środa, 20 października 2021

Choceur Caramel Meersalz mleczna z karmelem i solą morską

Sprawdzając recenzję Lindta Creation Caramel pomyślałam, że fajnie będzie trochę poporównywać szerzej, a nie tylko wspomnianego do ciemnego Creation 70 % Edelbitter Mousse Caramel & Salz. Miałam w końcu drugą sporą tabliczkę mleczną z solonym karmelem, ale... tym razem z kawałkami. Tylko że... myślenie swoją drogą, a ochota na konkretną tabliczkę swoją. I tak dzisiaj opisywana musiała poczekać znacznie dłużej, niż początkowo założyłam.


Choceur Caramel Meersalz to mleczna czekolada z kawałkami solonego karmelu; wyprodukowana przez WIHA GmbH (właścicielem jest grupa Storck) dla niemieckiego Aldi.

Po rozchyleniu opakowania, poczułam intensywny zapach mleka, cukru i maślanych karmelków z dużą ilością soli, która to napędzała maślaność. Mleko, naturalne i pełne, trąciło też mlekiem w proszku. Ogólnie samo w sobie wydawało się słodziutkie i wręcz śmietankowe, czym łączyło się z maślano-śmietankowym karmelem-karmelkami. 

Już na dotyk tablica zdradzała tłustość. Była twarda, ale raczej z racji grubości. Lekko pykała, pokazując proszkowy przekrój urozmaicony sporą ilością kawałków karmelu o wielkości średniej i drobnej. Większość z nich osadziła się w wierzchach kostek, ale nie wydaje mi się, by ogólnie była w ich rozmieszczeniu jakaś logika.
W ustach czekolada rozpływała się w tempie umiarkowanym, ale łatwo. Prędko zalepiała usta, zmieniając się w gęsty, pełnotłusty w maślano-śmietankowym kontekście, kremo-budyń. Okazała się znacząco proszkowa, wręcz szorstkawa. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wyłaniał się dodatek.
Karmel rozpływał się powoli z racji tego, że to typ chrupiący i jedynie twardawy, nie zaś kamienny. Część jego kawałków nasiąkała i rozmiękała. Zostawiałam go na koniec, gdy czekolada już zniknęła. Wtedy częściowo lekko skrzypiał-chrupał jak szkliste, delikatne karmelki. Oblepiał zęby dosłownie na sekundę, minimalnie, a zaraz znikał. Dłużej podsysany, ciamkany miękł na grudki kojarzące się z miękko-suchawą krówką, które to nie lepiły się specjalnie do zębów, a także znikały. Wydaje mi się, że to on w dużej mierze był posolony, ale sól wystąpiła też luzem, między tymi kawałkami. W większości rozpływała się razem z resztą, ale zdarzało się, że trochę zostało jej na koniec z karmelkami.
Dodatków nie pożałowano. Wydaje mi się, że dodano do tabliczki dwa rodzaje (albo podczas produkcji to tak wyszło): więcej kawałków wtopionych w "wierzch" skrzypiało-chrupało, a więcej z "dołu-podstawki" wykazywało chęć mięknięcia i rozpadania się na grudki. Chociaż wątpię, by była na to jakaś zasada, to tylko taka luźna obserwacja, bo karmelu dodali dużo całościowo. Mnie zwłaszcza pod koniec degustacji już trochę zbytnio męczył język i podniebienie (tablicę podzieliłam sobie na dwa razy).

W smaku czekolada uderzyła cukrem i mlekiem w bardzo naturalnym i dość uroczym wydaniu. Pomyślałam o mleku zacukrzonym do gęstości, mleku pełnym i aż śmietankowym. Od tego odeszła maślana nuta, do której zaraz doszedł łagodnie karmelowy, maślano-karmelowy akcent. Nie wiem, czy to naturalny smak czekolady, czy przesiąkła dodatkiem, ale wszystko zaskoczyło harmonią.

Mimo to, już po paru chwilach w gardle aż zadrapało, a w ustach poczułam sól. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wzrosła maślaność, a karmel zmienił się w śmietankowo-maślaną karmelkowość. Epizodycznie zaczęła narastać słoność. Chwilami były to mocne prztyczki, chwilami jedynie echo. Cały czas jednak była.
Wyłaniające się dodatki wprowadzały raz po raz smak łagodnych karmelków mleczno-maślanych. Bardzo słodkich i delikatnych (nie był to palony karmel). 

