Uwielbiam jeżyny, ale gdy się pojawiają z kilku powodów nie opycham się nimi tak, jak np. wiśniami. Jeżynowych, dobrych czekolad mi z tego powodu brak. Gdy zobaczyłam tę, zastanowiłam się, czy warto zrobić zapas. Nie byłam wprawdzie przekonana co do tego, że dali mleczną a nie ciemną czekoladę, bo jakoś mleczna do jeżyn średnio mi pasuje, ale na mus czekoladowy a nie mleczny prawie mruczałam z zadowolenia. Po bananowej uznałam jednak, że tej zapasu na pewno nie będę chciała zrobić, że sobie poczeka. Gdy jednak zobaczyłam prognozy pogody na 32-37 stopni, postanowiłam łapać chłodne dni i ją chociaż spróbować w stanie dobrej żywotności. Wszystko przygotowałam, ale jeszcze przed degustacją zaczęłam zrzucać zdjęcia na komputer i... wyświetlił mi się "katastrofalny błąd" - zamiast do odpowiedniego folderu, przeniosło mi zdjęcia do kosza (a kosz wyczyściło). Poleciałam do okna robić zdjęcia na nowo, co było o tyle trudne, że... już trochę czekoladę podzieliłam. Czekoladowe puzzle! I nici z ładnych zdjęć... W pewnym momencie chciałam biec do Lidla po drugą, ale uspokoiłam się i pomyślałam, że najpierw spróbuję. A może będzie kiepska i nie będą mi przeszkadzać takie zdjęcia? Albo obejrzę je i okaże się, że jestem lepszym fotografem niż mi się wydaje i nie są tak tragiczne? Może coś się "poprawi"?
J.D.Gross Summer Edition Mousse au Chocolat Blackberry to mleczna czekolada o zawartości 32 % kakao z kremem / mousse'em czekoladowym (22%) i nadzieniem jeżynowym (17%).
Po otwarciu poczułam nienachalny, ale wyraźny zapach soczyście-kwaskowatych jeżyn i cytryn, otoczonych bardzo słodką, głęboko mleczną czekoladowością... nie, wręcz dziecięco-uroczą czekoladkowością. Przy jakimkolwiek podziale i jedzeniu, nasilił się zapach jeżyn... choć bardziej w wydaniu konfiturowo-cukierkowym.
Przy łamaniu i podziale tabliczka wydawała się dość konkretna, lekko krucha i tłusta. Zaskoczyła mnie jej zwartość, nie uginała się bowiem, nie rozwalał się ani nic z tych rzeczy.
Wierzch był bowiem gruby, ale nie skorupkowaty, a czekoladowy.
Pod nim krył się rzadkawy, ciągnąco-lepiący gładki żel wypełniający wypukły wierzch kostek.
Mousse'u dodano więcej. Tylko trochę mazisty, pozostawał zwarty, acz już na oko był lekki i roztrzepano-spulchniony... jak połączenie czekolady i bitej śmietanki.
W ustach czekolada rozpływała się przyjemnie powoli, zalepiając zupełnie, podczas gdy miękła i stawała się gęstym, aksamitnym kremem.
Lepiący żel wyciskał się spod niej nieco, ale nie znikał w sekundę. Lepił się do niej i mousse'u, zapewiając spójność, gdy tak wszystko miękło. Wydał mi się dziwnie zagęszczony.
Mousse, mimo iż znacznie delikatniejszy i rzadszy od czekolady, współgrał z nią. Był tłustszy jak połączenie śmietanki i oleju, ale poczucie to minimalizował lekko pyliście-suchawy efekt kakao. Nie spieszył się z rozpływaniem, dzięki czemu miałam sporo czasu, by utwierdzić się w przekonaniu, że to jakby... bita śmietanka. Nieźle mnie to zaskoczyło. Odrobinę bąbelkująca, napowietrzona śmietanka jak nic!
