sobota, 20 maja 2023

Dick Taylor 55 % Dark with Peanut Butter ciemna z Brazylii z masłem orzechowym

Ostatnio przestały mnie zupełnie kręcić kombinowane czekolady, czyli też wszelkie nadziewane i z dodatkami, jakieś ryzykowne i wymyślne itd. Do ostatnich robię się coraz bardziej sceptyczna, zwłaszcza po np. Raaka Tahini, w której to miałam nadzieję poczuć błogą chałwowość, a ta nuta... okazała się właściwie znikoma. Uwielbiam pasty orzechowe, ale akurat nie typowe "peanut butter", a więc kremy fistaszkowe posolone i posłodzone. Takie zostawiam Amerykanom. Czekolady z masłem orzechowym, które jadłam były bardzo różne, ale wszystkie łączy jedno. Były mleczne (i tradycyjnie, i ciemne mleczne). Dzisiaj opisywana to ciemny ewenement! Stąd naprawdę bardzo się ucieszyłam, gdy dostałam ją od The High Five Company. Sama bowiem bym jej nie kupiła (raczej nie kupuję czekolad w tej cenie innych niż czyste), a spróbować chciałam. Niestety jednak padło na markę, za którą nie szaleję. I trochę dziwił mnie skład, jako że w opisie producent zapewnił, że dodają masło orzechowe ze świeżo prażonych orzeszków. Liczyłam więc, że "mąka" (flour) oznacza po prostu "sproszkowane", a nie jest jakimś dziwem. A poza tym... miałam dobry punkt wyjściowy, bo znam już mniej więcej jej bazę, jako że jadłam już Dick Taylor Brazil Fazenda Camboa 75 % Dark Chocolate.

Dick Taylor 55 % Dark with Peanut Butter to ciemna czekolada o zawartości 55% kakao z Brazylii z masłem orzechowym z fistaszków (solonym i słodzonym).

Po otwarciu uderzył zapach mocno prażonych fistaszków, ale też soczystość. Łączyła nieoczywiste owoce, a dokładniej cytrusy i jakby wiśnio-śliwkę... może dżemy z nich? Jakby nasączające czarną, kwaskawą ziemię. Także słodyczy miodowo-karmelowej nie brakowało. Przy ziemi doszukałam się bardziej palono-dymnych akcentów, do głowy przyszedł mi też mokry asfalt i cała mieszanka orzechów. Także w orzechach odnotowałam dziwną soczystość. W arachidach... podkreśloną solą? Masło orzechowe za jego sprawą już w zapachu się pokazało i zabiegało o zajęcie pierwszego planu. Nasilało się z czasem, zwłaszcza po podziale, w trakcie degustacji. Kompozycja, wraz z samym masłem orzechowym, odznaczała się wysoką słodyczą.

Tłusta, acz sugerująca lekką pylistość tabliczka była twardawa, ale nie trzaskała specjalnie przy łamaniu. Jej średnio głośny trzask miał pogłos sugerujący miękkość. Była jakby utwardzonym kremem. 
W ustach rozpływała się w tempie wolno-umiarkowanym, gęsto. Zachowywała zbity kształt w zasadzie do końca. Miękła jednak prawie od razu, a potem jakby opływała idealnie gładkimi smugami. Sprawiała wrażenie bardzo pełnej, ale nie ciężkiej, mimo że tłustej. Czuć dodatek masło orzechowego, ale bardziej lekkiego, gładkiego. Wydawała się też lekko maślana w rozumieniu konwencjonalnego masła. Całość zawarła nawet leciutką soczystość.

W smaku od pierwszych sekund polała się słodycz pasty fistaszkowej i miodowego karmelu. Zawinęła się w tym lekka soczystość, a po chwili ujawniło wysokie prażenie. Czysta, słodziutka pasta fistaszkowa szybko za jego sprawą zmieniła się w masło orzechowe amerykańskiego typu. Zajęło pierwszy plan.

Słodycz popłynęła w kierunku karmelizowanego, palonego miodu kwiatowego. Odnotowałam lekką kwiatowość, jakby soczyste, egzotyczne kwiaty.

W tym czasie zarysowała się też lekka gorzkość. Częściowo fistaszkowa, przypominająca o skórkach arachidów, a częściowo wychylająca się zza nich, acz też orzechowa. Nagle pojawiły się orzechy włoskie i inne. Fistaszki jeszcze rozkręciły w sobie prażony aspekt, dominując zupełnie.

