poniedziałek, 11 października 2021

Manufaktura Czekolady Nugu Nicaragua 70 % ciemna z Nikaragui

Na tę tabliczkę łypałam już dłuższy czas, aż w końcu dzięki FoodieShop24 możliwe stało się zdobycie jej. Mimo że Manufaktura Czekolady nie zachwyca mnie już tak, jak kiedy dopiero ją poznawałam, wciąż ją lubię. Wprawdzie rozszerzają ofertę o tabliczki nie dla mnie, ale na szczęście nie porzucili także białej / perłowej linii, w której co jakiś czas pojawia się nowa tabliczka (niestety kosztem starej) z kakao Criollo. Zawsze pada na jakiś trudniej dostępny region i kraj, więc w sumie mnie to nie dziwi. Przeważnie jest to Nikaragua (jadłam Johe, Chuno, Nicalizo), ale trafiło się też urozmaicenie z Meksyku. Po niej jednak pomyślałam, że miło będzie sprawdzić, jak wypada Criollo meksykańskie w stosunku do nikaragujskiego. Tym bardziej, że byłam świeżo po Duffy's Nicaragua (recenzja będzie już 13.10).

Manufaktura Czekolady Nugu Nicaragua 70 % kakao to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao typu Nugu z Nikaragui.

W chwili otwarcia poczułam wyrazistą, wilgotną czarną ziemię złączoną cierpkością z jogurtem greckim, co jednak po chwili prędko się wyważyło, przechodząc w swoistą delikatność. Pojawiły się lekko cierpkawe, ale słodkie i zwiewne kwiaty: niewątpliwie delikatne i białe, które po dotknięciu tracą płatki. Dosłodziły naturalne dżemy / konfitury... kwiatowo-... truskawkowe? Truskawki wydawały się osiadać w ziemi. Utrzymywały się cały czas odpowiadając za słodką soczystość. Z lekką kwaskawą nutą rabarbaru i limonki? Te mignęły i zaraz zupełnie się schowały. Do jogurtu niewątpliwie dodano z kolei maślane orzechy... nerkowce? I chyba trochę dosłodzono go miodem. Po tym wszystkim wśród kwiatów (zwłaszcza w trakcie jedzenia) doszukałam się słodko-wodnistych gruszek, może jabłek.

Tabliczka wydała mi się średnio twarda i tak też trzaskała. Robiąc kęsa miałam wrażenie, że jest zbito-pylista, jakby zawilgocona i jakby wisiało w niej domniemanie skrzypienia, trzeszczenia. Trochę się kruszyła (rozpadała?).
W ustach jednak rozpływała się w tempie średnim i kremowo-zbito. Zwarty kawałek trzymający kształt upuszczał soczystość-wodnistość, w której przewijała się lekka niemal ziarnistość. Skojarzyło mi się to z wodnistymi i rzężącymi gruszkami... może zmiksowanymi i przerobionymi na zbity krem (ze scukrzonym miodem lub "zawilgoconym" cukrem muscovado?). Nie była bowiem tłusta, a właśnie taka owocowa.

W smaku jako pierwsza przywitała się delikatna gorzkość. Wyszła minimalnie palono-pieczona. Pomyślałam o miękko-wilgotnych biszkoptach lepkich od miodu, ale zaraz umknęły. Wpisana w to wszystko była cierpkość, od której po chwili rozszedł się jogurt grecki.

Ten był kwaskawo-nabiałowy w pozytywnym sensie, kremowy i pełny, lekko śmietankowy. Chwilami tak łagodniał, że podchodził pod mleko.

Z lekkim opóźnieniem, jakby zupełnie obok, rozeszła się słodycz. Startowała z wysokiego pułapu, acz miała zwiewny wydźwięk. Reprezentowała delikatne, wonne i słodkie świeże kwiaty. Gęsto dekorowały drzewka owocowe. Białe, wiosenne... A i częściowo poprzerabiane na dżemy / konfitury? Z czasem słodycz zmieniała wydźwięk na dosadniejszą, mimo że nie rosła. Chwilami myślałam o karmelu, a chwilami migał mi zwykły cukier. Ewentualnie scukrzony jasny miód kwiatowy, miodzik... którym zasłodzono dżemy i którym polano jogurt.

Subtelny kwasek mógł może... również należeć do zacukrzonych wsadów owocowych słodkich w dużej mierze także naturalnie za sprawą owoców? Chyba czułam miękko-jędrne truskawki... ale i egzotyczniejsze gruszki (nashi)? Jakby tak dżem z nich chlupnąć do jogurtu?

