czwartek, 30 lipca 2020

Cachet Bio Organic 57 % Dark Chocolate Forest Fruits ciemna z Tanzanii z owocami leśnymi: malinami, czarnymi porzeczkami, borówkami / jagodami i jeżynami

Lubię czekolady z ciekawymi dodatkami, ale jednocześnie... czekolada z kawałkami czego nie jest moją ulubioną formą. Dziwne? Przyznaję, jestem dziwadłem. To tak, jak to, że lubię fajne nadzienia, a jednocześnie nadziewane czekolady są mi za mało... czekoladowe. Pod to można też podciągnąć to, że uwielbiam owoce leśne, jednak w kwestii czekolad zawsze boję się, że wyjdą kiepsko, np. będą samymi pestkami czy coś. Z racji tego, jak bardzo lubię Cacheta, tę musiałam mieć.

Cachet Bio Organic 57 % Dark Chocolate Forest Fruits to ciemna czekolada o zawartości 57 % kakao z Tanzanii z owocami leśnymi: malinami, czarnymi porzeczkami, borówkami / jagodami i nutą jeżyn.

Gdy tylko rozerwałam sreberko, poczułam bukiet słodkich owoców leśnych spleciony z palonym zapachem orzechów, w których przewiała się delikatna gorzkość. Z owoców wyraźnie czułam dominujące jeżyny i słodkie truskawko-maliny, trochę ogólnie drobnych ciemnych. Na przód wychylała się trochę cukierkowa jeżyna. Ogólnie jednak wydało mi się to cierpko-słodkie i apetyczne.

Tabliczka w dotyku sprawiała wrażenie dość suchej. Przy łamaniu ładnie trzaskała, ujawniając w przekroju ziarnistość i całkiem sporo drobnych kawałków owoców. Niektóre dziwnie połyskiwały, dostrzegłam wiele pestek.
W ustach rozpływała się powoli, ale nie opornie. Odrobinę miękła, po czym zmieniała się w lepki, gęsty i rozlazły krem, zachowujący formę oraz zostawiający leciutko pylisty efekt. Była dość tłusta, raczej gładka i bardzo w tym wszystkim w porządku. Mimo że miałam wrażenie, iż kryje mnóstwo dodatków, nie zrobił się z niej bezsensownie najeżony zlepek.
Spod czekolady wyłaniały się drobinki owoców w ilości ogromnej, ale niestety niezbyt pozytywnie rozumianej, bo ze sporą ilością pestek. Nie były to na szczęście same pestki, a też trochę farfocli.

W smaku od samego początku przywitała mnie cierpkość, należąca do gorzko-palonych orzechów i czarnej, rozgrzanej ziemi oraz trochę przearomatyzowany motyw słodkich owoców leśnych.

Do obu szybko dołączyła palona słodycz, odlegle przywodząca na myśl likier. Likier wręcz cukierkowo-jeżynowy i likier palono-karmelowy. Alkoholowość jednak odchodziła na tło, gdy na języku pojawiały się dodatki.

Ten pierwszy, a więc niemal cukierkowo-jeżynowy mieszał się ze słodkimi owocami: malinami, budzącymi skojarzenie z truskawkami. Było słodziutko, ale nie sztucznie. Nutka ta wydawała się na stałe zmieszana z czekoladą. Oczami wyobraźni widziałam jasne, tłustawe kremy owocowe. Wywołał to lekko pudrowy charakter jeżyn, oraz zgaszony karmel.

Kawałki wchodziły poprzez zaznaczenie swojego kwasku. Oto przodowały kwaskawo-suszone maliny, z czasem przybierające na słodyczy i soczystości. Zaraz pojawiły się słodko-podfermentowane nuty ogólnie owoców leśnych. W pewnym momencie wyraźnie poczułam cierpko-kwaśne czarne porzeczki. Jagódkowo-porzeczkowy miks przewijał się na tle orzechów i ziemi, by następnie kompozycja złagodniała. Wydawało mi się, że w całości pobrzmiewa też truskawka.