Masło orzechowe dowodziło, acz dopuszczając do siebie inne nutki, raz po raz przywiodło na myśl czekoladowe masło orzechowe. Myśl o nim pojawiała się, jednak większość obracała się wokół po prostu masła orzechowego, typowemu "peanut butter". Słodkawemu, z echem słoności. Słonawość, mimo że subtelna, chyba jeszcze podkręcała słodycz, która - ogólnie - wciąż rosła.

Na wszystkich możliwych płaszczyznach, bo przy soczystości mignęło domniemanie, jedynie aluzja do kwasku (ale nie kwasek). Jakoś tam wiązał się z prażeniem, ale wprowadził owoce... Żółte i egzotyczne? Pomyślałam o niemal miodowych bananach, ale też jakiś kojarzonych z kwaskiem (ale nie kwaśnych w tym przypadku)... Jakby mieszance wiśni i śliwek? Jednak w formie wręcz cukrowego dżemu.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa soczystość nasączyła ziemię, a lekka gorzkość bardziej się rozwinęła. Orzechy włoskie niemal zrównały się z arachidowymi. Masło orzechowe przybrało na naturalnej maślaności, przywodzącej na myśl raczej czyste kremy 100% z orzechów. Orzechów ogólnie zaczęło się zbierać coraz więcej i więcej. Z łatwością mogłam wskazać wyrazistsze włoskie i tłustsze, aż oleiście-maślane brazylijskie. A w samym motywie masła orzechowego doszukałam się trochę cukrowości.

Z czasem i w orzechach zaplątała się kwaskawa (może nawet bardziej soczysta?) nutka, ale zaraz zatonęła w kremie orzechowym i ziemi. Ona nakręcała się z orzechami włoskimi. W pewnej chwili pomyślałam o asfalcie mokrym od deszczu. O asfaltowej dróżce otoczonej kwiatami. Kwiatami i krzewami dzikimi, z lekką pikanterią? Pikanterią miodu. Potem jednak i one zatonęły w toni masła orzechowego. Wróciło bowiem w pełni sił, za sprawą jednego czy dwóch bardziej słonawych przebłysków. Podkreślały silne prażenie.

Pod koniec było już bardzo, bardzo słodko, acz te co słodsze nuty karmelizowanego miodu, miodowych kwiatów i banana zmieszały się z intensywnym masłem orzechowym o lekkiej słodyczy i echu soli (bardziej sodowym, niż słonym?). Gorzkość była niska, że aż bardziej ciastowa (jak np. z brownie z masłem orzechowym) niż czekoladowa, podporządkowana maślanej arachidowości.

Po zjedzeniu został posmak masła orzechowego z mocno prażonych fistaszków, lekko kwaskawo owocowy (jakby splot żółtych, śliwek i jakiś cytrusów), ale też prażonych arachidów jako orzechy, z tłem z orzechów bardziej gorzkawych i różnych. Do tego sporo wysokiej słodyczy. Wydawała mi się bardzo soczysta i prawie w pełni miodowa (miodowo-kwiatowa?).

Całość była bardzo smaczna. Choć bardzo słodka od miodu i karmelowo-kwiatowo-owocowych akcentów, to nie przesłodzona. Nawet te mignięcia cukrowości jakoś nie irytowały. Niska gorzkość i tak dała radę zaserwować przyjemną ziemistość i orzechy włoskie, a i zgrała się z fistaszkami. Te chyba płynęły też z samej czekolady, acz ewidentnie masło orzechowe było gwoździem programu. Dominowało zupełnie, że aż chwilami było mało czekoladowo. Słone echo w pełni pasowało, jednak osobiście mam małe wątpliwości co do tak mocno prażonej nuty. To jedna z lepszych czekolad z masłem orzechowym, jakie jadłam. Udowodniła, że masło orzechowe świetnie pasuje też do ciemnej. Kupiło mnie wyeksponowanie masła orzechowego, a nie słodyczy, z kakaowym tłem.

Dało się w niej rozpoznać nuty orzechów włoskich i ziemi, miodowo-kwiatowo-owocowej słodyczy Dick Taylor Brazil Fazenda Camboa 75 % Dark Chocolate. Podlinkowana była oczywiście bardziej gorzka i miała pikantne oraz mocno kawowe nuty, ale już sama zawartość wiele tłumaczy, a jeszcze dodatek - wiadomo.


ocena: 9/10
kupiłam: dostałam od The High Five Company
cena: jak wyżej (cena półkowa to  €9,13 za 57g)
kaloryczność: 571 kcal / 100g
czy znów kupię: nie (ale nie pogardziłabym, gdybym dostała)

Skład: kakao, cukier trzcinowy, proszek fistaszkowy (mąka z fistaszków, cukier, sól), tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.