W którym było już bardzo, bardzo dużo orzechów? Najpierw z racji kwiatowej delikatności orzechowy wątek kojarzył się z orzechami nerkowca, jednak w połowie rozpływania się kęsa orzechy zagrały gorzkością. Lekko pieczony motyw uwypuklił je. Poczułam orzechy włoskie. Częściowo łagodzone, a częściowo z charakterem, który podrasowała cierpkość.

Wróciła cierpkość, tym razem bardziej kakaowa, która przejawiała... orzechowość i słodowość. Goryczka mignęła prostym, ale smacznym kakao. Pomyślałam o nibsach z ziemistymi zapędami. Następnie zaś o miodzie, z racji cukrowości zcukrzonym, ale może... nieco skarmelizowanym? O kwiatowej nucie też? Pieczoność wzrosła, przynosząc kłęby dymu.

Dym był cierpki, ale owoce dzielnie walczyły, pod koniec cierpkość zmieniając w bardzo soczystą. Czerwone owoce, z dużą ilością truskawek, zamknęły soczystość w kwaśności rabarbaru, może limonki... Chwilowo robiło się egzotycznie. Ostatnie jogurtowe akordy przywiodły na myśl słodkie, miodowo-orientalne i rześkie mango lassi. Poczułam... sok mango-jabłko?

Wzrosła słodycz z leciutkim kwaskiem jabłek, pomyślałam również o słodko-kwaskawych gruszkach nashi, wnoszących aż mdławą słodycz, także złudnie melonowo-miodową nutę (?) i "wodnistość owocową".

Wyobraziłam sobie gruszki i... grusze kwitnące. Owoce zmieniły się w kwiaty, a wszelkie cierpkości / gorzkości i ziemia w drzewa... Jakbym znalazła się w sadzie.

W posmaku zostały owoce słodko-kwaskawe, a jednocześnie przymglone, a więc gruszki nashi i dżemy tak słodkie, że aż nie do określenia... truskawkowe? W tle snuł się drobny kwasek (rabarbaru i limonki?), na pewno jogurt... Jogurt i ziemistość odpowiadały za charakterek kompozycji, który dodatkowo podkreśliła goryczka kakao. Było jednak też znacząco i zwyczajnie słodko. Słodko-...soczyście?

Całość wyszła w porządku, choć... to, że była głównie słodka i taka struktura, łatwe i szybkie znikanie jakby odebrało jej możliwość popisania się co wyrazistszymi nutami. Kwiaty, miód, owoce (truskawki, jabłko-gruszki, egzotyczniejsze echa) zahaczały o prosty biały cukier, a charakterniejsza ziemia, orzechy czy dym przykryły się trochę prostą cierpkością prostego kakao. Przynajmniej jogurt okazał się miłym tłem. Słodycz, kwaski... o miłym smaku, ale nic, co by się szczególnie w pamięci zapisało.

Jasne kwiaty, dym i nerkowce czułam też w Duffy's Nicaragua 70 %, w której było także mnóstwo owoców czerwonych (maliny, wiśnie), a także parę dżemowo-śmietankowych nut (ale z innych owoców, a śmietanka raczej jako kremy / sernik). Manufaktura dała się poznać jako słodsza i prostsza.
Truskawkowa konfitura, zamglona słodycz, jabłka przypomniały mi Manufaktura Czekolady Nicalizo 70 %, która jednak była bardziej drzewno-orzechowa i bardziej owocowa (za sprawą porzeczek i cytrusów). 
Miodowo-kwiatowa słodycz i dym to też Chuno Nikaragua 70 %, ale jej bogactwo owoców żółtych, kawa ze śmietanką, gorzki piernik jakoś bardziej zachwycały głębią.
Orzechy, śmietanka i jabłka to też Johe Criollo 70 %, ale kawa, herbata, melasowe toffi, pierniki nadało jej cudnego pazura.
Dzisiaj prezentowana na ich tle jawi się... nieco gorzej.


ocena: 8/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: -
kaloryczność: 627 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Składniki: prażone ziarno kakao, cukier, tłuszcz kakaowy

2 komentarze:

  1. Uwielbiam czarne opakowania Manufaktury~. Białe nie ma uroku. Do nut smakowych trudno mi się odnieść, a raczej przyczepić. Są zupełnie normalne, bezpieczne. Czy przez to bez pazura? Może tak, a może po prostu "miło". Mogłabym spróbować, acz gdybym miała szerszy wybór, sięgnęłabym po inną o porównywalnej zawartości kakao.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pełna zgoda. Biel mogę tolerować np. w przypadku limitek robionych z białych ziaren kakao, bo wtedy wydaje się uzasadniona.
      Właśnie takie po prostu miłe, przyjemne nuty w tej cenie, z tej półki niespecjalnie satysfakcjonują. Od nich oczekuję głębi, acz nie narzekam tak bardzo i tak.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.