piątek, 17 września 2021

Zotter Cheese – Walnut – Grapes mleczna ciemna 60 % z nugatem z orzechłów włoskich i kremem serowym z rodzynkami w alkoholu

Nie lubię zmian, które mogą być zmianami na gorsze. Te jawnie na gorsze to zło, to oczywiste, ale te które potencjalnie mogą, ale nie muszą... Irytują mnie podwójnie. Z jednej strony zawsze chcę sprawdzić, a z drugiej... czasem wolałabym zostać z miłym wspomnieniem. Jednym z pierwszych Zotterów jakie jadłam był Cheese-Walnut-Grapes (2015), w którym się zakochałam. Potem Zotter go wycofał, a wprowadził Cheesy Chocolate (2016). O ile pierwsza przypominała wytrawniejszy sernik, tak druga bardziej udawała camembert. Z pierwowzoru wypadły całe rodzynki... które do dziś opisywanej przywrócono. I nie lubiąc serników z rodzynkami, zaczęłam się zastanawiać... jaka to zmiana? Bałam się, że czeka mnie tabliczkowy camembert z rodzynkami (sery wolę czyste, bez takich dodatków), ogólnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Nie podobał mi się fakt upicia rodzynek grappą... Jako jednak, że czekolady z serami to rzadkość, nie mogłam jej przegapić. Po zjedzeniu trochę męczyło mnie, że na stronie producenta zdjęcia i opis były nieco mylące, więc napisałam w tej sprawie. Spotkałam się z podziękowaniami i naprawieniem błędu, co się na pewno chwali!


Zotter Cheese - Walnut - Grapes to ciemna mleczna czekolada o zawartości 60 % kakao nadziewana (22%) nugatem / praliną z orzechów włoskich na (38%) serowym kremie z (2%) rodzynkami nasączonymi w grappie; wersja od 2020 roku. 

Po otwarciu poczułam głęboko mleczny zapach z palono-dymnym motywem w tle i znaczącej słodyczy delikatnie palonego karmelu. Choć palono-dymna strefa zawarła sporo orzechów, skupiła się głównie na wędzeniu i... serze. Pomyślałam o wędzonym twarogu, któremu soczystość podyktowały nuty owoców (jabłek i rodzynek) z tła. Te skojarzyły mi się z owocami z kompotu, ewentualnie z suszem.
Gdy nachylałam się nad spodem karmel wydał mi się bardziej maślano-śmietankowy, a kiedy zaciągałam się aromatem wierzchu, dominowały gorzkawe orzechy włoskie. Po przełamaniu wszystko to ułożyło się w nugat z nutą oleju i palono-serowo-mleczny motyw w oddali.

Tej czynności towarzyszyły trzaski ze względu na grubą, twardą czekoladę, ale nie tylko. Górne nadzienie (nugat) też aż lekko chrupał, bo był twardy, acz tylko wyglądał na suchawy i kruchy. Krem na dole odróżniał się za to zwartą mazistością. Wyglądał na idealnie przemielono-gładki, choć z drobinkami skórek (rodzynek?).
Nadzień nie pożałowano. Wyraźnie były dwa. Na górze nieco cieńsza warstwa to nugat, na dole więcej wilgotnego kremu.
W ustach czekolada rozpływała się powoli i kremowo tłusto.
Pod kremowość harmonijnie podpięło się wnętrze - głównie dolny krem. Kontynuowało tłustość, uwypuklając maślaność i śmietankowość. Zmieniało się w gęstawo-plastyczną zawiesino-masę. Serowe nadzienie zawarło w sobie też całkiem wysoką soczystość, przy czym wykazywało proszkowość i pylistość. Cały czas było w pewien sposób zwarte, acz rozrzedzało się ujawniając bliżej nieokreślone sprężyste drobinki (po wyjęciu z ust były niemal przezroczyste, a niektóre czarne) oraz skórki mikroskopijnych rozmiarów (obstawiam zmielone rodzynki).
Krem zlepiał się z nugatem, jakby nasączając go i rozkręcając jego tłustość. Krem rozpuszczał się minimalnie szybciej, a nugat jakby trzymał z czekoladą.
Nugat / pralina sam w sobie zaskoczył mnie swoją tłustością. Mimo że twardy i konkretny, wydał mi się jednocześnie oleisty. Śliska grudka jakby opływała olejem, ujawniając drobinki miękkawych orzechów (powiedziałabym, że surowych, ale niektóre wydawały się pokryte cukrem - te chrupały; na szczęście było ich niewiele). Sam w sobie był nazbyt ciężki, jednak mieszając się  z drugim kremem wyszedł przystępnie kremowo, bardziej wilgotnie-maziście... Nie wydawał się tak bardzo tłusty, co tłusto-soczyście-nasączony.
Całość przypominała... kremowo-zwarty ser (pomyślałam o jakiś "mleczniejszych, utwarogowionych goudach"), w co nawet czekolada trochę się wpisała (robiąc jakby za twardszą skórkę). Było tłusto, minimalnie soczyście i z miękkimi grudkami. 

