Nie lubię szampanów, wina musujące to kompletnie nie moja bajka, więc nigdy się specjalnie w temat nie wgryzłam. "Champagne", region Szampania brzmiał kiepsko i tyle. Zdziwiło mnie, jak pozytywnie odebrałam Zottera Champagne + Raspberries. Potem była niezła Zotter Marc de Champagne czy udana (ale i tak nie dla w moim guście) Weinrich Trufle o smaku Marc de Champagne. Dopiero niedawno odkryłam, że Marc de Champagne to nie szampan, a marc z Szampanii. I stało się jasne, co mi te czekolady smakowały - bo to nie szampan! Czym więc jest Marc? Francuski winiak, destylat, odpowiednik włoskiej grappy. Znaczy się... wytrawna wódka? Mniej więcej. Ok, może to też niezbyt w moim stylu (bo np. grappy też nie lubię, brandy - ostrożnie), ale lepsze niż szampan. I tak też wreszcie zainteresowałam się propozycją czystą. Liczyłam, że przejrzystą i dającą możliwość wsmakowania się w to, jak Zotter widzi czekoladowe wydanie Marca (winiaka) z Szampanii (pozdrawiam wszystkich Marków, hue hue). Dodany destylat pochodzi od Fleury, rodzinnej winnicy, uprawiającej grona z zasadami biodynamiki. Posiadają certyfikaty Ecocert, Demeter i Biodyvin. Zgodnie z tradycją wina musujące wytwarzają od 1929 i ponoć przodują w tym na rynku.
Gdy tylko rozchyliłam papierek, poczułam intensywną woń czekolady o palonych nutach gorzkiej kawy, chleba i subtelnego karmelu, niemal osnutych dymem i podkreślonych mocnym alkoholem. Wywołało to skojarzenie z cukierkami typu trufle (np. Odry).
Po przełamaniu nasilił się alkohol, ale też ogólna czekoladowość. Alkohol wydał mi się nawet lekko... cukrowo-owocowawy?
Przy łamaniu tabliczka trzaskała z racji twardości grubego wierzchu. Wnętrze wyglądało bowiem na plastyczne i maziste. Rwało i trochę ciągnęło się przy podziale.
W ustach czekolada rozpływała się leniwie kremowo. Pozostawiała gładkie smugi i z wolna odsłaniała nadzienie, któremu już bardziej się spieszyło.
Aż się spod niej wyciskało. Samo bowiem było rzadkawe, miękkie i maziste. Trochę oblepiało, ale w bardziej mokro-lepki sposób. Nie znikało w sekundę, ale dość szybko, co średnio współgrało z czekoladą.
Gładkie i tłuste za sprawą śmietanki, przez co niezbyt mi odpowiadało, ale przynajmniej nie było ciężkie. Dobrze, że w tym wszystkim pojawił się drobny efekt "podsuszenia" wywołany kakao i alkoholem.
W smaku czekolada tradycyjnie zaczęła od gorzkości o dymno-kawowym charakterze i słodyczy karmelu, po czym wyeksponowała się jej cierpkość.
Podkreślił ją szybko przebijający się alkohol.
Wnętrze było mocno alkoholowe, a poprzez to słodkie. Słodycz niemal cukrowego alkoholu najpierw wydała mi się trochę likierowo-owocowa. Do głowy przyszła mi jakaś mieszanina białego wina i wódki. Z zaskoczeniem odnotowałam niemal winogronowy smak, ale soczystość zaraz zniknęła wraz z tym, jak narastało mrowienie w język. W pewnej chwili wydało mi się wręcz lekko pikantne.
Rysowało się to na palono-czekoladowej bazie, przy czym po pewnym czasie nadzienie zaczęłam postrzegać jako mdławe w tym aspekcie. Wyłonił się maślano-śmietankowy wątek, który jakby wyeksponował alkoholowość samą w sobie i spłycił kompozycję. Czułam, że to mocny i jakby trochę cukrowy (jak wszelkie brandy) alkohol, którego nie pożałowano.
Winiak zaszczypał w język i wrócił na czekoladowe tory, podsuwając skojarzenie z truflami czekoladowymi.
