niedziela, 19 lipca 2020

wino Western Creek Shiraz 2016

Zawsze mam zagwozdkę w kwestii bloga i alkoholu. Z jednej strony czuję się dziwnie, dodając jego recenzje, bo raz, że o słodyczach czyta wiele osób młodych, to w żadnym wypadku nie jestem koneserką, nie znam się na trunkach, nie kupuję zbyt drogich. Z drugiej jednak słodsze alkohole wpisują się w moim postrzeganiu świata w "coś słodyczowego". Co jednak znaczy u mnie "słodsze"? Lubię mocniejsze, np. whisky... i uważam, że ma słodki smak. Czy jest słodyczem? Hm... Z winem już łatwiej, bo jest słodkie, półsłodkie - i takich recenzje dodaję. Czuję jednak, że jestem niesprawiedliwa w stosunku do moich ulubionych win, a więc półwytrawnych i wytrawnych. Przecież też mają słodkawe nuty, więc... może w ogóle można je porównać do ciemnych czekolad? To recenzować? I tak zawsze toczę ze sobą bój. W końcu jednak uznałam, że wina będą, bo pomijając wytrawniejsze, pomijam te, które preferuję i mi głupio; potem nie mam do czego się odnosić i linkować.
Zaczęłam od wpisującego się w grupę cenioną przeze mnie. Otóż lubię te z odmiany Shiraz, ale nie tradycyjnie z Francji, a z Austrii - a przynajmniej jakoś tak trafiam. Częściej spotykam mieszanki z Cabernet Sauvignon, lecz tym razem pod recenzję poszła propozycja czysta.

Niestety, część czytelników jestem zmuszona wyprosić.
Wpis ten przeznaczony jest wyłącznie dla osób dorosłych (18+).

Western Creek Shiraz 2016 Reserve  to czerwone wytrawne wino ze szczepu Shiraz z winiarni położonej w regionie Margaret River w południowo-zachodniej Australii, produkowane przez Western Creek. Dojrzewało w beczkach z amerykańskiego dębu przez okres minimum 12 miesięcy, zawartość alkoholu to 13,5%; pojemność butelki to 750ml.

Gdy tylko odkręciłam butelkę, poczułam cierpkie, podfermentowano-słodkawe czarne porzeczki i jeżyny, podkreślone sugestią pikanterii. Wino nalane do kieliszka ujawniło też chłód... niemal piwniczny, kojarzący się z elegancką piwnicą pełną beczek i powideł / dżemów w słoikach.

Wino miało kolor oberżyny, w kieliszku wyglądało na coś pomiędzy normalnym, a już gęstawym napojem, jednak w trakcie picia wyszła na jaw jego gęstość (masywność?). Wino jakby już na starciu nią lekko ściągnęło, pozostawiając cierpkawo-suchawy efekt. Ten był oczywiście jeszcze silniejszy na koniec.

W pierwszej chwili wydało mi się wręcz ostre od przypraw. Korzenne przyprawy uderzyły, przemycając charakterek alkoholu, po czym puściły przodem owoce.

Owoce jednak nie były lekkie, a taninowe i esencjonalne, lekko kwaskawe. To niemal miękkie, duże i w pełni dojrzałe czarne porzeczki i jeżyny. Cierpkie, ze specyficznym posmakiem dominowały przez pewien czas tak, że czułam się, jakbym je jadła w dużych ilościach. Wśród dojrzałych ukryło się kilka kwaśno-niedojrzałych oraz podfermentowano-słodkich.

Od tego odeszła nutka najpierw prawie nieuchwytna: wiśniowo-śliwkowa? Gdy alkohol nieco zaszczypał w język, wróciły odważne przyprawy korzenne. Poczułam niemal ostry pieprz i słodko-pikantną lukrecję. Ochłodziła kompozycję. W wyobraźni znów przeniosłam się do chłodnej piwnicy pełnej beczek i słoi z... Z powidłami śliwkowymi. Oto poczułam ich lekki kwasek i goryczkę, jakby były to czekoladowe / kakaowe powidła. Nie brakowało ostro-korzennych przypraw.

Właśnie one, ostre przyprawy, wraz z powidlano-jeżynowym i kakaowym akcentem pod koniec nieco przypiekły wraz z alkoholem, rozgrzewającym gardło.

W posmaku pozostały jeżyny i czarne porzeczki, podkreślone chłodem lukrecji i powidlano-paloną nutą, wspomnieniem palonego kakao i beczek. Czułam też lekką cierpkość, suchawość w ustach i takie... poczucie nasycenia esencjonalnymi smakami, konkretem.

To bardzo gęste, dosadne wino o wyrazistych i obrazowych nutach. Czarne porzeczki i jeżyny, a następnie mieszanina powideł, śliwek i kakao, w korzennej, chłodno-lukrecjowej ramce - coś pięknego. Czuć moc, ciężkość, ale jeszcze w przyjemnym stopniu. Dzięki wydźwiękowi, nawet przez myśl nie przeszłoby mi je schładzać.

Mama dała się namówić, by spróbować, ale nie dała mu rady po paru łyczkach, bo "takie opalane i strasznie ciężkie, tak od razu na żołądek idzie". Owoców nie umiała nazwać.


 ocena: 9/10
kupiłam: Auchan
cena: 20,28 zł (za 750ml; promocja)
czy kupię znów: możliwe

2 komentarze:

  1. Mam zdecydowanie inaczej niż Ty. Wino zaczyna się od 200 zł, wszystko poniżej to siury. Nigdy nie kupiłabym wina w promocji, bo to oczywiste, że pochodzi z gorszej partii, zresztą jest dla biedaków. Lepiej nie mieć czego jeść niż wypić wino za choćby 190 zł! To tak wstępem.

    Co do Twojego wina, ewidentnie przeszło piwnicą. Wszystko przez te beczki z Ameryki. Tylko polskie produkty!!! Przyprawy, w tym lukrecję, zastosowano dla osłabienia nędznego smaku.

    Idę się napić mojego wina za 500 zł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem... Siara, bo takie 199,99 zł za wino to wiadomo, podejrzane, że do beczki, w którym leżakowano ktoś mógł oddać mocz tudzież garbniki jeszcze nie doszły. Czegoś musiało zabraknąć do satysfakcjonującej kwoty.

      No bo ja się amerykańszczyzną podniecam! Zagryzę Reese'sem zaraz i do Maca lecę.

      Nie zgub po drodze ani kuleczki kawioru z tych tam Twoich tartaletek.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.