Sama czekolada przywitała mnie smakiem karmelu łagodnego, acz trochę palonego oraz zaskakująco wysoką gorzkością dymu, co było bardzo spójne. Dym nieco wzrósł, przytaczając charakterne orzechy (w tym włoskie), co zaraz zalało wyraziste, naturalne mleko. W pewnej chwili zaczęło przejawiać maślaność, co podchwycił karmel.
Mimo iż nadzienia rozpływały się raczej równo, nugat zaznaczał swoją obecność delikatnie, po czym rozchodził się w tle (spójniej z czekoladą), puszczając dynamiczniejszy, żywszy krem przodem.

Serowy krem przebił się lekkim kwaskiem jogurtu / maślanki i drobną pikanterią, co odlegle rzeczywiście z serem się kojarzyło.

Nugat dołączył do gorzkości czekolady poprzez orzechy i dym. Dodał mu oleistość. Po paru chwilach orzechy wyraźnie ograniczyły się do włoskich świeżych i surowych. Intensywne, podkreślone goryczką swych skórek i chyba odrobinki cynamonu nie porzuciły oleiście-orzechowej, goryczowatej nuty, mieszającej się z maślanością. Z czasem zrównało się to ze słodyczą karmelowo-nugatową, lekko jakby przypudrowaną. Była dziwnie niska. Ta część, zwłaszcza spróbowana osobno wydała mi się bardzo czysta.

Szybko łączyła się z kremem serowym. Ten początkowo też wydawał się mało słodki, przy czym pojawiła się nuta nabiału twarogowo-jogurtowego, maślaność, ale... w kwestii niskiej słodyczy nie wytrzymał długo. Podwyższył ją. Najpierw jako mleczno-śmietankową, łagodną, potem jeszcze wplatając kwasek i owoce. Pomyślałam o jogurcie, ale zaraz napłynęła kolejna soczysta fala. Poczułam owoce: rodzynki i jabłka w jakiś sposób związane z karmelem. Skojarzyły mi się z kompotem lub jakimś przetworem... albo jak z ciasta? Czegoś na pewno pikantniejszego, nasączonego alkoholem: jabłka szarlotkowo-upite, rodzynki... w sumie też. Drugie otworzyły drogę winogronowemu alkoholowi (grappie). (Krem spróbowany osobno wykazywał wyraźniejszą kwaskawość.) Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa pomyślałam o twarogu i mało słodkim serniku. Na pewno jednak z nutą czekolady, bo ta cały czas w tle była wyczuwalna. Może też z cytrusową mgiełką?

W połowie właśnie jednak kremy mocno się przemieszały i orzechowa goryczka podsyciła pikanterię. Alkohol w parze ze szczyptą chili zapiekł nieco w język Wzrosła nuta dymna, sugerując wędzenie. Wtedy skojarzenie przeskoczyło na wciąż mleczny, jakby aż tłusto-maślany ser... żółtawy? Kremowy... jak wnętrze camemberta? Może trudny do określenia, ale wytrawniejszy, mimo słodyczy trwającej obok. Znów po głowie krążyło mi jakieś długodojrzewające, tylko że bardzo śmietankowo-maślane, żółtawe dziwo... Ser może twardy, ale i twarogowy... słodkawo-wytrawny i soczysty.
Poczułam specyficznie serowy kwasek... Podkreśliła go wytrawna soczystość (nutka octu jabłkowego?) i przyprawy, toteż do głowy przyszedł mi jakiś... dojrzewający... żółty, ale o wysokiej mleczności? Chwilami przy wyłaniających się kryształkowych, proszkowych drobinkach ten smak nabierał wyrazistości (chyba więc czuć ser nie tylko na zasadzie skojarzenia).

Soczystość należała też do serowości, ale głównie jednak do jabłek, winogron... choć specyficznie ciężkich, co wyszło na jaw bliżej końca. Je, jak i dojrzałość, przyprawy podkreśliła nutka alkoholu, płynąca z serowej części. Zrobiło się nieco pikantniej (chili-cynamonowo?), co uprzyjemniło oleistość.

Gdy na koniec zajmowałam się ciamkaniem drobinek, znów wyraźnie podskoczył smak orzechów włoskich (oczywiście, gdy zebrało się dużo drobinek), czasem cukru, a czasem delikatnego lub gorzko-pikantniejszego sera. Zdziwiłam się, że i paru skórkom rodzynek udało się nieco soczyście smakować sobą. Niektóre zostały nieokreślone.

