piątek, 10 lipca 2020

J.D. Gross Mousse au Chocolat Cranberry ciemna 56 % z mousse'em czekoladowym i nadzieniem żurawinowym


Jako że do żurawiny mam neutralny stosunek (uważam, że jest smaczna, ale gdyby zniknęła ze świata, nie zauważyłabym), nigdy specjalnie się nad nią nie zastanawiałam (choć jako ciekawostkę zdradzę, że właśnie serowo-żurawinowe Laysy to jedne z dosłownie dwóch-trzech chipsów, które mi smakowały, a nienawidzę chipsów w każdym calu: ziemniaków, soli, smażenia, chrupania). Ostatnimi czasy jednak przyszło mi próbować różne czekolady z suszoną (Moser Roth Dark Chocolate Cranberry i Terravita 60 % z żurawiną), a w Lidlu kupiłam z ciekawości świeżą. Moje nastawienie nie zmieniło się, ale przynajmniej po tym wszystkim udało mi się oszacować, że najlepszą według mnie formą dla tego owocu są wszelkie dżemy / konfitury. Kolejny Gross z serii, którą pokochałam, właśnie z taką żurawiną widział mi się bardzo dobrze. Byłam pewna, że czeka mnie coś znacznie lepszego niż wersja Lindt Edelbitter Mousse Cranberry.

J.D.Gross Mousse au Chocolat Cranberry to ciemna czekolada o zawartości 56 % kakao nadziewana (20%) musem czekoladowym i (17%) wsadem żurawinowym.

Po rozerwaniu sreberka poczułam intensywny zapach palono-kawowej czekolady ciemnej o wysokiej słodyczy i soczystej, wiśniowej bombonierki. Miała odrobinę alkoholowy charakter. Po jakimkolwiek podziale kostek wzrosła słodycz i pojawiła się konfiturowo-żurawinowa sugestia.

Przy łamaniu tabliczka zdrowo trzaskała, a przy jakimkolwiek podziale (np. kostek) wydawała się konkretna, nie uginała się.
Gruba warstwa czekolady ujawniała spore ilości nadzień: dużo spulchnionego, nieciężkiego musu z widocznymi bąbelkami i zwartego, nieciągnącego się żelu. Był specyficznie w owocowy sposób zagęszczony, gęstawy i lepiący. Zaskoczył mnie jedynie swoim kolorem, ponieważ był częściowo przezroczysty, z zielonkawo-żółtym zabarwieniem, co niestety trudno było uchwycić na zdjęciach.
Czekolada w ustach rozpływała się powoli, mięknąc na tłustawo-gładki krem.
Mousse okazał się dość konkretnym, ale właśnie ewidentnie napowietrzonym mousse'em. Wydawało mi się, że wręcz bąbelkował. Cechowała go tłustość bitej śmietanki i leciutko pylisty efekt.
Dobrze zgrał się z żelo-nadzieniem o bardzo soczystej, acz gęstawej konsystencji. Ten nie znikał w sekundę a oblepiał pozostałe części. Nie był gładki, a w pewien sposób przecierowy - podobał mi się i pasował do reszty.

W smaku czekolada zaserwowała mi sporo palonych nut: gorzkiej kawy i słodkiego, palonego, może lekko karmelowego piernika czekoladowego. Prawdopodobnie przesiąkła nadzieniem, ponieważ już przy niej zaznaczył się motyw bombonierki wiśniowej.

Mousse kontynuował piernikową czekoladowość, podkreślając goryczkę i cierpkość kakao. Od siebie wzmocnił jednak łagodniejszą stronę: maślaną. Po chwili skojarzył mi się truflowo-grzybowo; doszedł wątek śmietanki, a ja doszukałam się posmaku orzechów. Zaraz jednak wzrosła piernikowość, przy czym wydała mi się aż korzennie ostrawa, rozgrzewająca język. Jakby czekoladowy piernik trochę nasączono alkoholem.

