niedziela, 1 września 2024

Chocolate Makers Puur - Dunkel - Noir - Dark Gorilla bar dark 68 % ciemna z Kongo

Odkąd pamiętam, gdy widzę zawartość kakao 68% czy 69%, nie mogę się nadziwić, dlaczego producent nie dołożył już tych 1-2% procent, by zawartość była standardowa. Tabliczki 70% kakao obecnie i tak często są dla mnie bardzo słodkie, stąd te "prawie 70%" jakoś w ogóle mnie nie interesują. Dzisiaj przedstawianą dostałam jako gratis. Chocolate Makers Puur - Dunkel - Noir - Dark Peru 80 % była smaczna, więc i w przypadku dziś przedstawianej miniaturki spodziewałam się paru przyjemnych chwil. Miło jest móc spróbować czasem coś, czego samej za nic bym nie kupiła! Zrobiono ją z regionu, w którym żyją goryle górskie, z których to jeden znalazł się na opakowaniu.

Chocolate Makers Puur - Dunkel - Noir - Dark Gorilla bar dark 68% to ciemna  czekolada o zawartości 68 % kakao forastero z Kongo, z Parku Narodowego Virunga.

Po otwarciu poczułam wysoką słodycz karmelu, mieszającego się z cytryną prawie pozbawioną kwasku oraz mocno pieczonym wątkiem. Ten był bardzo zgrany z palonością karmelu, ale wyraźnie czułam właśnie i palony karmel, i pieczone... coś. Orzechy? Aż nieco nadto pieczone. Podkradła się w tym pieczeniu nutka ziół, jakby właśnie coś w ziołach było pieczonego. W oddali słodycz poprzez miód mieszała się z chyba malinami. Pomyślałam o miodowo-malinowej masie... dżemie?

Mała, lśniąca tabliczka, wyglądająca na bardzo kremową, przy łamaniu była twardo-masywna i trzaskała w chrupki sposób, obiecujący zbitą gęstość.
W ustach rozpływała się umiarkowanie wolno i miękko maziście. Tylko początkowo zachowywała kształt, przedstawiając się jako gęsto-gęstawa. Coraz bardziej rzedła w gibki, a jednocześnie soczysty sposób.

W smaku przywitała mnie odważna słodycz, która cały czas powoli, konsekwentnie rosła i która dopuszczała do siebie pojedyncze owocowe przebłyski. Przemknął mi karmel, po czym zajął się budowaniem tła i przygotowywaniem gruntu pod palony wątek, który zawisł w oddali.

W tym czasie polała się łagodność twarogu, na który nałożono miodowo-malinową masę / dżem. Dżemowość nie była zbyt jasna, acz to, że twór ten bazował na miodzie już owszem. Soczystość wydawała się wycofana. Za tym rosła pieczono-palona nuta.

Wychwyciłam pieczone i naturalnie słodkie orzechy, które podsunęły myśl o tostach. No przecież to na ciepłych, chrupkich tostach musiał być ten twaróg i miodowo-owocowa masa. Wkradła się maślaność... może to tosty maślane? Albo też tosty z masłem?

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa pieczona nuta umocniła się. Karmel ją podkreślił, jednak nie był z nią wymieszany w jedno. Przy tostach było jeszcze coś. Palony karmel trwał obok pieczono-palonego wątku, który kompozycji dodał trochę gorzkości. Pomyślałam o za mocno pieczonych orzechach... Orzechach w miodzie i ziołach? Do głowy przyszedł mi jeszcze jakiś miód wymieszany z goryczkowatymi ziołami, w tym miętą.

Palona gorzkość w pewnym momencie zrobiła aluzję do kawy... Było w niej coś z kawy i długo nie mogłam tego uchwycić... W końcu jednak bardzo wyraziście rozbrzmiała kawa mokka, a więc słodka kawa czekoladowa z mlekiem. Gorzkość chciała się pokazać, ale łagodna otoczka jej nie pozwalała.

Owocowa masa... jakiegoś rodzaju dżem z malinami zmienił się w kandyzowaną cytrynę. Soczystość cały czas była jakby ostrożna. Cytryna, choć ewidentnie wyczuwalna, wyszła słodko. Sporadycznie odnotowywałam goryczkę skórki, acz też wpisaną w słodycz. Czyżby w ogóle kandyzowano ją w miodzie? A może to pojedyncze kawałki, które dodano do malinowego tworu?
Słodycz zwieńczyła wszystko, serwując mi tosta z miodem.

Po zjedzeniu został posmak miodu z ziołami, sporo pieczenia - myśli zahaczyły o przypalone orzechy, jednak przeważyły mocno wypieczone tosty. W tle czułam też coś owocowego - dżem z malin. I... pewną mleczność? Mleczno-palony karmel? Na pewno lekką cierpkość trochę nieokreśloną.

Całość była ciekawa, acz cieszę się, że miałam tylko miniaturkę, bo wiem, że byłoby mi za słodko, gdybym miała całą tabliczkę. A jednocześnie... nie wszystkie nuty umiałam na 100% dookreślić. I zastanawiam się, czy to z racji tego, że nie miałam więcej czekolady, by się wczuć (zazwyczaj już po malutkiej ilości potrafię powiedzieć czy napisać bardzo wiele), czy to właśnie ta niska zawartość kakao zostawiła tyle niedopowiedzeń.
Słodycz karmelu, miód, dżemowo-kandyzowane owoce przysłodziły konkretnie. Maliny i cytryny wystąpiły w słodkim wydaniu. Twaróg na tostach, trochę orzechów, a potem znów tosty wyszły ciekawie. W nich właśnie pojawił się mocno pieczony wątek. Trochę ziół i sugestia kawy z kolei pozostawiły ogromy niedosyt, bo wolałabym, by się bardziej rozwinęły jako gorzkość.

Przypomniała mi się śmietankowo-miodowa, z nutami miodowo-wiśniowego dżemu, cytryny i hibiskusa, mieszających się z herbatą, ziemią i drzewami Original Beans Full-bodied Virunga Park Congo 70 %. Taak, kakao z Kongo niewątpliwie zasługuje na towarzystwo mniejszej ilości cukru, bo jest pyszne.


ocena: 7/10
kupiłam: dostałam jako gratis do zamówienia z barandcocoa.com
cena: nie znam
kaloryczność: 562,5 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.