Może i z mlecznymi czekoladami mi nie po drodze, na alkoholowe też coś nosem kręcę, ale tabliczki tej amerykańskiej marki zachwycają mnie niezależnie od tego, czy to setka, czy mleczna. Postanowiłam więc dać szansę także mlecznej alkoholowej. Zrobiono ją z kakao, które w bourbonie leżakowało, a z taką do czynienia jeszcze nie miałam. Myślałam, że właśnie na tej zasadzie robią Chocolate Tree np. Pisco Sour, ale nie. Stąd zainteresowanie tą. Co prawda, wolałabym, żeby była to ciemna, ale wierzę, że tak nagradzana ekipa wie, co robi. Poza tym... bourbony uważam za na tyle słodkie, że w sumie może rzeczywiście pasujące do mlecznych.
Fruition Chocolate Works Hudson Bourbon Dark Milk 61% to ciemna mleczna czekolada o zawartości 61 % kakao z Republiki Dominikany, które leżakowało w beczce po burbonie Hudson Baby i bourbonem Hudson Baby od Tuthilltown Spirits.
Po otwarciu poczułam słodki zapach masła (maślanych słodyczy) i wanilii. Oczami wyobraźni zobaczyłam ciężkie, żółte kwiaty wanilii, potem dopiero zaś suche laski ucierane na wanilię w proszku. Z czasem wyraźniej poczułam nutę palonego cukru (karmelu) - tak jednak podkręconą, że odlegle przywodzącą na myśl whisky. Ta zgrała się z motywem złotego zboża, siankowości, które odbieram jako "wiejską naturalność" i którą często czuję w pełnomlecznych czekoladach. Kompozycja słodka i delikatna, z odrobinką neutralnej wytrawności.
Tabliczka przy łamaniu wykazywała twardość i dość głośno trzaskała, acz już w dotyku czuć, że to twór tłusty. W chwili odgryzania kawałka przypominała taflę z twardego masła.
W ustach rozpływała się gęsto, bardzo tłusto i kremowo. Robiła to w umiarkowanym tempie, raczej średnio-wolno. Była aksamitna i zalepiająca jak leciutko proszkowy, dość zbito-gęsty budyń na pełnym mleku, nawet dość maślany. Wydała mi się ciężka i za tłusta, sycąca.
W smaku przodowała słodycz delikatnego, szlachetnego karmelu. Wanilia dopiero z lekkim opóźnieniem nałożyła się na niego. Pomyślałam o sproszkowanej wanilii, a po chwili o kwiatach waniliowych o ciężkich, esencjonalnych płatkach.
Sekunda-dwie i już dziwnie obok pojawił się naturalny smak masła. W pierwszej chwili wydał mi się groteskowo neutralny, taki, co to może pójść w wytrawnym kierunku.
Od wanilii z kolei odszedł słodki motyw liści. Pomyślałam o kruchych, szeleszczących liściach i karmelizowanym drewnie... Drewnie nasączonym cukrowym i słodkim alkoholem. Wszystko to opływała maślaność, wreszcie zdecydowanie się ze słodyczą mieszając.
Z racji swoistego ciepła i wreszcie pod wpływem różnorakiej słodyczy, mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa do głowy przyszłymi maślane ciastka. Mocno maślane kruche, pozostawiające tłusty pyłek, gdzie się da. Kruchy konkret po chwili zasugerował odrobinkę korzenności albo raczej jedynie ciepła. Poczułam leciutkie pieczenie w końcówkę języka wywołane jakby... zbożowego alkoholu.
Maślaność wzrosła, a pod waniliowo-karmelową słodycz podpłynęło trochę śmietanki i mleka. To było jak... skondensowane - nieco jakby maślane (?) - mleko karmelowe. W tym pojawił się cukrowy motyw, a drzewa i liściowość wydobyły z tej łagodnie tłustej otchłani charakterek. Pomyślałam o bardzo słodkim kakao na mleku "z wsadem dla dorosłych" (którego poskąpiono).
W naturalności i kwiatach / drzewach poczułam sielskie sianko, naturalność, ale... coraz bardziej zbożową. Wreszcie wyraźnie poczułam cukrowo-waniliową, karmelową whisky. Podkręciła ją goryczka... liści tabaki? Drewniana? Pochodzenia kakaowego, ale i jakby mocniejszego alkoholu.
Po zjedzeniu został posmak właśnie cierpko kakaowo-drzewny i słodko alkoholowy o drzewnym podszyciu. Wszystko to na mocno maślanym tle, które wiązało się z warstwą tłuszczu na ustach. Wyraźnie czułam bourbono-whisky, słodką, mocną i charakterną. Jakbym... wypiła niealkoholowego bourbona, pozostawiającego lepkie przesłodzenie na ustach. Zdecydowanie głównie posmak (nie tyle smak) podczas większości degustacji, należał do niego.
Całość... wyszła interesująco w pierwszej chwili i w sumie ogólnie smacznie, ale mnie męczyła jej tłustość, a smak z czasem zaczął nudzić. Wydźwięk... średnio do mnie przemówił. Gdyby nie element ciekawostkowości*, maślaność / maślana czystość jakby odcięta od wysokiej słodyczy, a jednak głównie słodkie nuty wykończyły by mnie. Ta czekolada, gdyby była alkoholem byłaby za słodkim, delikatniejszy bourbonem, za jakim to niespecjalnie przepadam (wolę dosadniejsze whisky).
Mimo że dobra, ciężko jej coś zarzucić to czuję, że o wiele lepiej by wyszła, gdyby jeszcze bardziej skupili się na leżakowanych w bourbonie ziarnach, a zmniejszyli ilość tłuszczu kakaowego. Bez takiej ciekawostki bym się obeszła.
Wprawdzie... może delikatny bourbon przy wyrazistszym kakao nie byłby aż tak dobrze wyczuwalny?
Była zupełnie inna niż kwaskawa owocowo (cytrusy, wiśnio-maliny) i nabiałowo (kefiry itp.) Fruition Maranon Canyon Dark Milk 68%, która mimo nut mlecznych bułeczek posmarowanych masłem, uderzyła mocą orzechów, kwiatów i w ogóle kakao.
*Ciekawa była tu tak wyrazista, intensywna wanilia, której w czekoladzie nie ma. To ponoć bourbon Hudson Baby od Tuthilltown Spirits ma wyraziste nuty wanilii.
ocena: 8/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 49 zł (za 60 g; cena półkowa)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: nie
Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, bourbon
Zapach cudownie mój. Drzewiej nie lubiłam gładkich tabliczek, ale dzięki typowym jednolitym czekoladom z marcepanem oraz mlecznej piękności z kwiatem Beskidu zaakceptowałam je, a nawet polubiłam. Dziś zaprezentowaną uważam za barrrdzo ładną. Odnalezione w niej nuty są bajeczne i zupełnie moje. Pomyślałam o spacerze w bardzo ciepłym, słonecznym dniu jesiennym. Pod nogami złote liście, w powietrzu dym palonego drewna wymieszany z dymem z whisky (tym, który kiedyś namiętnie wciągałam w Carrefourze). Mnie raczej nie spotkałoby tu znudzenie, zwłaszcza że bohaterka waży lekko ponad 2 g.
OdpowiedzUsuńTaak, jeszcze biorąc namiar, ile trwa jedzenie czekolady u mnie, a u Ciebie... Zdecydowanie bardziej Twoja.
Usuń