Dżemor przebił się poprzez lekki, soczyście-cytrynowy kwasek, po czym roztoczył wysoką słodycz. Szybko poczułam żurawinę w wydaniu naturalnie-cukierkowym. Smakowała przesłodzoną konfiturą / sosem żurawinowym i cukierkami. Oczywiście pojawiła się także żurawinowa kwaśność, ale nie była silna. Słodycz żelu bardzo szybko rosła i wpisywała się w bombonierkowość. Znów pomyślałam o alkoholowej bombonierce wiśniowej. Cały czas część owocowa była soczysta, ale ta cukierkowo-bombonierkowa sztucznawość z ostro-piernikowymi, palono-kakaowymi nutami zalatywała alkoholem. Pod koniec rozpływania się kęsa znów wyłoniła się cytryna. Podkreśliła cierpkawość kakao i czerwonych owoców. Tymczasem słodycz drapała w gardle.

Na koniec z bomboniery znów czekolada wyszła na przód, wzmocniona piernikowo-kawowymi nutami. Palona, cierpka i przesłodzona, wraz z drapaniem w gardle słodkich, złudnie alkoholowych nadzień, zakończyła występ.

W posmaku pozostała właśnie palona czekolada, ale i sporo-maślano-piernikowych wątków oraz soczysta cytryna, wymieszana z cukierkową, przesadzoną owocowością żurawiny i bombonierki. Czułam się aż oblepiona słodyczą.

Czekolada z jednej strony kupiła mnie klimatem trochę nasączonego alkoholem piernika, wyrazistą żurawiną i skojarzeniem z bombonierką, aczkolwiek jednocześnie cały czas przeszkadzała mi jej słodka sztuczność, cukierkowość i podrasowanie cytryną. Smaczna czekolada i cudowny mousse z nadzieniem żurawinowym, którego po prostu przydałoby się poprawić jakość. Z przykrością stwierdzam, że to najmniej smaczna (ale jednak smaczna) czekolada z serii. Może wady dodatkowo mnie denerwowały przez to, że wgryzły się w przeogromny potencjał?
Kostkę z ciekawości i Mama wzięła. Uznała, że dżemik może i nie taki mocno żurawinowy, czekolada jej nie smakowała, bo ciemna ("ale żeby chociaż jej mniej było"), ale o środku powiedziała: "Z chęcią bym go samego, łyżeczką wyjadła".


ocena: 7/10
kupiłam: Lidl
cena: 8,99 zł (za 182,5g)
kaloryczność: 528 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, olej palmowy, syrop glukozowy, substancja utrzymująca wilgoć: sorbitole; syrop cukru inwertowanego, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, mleko w proszku pełne, tłuszcz shea, orzechy laskowe, bezwodny tłuszcz mleczny, zagęszczony sok cytrynowy, lecytyna sojowa, przecier żurawinowy 0,2%, zagęszczony sok żurawinowy 0,2%, regulator kwasowości: cytrynian sodu; substancja zagęszczająca: pektyny; naturalny aromat, ekstrakt z laski wanilii

6 komentarzy:

  1. Nigdy nie słyszałam o serowo-żurawinowych chipsach. Wydają się ciekawe i chrupnęłabym. Po kolorze mojego żelu w Belriso Twój mnie nie odrzuca, gorzej niż ja nie trafi nikt. (No dobra, można trafić nawet gorzej). Bąbelkujący mus? Hmm, pozwolę sobie zachować inne zdanie na ten temat :P Mus ma świetny smak, a dodanie do niego żelu uważam za zepsucie kompozycji. Nie kupię tabliczki, niemniej doceniam klimat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była bardzo limitowana limitka. Gdyby wróciła, nawet ja spróbowałabym, czy nadal potrafi mi coś takiego podejść.
      Mnie też nie odrzucał, ale zaskoczył mnie.
      Bąbelkujący... nawet nie w takim stopniu, co czekolady aero, ale tak troszeczkę. Wybacz, nie lubię, jak ktoś się nastawia, że np. jak mówię, że czekolada ma nadzienie jak bita śmietanka, to ktoś oczekuje takiej najprawdziwszej bitej śmietanki. Trzeba brać namiar na to, że osadzone to jest w czekoladowych realiach. To tak jak owoce w czekoladzie, choćby nie wiadomo, jak świeże się wydawały, nigdy nie będą jak świeże-surowe. A i Tobie, i Mamie to czasem by się chciało... :P A jak czuję park w czekoladzie, to pewnie byście z kopytami po podziale na kostki jak po alejkach się rzuciły chodzić, co? xD

