sobota, 31 sierpnia 2024

Olini Masło orzechowe mix

Lubię marki kremów orzechowych, które mają szeroką ofertę prostych, ale niebanalnych past. Raz na kilka miesięcy staram się znaleźć taką, której mogłabym zamówić kilka różnych opcji, acz przyznaję, że to trochę ryzykowne. Tak wrąbałam się w niesatysfakcjonujące Vilgain. Po nich uznałam, że nie będę na raz zamawiać więcej niż 3-4 małe słoiczki. W przypadku Olini było o tyle łatwiej się ograniczyć, że ich produkty są bardzo drogie; niektóre inne niż pasty orzechowe, wg mnie wręcz absurdalnie drogie. Z kremów wybrałam ciekawe i bezpieczne, by na pewno zjeść smacznie. Na pierwszy ogień poszła pasta interesująca, co do której efektu miałam wyobrażenia chyba całkiem niezłe - obstawiałam, że wyjdzie jak połączenie MixIt Mixitella Almond and Peanut ButterMixIt Mixitella Cashew and Peanut Butter.

Olini Masło orzechowe mix to kremowa pasta / krem 100 % ze zmielonych prażonych orzechów ziemnych, migdałów i orzechów nerkowca.

przed i po uporaniu się z olejem
Po otwarciu poczułam intensywny zapach migdałów, które przybrały dziwaczny klimat migdałowych frytek (abstrakcyjne wyobrażenie). Towarzyszyły im prażone fistaszki. Utworzyły wytrawniejszy duet, który wieńczyła lekka słoność. Po uporaniu się z olejem i w trakcie jedzenia osłabła, acz utrzymywała się cały czas. Obok tego wszystkiego też całkiem wyraźnie zaprezentowały się nerkowce - kontrastowo dosadniej słodsze, ale suma summarum nie na tyle, bym zapach miała nazwać szczególnie słodkim.

Na wierzchu wydzieliła się znikoma ilość oleju - zlałam dosłownie 0,5 łyżeczki, co nie było takie łatwe z racji tego, jak rzadki i ruchomy był wierzch. 
Gdy zaczęłam mieszać, krem okazał się luźny i lejący, rzadki. Jedynie na dnie nieco gęściejszy, acz nie umiem nazwać go nawet gęstawym. Wymieszałam więc niedokładnie, bo wolałam zmęczyć rzadką część, a potem mieć... mniej rzadką. W kremie widać pojedyncze drobinki i trochę więcej skórek.
W trakcie jedzenia pasta zaskoczyła mnie pewną masywnością, mimo że wciąż była rzadka. Wyszła lekko kleiście i jakby początkowo próbowała trochę przybrać na gęstości, w sumie na moment nawet jakby gęstniała, ale po chwili zrezygnowała i rzedła. Rozpływała się w średnim tempie, wykazując marginalną miazgowość. Tłustość była trochę oleista, ale ogólnie nie wydała mi się wysoka. Było w niej za to coś przytykającego.
Drobinki wystąpiły w niej pojedyncze i niewymagające gryzienia, ale od niechcenia na koniec je czasem trochę pociamkałam. Okazały się twarde i chrupkawe. Skórki nawet bardzo twarde. Stanowiły niewymagające urozmaicenie, które sporo pomogło tej rzadkości.
W słoiczku trafiłam na jedną połówkę fistaszka, ale założę się, że to "wypadek przy pracy" (niemniej jednocześnie całkiem miła niespodzianka).

W smaku od razu rozeszły się wyraziste, prażone orzeszki ziemne, które z łatwością zdobyły pierwszy plan.

Po chwili doleciała do nich słodycz nerkowców. Te kontrastowo do arachidów przedstawiły się jako słodkie i łagodne, bardzo maślane. Zasugerowały wręcz leciutką mleczność. Słodycz zaznaczyła się, po czym cofnęła i zrobiła się nieoczywista. Nerkowce jednak pozostały na pewien czas.

W prażonym wątku przemknęło mi... coś. Orzechowe chrupki? Zarejestrowałam wytrawniejsze echo, poprzez które odezwały się migdały. Te już wydały mi się bardzo wycofane i podległe fistaszkom.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji do nerkowców wróciła słodycz. Wątek ten płynął jakby obok duetu arachidów i migdałów, wydobyty na zasadzie kontrastu. Orzechy nerkowca zahaczyły o pierwszy plan, po czym osłabły. Dalej pobrzmiewały, ale już z tła.

W tym czasie orzechowe chrupki pozwoliły migdałom na zasugerowanie migdałowych frytek. Odnotowałam smażoną nutkę i sugestię soli, po czym migdały jakby trochę sobie odpuściły i schowały się za fistaszkami. Te zaś zmieniły się w chrupki orzechowe z lekko słonym akcentem. Prażony motyw miał w tym spory udział. Były zaskakująco jednoznaczne aż do końca, kiedy to nagle zrównały się z nimi nerkowce. Wówczas słodycz udzieliła się arachidom. Stanęła obok wizji chrupek orzechowych.

Gryzione drobinki stanowiły po prostu przedłużenie orzechowo-migdałowej mieszaniny. Odróżnienie co jest czym w ich przypadku graniczy z cudem. Skórki nie wyróżniały się goryczką ani niczym.

Po zjedzeniu został posmak zmienionych za sprawą nerkowców fistaszków - wciąż czułam prażoną nutkę, ale też wysoką arachidową słodycz, splecioną z łagodnymi i słodkimi nerkowcami. Migdały trochę się wycofały. Prażoność czułam wyraźnie, ale nie wydawała się już taka znacząca.

Krem był niespotykany i całkiem smaczny, jednak nie za bardzo w moim guście. Mimo dominacji fistaszków, był wyraźne nerkowcowy, co akurat naplus. Nerkowce wyszło słodko, lecz fistaszki i migdały natomiast bardziej wytrawnie i złudnie słono. Nuta orzechowych chrupek była bardzo zaskakująca i w sumie ciekawa, acz to nie moja bajka. Dziwne, że choć nerkowców było najmniej, z taką łatwością się pokazały - to już miła niespodzianka. Cały punkt odjęłam za rzadką konsystencję.


ocena: 7/10
kupiłam: olini.pl
cena: 45,90 zł (za 200g)
kaloryczność: 610 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: 50% orzechy arachidowe, 30% migdały, 20% orzechy nerkowca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.