piątek, 27 grudnia 2019

Schogetten Airy Dark Cherry ciemna 50 % z napowietrzonym / bąbelkowym mlecznym kremem o smaku wiśniowym

Tę czekoladę kupiłyśmy z Mamą jako kompromis. Otóż stanęłyśmy przed wyborem, który smak z serii wziąć. Mama była za mleczną z nadzieniem waniliowym, ja za tym, żeby nie kupować żadnej Schogetten. Gdy jednak zobaczyłam tę, zawahałam się i usłyszałam pytanie Mamy, która chyba czyta mi w myślach: "Ciekawe, czy smakuje jak bombonierka?". Pomyślałam, że może jednak uprzeć się na tę? Mama kocha wszelkie wiśnie w likierze, bombonierki i liczyła, że to czymś takim będzie smakować. Nie cierpi ciemnej czekolady, ale za bardzo lubi wiśniowy smak i... za bardzo była przekonana, że przecież lubię próbować, że to przecież ciekawe itd. A ciekawość w moim przypadku znowu wygrała z rozsądkiem i prawami logiki.


Schogetten Airy Dark Cherry to ciemna czekolada o zawartości 50 % kakao z napowietrzonym mlecznym kremem o smaku wiśniowym (40%).

Po rozerwaniu sreberka zaskoczył mnie smakowity, bardzo słodki, ale i dość naturalnie soczysty zapach likieru wiśniowego i wiśni. Likierowość wiązała je wraz z wycofaną, bardzo słodką, ale i goryczkowatą czekoladą. Wydźwięk bombonierki w niezłym tych słów znaczeniu.

Kostki sprawiały wrażenie w porządku. Wierzchnia warstwa czekolady odznaczała się średnią grubością, a wnętrze wydało mi się mało jak na takie coś napowietrzone. Jedno do drugiego mocno przylegało.
W ustach czekolada rozpływała się w miarę w średnim tempie, łatwo. Kremowo-gładko, raczej tłustawo i spójnie z wnętrzem. Ono okazało się bowiem dość zbite i zwarte i także kremowe. Efekt bąbelkowania / pykania był drobny, ale wyczuwalny (tylko że słabo).
Całość wydała mi się raczej kremowo-tłusta, niż lekka. Zalepiała usta, stając się gęsto-kremową masą. W sumie względnie przyjemnie.

Jako pierwszą poczułam słodycz czekolady, do której doszła palono-gorzkawa nutka. Jakiejkolwiek gorzkości stanęła na drodze maślaność. Wyłapałam jednak lekką cierpkość, szybko podbitą przez delikatną wiśnię, którą czekolada niewątpliwie przesiąkła. Przekierowało to moje myśli ku likierowi.

Nadzienie smakowało bardzo słodko i wiśniowo. Najpierw mignęło lekkim, sztucznie-cukierkowym kwaskiem. Do czekolady dołączało jednak jako fala mleka, poprzez maślaność. To mleczność wyraźna, trochę śmietankowa, jednak przez otoczenie wprowadziła mleczność tanich pralinek, uniemożliwiając całości stanie się poważniejszą czy ambitniejszą. Przez to, gdy nieco wyraźniej wkroczyła także wiśnia, środek wydawał mi się cukierkowy, jak wiśniowa guma (rozpuszczalna typu Mamba?) lub po prostu balonowa. Bardzo, bardzo słodziaśny, dziecięcy i nienaturalny... Mieszający się z pudrowością, nakręconą mleczno-mdłym posmakiem.

Bliżej końca wiśnia zawracała wraz z czekoladą na wyrazistszy tor, serwując nawet odrobinkę kwasku i posmaku bombonierki... Lekko likierowej, ale wciąż głównie słodkiej. Pojawił się motyw bliżej nieokreślony, niespożywczy zwiastun słodkiego, cytrusowego czegoś (w notatkach zapisałam: "Ludwik"), ale nagle tuż obok poczułam prawie autentyczną soczystość.

W posmaku pozostała cukrowo-cukierkowa wiśnia tak słodka, że aż mdląca. Sztuczna. Czułam także delikatną, cukrowo-ciemną czekoladę w towarzystwie jakby pudrowej mleczności. Nie miałam wrażenia mlecznej czekolady, co to, to na pewno nie.

Całość... miała momenty, które gdyby były kontynuowane, mogłyby przynieść coś dobrego. Niestety, nie przyniosły i niestety, to tylko momenty. Jej konsystencja wyszła jednak przyjemniej niż Terravita 70 % Wiśniowa. Nie tak dziwnie miękko, ale kremowo, lekko pykając (co odciągało uwagę od tłustości). Sama czekolada przeciętnie niezła, a nadzienie... cóż, szkoda, że nie postawili na prawdziwe wiśnie (proponuję sproszkowane? sok?), a ograniczyli się do aromatu. Jakościowo bowiem takiej totalnej, zatrważającej tragedii nie było, ale te cukierkowe nuty aż mdliły. Smutne jest to, że mimo iż w zasadzie przeciętna, miała taki posmak, że po kostce musiałam zapić czarną herbatą.
Resztę oddałam Mamie - nie czuła bąbelkowania, a i całość jej nie smakowała, choć tak skrajnych odczuć i skojarzeń co ja, nie miała. Stwierdziła tylko, że o dziwo "ta czekolada na wierzchu, mimo że ciemna to zjadliwa, ale środek... no wiśniowy, ale tak dziwnie, jak guma jakaś".


ocena: 3/10
kupiłam: centrum handlowe Jubilat
cena: 3,57 zł (za 95g; Mama zapłaciła)
kaloryczność: 535 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, laktoza, tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa, koncentrat buraka czerwonego, aromaty, ekstrakt wanilii 

5 komentarzy:

  1. Lubię bąbelkowe czekolady, ale cukierkowe wiśnie w czekoladzie mnie odrzucają :( takie to sztuczne i chemiczne się wydaje. W gumie czy cukierkach - owszem, lubię, ale w czekoladzie też bym wolała chociaż sok czy sproszkowane wiśnie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja gum i cukierków wręcz nie cierpię, więc... dla takich w niczym nie widzę "dobrego wyjścia".

      Usuń
  2. Dziękuję za kompromisy, w efekcie których żadna ze stron nie jest zadowolona. Biedne jesteście :P Ja Terravity lubię bezwarunkowo, więc tylko tego jednego aspektu jestem ciekawa - jak odebrałabym Scho względem Ter.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kompromis właśnie chyba nie zadowala żadnej ze stron, prawda? Konsensus to sytuacja, w której w końcu obie strony są zadowolone chyba.
      Tak! I tak przeważnie, jak chcemy wyśrodkować.

      Mnie też to ciekawi. Nawet bardzo. ;>

      Usuń
    2. Dokładnie. W magazynie psychologicznym przeczytałam parę lat temu wyjaśnienie, które zapadło mi w pamięci i bardzo je lubię. Parafrazując: Para myśli o wyjedzie na wakacje, Ona chce nad morze, on w góry. Kompromis jest wtedy, gdy zrezygnują z morza i gór i pojadą nad jezioro. Konsensus jest wtedy, kiedy znajdą miejsce, w którym są i góry, i morze.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.