W chwilę po zrobieniu kęsa usta zalało tsunami wyrazistego, pełnego mleka uderzającego tym samym ogromem cukru, który zaraz zadrapał w gardle. Wydała mi się wręcz śmietankowa i w swoim przesłodzeniu minimalnie waniliowa.
Nadzienie owocowe nieśmiało zasygnalizowało swoją obecność słodko-jeżynowym posmakiem, jednak to smak mlecznej czekolady i silna słodycz wydały mi się wiodące, wszechobecne.
Mousse okazał się kontynuacją smaku czekolady, ale w wydaniu kojarzącym się z... obłędnie mlecznoczekoladowymi lodami zrobionymi na śmietance. Silna słodycz przełamało lekko cierpkie kakao.
Gdy krem mieszał się z czekoladą, pomyślałam o kakao zrobionym na śmietance lub raczej lodach (również na niej) czekoladowych z wyczuwalnym kakao w proszku (w pozytywnym sensie). Chwilami wydawało mi się, że chylił się ku czemuś likierowo-kakałkowemu - zwłaszcza gdy owocowa warstwa wychodziła na przód.
Żel był zarówno zasładzająco słodki, jak i rześko kwaśny, soczysty. To smak jeżynowo-cytrusowy, cukierkowy, ale też częściowo naturalny. Na pewno jednak nie jak surowe owoce, a dżem, i to bardzo słodki. Zarejestrowałam delikatną kwaśność cytrusową, ale już cierpkość... jakby niemal nieuchwytna (a jednak leciutka się zaznaczyła!). Trochę podkreślały się wzajemnie wraz z odległą cierpkawością kakao.
Miałam wrażenie, że - zwłaszcza pod koniec - ta część pobrzmiewała sztuczną słodyczą. I to nie owocowy smak był tu sztuczny (a przynajmniej nie tylko), a właśnie jakby słodycz.
W posmaku pozostała sztucznawa słodycz, cukierkowość i cytrynowo-jeżynowy motyw jako dżem / nadzienie czegoś, zalatujący cukierkami. Oprócz tego wszystkie części zadbały o mocne zacukrzenie, choć i mleko przyjemnie się ostało.
Ta czekolada widzi mi się jako śmietankowy kremo-deser z mnóstwem czekoladowej bitej śmietanki i dżemo-sosem jeżynowym. Zasładzające to, lekko poważniejsze, bo a to odrobinka kakao, a to namiastka likieru i... naprawdę smaczne. Nie była jednak spełnieniem marzeń
W pewnych kwestiach tabliczka niestety tylko rozczochrała. Jeżyny czuć, ale podkręcone. Odrobinka kakao mogłaby być silniejsza, a całość o wiele, wiele mniej słodsza. Właśnie w tej słodyczy mi coś nie grało, już nie tylko gdy chodzi o natężenie. Sztucznawy posmak odebrał mi możliwość osiągnięcia nirwany.
Przyjemna śmietankowość pokazała co potrafi zarówno w smaku, jak i w konsystencji. Otóż mousse będący normalnie bitą śmietanką zachwycił mnie jak mało co w takich czekoladach, mimo że nie lubię bitej śmietany. Silna tłustość została jakby podsuszona kakao, ale całość i tak sprawiała wrażenie ciężkiej. Przy takiej słodyczy zbyt ciężkiej.
Wydaje mi się, że nawet obiektywnie wyszła gorzej od bananowej i choć zachwyciła mnie "czekoladowo-kakaowa bita śmietanka", ogólnie coś mi tu... Może to kwestia tego, że takie zacukrzenie o wiele bardziej pasuje do banana niż do jeżyn? Na bananowe smaki nastawiam się, że "będzie słodko". I... tu było za mało "jeżyn w jeżynach", a za dużo cytryny i cukierkowości.