      Żel... jak zamysł tabliczek mousse + dżem koniecznie do poprawy. Jestem ciekawa, jak by się sprawdził gęstszy krem owocowy na dole (coś jak u Zottera), a na górze mousse.

      Usuń
    2. "Wybacz, nie lubię, jak ktoś się nastawia, że np. jak mówię, że czekolada ma nadzienie jak bita śmietanka, to ktoś oczekuje takiej najprawdziwszej bitej śmietanki." - Mam odmienne podejście. Jak ktoś pisze, że smakuje jak jabłko, oczekuję, że ma smak jabłka. A jak coś ma konsystencję... nie wiem, budyniu, ma być budyniem, a nie "budyniem osadzonym w jakichś tam realiach". Nie wiem, co autor ma na myśli. Wiem tylko to, co czytam. Twój blog, Twoje podejście. Różnorodność być musi :)

      Usuń
    3. Taak, ale właśnie Twoje podejście nie pasuje mi o tyle, że... no nigdy-przenigdy w czymś nie dostaniesz smaku czegoś innego. Nigdy żaden jogurt jabłkowy, czekolada z jabłkiem czy nutą jabłka nie będzie w 100 %ach smakować jabłkiem tak, jak jabłko prawdziwe. Nic nie da się oddać tak w 100 %ach. "Smakuje jak jabłko" to wciąż "JAK" a nie "JEST jabłkiem".

      Usuń
  2. Lays serowo-zurawinowe?? Coś mnie ominelo! A jako że chipsy lubię to chętnie bym takie schrupala :D co to jeszcze za inne smaki chipsów które Ci smakują? ^^
    W czekoladzie tej w zasadzie pasowałby mi - podobnie jak Twojej Mamie - tylko środek, bo taki tłusty, bąbelkowy mus smakujący piernikiem, śmietanką, maślanie i orzechowo brzmi cudownie *-* żurawiny za to nie lubię, więc w sumie cieszę się że ten dżem jest przesłodzony, bo to właśnie kwas żurawiny mi w niej nie pasuje. Ciemna czekolada to oczywiście nie mój faworyt, ale kostkę bym spróbowała :D choc i tak jestem pewna że najbardziej smakowałby mi mus :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te Laysy były w czasach mojego... gimnazjum? Nie dziwię się więc, że Cię ominęły. :P Obecnie żadne, bo ich nie jem po prostu, ale kiedyś, jak mi pierwszego Lidla w mieście wybudowali, poznałam Aldiego to trafiłam na chipsy ze skórką sól&ocet - te były spoko. Jadłam też musztardowo-mięsne (nie pamiętam, jakie to było mięso) Laysy i nie umarłam (a na samą myśl o chipsach robi mi się niedobrze).

      Żurawina jako smak w czymś / z czymś jest mi obojętna, samej nie lubię. Do tego wniosku doszłam po kilku czekoladach i... po spróbowaniu surowej, świeżej. A "suszone" zazwyczaj są w cukrze, więc odpadają.

      O, na pewno najbardziej smakowałby Ci mousse! :D W sumie zjadłabym Grossa nadzianego samym mousse'em.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.