wtorek, 9 maja 2023

Manoa Chocolate O'ahu Island Ko'olaupoko Hawaii Dark Chocolate 70 % ciemna z Hawajów

Nie przepadam za marką Manoa, jednak gdy przeglądałam, co ciekawego mogę zamówić z The High Five Company, trafiłam na ich edycje limitowane i uznałam, że może jednak warto dać jeszcze szansę. 
Manoa dokładnie opisała i region, i hodowcę kakao, jakie użyto do produkcji tej czekolady, jednak mnie poszczególne miejsca na Hawajach wydają się abstrakcją i suma summarum niewiele mi to mówi. Wywnioskowałam tylko, że to porządnie uprawiane kakao dla nielicznych (mam nadzieję, że szczęśliwców). Ko’olaupoko to ponoć bardzo wietrzny region na wyspie O’ahu rozciągający się od Waimanalo do Kualoa. Właśnie tam jest ziemia o nazwie Mapele Fields, należąca do Bena Fielda, zrzeszającego lokalnych farmerów, zajmujących się kakao (nie tylko, bo także bananami i tajemniczym taro). To małe uprawy ludzi, którzy kochają swój region i naturę. Ben Field sam, ze swoją żoną i pracownikami, fermentuje i suszy ziarna na swojej farmie w Kahalu'u.

Manoa Chocolate O'ahu Island Ko'olaupoko Hawaii Dark Chocolate 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Hawajów, z wyspy O'ahu, regionu Ko’olaupoko, z plantacji Māpele Fields; edycja limitowana.

Po otwarciu uderzył zapach słodkich wiśni w likierze. Ich lekki kwasek zadbał o soczystość, którą kontynuował słodki nektar, miód... Bardzo mocno kwiatowy. Tak soczysty, że niemal owocowy, ale oprócz wiśni owoców w zasadzie nie było. Do słodyczy dołożyła się za to whisky - jakbym się pochyliła nad szklanką z nią! I jakbym właśnie jako nutę whisky czuła karmel. Wydźwięk był mocno alkoholowy, a jednocześnie słodki - na poważnie. Za whisky przewijało się też drewno, opalane beczki i niejednoznaczne orzechy. Może też coś pieczonego, "ciastkowego", ale w neutralnie-wytrawnym stylu?

Tabliczka była twardo-krucha, przy łamaniu trzaskająca średnio głośno. Miała w sobie coś trochę z polewy.
W ustach szybko zmieniała się w znacząco tłusty krem. Rozpływała się w tempie umiarkowanym, aksamitnie. Epizodycznie roztaczała soczystość. Była gładka i plastyczna. Wydała mi się... nie tyle lekka czy rzadka, co dziwnie niegęsta. Sprawiała wrażenie delikatnej, nieśmiało pokrywając podniebienie smugami, a pod koniec sugerując lekką pylistość czy jedynie wysuszenie.

W smaku najpierw zawisła sugestia maślaności, po czym pojawiły się rogaliki czy - jak kto woli - croissanty. Pomyślałam o cieście francuskim... Tu niby na słodko, ale z pewną wytrawnością.
Odnotowałam echo kwasku, więc mogły mieć owocowe nadzienie. Wiśniowe, podkręcone cytryną? Zaraz to się jednak rozmyło.

Maślaność ustanowiła niemal neutralną bazę, dopuszczając jedynie delikatną gorzkość.

Słodycz rosła powoli, jednak zaraz uderzyła whisky. Zupełnie, jakby czekolada była nią nasączona, naaromatyzowana - po prostu z dodatkiem. Intensywny i bardzo, bardzo słodki alkohol miał karmelowy, trochę waniliowy charakter. Whisky dominowała.