Na dłuższą metę trochę mnie znudziła, bo czułam ciągle pobrzmiewającą cukierkowość i niedosyt jeżyn, więc mimo że podzieliłam sobie tabliczkę na 3 razy, to na dwóch posiedzeniach z nią zakończyłam, końcówkę (czyli trzecią porcję) oddając Mamie. Pozytywnie zaskoczył ją krem czekoladowy (nie przepada, woli jasne), bo "w dodatku tak fajnie jakoś trochę bąbelkował, a ja wiesz, nie przyzwyczajona do takich musów", całość bardzo jej smakowała, ale przyznała mi rację, że bardzo jeżynowa to ta czekolada nie była.
Na dłuższą metę trochę mnie znudziła, bo czułam ciągle pobrzmiewającą cukierkowość i niedosyt jeżyn, więc mimo że podzieliłam sobie tabliczkę na 3 razy, to na dwóch posiedzeniach z nią zakończyłam, końcówkę (czyli trzecią porcję) oddając Mamie. Pozytywnie zaskoczył ją krem czekoladowy (nie przepada, woli jasne), bo "w dodatku tak fajnie jakoś trochę bąbelkował, a ja wiesz, nie przyzwyczajona do takich musów", całość bardzo jej smakowała, ale przyznała mi rację, że bardzo jeżynowa to ta czekolada nie była.
ocena: 7/10
kupiłam: Lidl
cena: 8,99 zł (za 188 g)
kaloryczność: 528 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
kupiłam: Lidl
cena: 8,99 zł (za 188 g)
kaloryczność: 528 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, mleko w proszku pełne, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, olej palmowy, syrop glukozowy, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, syrop glukozowo-fruktozowy, tłuszcz shea, substancja utrzymująca wilgoć: sorbitole; 0,9% zagęszczony sok jeżynowy, bezwodny tłuszcz mleczny, orzechy laskowe, lecytyna sojowa, regulator kwasowości: cytryniany sodu; stabilizatory: pektyny, mączka chleba świętojańskiego; kwas: kwas cytrynowy; zagęszczony sok z czarnej marchwi, naturalny aromat, ekstrakt z laski wanilii
PS Zapraszam do małej aktualizacji recenzji Zottera Almond Roses, o której wcześniej zapomniałam Wam wspomnieć. Mogło być tak pięknie... O co mi chodzi? Zapraszam.
PS Zapraszam do małej aktualizacji recenzji Zottera Almond Roses, o której wcześniej zapomniałam Wam wspomnieć. Mogło być tak pięknie... O co mi chodzi? Zapraszam.
Nigdy nie lubiłam jeżyn, bo cierpią na tę samą przypadłość, co maliny - MORDERCZE PESTECZKI. Wybór mlecznej, nie ciemnej, rozumiem. Jeżyny są kwaśne i cierpkie, więc w połączeniu z ciemną czeko byłyby nieznośną przesadą. Mus brzmi cudownie i przygarnęłabym samą czekoladę z nim. To łagodne przejście konsystencji i smaków bardzo mi odpowiada. Lody, kakao i likier - cudnie. Bąbelkująca bita śmietana <3
OdpowiedzUsuńJa postrzegam pestki jeżyn inaczej niż te malin.
UsuńJeżyny kwaśne i cierpkie? No skąd... Chyba niedojrzałe. Dojrzałe, duże są słodkie (choć i ciepło-kwaskawe, ale bez przesady).
A takie łączenie (słodycz i cierpkość / kwaśność łatwo zepsuć przez kontrast, więc nie rozumiem tak na logikę; założenie taak, ale nie to, jak niby według tych, co robią poszczególne rzeczy, miałoby to działać). Nie przesadzajmy też, że ciemne Grossy są kwaśne i cierpkie.
Wiem, mus był przeobłędny. Ciekawe jak właśnie taki wyszedł by z bananową wersją. Nie pasowałby Ci bardziej niż po prostu śmietankowy? Pytam o zamysł, bo Twoja bananowa...