czwartek, 5 sierpnia 2021

Fin Carre Kremowa Czekolada ciemna mleczna 46 % śmietankowa

Mimo iż czuję, że Fin Carre po prostu nie jest marką dla mnie, co do tej czekolady miałam mieszane uczucia. I nie chodzi o to, że Mama często narzeka, jak cukrowe są produkty Fin Carre czy nawet o to, że z tego co sama spróbowałam od nich, kiepsko wypadło w moich oczach... Po prostu ogół prezentował się nie w moim guście. Ponadto, śmietankowe tablice 200 gramowe widziały mi się jako podróby boskich, wycofanych już Bellarom. O ile nie mam nic do inspirowania się, interpretowania danego wariantu po swojemu, tak... te postrzegałam jako bezczelne kopiowanie uprzednio wycofanych. Ta wyglądała jak Bellarom Rich Chocolate. Bellarom uważam za markę lepszą od Fin Carre, więc... Nie podobało mi się, że market próbuje mnie tak (w moim odczuciu) oszukać. To nie Bellarom i dobrze o tym wiedziałam. Obstawiałam też, że z biegiem lat gust mi się nieco zmienił i mimo wszystko ciemne śmietankowe przegrywają u mnie z ciemnymi, ale... ta jednak trochę kusiła. Długo nie kupowałam jej, bo bojkotowałam markę, ale w końcu... zobaczywszy ją w koszach z przecenami, jakoś ciekawość wygrała. Nie wiem, jak bym patrzyła na to wszystko, gdybym przed dylematem "kupić czy nie" stanęła po spróbowaniu Fin Carre 74 %.

Fin Carre Kremowa Czekolada to ciemna mleczna czekolada śmietankowa o zawartości 46 % kakao; marki własnej Lidla.

Już rozchylając papier, poczułam intensywny zapach waniliowy oraz pełnej śmietanki, zderzającej się z palonym kakao o dość orzechowo-kawowym, cappuccinowym, ciepłym wydźwięku. Wszystko to połączyła nuta wanilii kojarząca się likierem. Kompozycja wydała mi się dość poważna, ale... jak jakiś przecukrzony drink.

Z wyglądu tak podrobione na kostki czekoladzisko zupełnie do mnie nie przemawia.
W dotyku tabliczka wydała mi się lekko sugestywnie kremowa, ale zarazem taka, która równie dobrze może okazać się plastikiem. Przy łamaniu lekko trzaskała pewnie głównie z racji grubości. Za jej sprawą była też twarda, acz w kruchy sposób. Przy tym wydała mi się odrobinę proszkowa.
W ustach rozpływała się bardzo powoli, ale łatwo. Już po chwili stawała się aksamitnym, leciutko proszkowym i niesamowicie gęstym kremem, który zalepiał usta zupełnie. Wydawała się nieprzenikniona, konkretna i aż ciężka, jednak mimo znaczącej, śmietankowo-maślanej tłustości nie męczyła tym. Kryła bowiem lekko pylisty efekt, uprzyjemniający to wszystko, acz mimo wszystko dla mnie trochę za dużo w niej tłuszczu.

W smaku najpierw o swojej obecności doniosła gorzkawość, jednak szybko zrobiła się goryczkowato-likierowa i na stałe zespojona ze słodyczą.

Słodycz cukru błyskawicznie rozeszła się po ustach i zaraz zadrapała w gardle. Podążała za nią waniliowa nuta, jakby trochę nie nadążając, ale jednak coś tam znacząc. Pomogła jej śmietanka, która po chwili także się wyłoniła.

Rozszedł się ogrom gęstej, pełnej śmietanki. Dzięki delikatnej nutce kakao w tle pomyślałam o zasłodzonym cappuccino ze spienionym mlekiem czy właśnie raczej śmietanką. Śmietanką tak pełnotłustą, że aż w tym mdławej, maślanej. Wyobraziłam sobie słodkie, przełożone śmietanką ciasto czekoladowe, czy jakąś czekoladową roladę ze śmietankowym zawijasem. To miękko-maślane twory, zdecydowanie też nieco... alkoholowe. Na śmietankowej bazie bowiem wszystko się rozgrywało. Wróciła nutka wanilii. 

