sobota, 6 maja 2023

(Słodki Przystanek) Beskid Chocolate Wyspy Św. Tomasza / Sao Tome 70 % ciemna (miniaturka 2022)

Po Beskidzie z Kuby wiedziałam już, że niektóre miniaturki Beskidu to świetne streszczenia pełnowymiarowych tabliczek. Uznałam więc, że recenzje miniaturek pododaję jako aktualizacje-dopiski do tabliczek, jednak w przypadku tej do końca nie wiedziałam, czy nie dodać jej jako nowy post. Jadłam bowiem Beskid Sao Tome 70 % (2019) był jeszcze sprzed sporych zmian, jakie zaszły w firmie. Zmienili gramatury, wygląd samych tabliczek, a i trochę sposób produkcji (z tego co wiem, zakupili inni sprzęt). Wyglądało na to, że może okazać się, że jak w przypadku Peru - zmiany dobrze wyczuwalne (mimo że nie ogromne). Z ochotą wróciłabym do dużej z Sao Tome, by sprawdzić, czy w niej są istotne smakowe zmiany, na razie jednak była niedostępna i musiałam zadowolić się miniaturką. Może ona miała mi podpowiedzieć, jak duże to zmiany mogą być?

Beskid Chocolate Wyspy Św. Tomasza / Sao Tome 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Sao Tome (Wysp Świętego Tomasza i Książęcej); wersja mini na 2022 o wadze około 10g.

Po otwarciu, jak w przypadku pełnowymiarowej, poczułam orientalną woń. Była jednak nieco inna. Obok przypraw podkreślonych prażeniem, tym razem znalazło się więcej dymu, kawa i orzechy, może nawet wędzenie... Marynowanie? Do głowy przyszła mi rzepa oshinko, kryjąca się za słodkim pomelo. Kwasek był bardzo niski, tylko trochę owocowy, a bardziej kefirowy. To aż o śmietankę zahaczało. A w oddali wyłapałam odrobinkę pudrowych malin. Słodką czerwonością mieszały się z grejpfrutem.

Tabliczka choć mała i cienka, była zaskakująco twarda i głośno trzaskała przy łamaniu.
W ustach rozpływała się w średnim tempie. Była gęsta i kremowa, trochę tłusta. Pokrywała usta maziście-soczystymi smugami.

Pierwsza rozbłysła słodycz, w dużej mierze pomelo. Szybko jednak rozchodziła się na dwa tory.

Słodka soczystość pomelo pognała w kierunku owoców. Były tam cytrusy, niestety niejednoznaczne. Jakby słodka cytryna, grejpfrut, wnoszący przyjemną cierpkość, i inne. Chyba też niezbyt dojrzała nektarynka ukryła się wśród nich. Nie brakowało im kwaśności, która wypływała potem przez cały czas epizodycznie. 

Z kolei słodycz bardziej esencjonalna poleciała w kierunku karmelowym. Karmel otulił orzechy. Wyobraziłam sobie skarmelizowane i zatopione np. w lodach śmietankowych, przez co karmelowa skorupka nieco się nadtopiła. W wyobraźni miałam całe mnóstwo orzechów, że aż nie do nazwania. Były lekko prażone, goryczka snuła się wśród nich. Czułam jakieś delikatniejsze, maślane, stanowiące bazę, trochę laskowych, ale i inne. Może fistaszki? Na pewno podprażone.

To prażenie chwilami było bardziej ciepłe, chwilami... kumulowała się w nim gorzkość. Jak w przypadku pełnowymiarowej złożyła się na nią kawa - chyba jako prażono-karmelizowane ziarna oraz dym. Miniaturka wydała mi się bardzo dymna. Właśnie ten dym przejawiał też pewną pikanterię. Odnotowałam ziemię i jej jakby... ostrą soczystość?

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa soczyste owoce, kwasek i ta ostra soczystość, dym... przełożyły się na myśl o wędzeniu i marynowaniu. Poczułam charakterną marynowaną rzepę oshinko i inne... nie do połapania, bo obok już zaczęły odzywać się przyprawy korzenne. Głównie soczysty korzeń imbiru? Inne niejednoznaczne, ale chyba też słodki cynamon.

Je również osnuwał dym, dodając prażone, gorzko-ostrawe akcenty. W dymie wciąż kryły się też kawa i ziemia...

Słodycz narastała w zasadzie cały czas. Poniekąd trzymała się owoców - obok cytrusów wychwyciłam coś czerwonego, nawet nieco pudrowego. Maliny? Kwaskawe truskawki? Były uładzone wątkiem nabiału. Ten nie mógł się zdecydować, bo i trochę kwasek ciągnął jako kefir, a trochę odbijał w słodkawą stronę do śmietanki czy raczej lodów śmietankowych (truskawkowych?). Znów pomyślałam też o delikatnej mieszance karmelizowanych orzechów, które mogły być w nich zatopione.

W posmaku został dym, trochę kadzidlano-korzenny, trochę aż... brudnawy, zmieszany z ziemią. Ta z kolei wydobyła jakby marynowane owoce różne, a w tym cytrusy, m.in. grejpfruta i pomelo. Było też słodko w karmelizowanym sensie.

Miniaturka od pełnowymiarowej na pewno była mniej jednoznaczna, a nawet nieco... chaotyczna. Nuty mknęły, ścigały się, jakby bały się, że nie zdążą zaprezentować się wszystkie. Wyszła chyba bardziej gorzko za sprawą dymu, nie była tak... marynowana i ziołowo-ostra jak pełnowymiarowa. Wszelkie jednak nuty kawy, sporo cytrusów (głównie pomelo), korzenność, orzechy, śmietanka i karmel dobrze oddają pełnowymiarową dawną - nową być może też, bo jednak nie wszystko było w 100% takie samo co w dawnej. Może... miniaturka subtelnie wskazała, że jakieś różnice są? Znalazła się pomiędzy?
Lekka wytrawność, soczyste owoce, a dokładniej nektarynki i słodka korzenność, pewna śmietankowość przywiodła mi jednak na myśl Cluizela Plantation Vila Gracinda 73% - miały coś wspólnego.


ocena: 10/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: -
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: spróbuję zdobyć ciemną pełnowymiarową

Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy nierafinowany

PS Czekolada tak mała, że zapraszam na aktualizację czegoś... również małego. Napisałam ją dzięki Mamie. Chodzi o zmianę lidlowych wafelków - Sondey nie robi już Rizerów, a... ot, wafelki Sondey. Sami zobaczcie: tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.