Jak już kupuję czekolady z dodatkami, to celuję w powszechnie dostępne, nie do degustacji, bo... szkoda i dobrego kakao na dodatki tak na logikę, i żałuję pieniędzy na słodycze, w których czekolada-kakao nie są centrum. W tych z dodatkami zachodzi ryzyko, że przyćmią one to, co dla mnie najważniejsze, a więc kakao, czekoladę. Beskidy jednak ciekawią mnie pawie wszystkie, więc sięgam też po te nieczyste (jakkolwiek to brzmi). Jadłam już Beskid 73 % z herbatą Earl Grey, ale pod koniec 2020 roku dowiedziałam się od producenta, że wraz z nowymi opakowaniami i podniesieniem zawartości kakao, zaczęli też używać innych ziaren i zmienili metodę palenia ogółem. A gdy chodzi o samą herbacianą propozycję, to skupili się na wydobyciu herbacianych nut z kakao, do tabliczki zaś dodają tylko olejek z bergamotki. Warto dodać, że tradycyjny Earl Grey swój charakterystyczny aromat zawdzięcza właśnie olejkowi ze skórki bergamotki. A swoją drogą, Beskid herbaty w ofercie także ma.
Beskid Bean-to-Bar Chocolate Earl Grey Ecuador National Arriba Flavoured 75 % Dark to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao National Arriba z Ekwadoru, z plantacji Zolita z olejkiem bergamotkowym; stylizowana na herbatę Earl Grey.
Po otwarciu folii dosłownie uderzyła mnie naturalna woń herbaty, wyraźnie earl greya. Oczami wyobraźni widziałam ciemny, mocny napar i jego liście, patyczki. To jakby zaparzająca się czarna herbata liściasta, roztaczająca dopiero motyw pomarańczy. Była w tym wszystkim gorzkość, soczystość, i jedynie subtelna słodycz. Pomyślałam o suszonej pomarańczy i ziołach. W tle zagrała lekka ziemistość.
Tabliczka była twarda jak kamień; odgryzanie kawałka przyprawiało o ból zębów, a trzask brzmiał jak wystrzał z armaty.
W ustach rozpływała się powoli i kremowo, acz nieco wodniście. Była gęsto-zbita i choć nie można odmówić jej tłustości, nie odebrałam jej jako tłustej. Chwilami za to wyłapywałam lekką proszkowść / ziarnistość.
Gdy tylko kawałek wylądował w ustach, poczułam wyrazistą gorzkość pod parasolem słodyczy. Był to delikatny, rześko-muskający parasol z płatków kwiatów, nieco roślinny.
Po chwili rozeszła się gorzkość czarnej herbaty i ziół, może też nieco suchych, prażonych orzechów. Czy to one były goryczkowate? Odnotowałam ziemistość, roślinne fusiato-drzewne nuty. Pomyślałam o korzeniach gęsto porastających czarną, wilgotną glebę. Cały czas były wyczuwalne, choć przez pewien czas jedynie jako tło. Nagle, w ich cierpkości pojawiła się goryczkowata skórka pomarańczy...
...Kandyzowana? Słodycz rosła, jakby otulając zasadnicze, gorzkawe nuty. Wydała mi się kwiatowo-pomarańczowa, lekka, ale w pewnym momencie... palono-karmelowa. Taka wspięła się na szczyt. Niby słodka i delikatna, acz o szlachetnym charakterze. Znacząco złagodziła gorzką bazę, a sama zaprosiła słodkie, dojrzałe pomarańcze (którym zdarzyło się zahaczyć o olejkowość) i mandarynki.
Wszystko to rozchodziło się wręcz beztrosko, a ja nagle oczami wyobraźni zobaczyłam delikatną herbatę nalewaną do filiżanek. Czekolada pokazała się z delikatniejszej strony, zahaczając o słodziutkość. Czułam w niej mnóstwo róż, oczami wyobraźni widziałam suszone płatki, róże koloru herbacianego... Słodkie, a podszyte cierpkością. Gdy słodycz osiągnęła szczyt, poczułam maślano-orzechowy splot, i gdy tylko pomyślałam, jak słodko-łagodnie się zrobiło...