Śmietanka i raczej "nuta wanilii" (nie czysta, prawdziwa wanilia) mieszając się z cukrowością znów skojarzyły mi się z likierem czy raczej... pod wpływem tej maślaności z jakimś gęstym zabaione. Deserem tego typu lub... mleczną kawą w takim wariancie? Na pewno śmietankowo-mleczną. Chwilami kompozycja odchodziła od ciężkiej śmietanki i dawała odetchnąć mlekiem, niestety też jednak niemożliwie zacukrzonym. Odrobinka kawy ze śmietanką wpuściła wreszcie jakoś w połowie rozpływania się kęsa lekką cierpkawość, którą to jakby również wanilia podkreślała.

Owa kawa była minimalnie gorzkawa, acz wyraźnie palona. Uwypukliła nieco czekoladowość, ale od cukrowości się nie odcięła. Przypomniała za to o odrobince orzechów, jakby tak... to z jakimś orzechowym cappuccino / latte mieć do czynienia. 

Słodycz ponownie zaszarżowała bliżej końca. Początkowo pobrzmiewała jeszcze nieco wanilią, potem już też samodzielnie mordowała cukrem. Nadal kojarzyła się ze słodkimi, rozgrzewającymi likierami / syropami... Drapanie cukru sugerowało alkoholowość, przy czym nieco i echo kakao dało się wyczuć.

Po zjedzeniu został posmak właśnie cierpkości kakao, acz bez gorzkości. Śmietankowo-mleczny wątek to tonował, a słodycz trwała już jako czysta i nieprzełamana cukrowa, zaznaczająca się także w gardle. 

Czekoladę uważam za tylko trochę ponad przeciętną, mimo przecukrzenia. Pełny smak śmietanki był pierwszoplanowy, przez co trochę żałuję, że nie np. zrównany z kakaowością, ale w sumie i tak spełniła obietnicę w kwestii tego, czym miała być. Może nie najlepsza z tego typu, ale zadowalająca, jeśli się już kupiło (ale bez tego można się obejść). Zacukrzająca strasznie, a jednocześnie nie pozbawiona smaku zupełnie. Mimo to... przy pierwszym podejściu mój limit to raptem 5 kostek, czyli niecałe 32 gramy, bo po prostu... nudzi. 
Połowę tabliczki oddałam Mamie, która opisała ją "słodka w punkt, może i z charakterem nawet takim ambitniejszym, tłusta... rzeczywiście tłusta, ale mi to nawet aż tak nie przeszkadza. Właściwie nie mam jej nic do zarzucenia, ale nudna jest, bez tego czegoś, dla którego chciałoby się ją jeść". Potem jeszcze dodała, że nie odpowiadały jej "niby małe, a duże i niewygodnie wysokie kostki". Zgodziłyśmy się, że jak takie grube tabliczki sprawdzają się tylko przy dużych kostkach. W konsekwencji reszta Mamy powędrowała do ojca; ja swoją jakoś zmęczyłam na wykładach zdalnych.
To najsłodsza czekolada z tego typu, jakie jadłam. Kawą ze śmietanką i orzechami smakowała również Bellarom, ale była znacząco mniej słodka. Nawet słodsza od Bellarom czy Chateau Merci nie była tak zacukrzająca (acz ta by bardziej maślana, co też niezbyt mi odpowiadało).
Kolejna Fin Carre niewarta uwagi, więc marce już podziękuję.


ocena: 6/10
kupiłam: Lidl
cena: 5,99 zł (za 200g; promocja)
kaloryczność: 579 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, śmietanka w proszku 14%, pełne mleko w proszku 5%, naturalny aromat wanilii

2 komentarze:

  1. Zapach piękny. Co do drinków, od lat (laaaat) marzy mi się wypad na miasto na kolorowe drinki z bliską osobą/bliskimi osobami. Jakoś nigdy się nie składa, acz powód znam. Gęsty, zalepiający usta krem - w to mi graj. Smaki absolutnie cudne, ale cukrowość budzi grozę. Zgodzę się z Wami, że grube i mięsiste kostki pasują do dużych kostek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O fu, krzywię się na samą myśl o kolorowych drinkach. Nie wiem, jak można je lubić. Ze dwa razy jako gówniara spróbowałam i były wprost ohydne, od konsystencji po... wszystko. A kolory itp. też budzą wątpliwość.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.