Uwielbiam mroczne klimaty; czuję się w nich najbardziej komfortowo. Czaszki i upiorności kocham. Otoczkę Halloween zaś lubię, nawet tę już nieco kiczowatą, ale jeszcze ze smakiem. Przegięcia nie lubię, ale jak we wszystkim. Trochę żałuję, że obecnie jakoś w okolicach Halloween brak mi "tego czegoś". Niby coś się pojawia, ale nie ma klimatu. A jednak, gdy zobaczyłam na stronie producenta, z którym zaczęłam małą współpracę ofertę halloweenową, zaświeciły mi się oczy niczym wampirowi na widok krwi. Ogółem figurki czekoladowe to nie mój typ, a jednak na widok tych szczęka mi opadła (dobrze, że nie odpadła). Te uznałam za przepiękne. Stąd czym prędzej zadzwoniłam, by w odpowiednim czasie także je otrzymać. Uznałam, że po prostu muszę tak uczcić Halloween / Samhain. Stąd pierwszeństwo w publikacji, a posty o tabliczkach i paście orzechowej nieprędko. A też, tknęło mnie, że niewiele czystych czekolad z Togo jadłam.
Deseo Czekoladowa Czaszka Mała to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao z Togo z orzechem włoskim (a dokładniej "ręcznie robiona figurka czaszki z mózgiem z orzecha"); produkt sezonowy dostępny od 22.10 do 01.11 w cukierni Deseo.
Czaszka waży 44g, z czego 40g to czekolada.
Czaszka pachniała średnio intensywnie, ale wyraźnie orzechowo-ziemiście. Gorzkawość palonego kakao podkreślił orzech włoski. Do tego dołączył soczysty wątek w tle. Powiedziałabym, że mieszanka wina i ciemnych owoców leśnych. Wszystko miało dosadny, dość poważny klimat, a choć słodycz była wyraźna, to wydźwięk miała stonowany.
Raczej matowa figurka w rękach wydała mi się masywna. Ogólnie zrobiona dobrze, trzymała się nieźle. Tylko "nieźle", bo orzech łatwo odpadał - o wiele lepiej by było, żeby zatopili go bardziej w czekoladę (by się trzymał), dając cały, a nie połówkę. Przełamanie w zasadzie graniczyło z cudem. Ja ją trochę podzieliłam dużym nożem - wówczas rozchodziła się na polewowe płaty. Gdy kawałek odgryzałam, wtedy twardość nie odpuszczała. Zdrowo przy tym chrupała. Odebrałam ją jako zbitą, potencjalnie kremową. Zęby czasem po kawałku ześlizgnęły się, jakby była tłustą polewą o twardości kamienia, czasem odgryzanie fragmentu szło łatwiej.
W ustach czekolada rozpływała się łatwo, w tempie umiarkowanym. Kremowość potwierdziła się; zwartość także. Nie była jednak bardzo gęsta, acz na pewno bardzo tłusta. Troszeczkę mięknąco polewowa, chwilami śliskawo-gładka jak masło. Orzech włoski łatwo się oddzielał, ale wpasował się w tak rozpływającą się masę. Było to w miarę spójne, bo czekolada zniknęła dość rzadko, trochę go powlekając, a w końcu zupełnie zostawiając. Okazał się cudnej jakości. Lekko chrupiący, świeży. Podprażony raczej minimalnie. Gdy go gryzłam, wydał mi się soczyście-tłusty, kremowy.
Całość okazała się całkiem przyjemna, ale bez ochów i achów. Mnie ta polewowa tłustość i dość szybkie znikanie (jak na ciemną czekoladę) nie pasowały, ale siląc się na obiektywizm, nie były negatywne.
W smaku czekolada przywitała się wysoką, aż cukrową słodyczą. Na szczęście zaraz przybrała postać bardziej sosu / syropu kakaowego. Nawet likieru? Z nutką procentów? Zaznaczyła swoją obecność w gardle, kojarząc się z jasnym miodem.