Po zjedzeniu został posmak dymnej, palonej czekolady mlecznej i pełnego, tłustego mleka, aż maślaność / oleistość... związana z orzechami włoskimi. Czułam odymiony ser, mleczność też serową, jak i słodycz... zgaszoną, alkoholową... właśnie też i pikantnie alkoholowe ciepło. Jakbym mocno orzechowo-alkoholowe... coś z serem jadła; niekoniecznie czekoladę - raczej z czekoladą. Do tego wyraźnie czułam kwaśność nabiału (jogurtu?) i owoców - raczej cytrusów, acz i winogron (jasnych?).

Całość smakowała mi, ale nie do końca kupiła mnie ta konwencja. Taki to... niby ser, niby czekolada trochę orzechowo-nugatowa, przyjemnie pikantna, niekakaowo gorzka... Nie wiem, po co tam akurat grappa (alkoholu odrobinka może i pasuje), z rodzynkami zabieg może i fajny, ale... nie wiem, czy to wzmacniało serowość, czy ją osłabiało. Chyba jedno i drugie: z jednej strony wzmacniało sugestię, było wizją sera, ale odwracało uwagę od realnego smaku dodatku prawdziwego sera (który w składzie jest), ale nie byłam w stanie powiedzieć, że czuję ser taki czy taki. 
To ciekawa kompozycja jak Zotter Cola & Popcorn. Powiedziałabym, że Cheesy Chocolate z domieszką Cheese-Walnut-Grapes, oraz Walnut Nougat (obstawiam, że to ten sam nugat) w momencie gdy ja... wolałabym, żeby Zotter jasno zdecydował się, czy czekolada ma być wytrawnym serem czy sernikiem (kwaśność i słodycz podpowiadały mi, że nim). Była za dwojaka, niedoprecyzowana. Myślę, że przełożyło się na to rozdzielenie warstw. Tak czuć więcej wszystkiego (w tym niedociągnięcia), co w przypadku czekolady serowej nie jest dobrą opcją - wolę, gdy taka smakuje wyraźnie serowo.

Poczytałam jednak, co w ofercie ma producent serów Deutschmann, którego ser tu dodano. Najbardziej bazowa (podstawowa?) opcja (czyżby to?) jest opisywana jako dojrzewająca, korzennie pikantna z gorzką skórką (którą można jeść lub odciąć), pokryta czerwonym winem, a konsystencję ten półtwardy ser ma ponoć półstałą. Wszystko by się zgadzało...


ocena: 9/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł (za 70 g)
kaloryczność: 532 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, orzechy włoskie, śmietanka w proszku, mleko, przetworzony ser (ser z surowego mleka, śmietanka, woda, regulator kwasowości: cytrynian sodu), syrop ryżowy, odtłuszczony jogurt w proszku, rodzynki, grappa, odtłuszczone mleko w proszku, masło, proszek sojowy (soja, maltodekstryna, syrop kukurydziany), słodka serwatka w proszku, pełny cukier trzcinowy, koncentrat soku cytrynowego, lecytyna sojowa,  jabłkowy ocet balsamiczny, sól, sproszkowana wanilia, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), cynamon, chili "Bird's eye", anyż

4 komentarze:

  1. Drugi raz zbieram się do zostawienia komentarza. Wczoraj czułam obrzydzenie z powodu sera w czekoladzie, ale to głównie przez mój stan zdrowia. Dziś po prostu nie wiem, co napisać. Ta tabliczka już w założeniu jest pomylona. Nic mi tu nie pasuje i nie chciałabym jej, choć wizualnie stanowi absolutny sztos. Zjadłabym taką z samym nugatem lub czymś bardziej do niego pasującym niż byle jaki wrzut wszystkiego, co udało się kupić na targu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałam, wolałabym, by Zotter jakoś inaczej ją skomponował, a jednak nie jest to chyba wrzut, czego się da.
      Poza tym, czekolada z serem, w tym ta, potrafi wyjść dobrze. Z mięsem to samo - grunt, to by była dobrze zrobiona. Z tego, co kojarzę, Vosgesowi z mięsem niczego zbytnio nie zarzucałaś. :>

      Usuń
  2. Nie pisałam bo od środy byłam na szkoleniu "zmiany..." trochę się podbudowałam, bo wdrążam ich ostatnio mnóstwo w swoim życiu :) a że szkolenie wyjazdowe to tym bardziej skorzystałam ;) czekolada brzmi ciekawie..te całe rodzynki mnie kuszą ale pikanteria przy moim refluksie to może być samobój

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że to był dobry czas.
      Wydaje mi się, że wbrew pozorom pikanteria - jakakolwiek - w nadziewanych Zotterach jakoś tak się rozmywa, miesza z innymi składnikami, że na żołądek by Ci nie zaszkodziła.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.