowa

13 komentarzy:

  1. O nie, jeśli to smakuje grzybami w śmietanie, to lepiej podziękuję :( od czasu gdy zjadlam paskudne bruschetti maretti o smaku grzybów mam odtuch wymiotny na samą myśl o jakichkolwiek grzybach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oho, coś czuję, że mówisz o jednym z bardziej lubianych przez moją Mamę chrupaczy. xD
      Nie lubię śmietany ani czegokolwiek w śmietanie, więc grzyby w śmietanie w czekoladzie... No nie. A czekolady z grzybami potrafią mi smakować (np. Naive Porcini)!

      Usuń
  2. Myślę, że by mi posmakowała ^^ Lubię konopie i mam spory zapas ich nasion, więc odnalazłabym się prawdopodobnie w tej czekoladzie :) Swoistością przypominają mi pestki z dyni, którymi od małego faszerowała mnie mama xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pestki dyni? O, to jestem ciekawa, jak takie same w sobie by mi smakowały, bo dynię bardzo lubię.

      Usuń
  3. Tak, zgadzam się w zupełności, silenie się na wegańskość zniszczyło potencjał tej tabliczki. Przyznaję, byłam uprzedzona już po przeczytaniu składu, ale rzeczywistość okazała się być nawet poniżej moich oczekiwań. Gdyby chociaż polewa była grubsza, żeby stawić czoła napływowi cukru z tłuszczem (zdaję sobie sprawę, że składają się one także na czekoladę, ale rozumiesz o co chodzi xD). Jedyne co odebrałam inaczej, to nie czułam tutaj maślaności, bardziej jakąś margarynę/olej. Myślałam, że po tej gorzej już nie będzie, ale byłam w wielkim błędzie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem aż za dobrze! Nie no, jem orzechy (no przecież są tłuste i to bardzo) i zupełnie mi to nie przeszkadza, bo to jakby... logiczne, no, są jakie są, ale tu? Dziwne to jakieś.
      Ja to nie wiem w sumie z tą maślanością. Masła nie lubię i nie jem w ogóle, więc możliwe, że nie to, że odebrałyśmy to inaczej, tylko nazwałyśmy. Ta maślaność rzeczywiście i właziła chyba w jakąś margarynowość / olej. Niesmaczny tłuszcz to niesmaczny tłuszcz, kropka! xD

      Usuń
  4. Pamiętam moje pierwsze spotkanie ze spożywczymi konopiami. Dostałam wafel i raw bar ze współpracy, ale nigdy nie opublikowałam recenzji, bo przedstawicielka poprosiła, żebym nie przedstawiała złych produktów. Smak wydał mi się dziwny. Z kolei ostatnie bliskie spotkanie z konopiami spożywczymi miałam podczas wakacyjnego pobytu w Czechach. 50% słodyczy sprzedawanych w Skalnym Mieście ma je w sobie. Ludzie cieszą się, że zioło, a sklepy zarabiają.

    Z Twojej recenzji wynika, że to czekolada zupełnie nie dla mnie (zioła, grzyby, ciemny Zotter, NOPE) i dałabym jej może ze trzy chi, ale i tak chętnie bym spróbowała. Lubię od czasu do czasu dać szansę dziwadełku.

    PS "Stały się coraz" - stały się to czas dokonany, a coraz wskazuje na proces. Albo wywal coraz, albo zmień na stawały się. Albo zostaw i miej błąd :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda... Ja bym wtedy chciała poczytać jako o ciekawostce, nawet bez oceny.
      Ja ostatnio mam taki problem, bo z Mamą kupiłyśmy coś trochę dla zgrywu, z ciekawości i miałam właśnie jako ciekawostkę wstawić, ale to jest tak niemoje... Że to chyba nie ma sensu.
      Zioło... żeby chociaż miało takie cierpko-ziołowe nuty... Pf.

      Mam tak samo! Dziwolągi... kręcą mnie. Tak ostatnio trochę mnie kuszą te nugatowe Rosheny (o tyle bardziej, że jak mi któryś nie posmakuje to wiem, że Mama będzie zachwycona). Niby mam możliwość, że ktoś mi je kupi, ale nie wiem, jak skład i jak bardzo to będzie wyczuwalne. Masz kokosową tabliczkę, nie? Jak myślisz, takie dziwo by u mnie jakoś przeszło?

      PS Dzięki, ale akurat to jest błąd popełniony z rezygnacją. Wcześniej ich nie było, więc "stały się" ciekawostką, ale coraz więcej ich jest, więc proces trwa... Ratunku! Mam problem z zawarciem sensu tego.

      Usuń
    2. W mojej ocenie tabliczka Roshen nie jest dziwadłem nawet w 1%. Po prostu nie ma kostek. Czy Ci posmakuje? Nie mam pojęcia. Ryzyk-fizyk albo grosz w kieszeni.

      Jako dziennikarka - i w ogóle osoba pisząca zawodowo - musisz umieć konstruować poprawne zdania, inaczej po studiach skończysz w worze tych, który zdobyli oceny, przeszli, mają dyplom, a kompetencje są godne pożałowania. Pilnie strzegę jakości języka, bo w dziś "pisze" co druga osoba, ale naprawdę potrafi pisać co... setna? Mnie to razi.

      Usuń
    3. Wybacz, ale jagodowy nugat to dziwoląg w mojej szufladzie czekolad. Po prostu mleczna czekolada, jagodowy krem, który w dodatku niby jest nugatem... to brzmi jak coś wyjątkowo nie mojego. A jednak ostatnio z Auchan wyszłam o wiele biedniejsza, bo kupiłam wszystkie trzy nugatowe, jakie akurat tam były. Ciemne Rosheny uważam za średnio-niezłe, ale dopuszczam, że mleczne bardziej mi posmakują.

      Może zabrzmię, jak ktoś zarozumiały (nie, ja po prostu jestem zarozumiała), ale wydaje mi się, że umiem pisać. Są jednak takie myśli, które innym aż ciężko przekazać, nie ma jak ich sformułować. Mnie też to razi, ale czasem w recenzjach mam wrażenie, że lepiej jak już zostawię "po polskiemu", niż miałabym zacząć się irytować na sam fakt pisania tejże recenzji.

      Usuń
    4. Najwyraźniej Rosheny dowieźli do wszystkich Oszołomów... poza moim. Kiedy tam nie pojadę, regały z czekoladami są przerzedzone. Niestety do drugiego marketu mam godzinę jazdy, i to nie żart.

      Usuń
    5. Nie dziwi mnie, że nie żart. Pomyśl, że ja mam 3 Aldi, ale do każdego godzinę drogi właśnie.

      Usuń
  5. Pierwszy raz widzę coś takiego. Bardzo jestem ciekaw smaku.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.