wtorek, 23 maja 2023

Zotter "Kulfi" Pistachios, Almonds and Cardamom / Kulfi Pistazien, Mandeln und Kardamom ciemna mleczna 50 % z kremem z białej czekolady, bitej śmietanki i miodu z kardamonem i szafranem oraz migdałowym nugatem z kawałkami migdałów i pistacji

Prawie co tydzień chodzę do jednej indyjskiej restauracji, a Mama czasem mi towarzyszy. Kiedyś bardzo, bardzo zainteresowały ją tradycyjne lody indyjskie kulfi, jednak niestety na nie jakoś nie mogłyśmy trafić. Choć ja bym ich sobie nie zamówiła, czekolada nimi zainspirowana jakoś mnie zaciekawiła. Kulfi to tradycyjny lodowy deser, który robi się na bazie śmietanki i przyprawia indyjskimi przyprawami, głównie kardamonem i szafranem. Podaje się już dość topiący się.


Zotter "Kulfi" Pistachios, Almonds and Cardamom / Kulfi Pistazien, Mandeln und Kardamom to ciemna mleczna czekolada o zawartości 50 % kakao nadziewana (36%) kremem z białej czekolady, bitej śmietanki i miodu z kardamonem i szafranem oraz (18%) migdałowym nugatem / praliną z kawałkami prażonych (3%) migdałów i (3%) pistacji.

Po otwarciu uderzył wyrazisty zapach mleka oraz słodycz złożona z miodu, wanilii, białej czekolady i migdałów ewidentnie nugatowych. Odnotowałam też maślaność, a także ciepło przypraw. Zwłaszcza spód pachniał ciepło-migdałowo. Wierzch serwował nieco więcej mocno maślanej białej czekolady i miodu.
Ciepłu przypraw daleko do korzenności, nawet po przełamaniu. Wtedy wciąż było słodko, kompozycja miała delikatny charakter, w którym dowodziła śmietanka z miodem i słodkie migdały.

Tabliczka w dłoniach wydawała się masywna, dość konkretna i twarda, ale nie trzaskała. Nadzienia były konkretne, zwarte i tłuste, ale zupełnie nie twarde. Białoczekoladowy krem wyglądał na mazisty i bardzo lepki, gęsty i tłusto-wilgotny. Przypominał budyń, w którym dostrzec można kropeczki przypraw.
Nugat wydawał się masywny i suchawy, wypełniało go sporo kawałków różnej wielkości.
W ustach czekolada rozpływała się powoli i gęsto, lepko. Była tłusta w śmietankowy sposób i aksamitnie gładka.
Nadzienia zaraz się pod nią podłączały, idealnie dopasowywały się i do niej, i do siebie wzajemnie.  Rozpływały się mniej więcej równocześnie, w tempie umiarkowanym.
Białoczekoladowy krem okazał się faktycznie bardzo gęsty, ale w sposób budyniowy. Był niemal śliskawy, mazisty i bardzo tłusty. Czuć w nim pewną czekoladowość, a także pełnię śmietanki... śmietany powiedziałabym. Rozpływał się gumiasto, mimo maziania się, zachowując zwarty, gibki kształt. W ustach utrzymywał się dłużej od nugatu.
Nugat okazał się zupełnie nie suchy, a też bardzo tłusty. Bardziej jednak masywny, zwarty i konkretny, nieco twardawy. Czułam w nim lekką pylistość.
Wszystko to miękło, zmieniając się w gęstą papkowatą zawiesinę. Kawałki migdałów i pistacji wyłaniały się z czasem, troszeczkę przełamując za wysoką tłustość. Zostawiałam je na koniec, gdy nawet czekolada - utrzymująca się w ustach najdłużej - zniknęła.
Dodano ich równo. Były zarówno duże, jak i malutkie, w większości miękkawe. Mała część chrupnęła bardziej twardawo (ale nie twardo).

W smaku sama czekolada przywitała mnie wysoką słodyczą palonego karmelu i orzechowością. Częściowo płynącą z nią, a częściowo chyba od nadzień. Gorzki akcent kakao tonął w mocno mleczno-śmietankowej toni, a mimo to czuć go.

Słodycz szybko wzrosła za sprawą nadzień. Odzywały się mniej więcej równocześnie, lecz choć uzupełniały się, nietrudno je rozróżnić.

Biało czekoladowy krem nieco wyraźniej i dynamiczniej podbijał słodycz miodem i wanilią. Błyskawicznie pomyślałam o biało czekoladowym budyniu z miodem, zrobionym na śmietance. W biało czekoladowości czuć też sporo maślaności. Raz po raz przewinęło się ciepło... Mleczne tsunami zasładzało i rozgrzewało. Po chwili okazało się, iż to rozgrzanie to nie tylko słodycz, a także przyprawy, choć jeszcze nie korzenność. Lekko ostre, goryczkowate. Z czasem wyraźnie poczułam kardamon i nutkę cynamonu, a także coś... słodko-gorzkawo-pikantnego i specyficznie jakby rześko kwiatowego (ponoć tak smakuje szafran). Słodycz kremu została nimi w miarę nieźle przełamana.