Pojawiła się lekka soczystość. Wyobraziłam sobie niemal gnilne, miękkie wiśnie. Po chwili wyparła je jednak wizja wiśni w likierze. Alkoholowość wciąż stała na wysokim poziomie, słodycz rosła za jej sprawą. Czekoladki typu wiśnie w likierze na moment wysunęły się na pierwszy plan, po czym whisky je z niego przegoniła. Wiśnie posłusznie oddaliły się na tyły, utrzymując soczystość.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zrobiło się trochę łagodniej, kwiatowo. Rozszedł się motyw lekko goryczkowatych, świeżych acz opadłych płatków. Mieszały się ze znacznie słodszymi kwiatami, które od razu kierują myśli ku nektarowi, jaki dają oraz ku miodzie. Miodzie oczywiście bardzo kwiatowym. Alkoholowy klimat zasugerował miód pitny, półtorak i takie rzeczy.

Do łagodności dołożyła się pieczono-maślana nuta. Wróciło ciasto francuskie, ale... jeszcze bardziej rozmyte. Pomyślałam po prostu o maśle i o czymś pieczonym, a wytrawniejszym, jakby ciastko-krakersach.

Soczystość z tła i wciąż znacząca whisky wypuściły z siebie trochę słodko-kwaskawych rodzynek. Koniecznie nasączonych alkoholem. Ten wciąż miał karmelowy charakter, ale gdy tylko owoce, a więc wiśnie i rodzynki znów odważniej się wyłoniły, pomyślałam o rumie. Rozgrzewał język i gardło.

Rumie prosto z drewnianych, opalanych beczek. Na łagodności zarysowały trochę gorzkości. Oprócz drewna poczułam sporo orzechów, nieokreślonych jednak. Lekko pieczonych, raczej maślanych. Do tego czułam jakby truflowo-maślaną nutę. Snuły się jakieś czekoladki alkoholowe, ale przez pewien czas nie mogły się zdeklarować. Na pewno lekko cierpko kakaowe. Takie z nutką dymu?

Nagle ułożyło się to w mocno, właśnie aż z nutami dymu, pieczony piernik czekoladowy nasączony rumem aż nieco do przesady (oczami wyobraźni patrzyłam na ciasto jak z etykietki wosku Holiday Rum Cake). Był ciepło-korzenny, maślano-truflowy. Ukrył w sobie rodzynki.

Pod koniec kwiaty wydały mi się lekko cytrusowe (?), ale i tak wyciszyły nieco soczystość, wypierając ją bardziej po prostu rześkością, która jednak nie osłabiła słodyczy. Ta zdążyła już porządnie nie tylko rozgrzać, ale i zadrapać w gardle. Końcówka wydała mi się aż mdława pod tą alkoholową słodyczą karmelu, wanilii i miodu. Wróciło whisky i znów zagłuszyło wszystko inne.

Posmak należał do pieczono-palonego, aż nieco dymnego wątku, który był lekko gorzki (truflowo-piernikowy?), ale też wiśni, jakby nieco podkręconych cytryną. Do tego czułam palony karmel i słodycz. Była przesadzona i kojarzyła się z miodem pitnym, whisky i rumem.

Całość zszokowała mnie, jak mocno alkoholowo wyszła (powiedziałabym, że to w ogóle coś typu Chocolate Tree 70 % Dark Whisky Nibs). Zupełnie nie spodziewałam się wiśni w likierze, whisky, rumu. Wiśnie i rodzynki miały poważny, minimalnie soczysty wydźwięk, a kwiaty wpuściły miodowość i ogrom słodyczy. Całość była właśnie bardzo, bardzo słodka - aż za - ale przynajmniej to słodycz dla dorosłych. Gdyby nie jej siła, wszystko to by bardziej mnie zachwyciło, a tak po prostu smakowało. Acz mam wątpliwości co do aż tak alkoholowego smaku. Niezbyt przemówiły do mnie też te nuty wypieków i maślaność. Czekolada dobra, na pewno niespotykana i - co za tym idzie - ciekawa, dzięki czemu słodycz była łatwiejsza do zniesienia.


ocena: 8/10
cena: € 12,70 (za 60g; dostałam rabat)
kaloryczność: 600 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.