Pod koniec czekolada zagrała znów mocniej swoją goryczką dymu i lekką cierpkością, których wytrawność podkreślił alkohol.
W posmaku został alkohol i poczucie alkoholowego zacukrzenia, jak również wyraźnie dymna czekolada i odległe skojarzenie z chlebem... Może też coś owocowawego? Utrzymywało się to długo, wraz z lekkim efektem suchawej pylistości kakao, co okazało się bardzo przyjemne.
Całość smakowo wyszła bardzo dobrze jak na czekoladę z winiakiem, ale mam mnóstwo zastrzeżeń. Skojarzenie z cukierkami typu trufle (np. Odry) podobało...by mi się bardziej, gdyby alkohol nie zalatywał owocami, a konsystencja z tym współgrała. Ta rzadkość / mazistość nadzienia przeszkadzała mi. Przez to sam alkohol uderzał jakoś szybciej i mocniej, odsuwając czekoladowość gdzieś na tył.
Do tego smaku niewątpliwie pasowało by jakieś twardsze, bardziej zwarte i suchsze wnętrze, jak właśnie w cukierkach typu trufle. Ponoć kiedyś nadzienie tej czekolady było m.in. z soi jak w dawnej boskiej wegańskiej Chilli Bird's Eye - o tak, czuję, ze to by świetnie wyszło.
A tak? Mokro, rzadkawo, a smak mocny i alkoholowy; prosty - rodem z trufli, acz wysokich jakościowo. Chwilami miałam z kolei wrażenie, że do wnętrza dodano jakieś "wódkowe białe wino".
Bardziej maślane nadzienie Nashido Marc de Champagne chyba mimo wszystko jakoś bardziej pasowało niż to mleczne, ale i tak... czekolada z samym szampańskim winiakiem mnie nie przekonuje.
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, mleko, tłuszcz kakaowy, Marc de Champagne, syrop ryżowy, masło, śmietanka w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, sól, lecytyna sojowa, sproszkowana wanilia
Czymkolwiek nie byłby marc/Marc, kompozycja smakowa Marc de Champagne w słodyczach jest obłędna i kocham ją. (Dobrze wykonana, np. jak przez Niedereggera). Idealizowane trufle z Odry, ech. Też chcę je takimi pamiętać. Konsystencja nadzienia zdaje się super, pomijając znikanie. Białe wino ok ale gdzie z tym wódem mnie tu?! Do tego chleb i owoce, hah, wszystko z innej bajki (czyli brakuje dziada z babą). Ale i tak bym wrzuciła do przełyku z postojem na stacji kubki smakowe.
OdpowiedzUsuńCzym by nie był... - A szampana tak po prostu lubisz? Mama nie lubi, a właśnie kompozycję tę uwielbia, jak jej powiedziałam, czym marc jest, ona: "i wszystko jasne!".
UsuńO, pytałaś kiedyś, czy mi się marcepan kojarzy z chlebem. Właśnie m.in. ta czekolada to dobry dowód na to, że w niektórych nadziewanych Zotterach coś mi tam chlebem musi zajeżdżać, ale właśnie to raczej połączenie, a nie sam marcepan.
Bo dziad z babą się wódem uchlali i poleźli w pole. Ewentualnie na stację benzynową traktorem pojechali, jak zmotoryzowani są.
Myślę, że mogłaby Ci smakować, bo w sumie alkoholowe słodycze często i z najzwyklejszym spirytusem mają u Ciebie szansę. Nie widzę więc powodów, by nuta wódki, która mi tu zalatywała, bardzo Ci ogółem przeszkadzała. Problem to ja widzę w czekoladzie, bo to jednak ciemny Zotter.
Możliwe, że nigdy nie piłam szampana. E, na pewno piłam, tylko nie pamiętam. "Szampana" za 5 zł pitego przez lata na sylwestra nie traktuję jako szampana.
UsuńJa takie omijałam zawsze i... w ogóle boję się, jak to korkiem strzela. Unikam wszystkiego, co musujące i do picia. Piwo tylko czasem zniosę.
Usuń