czwartek, 4 czerwca 2020

Zotter Champagne + Redcurrant / Kir Royale 2019 ciemna 70 % z czekoladowym kremem z alkoholem i kremem z czerwonych porzeczek i nugatu migdałowego z likierem z czerwonych porzeczek oraz warstwą białej czekolady

Nie rozumiem, czym Zotter kieruje się zmieniając ofertę. Wprowadzanie nowości to jedno, ale zastępowanie jednych innymi czasem w jego przypadku jest dla mnie kompletnie bez sensu. Na przykład swego czasu wywalił z oferty czekoladę Blackcurrants in&out (czarno porzeczkową) na rzecz Redcurrants (czerwono porzeczkowej) - a przecież smakowo to dwa różne owoce! Albo Chocolate and Mint (miętowa z nutą truskawek) zamiast Chocolate Mint - miętowej do potęgi z najnaturalniejszą miętową galaretką. No też kompletnie co innego! Malinowych kompozycji z kolei ma strasznie dużo i niektóre wydają się bardzo podobne. No nie rozumiem. I właśnie zostawiając Champagne + Raspberries, wprowadził dzisiaj opisywaną. Mimo że nie przepadam za szampanem i czerwonymi porzeczkami, zakupiłam. Dlaczego? Otóż Marc z szampanii to nie szampan, a winiak w zasadzie. Dowiedziałam się o tym przy Champagne + Raspberries, która zszokowała mnie tym, jak mi posmakowała. Nic nie stało więc na przeszkodzie, by i ta okazała się zacnym kąskiem.
Ten tu Marc z Szampanii został wytworzony przez najlepszego producenta szampanów z certyfikatem Demeter (udaję, że mam jakąkolwiek wiedzę w temacie).
ALE!
Po spróbowaniu zaledwie gryza-dwóch już wiedziałam, że znam tę czekoladę bardzo dobrze. Okazało się, że to przecież... Kir Royale! Nawet opakowanie to samo, ale nie od razu skojarzyłam, bo np. nowa Labooko 70 % Uganda ma opakowanie dawnej  Labooko Congo 70 % . Myślałam, że to też po prostu, że np. podobało się Zotterowi czy coś.


Zotter Champagne + Redcurrant to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao nadziewana (30%) porzeczkowym kremem na bazie porzeczek, białej czekolady i nugatu migdałowego z likierem z czerwonych porzeczek oraz (30%) czekoladowym kremem na bazie ciemnej i mlecznej czekolady z Marc de Champagne oraz z cienką warstwą białej czekolady.

Po otwarciu poczułam smakowitą woń, natychmiast kojarzącą się z czekoladowo-alkoholowymi truflami. Czekolada o palonym, nieco chlebowo-orzechowym charakterze, odważnie podkreślona mocnym alkoholem mieszała się z delikatniejszą nutką czerwonych owoców.
Wąchając wierzch, kompozycję odebrałam bardziej jak delikatny, owocowy alkohol - jakiś szampan czy likier - bo tu zapach robił się bardziej pudrowo-owocowy i orzechowy / migdałowy.
Po przełamaniu wszystko to się przemieszało, na prowadzenie wylał się słodki likier, podbudowany pudrowo-paloną ekipą.

Tabliczka wydała mi się dość konkretna - czekolada na wierzchu trzaskała przyzwoicie, nic się nie rozwarstwiało ani nie uginało, mimo że nadzienia cechowała pewna plastyczność.
Większa na pewno ciemne, gdyż okazało się nieco maziste i tłusto-gładkie. Odebrałam je jako bardzo wilgotne i zbite.
Z kolei nadzienie owocowe wydało mi się bardziej "rozlazłe w kontakcie", mimo że też zbito-zwarte, jak gęsty krem z suchawą konfiturą - ono bardziej się "rwało" niż maziało.
W ustach czekolada rozpływała się w tłustawo-kremowy sposób, powoli zalepiając za sprawą gładkich smug, które odsłaniały najpierw również gładką, kremowo-tłustą czekoladę białą, a potem nadzienia. Zaczęły rozpuszczać się równocześnie, acz czekoladowe szybciej i spójniej z czekoladą. Owocowe wyciskało się, a potem zalegało. Upuszczało soczystość, a potem dodawało zbitej tłustości, zagęszczonej jak zbity przecier, zalegając tym samym. Gładki ciemny krem nie miał tego problemu, gdyż przypominał mokre, tłusto-wilgotne i zakalcowe brownie.

W smaku ciemna czekolada przywitała mnie szlachetnie gorzkim smakiem o wydźwięku palonym, orzechowo-chlebowym i wymieszanym z również paloną i szlachetną słodyczą karmelu.
Ta dość szybko wzrosła za sprawą czekolady białej, która dodała mleczną nutkę, otwierającą drogę nadzieniom.

Pierwsze zadebiutowało owocowe, przekradając się wraz z mlecznością. Pomogło sobie soczystym kwaskiem cytryny i słodkim likierem - też owocowym. Poczułam owocową nutę niewątpliwie należącą do czerwonych i/lub leśnych. Pojawił się słodko-pudrowy wątek. Poczułam sporo śmietanki i migdały w słodko-delikatnym wydaniu, które dodatkowo nakręcał słodki, rozgrzewający alkohol. Kwasek splótł się ze słodyczą, reprezentując bardzo soczyste, a zarazem pudrowe porzeczki czerwone. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa czerwone porzeczki podkreślone cytryną dominowały. Zrobiło się znacząco owocowo-kwaśno, w gardle zaś poczułam ciepło likieru porzeczkowego.

