środa, 15 lipca 2020

Zotter Labooko Ghana 72 % ciemna z Ghany

Razu pewnego, po przeczytaniu recenzji Novi Nero Nero Ghana 70% napisanej przez Olgę z livingonmyown zapragnęłam zjeść tę czekoladę. Niestety, w sklepach z włoskimi produktami, które miały czekolady tej marki, nie znalazłam tej konkretnej. Postanowiłam to sobie zrekompensować inną czekoladą z Ghany, co do której, że będzie pyszna, nie miałam wątpliwości.
Wprawdzie zaskoczyła mnie nazwa kakao, z którego zrobiono tę czekoladę - o Amelonado usłyszałam po raz pierwszy. Chyba jest to specyficzna odmiana afrykańska. W dodatku (by lepiej oddać jego specyfikę?) konszowało bardzo krótko.

Zotter Labooko Ghana 72 % to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao Amelonado z Ghany; czas konszowania to 12 godzin.

Po rozchyleniu papierka dotarł do mnie średnio mocny zapach palonej kawy, orzechów i nibsów nasączonych... czerwonym winem? Kawą? Wydźwięk wydał mi się nieco chłodno-rześki. Początkowo pomyślałam o chłodnym maśle i lodach śmietankowych, choć było to lekkie na tyle, że i owoce chodziły mi po głowie. Melony? Niewyraziste gruszki? Na intensywności zapach przybrał dopiero po chwili. Wtedy zrobiło się jasne, że to chłodek przypraw, może lukrecji, oraz lodów orzechowych (laskowe? włoskie?). A nibsy i kawa wypełniają jakieś wilgotne ciasto. Orzechowy wątek przypomniał mi White Praline + Wine Nuts, a dokładniej marynowane w czerwonym winie orzechy włoskie.

Przy łamaniu tabliczka była twarda i pięknie trzaskała, choć w dotyku wydawała się gładko-tłusta.
W ustach rozpływała się powoli, ale łatwo właśnie ze względu na tłustość. Idealnie gładka tafla skojarzyła mi się z konkretnymi, gęstymi lodami, zbito-galaretowatym deserem typu panna cotta czy wreszcie awokado - może jakimś kakaowym kremem z niego? Bliżej końca pojawiał się bowiem leciutko pylisty efekt sprawiający, że nic z tego mnie nie przytłoczyło, a lekko ściągnęło cierpkawością. Chwilami, wraz z pewnymi nutami, miałam wrażenie delikatnej soczystości.

Od pierwszego kęsa uderzył mnie gorzki smak węgielno-palonej kawy, która zaraz zrobiła się mocną zaparzoną czarną kawą i... goryczkowato-cierpkim sosem / syropem...? likierem?
Niemal równocześnie odezwała się wiśnia słodka w niemal podfermentowany sposób i leciutko tylko cierpka. Od tego blisko już było do skojarzenia z czerwonym winem.

Rześkość i lekkość przybyły wraz z kolejną falą subtelnej słodyczą, sugerując gruszkę. Gruszkę twardawą, ale i soczystą... soczystą a może nasączoną? Coraz bardziej miękką i... tak! Nasączoną alkoholem, taką "upitą" i... wypełniającą gęste, konkretne ciasto czekoladowe. Trafiła w nim na gorzkawe, zawilgocone otoczeniem, orzechy.

A od konkretów poszło też skojarzenie z lodowym, oczywiście czekoladowym, deserem z alkoholem, alkoholowym sosem czy coś. Poczułam orzechy palone aż do gorzkości. Początkowo kojarzyło mi się to ze śmietankowymi lodami o smaku orzechów laskowych, ale z czasem zdominowały je włoskie. Wyraziste, gorzkawe, świeżo-...prażone? Mogą być takie? Ależ one były przyprawione!

Deser niewątpliwie ozdobiono owocami. Do głowy przyszły mi mięciutkie, jędrne i ciemne wiśnie. Jak gruszki, mogły być nasączone alkoholem lub może nawet... może to bardziej wino o owocowych nutach, a nie owoce nasączone procentami? Palone nuty przytoczyły trochę węgielnych, nibsowo-kawowych akcentów i tym razem alkohol nie dał się już odgonić. Tym razem to już wyraźnie czerwone wino. Niewątpliwie z zaznaczoną taniną, dość wytrawne. Palono-goryczkowaty motyw przytoczył skórkę cytrusów, jednak z racji soczystości - i może pod wpływem tego wina? - powiedziałabym, że to raczej grejpfrut. Cierpkości, tanin i goryczek w każdym razie nie brakowało.

