piątek, 21 lutego 2020

Manufaktura Czekolady Czekoladowy Warsztat Otwieracz do wina ciemna 60 % z kakao w proszku

20 stycznia 2020 roku dostałam najlepszą w tym roku niespodziankę: paczkę, o jakiej nawet nie marzyłam. Ok, styczeń to pierwszy miesiąc roku, ale serio nie pamiętam, by ktoś sprawił mi tak udaną niespodziankę. Zazwyczaj nie lubię być zaskakiwana, ale Oldze z livingonmyown udało się wręcz doprowadzić mnie do łez szczęścia i wzruszenia. Przekopując się przez otrzymane cudowności, trafiłam na... szczątki - ale spokojnie! - czekoladowego otwieracza do wina. Jako że wino uwielbiam, a otwieracz mam, dobrze, że padło na taki czekoladowy. I to nie byle jaki, bo Manufaktury Czekolady (co ustaliła Olga, której to są dwa pierwsze zdjęcia figurki, ale mój dodatkowy "research" utwierdził mnie w tym). Pochodzi on z prezentowej linii Czekoladowy Warsztat, w którą wchodzą też np. pady do konsol, szminki itp. Perspektywa już samego zjedzenia także takiego produktu lubianej przeze mnie marki była miła, a co dopiero opublikowania recenzji w tym samym dniu! Was zapraszam do przeczytania perspektywy Olgi.

Manufaktura Czekolady Czekoladowy Warsztat Otwieracz do wina to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao w formie figurki (w tym przypadku korkociągu ważącego 120g), oprószona kakao.

Narzędzie zawinięte było w szarą gazetę... Pomyliście: "co?!", ale tak - i bardzo mi się to spodobało. To bowiem ozdobny papier producenta, stylizowany na gazetę właśnie, co jakoś do mnie przemówiło (studiuję dziennikarstwo i mam słabość do takich odniesień).

Gdy tylko rozchyliłam papier, poczułam pyliste, gorzkawe kakao na dymno-orzechowym, goryczkowatym tle. Spod pyłkowego kakao dobiegały ambitniejsze akcenty, przywodzące na myśl śmietankę i kwaśne czerwone porzeczki. Przekrój, czy już degustacja odkryła przede mną bogatszy bukiet owoców: jakieś czarne, aronia i może nawet takie przechodzące w czerwone wino.

Muszę przyznać, że przez formę czekolady oraz to, że była oprószona kakao, degustacja była dość... problematyczna i brudna. Przymknęłam jednak na to oko.
Narzędzie było ciężkie i konkretne. Dużej części nie udało mi się przełamać, ale po doświadczeniu z 200gramową Czekoladą Belgijską 72 % z Biedronki, nawet nie próbowałam. W przekrojenie musiałam włożyć trochę siły, ale nie tyle, co przy wspomnianej, by wreszcie usłyszeć trzask.
Robiąc kęsa miałam wrażenie, że zęby prześlizgują mi się przez twardo-zbity bloczek tłuszczu.
W ustach najpierw poczułam suchość, którą po chwili przezwyciężyła tłustość. Masa zaczęła rozpływać się powoli z racji tego, jak gęsto-zbita była. Uraczyła mnie jednak tłustością gładką, trochę pozostawiającą smugi na podniebieniu. Mimo to zdawało się, że lada moment zacznie skrzypieć / trzeszczeć - pewnie od pyłku. Tworzyła swoistą zawiesinę i znikała w umiarkowanym tempie. W późniejszej części degustacji pomyślałam o truflach belgijskich. Czekolada ściągała przy tym i wysuszała trochę, a mimo to (a może właśnie przez kontrast) odebrałam ją jako cegłę z tłuszczu.

W smaku najpierw poczułam wysoką cierpkość i goryczkę, następnie zaś gorzkawość łagodniejszą. Wystąpiła jako dym, kawa i orzechy, zza których szybko wychyliła się słodycz i maślaność.

Dołączyła do niej subtelna śmietanka, która jeszcze łącząc się z pyłkowym kakao, w pierwszej chwili przywiodła na myśl słodkie chrupki typu Nesquik z mlekiem. Zaraz jednak zalała ją palona kawa i dym, a gorzkość - już pewna siebie - stabilizowała się jako baza. Palone, zawilgocone ziarna kawy i orzechy przybrały lekko gnilną, kwaskawo-ziemistą postać. Za nimi wciąż snuł się tłusty nabiał, w pewnym momencie nawet lekko maślany, oleisty. Raz i drugi pomyślałam o grzybach porastających wspomnianą ziemię.

A w tym czasie całkiem swobodnie rozkręciła się słodycz. Była prosta i dość wysoka. Obok niej przemknęły owoce, lekko tylko się z nią łącząc podfermentowanymi, słodko-gnilnymi sugestiami.

Poleciały w kierunku lekko kwaskawym. Musnęły śmietankę i przybrały postać aronii i kwaśnych porzeczek czarnych i czerwonych ze śmietanką właśnie. Dopiero do tej "michy" dołączyła na pewniaka słodycz. Poważniejsze nuty podszepnęły lekko podfermentowano-spleśniały klimat, a aronia wyszła na prowadzenie. Wydała mi się wgnieciona w czarną, wilgotną ziemię. Tę jednak trochę podsuszało cały czas obecne pyłkowo-cierpkie kakao.