Mignęła soczystość, odrobinka owoców leśnych. Pomyślałam o miodzie pitnym, ewentualnie miodowo słodkim czerwonym winie. Do owoców leśnych dołączyły bardzo, aż gnilnie słodkie jeżyny... Miękkie, soczyste. Owoce może nie były bardzo istotną nutą, ale zapewniły słodką, esencjonalną soczystość. Trochę jak miodowy, przesłodzony dżem z nich? Cierpkość mieszała się ze słodyczą, ale już i gorzkawość do nich dołączyła.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkawość okazała się całkiem satysfakcjonująca. Rozbrzmiały w niej orzechy - niejednoznaczne, różne, ale m.in. włoskie. Do tego soczystość zadbała o lekko ziemisty wątek. Stopień palenia nie wydał mi się szczególnie mocny. Orzechowość zaczęła mieszać się z maślanością, a całość łagodnieć. Także maślaność trochę pod orzechy podeszła. Kiedy brałam do ust kawałek czekolady z kawałkiem orzecha, umacniała się goryczka orzechów - orzech włoski (nawet jako mały kawałek) przebijał się nawet nierozgryzany. Pomyślałam o jakimś bardziej orzechowym marcepanie. Ta myśl przychodziła także w kęsach samej czekolady po kęsach z orzechem.
zdjęcie producenta |
Czekolada sama w sobie, choć bardzo słodka, wciąż była nieco ziemiście-drzewna, orzechowa, palona i cierpkawo-soczysta.
Orzechem zajmowałam się na koniec. Zrobiłam tak, że jak mi odskoczył, to go połamałam i potem kilka umieszczałam w ustach po kawałku orzecha i czekolady.
Potwierdziła się jego zacność. Wydawał się taki młodziutki, tylko co zerwany! Był soczyście świeży, naturalnie słodkawy i w zasadzie niegorzki, a jedynie robiący aluzję do takiej "poważniejszej" nutki. Świetnie zgrała się z cierpkawą czekoladą oraz przełamała słodycz. To idealne zwieńczenie (i najlepsza część figurki).
Po zjedzeniu został posmak orzecha włoskiego i zbyt cukrowej, słodkiej czekolady o stonowanej gorzkawości. Wydała mi się bazowo maślana, wciąż nieco soczysta i sama w sobie orzechowa, ale po cudownym orzechu jej słodycz bardziej dawała się we znaki.
mały spoiler tego, co na blogu za jakiś czas |
Jak pomyślę o Zotterze Labooko Togo 65 %, to orzechowo-maślano-marcepanowy splot i ciemne owoce leśne w zasadzie też i w nim się pojawiły, jednak Zotter był o wiele mniej słodki, a bardziej owocowy.
ocena: 8/10
kupiłam: deseopatisserie.com (dostałam)
cena: 18 zł (za sztukę, czyli 44 g; ja dostałam)
kaloryczność: 255 kcal / sztuka 44g (kaloryczność samej czekolady to 561 kcal / 100g)
czy kupię znów: nie
Skład: czekolada (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, emulgator: lecytyna sojowa), orzech włoski
Jesteś może neopoganką?
OdpowiedzUsuńJestem ateistką, nie wierzę w żadnych bogów.
UsuńKurczę... aż muszę skomentować. Do degustacji nie kupiłabym jej, właśnie ze względu na kształt/formę i cenę, ale wyobrażam sobie, że mógłby to być widowiskowy i klimatyczny upominek, który chętnie bym otrzymała. Pomysł z wykorzystaniem orzecha włoskiego-strzał w dziesiątkę. Całość prezentuje się lekko mrocznie ale nie da się ukryć, że również uroczo.
OdpowiedzUsuńPs.Cieszę się, że w końcu (chyba) trafiłaś na współpracę, której produkty są dosyć satysfakcjonujące. Czekam na kolejne recenzje i mam nadzieję, że uda Ci się zaczerpnąć z tegorocznej jesieni to, co najlepsze.
Niewątpliwie świetny pomysł na prezent.
UsuńPS Mimo wszystko byłabym ostrożna, bo oprócz czaszki jadłam dopiero jedną ich tabliczkę. Poza tym, to nie tak, że nie mam satysfakcjonujących współprac - wręcz przeciwnie! Przecież wszystkie czekolady od Beskidu czy Zottera dostaję.
O fak! Żal, że 60% czekolady i niestety okazjonalnofigurkowość jest dla mnie złym znakiem, ale pomysł absolutnie genialny. I ten orzech jako mózg. Jestem pełna podziwu dla pomysłodawcy i wykonawcy. Dodatkowo świetnie zapakowana (choć nie obraziłabym się za halloweenowe ornamenty na słoiku. Może coś a la słoik z samym mózgiem z laboratorium szalonego naukowca?). Smak mnie nie dziwi, cukrowość czekolady deserowej i okazjonalnofigurkowej to standard. Nuty smakowe pozostałyby dla mnie nieme, więc tylko bym się nawściekała.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że robienie jeszcze słoików specjalnych byłoby nieopłacalne, aczkolwiek i ja bym się nie obraziła za taki.
UsuńJakie to jest piękne *-* szczerze? Szkoda byłoby mi ją jeść :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Walczyłam ze sobą, haha.
Usuń