Ten mieszał się z alkoholem zdecydowanie mocniejszym. Płynął z czekoladowego kremu, który również podbił słodycz i kwaśność, ale też ogólną czekoladowość. Cierpkie kakao mieszało się z odległą, łagodniejszą maślano-orzechową nutką. Także ono, samo w sobie, wydało mi się nieco owocowo-kwaśne, ale jakby za sprawą alkoholu - skojarzyło mi się z wytrawnym czerwonym winem oraz wiśniami. Doszukałam się tu niemal cierpko-owocowej rześkości, przy czym język cały czas był rozgrzewany. Klimat tej warstwy był mocniejszy i palony... Niczym przypieczone brownie nasączone alkoholem.

Wszystko to zamykała czekoladowa oprawka o zdecydowanie poważniejszym charakterze, w którym jednak potencjalną głębię zalał alkohol. Czuć i słodko-soczysty likier porzeczkowy, i alkohol mocniejszy. Cierpkość alkoholu i porzeczek z czasem pozostawiała jedynie kakaową, która ostała się jako pylisty efekt.

Po zjedzeniu został posmak kwaśnych czerwonych porzeczek oraz silne poczucie słodyczy i alkoholu - niemal cukrowo słodkiego, jakby osadzonego na ustach. Czułam też karmelowo-orzechową, dość słodką czekoladę, a także cierpkość kakao i owocową. Owoce na koniec sprawiały wrażenie pudrowych i podkreślonych kwaskiem cytryny.

Całość uważam za dobrą, ale przeciążoną, zbyt namieszaną intensywnymi smakami. Wyszło dość mocno owocowo-cierpko, co w dużej mierze było zasługą czerwonych porzeczek i likieru z nich, ale... w czekoladowym kremie ewidentnie czuć, że i sam Marc smakuje cierpko-owocowo... właśnie może porzeczkowo? Wymieszanie dwóch alkoholi sprawia, że nie da się stwierdzić. Szkoda. Zaskoczyło mnie jednak, jak smacznie wyszły tu wyraziste czerwone porzeczki i jak bardzo sprawdziła się tu biała warstwa, dodająca ciemnej, cierpkiej czekoladzie nuty mleka, ażeby wpleść wnętrze do gry. Nie podbiła słodyczy czy mleczności - to kompozycja bardziej wytrawna jak czerwone wino, a więc dość kwaśna, cierpka i obłędnie owocowa (tak, porzeczkowa). Gorzkie nuty czekolady dobrze się tu odnalazły, ale chwilami aż żal mi było, że alkohol przytępiał smak.
Ta czekoladowa warstwa była o wiele lepsza niż w Champagne + Raspberries i nie ukrywam, że wolałabym, by odegrała (wraz z winiakiem Marc, który się w niej znalazł) większą rolę niż likier porzeczkowy.

I właśnie! Nazwa zmieniona, opakowanie nie, tak jak i niektóre wady Kir Royale - jak były, tak są, choć muszę przyznać, że nieco mniej. Nowa wersja była mniej pudrowa i mniej przyprawiona (choćby cynamonu prawie nie czuć). Nie wiem, czy jest tak w każdej nowej, ale u mnie warstwa białej była tylko pod nadzieniem czekoladowym, w starej zaś z dwóch stron - to pewnie przełożyło się na to, że nowa jest nieco wytrawniejsza. Na stronie Zottera warstewka białej jest jednak i z wierzchu, i na dole, ale... mógł po prostu przerzucić stare zdjęcia. Wydaje mi się też, że trochę zmieniono rozmieszczenie składników... A może to wynika z tego, jak niepowtarzalna jest każda tabliczka?


 ocena: 8,5/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł (za 70g)
kaloryczność: 506 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, syrop ryżowy, mleko, likier z czerwonych porzeczek, pełne mleko w proszku, Marc de Champagne, odtłuszczone mleko w proszku, suszone czarne porzeczki, koncentrat z czerwonych porzeczek, masło, migdały, słodka serwatka w proszku, pełny cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, sól, sproszkowana wanilia, cynamon, płatki róż, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier)

5 komentarzy:

  1. W przypadku dobrej czekolady nie ma żalu, że się omyłkowo powtórzyło. Pomyśl, co by było, gdybyś trafiła na bubel. Marc de Champagne lubię w formie czystej, sama czekolada i on, więc istnieje ryzyko, że i dla mnie byłoby tu zbyt wiele. Porzeczki zjadłabym w połączeniu z czymś innym. Marcepanem? Kawą? Z kemem espresso mogłoby być fajnie. Albo z bardzo słodkim maślanym toffi. Mogłabym też zjeść czekoladę z samym nadzieniem brownie + Marc~.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre czekolady, zwłaszcza takie "ciekawostkowe" i złożone jak nadziewane Zottery, lubię mieć jako jednorazowe ciekawostki. To prawda jednak, że lepiej, że taka, a nie... Aż strach kończyć.
      Maślane toffi do porzeczek? Mnie to nie przekonuje. Alko do maślanego toffi, a porzeczki... Z ogródka do miski, świeże i surowe, same poproszę, gdy czarne, a za czerwone podziękuję, haha. Chyba że jako nuta w winie... wtedy mogą być.
      Albo czekolada nadziana masą brownie!

      Usuń
    2. Przypomniałam sobie jedną kawę parzoną metodą aeropress (ale nie pamiętam regionem), która tak smakowała czarnymi porzeczkami, jakby nimi była jakoś naaromatyzowana. Była boska, więc może i Twoją propozycję z kremem mocno kawowym bym przygarnęła.

      Usuń
  2. Taaak, Zotter strasznie miesza z nazwami i opakowaniami... Ale tę tabliczkę kupiłem i nie żałuję, tym bardziej, że uwielbiam porzeczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa, czy ustabilizuje się w końcu, czy już teraz na taki chaos po prostu się przestawił. Nie podoba mi się takie coś.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.