piątek, 18 lutego 2022

OH WOW! Chocolate Dark NouGat Deluxe ciemna 55 % nadziewana nugatem z orzechów włoskich i mleczno-orzechowa typu gianduja

Są warianty czekolad, pewne połączenia w przypadku których wyższa słodycz jakoś uchodzi i... czasem nawet pasuje do mlecznych bardziej niż do mocno kakaowych tabliczek. Wszelkie gianduje na ten przykład, nugaty dobrze sobie radzą z mlekiem, mogą być słodkie. A jednak... Dobrze pamiętałam intrygującą Domori orzechową... bez mleka, niby ciemną. Domori D-Fusion Pralinato była moją pierwszą taką. Gianduja bez mleka? Czy wegański zamiennik mlecznej? Różnie na to można patrzeć, różne efekty uzyskiwać. Z jednej strony przyznaję, że nugaty dobrze wychodzą w słodkich otoczkach z drugiej... nugaty łączone z ciemną czekoladą wydają mi się bardziej interesujące. Nie wiem, czy "lepiej wychodzące". Po prostu interesujące, bo... pojawiające się rzadziej? Dlatego właśnie dzisiaj prezentowana tabliczka bardzo mnie zainteresowała. Nie lubię łączenia czekolad, np. ciemnej z mleczną, ciemnej z białą itd., ale... czekolady z tej serii zostały połączone ciekawie. W obrębie tabliczki, ale nie jednej kostki. Różne kostki też niespecjalnie do mnie przemawiają, jednak w Oh WOW! akurat było coś, co sprawiło, że na oko odebrałam je jako spójne kompozycje, bardzo przemyślane. Nie "dodajmy, co się da", nie "napchać bez pomysłu", a właśnie mające współgrać i uzupełniać się. Niestety po Salty Hazelnut Caramel Intense obawiałam się, że znowu będzie dobrze, ale z "ale". I jakoś po Rapunzel Nirwana Noir zaczęłam wątpić, czy ciemna w tak słodko-nugatowym otoczeniu, na pewno wyjdzie tak "ciemno".

OH WOW! Chocolate Dark NouGat Deluxe to w 49% (9 kostek) ciemna czekolada o zawartości 55 % kakao nadziewana nugatem z orzechów laskowych (11%) i w 37% (6 kostek) mleczna czekolada typu gianduja, czyli z miazgą z orzechów laskowych (8,3%) o zawartości 31 % kakao, produkowana przez WAWI GmbH.

Po otwarciu poczułam intensywny i realistyczny zapach orzechów laskowych w wydaniu prażonym i naturalnie słodkawym oraz trochę nugatowym, acz w równie wyrazistym towarzystwie. To należało do mleka oraz gorzkawo-cierpkawego kakao, które zasugerowało tabliczkę stylizowaną na Ferrero Rocher. Kostki ciemnej wąchane osobno wydawały się delikatne, cierpkawo-palone i bardzo nugatowe. Może odrobinkę kawowe? Mlecznej natomiast to bardziej... "słodziutki orzech tonący w słodkim mleczku".

W dotyku tabliczka wydała mi się konkretna; może jedynie mleczna trochę lepkawa. To jednak ciemna wyglądała bardziej ulepkowato. Przy łamaniu całościowo nie trzaskała, choć poszczególne kostki przy przełamywaniu / odgryzaniu kawałka, wydawały z siebie pyknięcia. Miejsca "łączenia" czekolad wydały mi się miękkawe (może przez cienkość?). 
Kostki jasne były ewidentnie niższe od ciemnych, a mleczna czekolada "podchodziła" pod niektóre ciemne. Niektóre na spodzie miały dziwne "koreczki".
Ciemna to bardzo gruba warstwa kryjąca gęsto-zbity nugat, który tylko wyglądał na suchy. Dosłownie kryjąca, bo bardzo go poskąpiono. Stanowił jedynie cieniutką warstewkę idącą mniej więcej przez całą kostkę (wokół?), przy czym na spodzie na środku była górka czekolady, że w przekroju nadzienie wyglądało jak fala. Z jednej strony zabawnie, z drugiej... to rozbój w biały dzień, chamstwo. Przynajmniej się nie rozwalało, bo było zwarte i konkretne.
W ustach ciemna rozpływała się raczej w średnim tempie i tłusto-kremowo, gładko. Zalepiała usta, po pewnym czasie mięknąc trochę polewowo-ulepkowato na gęstawo-maślaną masę. Spójnie mieszała się z nadzieniem. Ono bowiem przypominało... warstewkę chłodnego masła, a więc tłustą i masywną, idealnie gładką. Znikało szybciej od czekolady, która przytłaczała je zupełnie.
Mleczna gianduja w ustach miękła błyskawicznie, ale nie rozpływała się wcale tak szybko. Zalepiała je i trwała w nich jako gładki, gęsty krem. Była tłusta w mleczno-orzechowy, trochę rzadkawy sposób.

W smaku czekolada mleczna gianduja uderzała mnóstwem cukru i nugatową maślanością. Mieszały się w harmonijnym splocie, prędko wciągając w swój wir orzechy laskowe. Także one wydawały się słodkie z racji wyraźnej prażonej nutki. Oddawały słodki krem z prażonych laskowców, niestety przesłodzony. Mleko wydało mi się trochę nieśmiałe, ale opłynęło z czasem ten przesłodzony splot i trochę słodycz hamowało. Była cały czas wysoka, a jednak nie męczyła dzięki naturalnemu duetowi mleka i orzechów. Chociaż... w gardle swoją obecność zaznaczała.
Po tej części zostawał wyraźnie orzechowy i cukrowy posmak.
Spróbowana po ciemnej wydawała się intensywniej słodko-mleczna (i słodka aż nieco męcząco), a mniej orzechowa. Ogólnie odebrałam ją jako zwykłą (choć dobrą) mleczną z posmakiem laskowców.