Po owocach sama baza wydała mi się bardziej maślana. Wciąż jak orzechy... więc może trochę nugatowa? A że powagi nie odtrąciła, pomyślałam o karmelowym nugacie z orzechów laskowych, który osnuwa gęstym dym. Myślę, że to taki spory udział pestek podkreślił wszelkie goryczki.

Po wszystkim pozostał posmak troszeczkę landrynkowych, ale i naturalnych jeżyn, wzmocniony jagódkowato-truskawkowym, naturalnym miksem owoców. Nie dała o sobie zapomnieć palono-orzechowa, nie za gorzka, nie za słodka czekoladowość. Wyraźnie pobrzmiewał także kwasek owoców.

Całość wyszła pozytywnie. To, że owoce podkręcono, nie ukryło się, ale było tak zrobione, że nie widzę w tym nic złego. Mało tego, uznałam to za przyjemne. Jednocześnie pestki trochę męczyły. To ciekawe, bo mimo wyraźnie wyczuwalnych, kwaskawych owoców, czekolada wcale taka mocno owocowa nie była. Ogólnie uważam ją za wyważoną w każdej kwestii, przystępną i odpowiednio mało słodką.

Może nie powinnam porównywać (bo kompletnie inne warianty, znaczy się: już sam zamysł), ale z jeżynowych Cachetów wolę Blackberry and Ginger.


ocena: 8/10
kupiłam: Auchan
cena: 9,79 zł
kaloryczność: 552 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy , tłuszcz kakaowy, kawałki owoców leśnych 1,50% (malina, czarna porzeczka, borówka czarna), lecytyna sojowa, naturalny aromat jeżyny

4 komentarze:

  1. Widziałam tę tabliczkę na przecenie w Auchan i już prawie miałam ją w koszyku. Bardzo lubię owoce leśne, ale w czekoladach czasem wychodzą trochę jak pudrowe cukierki, co bardzo mi nie odpowiada. Jednak zawsze miałam bardzo pozytywne doświadczenia z czekoladami Cacheta, więc i tej mogłabym dać szansę. Przed zakupem powstrzymała mnie jedynie niska jak dla mnie zawartość kakao. Mam już w szafce czekoladę o zbliżonym % kakao i wiem, że pewnie wystarczy mi ona na dłuższy czas. Cieszę się, że w przypadku tej tabliczki producent stanął na wysokości zadania, ale nie ubolewam specjalnie nad tym, że jej nie mam. Cachet Blackberry and Ginger jadłam i uważam, że była to jedna z najlepszych tabliczek z dodatkami, jakie próbowałam. Tę chętnie kupiłabym ponownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, tamta robi wrażenie. Mogłabym do niej wrócić i ja.
      Mnie jutro czeka czekolada o zawartości... 50 %. Czysta. I trochę się boję, bo daawno takiej nie jadłam, a kupiłam tylko dlatego, że mi Tesco likwidowali i uznałam, że to jedyna szansa, by ich czekolady nie z linii finest spróbować. Teraz trochę żałuję zakupu, ale staram się nie nastawiać negatywnie. Jednak... tu przynajmniej nie ma oszustwa. 50 % i nikt nie obiecuje więcej. Ostatnio zepsuli przepyszną 70 % Bio z Auchana. Teraz zawartość jest sztucznie podbita tłuszczem i kakao w proszku, przez co utraciła impet i charakter. Szkoda.

      Usuń
  2. Ja też nie przepadam czekolady z drobnicą. Na tyle, że ów aspekt wyklucza zakup tabliczki. Musiałabym mieć specyficzną fazę na konkretny dodatek, wtedy spoko. Nawet wspomnienie karmelowego nugatu nie ratuje kompozycji, bo po pierwsze mocniejsze są owoce, po drugie tę dwójkę i tak okadzono dymem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie fakt, że czekolada = większa szansa, że kupię. Co jest śmieszne, bo gdyby to było cokolwiek innego... Nawet bym pewnie nazwy nie dokończyła czytać, co dopiero mówić o kupieniu.
      "Specyficzna faza" - znam to.
      Ja właśnie kocham nuty dymu. <3

      Ej, wyobraź sobie dobry karmelowy nugat i tego typu owoce w formie nadzienia. Pasowałoby? Bardziej na czekoladę czy batona? Limitkę... czego? :D

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.