Nugat też wpisał się w śmietankowość i zasładzanie. W jego przypadku jednak trudniej było o coś przełamującego. Mimo to, słodka migdałowość w nim królowała. Mleko wymieszane z cukrem nie zagłuszyło migdałów, acz w gardle zadrapało. Nugat wpisał się w ciepły klimat poprzez lekką prażoność. Ta sprawiła, że cała kompozycja wydała się nieco już właśnie korzenna. Sam w sobie pobrzmiewał chyba trochę cynamonem. Wydaje mi się, że w pewnym momencie wyłapałam też coś kwiatowego - różanego? - płynącego z niego. 

Lekko prażona nutka przebijała słodycz i budyniową śmietankowość mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa, wraz z wyłanianiem się kawałków. Nie musiałam ich rozgryzać, by zarejestrować migdały i pistacje. Były delikatne i słodkie, acz dość wyraziste w tym. Obudziły też "orzechowawą", goryczkowatą czekoladę z tła, która pod naporem słodyczy niemal odchodziła w zapomnienie.

Po tym nadzienia wydały mi się jeszcze słodsze, aż drapiące w gardle. A jednak i jakąś soczystość wyłapałam. Nugat zniknął nieco szybciej, więc krem białoczekoladowy ponownie zaszarżował maślano-śmietankowym budyniem zasłodzonym miodem i wanilią. Cała ta miodowość i biało czekoladowość tak się mieszały, że w końcu robiły się nijakie. Słodki, jasny miód opływał wszystko, jednak i tak słodycz w pewnym momencie wydała mi się w dużej mierze aż po prostu cukrowa. Mimo to, utrzymał lekko kwiatowy charakter.

Przyprawy też lekko drapały i gdy nadzienia już zniknęły, ciepłe przypraw podkreśliły mleczną, jakby jeszcze bardziej gorzką czekoladę. Roztaczała orzechowość, po której gryzione kawałki wydały mi się zacnie przejrzyste.

Migdały smakowały... lekko prażonymi sobą. Słodkawo, nieco wytrawniej, a pistacje trochę bardziej słodkawo-maślanie.

Po zjedzeniu czułam się przesłodzona, nieco cukrowo, ale przede wszystkim miodowo. Oprócz tego bardzo wyraźnie ostała się goryczkowata czekolada mleczna i migdały. Na pewno czułam lekko ostro- goryczkowatą korzenność, która choć smakowo nieco słodycz hamowała, drapania w gardle nie powstrzymała. Czułam też, jakbym zjadła bardzo tłusty budyń biało czekoladowo-śmietankowy, który otłuścił mi usta.

Całość rozczarowała mnie, mimo że i tak na wiele nie liczyłam. Budyniowość w sumie była ciekawa, ale za dużo mi tu słodyczy białej czekolady, nugatu i w ogóle. Miód to miły dodatek, ale tego wszystkiego było po prostu za dużo. Myślałam, że wyjdzie to bardziej korzennie, a niestety - przyprawy jakoś się mało wykazały. Prażone migdały i pistacje wyszły na plus, bo nieco przełamały i tłustość, i słodycz.
Mnie całość męczyła słodycz, i osobliwą strukturą. Bardzo tłusty budyń zmieniający się w gumkę i tłusty nugat, sporo do gryzienia to nie moja bajka (po 1/4 oddałam Mamie, nie mając już ochoty na więcej). A jednak w swym zasładzaniu było dość niecodzienne.
Mama nie umiała o tej tabliczce za wiele powiedzieć, jak tylko: "Smakowała mi, taka słodka, mleczny krem, jakieś orzechy do pochrupania, ale z tego co ja tam niby miałam czuć, to chyba nic albo nie wiem, że to to, tak namieszane. Dużo jak mówisz wszystkiego, a wyszła zwykła".


ocena: 6/10
kupiłam:  dostałam od zotter.pl
cena: 17,90 zł (cena półkowa za 70 g)
kaloryczność: 575 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, migdały, pełne mleko w proszku, syrop skrobiowy, pistacje, odtłuszczone mleko w proszku, mleko, śmietanka, masło, słodka serwatka w proszku, miód, pełny cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, sproszkowana wanilia, sól, kardamon, cynamon, płatki róż, proszek cytrynowy (koncentrat soku z cytryny, skrobia kukurydziana, cukier), szafran

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.