Wszystko jednak tonęło w cukrowości i pełnym mleku bazy. Ta nie dała się wyprowadzić dodatkowi z równowagi, ani przygłuszyć. Po sporej dawce soli, która to bliżej końca trochę odpuściła, pierzchnąć gdzieś i jedynie pobrzmiewając, wydała mi się jeszcze słodsza, ale i bardziej śmietankowa i dziwnie... soczysta. Soczysta jak... suszone owoce? Rodzynki?

Gdy czekolada zniknęła, właśnie wyraźnie zaprezentował się karmel, który po większej ilości soli, okazał się ewidentnie delikatny, cukrowo-mleczny, a przez to jeszcze wyraźniej nie karmelowy a karmelkowy jak mleczno-maślane cukierki. Niektóre kawałki (te nasiąkająco-grudkowe) - zwłaszcza, gdy je podsysałam i tylko lekko naciskałam zębami - podchodziły pod mleczne karmelko-krówki. Chrupany wydawał się bardziej mdły, a tyle, że słodki. Parę podszyła za to drobną budżetowość, taka... sztucznie cukierkowa. Zdarzyło się, że ostało się troszeczkę soli, ale bardzo rzadko.

Po zjedzeniu czułam palenie cukru w gardle i posmak białego cukru oraz cukru-karmelkowego, właśnie tanich karmelków mleczno-maślanych o nieprzyjemnych, niemal landrynkowych zapędach (tak odbieram posmak syropu glukozowego). Także wspomnienie w ustach, że jadłam coś słonego.
(I efekt był podobny niezależnie od wziętej porcji: podzieliłam ją sobie na trzy razy, przy czym za pierwszym razem było to 100 gramów + kostka, a ostatniego dnia 4 kostki).

Całość zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Już w pewnym momencie zaczęłam się bać, że okaże się to słodkim zlepkiem-ulepkiem z przesolonym dodatkiem, a tutaj... niezła, mocno mleczna czekolada (nie wydaje się dużo gorsza od np. Chateau czy Lindta) była wprawdzie całościowo przesłodzona, ale soli dodano całkiem sporo w taki sposób, że umiejętnie to przełamała. Była wyczuwalna w całości, nigdy samodzielnie. Karmel może nie był karmelem, ale wyszedł w porządku jako cukierki mleczno-maślane. Do soli taki średnio mi pasuje, ale przynajmniej struktura bardzo przystępna. Co prawda w moim odczuciu ilość chrupiącego dodatku była na granicy przesady, ale nie przekroczyła jej.
Całkiem dobrze zrobiony zasładzacz smaczny, ale nie wolny od wad. Tabliczka w sumie wyszła, jak pewnie wyjść miała i wśród jej podobnych (półkowo i cenowo), wyróżnia się pozytywnie.


ocena: 8/10
kupiłam: Allegro
cena: 10 zł (za 200g)
kaloryczność: 548 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, 14,2 % śmietanka w proszku, miazga kakaowa, 4,9 % pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, laktoza, syrop glukozowy, 0,9% masło klarowane, sól, lecytyna sojowa, aromaty

2 komentarze:

  1. Może i karmelki nie są właziwzębowe, ale i tak pierwsza reakcja na spostrzeżenie obiektu dzisiejszej recenzji brzmiała: oooo nienienienienie, nie. Sól, której zdarza się zostać z cuksami, brr. Epizodyczna słoność w mlecznym ciele, podziękuję po raz kolejny. Cukrowość... tu się zastanawiam. Jak odebrałabym teraz mocno cukrową mleczną czekoladę, przy czym samą w sobie smaczną?

    OdpowiedzUsuń
  2. A wiesz, że jak zobaczyłam, co się opublikowało, to moja reakcja była dość... podobna? W ciągu ostatniego roku od stosunku neutralnego do solonego karmelu (lubiłam dobry, złego oczywiście nie, ale nie latałam szczególnie za tym smakiem), zaczął mnie obrzydzać?

    Obstawiam, że odebrałabyś dobrze.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.