Troszeczkę "odczułam alkoholowość" na języku, co następnie bardziej podkreśliło nutę przypraw. Jakby cynamon oblegający orzechy i ostra lukrecja, mieszająca wszystko z poczuciem chłodu.

Bliżej końca kompozycja łagodniała. Znów pomyślałam o gęstych lodach orzechowych, może lekko maślanych albo i o... orzechowym awokado hassa? Tylko że w wydaniu "czekoladowym", a więc jako jakiś "zdrowy krem" czy "zdrowe ciasto", w dodatku z mnóstwem orzechów (nie jadłam, to moje wyobrażenia). Owoce rozpędzały jednak ciężkość w bardzo udany sposób, bo z tymi nutami zdawały się zespojone na stałe. Były to słodkie wiśnie i gruszki mniej alkoholowe, a soczyście-słodkie. W soczystości tej śmignął leciutki kwasek - raczej cytrusowy niż wiśniowy.

Po wszystkim pozostał soczysty posmak owoców, a więc cytrusów i wiśni już nieco bardziej kwaśnych oraz orzechów, lukrecji i węgla, palonej kawy, idealnie wymieszanej z miękkimi i słodkimi wiśniami. Ogólna cierpkość / ściągnięcie pozostawały na bardzo długo, z czasem zmieniając się w motyw czerwonego wina.

Czekolada kupiła mnie zestawieniem owoców (wiśni, gruszek i cytrusów), klasycznej kawy i mnóstwa orzechów z charakternymi nutami wina i lukrecji. Podobały mi się też prawie ciastowe, takie cukiernicze nuty, które jednak miały niespotykany wydźwięk z racji tego, że całość wydawała się minimalnie prażona, a wszelkie "palone" nuty pochodziły bezpośrednio od kakao. Postrzegam ją jako bardzo dobrze wyważoną, bo niska słodycz i wytrawne wątki były wyraziste i uzupełniające się nawzajem tak, że nie wyszła ani specjalnie słodko, ani jakoś mocno wytrawnie. Mimo tego uzupełniania się i palenia, na nudę nie było w niej miejsca.
Jedyne co, to wolałabym nieco inną konsystencję. Mniej tłusto-chłodną, ale generalnie i ona jakoś pracowała.

To ciekawe, bo nuty "zdrowego ciasta" (ale innego: batatowo-marchwiowego), lekko podfermentowanych owoców (innych, bo fig) czułam również w Manufakturze Czekolady Grand Cru Ghana 70 %, też bardzo kawowo-orzechowej i lekko przyprawionej. Co ciekawe, Manufaktura Czekolady Ghana 70 % + kwiat soli morskiej, była bardziej podobna w kwestii owoców (cytrusów i rześkości).
Zotter jednak kupił mnie swoimi wiśniami i alkoholem.
I znów! Gorzko-ciastowy i orzechowo-kawowy był (wycofany już) Zotter Labooko Ghana 75 %. Podlinkowany, mimo nieco wyższej zawartości kakao, wydawał mi się o wiele, wiele prostszy. Obstawiam, że to krótkie konszowanie przełożyło się na te owoce i taniny - w pewnych kręgach może byłyby one niepożądane, ale mnie zachwyciły właśnie one.
Właściwie troszeczkę skojarzyła mi się z wiśniowo-orzechową, trochę przyprawioną i też jakby nasączoną alkoholem, Labooko Togo 65 %. Podlinkowana była wprawdzie o wiele słodsza, miała nuty też innych owoców i chleba, ale jednak podobne były, a zobaczcie, że i kraje graniczące.


ocena: 10/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 571 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

1 komentarz:

  1. <3

    Ale ładny zapach! - myślę sobie. Aż tu nagle melon i lukrecja. Whyyy? "Ze zbito-galaretowatym deserem typu panna cotta czy wreszcie awokado" - dzizas, coraz gorzej. Nie macie - Ty i Zotter - litości dla biednego plebsu! Nie dam się zwieść potencjalnie cudnymi nutami, wszak za nimi murem stoi "ostra lukrecja". A gorzkość i soczystość cytrusowa pewnie z limonki, tylko chcz mnie oszukać, obiecując pyszny grejpfrut. A kysz, szatanico!

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.