W mieszaninie słodyczy i kwasku, podrasowanej cierpkością i gorzkawością, nagle rozgościł się dym. Chyba skrywał lekką ziemistość, która z racji nie za mocnego stopnia palenia, przy pomocy kawy podkradała się pod soczyste owoce, jakby butelkując je. Chyba doszukałam się jeszcze śliwki, acz to aronia niewątpliwie wśród nich przewodziła. Bliżej końca poczułam czerwone wino, jego taninę. Ewidentnie miało owocowy profil, ale nie odgoniło gorzkawego dymu czy ziemi.

W posmaku pozostała właśnie cierpkość aronii i wina, osnutych gorzkawym dymem i splecionych ziemistością oraz kawą. Wszystko to przyprószone pyłkiem kakao, które jakby trochę "zasypało" głębsze nuty, ale wyszło trochę orzechowo i przełamało wysoką słodycz. Ta jednak po zjedzeniu jako wrażenie była wyczuwalna.
Co więcej, czekolada pozostawiła po sobie też poczucie tłustości i jednocześnie nieźle wysuszyła.

Całość wyszła... smacznie. Nie lubię, jak zapycha się czekolady odtłuszczonym kakao - tu jednak tak nie zrobiono, a obsypano dobrą czekoladę kakao w proszku, ale takim o przyjemnym, pełnym smaku. Było jak trzeba, gorzkawo-cierpko - podobało mi się przejście od orzechów przez kawę po dym, a także dobiegające kwaśne owoce (aronia) czy wreszcie wino. Jedyne, co bym wolała, to ambitniejszą słodycz, bo była wysoka i prosta - całościowo może nie wyszło to przesłodzone, ale mogło być jeszcze lepiej. Przełamanie słodyczy i tłustości pyłkiem kakao wydaje mi się średnio trafione, ale dało ciekawy efekt, takiej... inności - w końcu to nie tabliczka, a figurka czekoladowa.

Szybko przypomniała mi się winno-ziemista, cierpko-taninowa Manufaktura Czekolady House Blend Dark 70 %. Tamta jednak była bogatsza w nuty, owoce (Blend 70 % to sporo pomarańczy, w otwieraczu 60 % dominowała aronia) oraz szlachetniej słodka - tu dużo nazmieniało cierpko-goryczkowate kakao w proszku. Figurka trzymała się przystępniejszych, orzechowo-dymnych motywów i prostszej słodyczy (która jakoś bardziej przeszkadzała). Ogromna różnica była w strukturze (tabliczka 70 % szorstka i nietłusta, a otwieracz 60%... ekhem).

Mnie męczyła tu tłustość. Mimo to, smak okazał się na tyle przyjemny, że to otwieracz na raz - mogliby robić lepszy sprzęt w dzisiejszych czasach, nie? Kto to widział, by korkociąg do wina był jednorazowy... Dobra, trochę tu żartuję, ale trochę nie. Biorąc pod uwagę jego twardość, może i dałoby się zdziałać coś z butelką (zbić?)... Nie no, "na raz", że zjadłam podczas jednej degustacji (czyli z tłustością i wysuszaniem od pyłku nie było aż tak tragicznie) oraz że zjadłam i nie czuję potrzeby powrotu.


ocena: 8/10
kupiłam: dostałam (dziękuję!)
cena: -
kaloryczność: 571 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie, ale mogłabym dostać xD

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, kakao w proszku

4 komentarze:

  1. Widziałam coś podobnego sprzedawanego kiedyś pod galerią krakowską :D ładnie to wygląda, ale chyba by mnie nie skusiło :p podejrzewam że to drogi sprzęt, a skoro to po prostu smaczna czekolada bez jakiegoś efektu wow to tym bardziej nie kupię :) ale mogłabym dostać tak jak Ty :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze mnie ciekawiło, czy te narzędzia są z jakiejś sensownej czekolady - jest lepiej, niż się spodziewałem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, pierwsza rzecz, o której pomyślałam w kontekście "najlepszej niespodzianki w tym roku", to że wielkiej konkurencji nie miałam, wszak rok dopiero się zaczął :P

    "Twardo-zbity bloczek tłuszczu" - przeczytałam BOCZEK, co w sumie by pasowało do Twojego odbioru. Jeśli chodzi o zapach i smak, chyba w rękach kuriera to wstrętne gorzkie dziadostwo zamieniło się w czystą ambrozję. Ciekawe, co jeszcze pan kurier potrafi odmienić swymi ręcyma! A poważnie pisząc, wiedziałam, że Ci posmakuje, dlatego byłaś oczywistym adresatem. Rodzinki nawet nie pytałam, czy chciałaby gryznąć.

    Niezły pomysł na korkociąg, którym walisz w szyjkę butelki, a potem pijesz prosto z niej. Japa krwawi, za to alkohol uderza szybciej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dobrze, że żadnych nut to za sobą nie pociągnęło!

      Jeszcze raz dziękuję! Oj tak, znasz mnie! Mama patrzyła trochę przerażona "a to co? kakao aż ci się z tego sypie" (co w jej przypadku jest już samo z siebie minusem, bo nie lubi kakaowych rzeczy, a ciemna czekolada + tak widoczne i namacalne kakao)... :>

      I takim sposobem można przemienić w czerwone wino... nawet te białe!

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.