Cytrusy w drugiej połowie rozpływania się kęsa zagrzmiały soczystością i lekkim kwaskiem. Bergamotkowo earl greyowy motyw szybko przemodelował je na bardziej suszono-skórkowe, wciąż goryczkowate motywy. Dosłownie poczułam się, jakbym piła herbatę Earl Grey. Kontynuowała ziołowość z początku, ale i wydobyła więcej tych fusiastych, patyczkowo-liściastych motywów. Gorzkość szybko wzrosła, tym razem od herbaty wchodząc w dosadną ziemistość. Cytrusowo-herbaciana nuta wyraźnie ją ożywiła.
Ziemistość porzuciła kwiatowo-herbacianą przykrywkę i wypłynęła wyraźniej pod koniec. Wydała mi się aż surowa w wydźwięku; fusiastymi nutami zahaczyła o kawę i jej zawilgocone fusy.
Akurat, by w posmaku pozostawić na długo ziemistość, czarną herbatę i intensywny motyw goryczkowatych skórek cytrusów. Zeszło się to z wyraźnym earl greyem, a zredukowana, nienachalna słodycz przybrała kwiatowy wydźwięk.
Kwiaty, ziemia, cytrusy - cuda Ekwadoru idealnie zestawione z intensywną herbatą Earl Grey (której - przypominam - nie dodano). Nic się nie kłóciło, a współgrało idealnie. Czekolada bardzo, bardzo mi smakowała. Nawet bardziej niż dawna. Dzisiaj opisywana wyszła bardziej earl greyowo, a i więcej w niej ziemi niż słodyczy (dawna słodyczą zahaczyła aż o krówkę).
Zdecydowanie bliżej jej do charakternej czystej Beskid Ekwador National Arriba Hazienda Zolita 70 %, choć we wspomnianej większy udział miały żółte owoce i róże; owoce i kwiaty dzisiaj prezentowanej zostały przemodelowane na earl greya, a ta wyszła poważniej. To najlepsza herbaciana czekolada, jaką jadłam.
ocena: 10/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 16,90 zł (za 60 g; ja dostałam)
kaloryczność: 560 kcal / 100 g
czy kupię znów: możliwe
Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy nierafinowany, olejek z bergamotki
Nie przepadam za mocną herbatą. Jest nie tyle gorzka, co... hmm, powodująca takie dziwne uczucie w garle, trochę jak kiwi, tylko inne (no to wytłumaczyłam :D). Należę do osób, które zalewają torebkę tyle razy, aż woda jest już tylko żółtawa. Natomiast ogóle lubię tę herbatę, a ciemną czeko zaprezentowanej marki chętnie bym z nią zjadła. Ogólnie wpieniają mnie cytrusy w Twoich odczuciach, ale dziś pomarańcze pasują. Pasowałyby również goździki.
OdpowiedzUsuńTakie ściągnięcie w gardle? Rzadko mam do czynienia z mocnymi herbatami, które idą w coś takiego. Dotyczy to raczej torebkowych, za którymi i tak nie przepadam. Uznałam, że coś musi być w tym, że torebka też upuszcza swój... wkład. Podobnie mam z kaszami i ryżem - za nic nie ugotowałabym ich w torebce.
UsuńA ja nie rozumiem, co też masz do cytrusów...
Nie wiem, czym jest ściąganie. Czasem o nim piszesz, ale ściąganie kojarzy mi się z ciągnięciem wysuszonej skóry na ciele. Niestety to uczucie w gardle umiem opisać tylko dźwiękiem. Byłoby to coś w rodzaju "khiii". Trudno przełożyć dźwięk na litery.
UsuńHm... Kiedyś, jak byłam mała, wypiłam herbatę babci zanim tam sobie rozcieńczyła wodą, ale to była fusiasta. Liściory prawie na całą szklankę, a w gardle oprócz ściągnięcia miałam wrażenie, jakby namacalna warstwa herbaty tam została. To może coś takiego?
UsuńJeśli o moje ściąganie chodzi to czasami niedojrzały banan, kaki potrafią ściągnąć (w ustach to takie ogólne poczucie), czasem nabiał (przeważnie kiepski, odtłuszczony) i niektóre cytrusy. Wino cierpko-taninowe też ma taki ściągający efekt. Chyba że piszemy o tym samym, a różnie opisujemy, bo to... dziwne uczucie / zjawisko.