Sama czekolada ciemna od początku roztaczała po ustach delikatną gorzkawość, tak obudowaną goryczką i cierpkością, że kojarzyła się z kawą z ekspresu. Szybko wychodziła na jaw jej cukrowość, dodająca efektu kawy z kakaowym syropo-likierem. Słodycz rosła bez litości, aż drapiąc w gardle.

Po paru chwilach do głosu zaczęło przebijać się nadzienie. Kawowa nuta czekolady wraz z nim zahaczyła o cukrowe cappuccino (ale dziwnie mało mleczne) albo kawową piankę. Poczułam lekką maślaność oraz jeszcze więcej słodyczy.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wyłoniło się nadzienie i do cappuccino dodano trochę słodko-prażonych orzechów laskowych. Pomyślałam o przesłodzonym, orzechowym cappuccino - z cukrowym syropem, zasładzającym je zupełnie? Orzechom parę razy zdarzyło się prawie zrównać z czekoladą, migając nugatem zrobionym z prażonych orzechów laskowych. Z łatwością jednak zatapiały się w nadrzędnym smaku kawowo-palonej czekolady i zagubiły się w jej przesłodzeniu. 
Ta po debiucie nadzienia wydała się nieco bardziej syropowo-likierowa. Prędko znów to ona była głównie wyczuwalna z całą swoją cukrowością, a jedynie z echem orzechów laskowych, które przełożyło się na skojarzenie z Ferrero Rocher.
W kostkach, gdzie trafiały się brzegi ze skrajnie malusieńką ilością nadzienia, w zasadzie kończyło się na nutce cappuccino i echu Rocher.

Ta część zostawiała cierpkawo kakaowy i jednocześnie cukrowo-nugatowy posmak. 
Kostki, w których znalazła się też mleczna na spodzie, były mocniej orzechowe, acz słodsze i ulatywała z nich kawowość. 
Ciemna spróbowana po mlecznej jawiła się jako bardziej cierpkawa, kawowa i wręcz palona, likierowo-sosowa.

Całość, mimo że przesłodzona, byłaby blisko w kwestii usatysfakcjonowania w orzechów, jak i kakao... Gdyby tylko tak nie poskąpiono nadzienia nugatowego. W zasadzie... w żadnej nie było ani uderzenia kakao, ani orzechów, ale... po prostu jakoś przyjemnie to zaserwowali, że czuć je w niezłym wydaniu. Właśnie tak... prażono-orzechowo-nugatowo. Nugatowo-czekoladowo (bo gdybym chciała 100 % orzechów z orzechami, to zjadłabym po prostu orzechy, prawda?). Tylko że... ja rozumiem "czekolada z nugatem", ale właśnie "z nugatem", a nie "z domniemaniem / namiastką nugatu". Pewnie doszli do wniosku, że cukrem wynagrodzą. Bardzo zły wniosek.

Ciemne części mogłyby być pyszne, gdyby nadzienia było więcej, a tak wyszły straszliwie słodko, że odosobnione miałyby 6; mleczna gianduja była bardzo dobrą czekoladą tego typu (choć nie dla mnie, więc że zostawiłam ją sobie na koniec i zdążyłam się już konkretnie zasłodzić, 4 kostki powędrowały do Mamy; zjadła, ale stwierdziła: "ot, taka zwykła, słodka mleczna, tylko że z jakimś posmakiem, przez który niezbyt mi smakowała... Mówisz, że orzechy laskowe? No taak".), a że jeszcze słodsza od Grossa mlecznego 33 % z mielonymi orzechami laskowymi, dałabym jej 8. Zestawienie ich nie wyszło jako interesująca kompozycja, a przesłodzone i napędzające się w swojej cukrowości czekolady jedynie z posmakiem orzechów - stąd od średniej "7" obniżam jeszcze punkt za to, że to duet nieprzemyślany i niepasujący.


ocena: 6/10
kupiłam: Auchan
cena: 7,79 zł (za 90 g)
kaloryczność: 574 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga z orzechów laskowych 8,3%, laktoza, lecytyna sojowa

3 komentarze:

  1. oczy mi się zaświeciły na fragment recenzji, w którym pisałaś o kawowej nucie, bo ostatnio ten dodatek króluje smakowo w mojej diecie słodyczowej :P pokochałam praliny mieszka nowe z tego względu bo wypuścił ideał czyli cherry w likierze kawowym. Raj dla mego ucha a co najważniejsze to praliny udane i to bardzo, więc stanowią także uciechę i to nie małą dla podniebienia zarazem mego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiśnia i likier kawowy? Za nic mi jedno do drugiego nie pasuje.
      Miło, że znalazłaś sobie coś, co Ci tak smakuje. Mama tyle razy przejechała się na wyrobach Mieszka, że jej pewnie ich nie kupimy, choć kto wie?

      Usuń
    2. Polecam. Powrót do tych pralin 2 miesiące temu rozczarował mnie bo jasne polewy nawet już nie deserowe są wodniste, mdłe i plastyczne, ale deserowe czy ciemne - nie wiem jak to określić jakie są tu są lepszych lotów jak w espresso tej czekoladce mieszka.polecam

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.