Mogę powtarzać to do znudzenia, ale tak, kocham poznawanie potencjalnie wybitnych, mało znanych czekoladowych marek. Albo przynajmniej mało znanych czy popularnych w Polsce. Przy tej tknęło mnie, że są dwa typy opakowań, na które podczas czekoladowych zakupów internetowych zwracam szczególną uwagę. Fakt, przede wszystkim patrzę na zawartość kakao, regiony i składy, ale czasem i opakowaniami się sugeruję. Przemawiają do mnie piękne w jakiś wyrazisty sposób, ale też takie... bardzo zwykłe, że tak napiszę "bazowe". Te zawsze sugerują mi podejście twórców, że liczy się wnętrze. Szary, nudny papierek może kryć smakową bombę. Na to liczyłam w tym przypadku, bo tanzańskie kakao jest cudowne. Żałowałam tylko, że nie dali odrobiny więcej. Nie dali? Właściwie kto...? Dopiero krótko przed degustacją zaczęłam szukać czegoś o marce. Czekolady Krak są robione ręcznie w Ermelo w Holandii przez szefa kuchni Marka Schimmela. Uczył się w restauracjach mających maksymalne 3 gwiazdki Michelin i jako cukiernik w nich zainteresował się dokładnie czekoladą. W 2013 założył swoją firmę, mając zaledwie dwa małe młynki do kakao. Obecnie Krak odnosi sukcesy, zdobywa nagrody, a Schimmel współpracuje z innymi mistrzami, poszerzając swoje horyzonty. Ja zdecydowałam się na tabliczkę z kakao zakupionego od Kokoa Kamili, którzy płacą lokalnym rolnikom o 25% więcej niż inni tamtejsi nabywcy kakao. Wpływa to nie tylko na poprawę życia pracowników, ale też na kakao. Dobra uprawa przekłada się jak wiadomo na smak. Pytanie, co smak tej tabliczki konkretnego miał mi do pokazania?
Krak Chocolade Tanzania Kokoa Kamili 2021 70% cacao to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Tanzanii, z regionu Morogoro, doliny Kilombero.
Po rozchyleniu sreberka poczułam zapach drzew i mieszanki orzechów, zestawionych z czerwonymi owocami, w których dominowały słodkie truskawki i maliny. Mimo wysokiej słodyczy, znalazła się tam też lekka, soczysta cierpkość - dzikiej róży? Jagód goji? I czegoś ciemniejszego - chyba aronii. Odnotowałam jeszcze jakby wycofaną, paloną nutę. Ta połączyła lekką gorzkość i jeszcze więcej słodyczy - nieco karmelowej?
Twarda i lśniąca tabliczka w dotyku wydała mi się lekko pylista i ogólnie bardzo masywna, ciężka. Zdrowo trzaskała przy łamaniu, jeszcze tę masywność i gęstość potwierdzając.
W ustach rozpływała się wolno i maziście. Najpierw wydała mi się szorstka, acz potem wkomponowała tę szorstkość w kremowość. Cechowała ją masywność i gęstość, a także nieprzesadzona, acz istotna tłustość. Trochę przełamała ją epizodyczna soczystość. Dała się poznać jako trochę plastyczna i gibka, lecz jednocześnie jakby cały czas z pewną twardością gdzieś wewnątrz. Szorstkość czułam do końca, ale już taką uładzoną. Końcowo czekolada połączyła lekką pylistość i soczystość, znikając już bardziej rzadko.
W smaku najpierw poczułam wręcz słodziuteńkość. Nie zwyczajnie "słodycz", a lukier na pączku z czerwonym nadzieniem właśnie o niemal słodziutkim charakterze. Była wysoka i pewna siebie, rosnąca bez trudu, ale zmieniała się szybko.
Uwagę zwróciło na siebie nadzienie - niewątpliwie z czerwonych owoców, z dominującymi truskawkami i nutką różaną. Czerwone owoce podchwyciły niemal uroczy wydźwięk i rozgościły się na pierwszym planie.
W tle przemknęła palona nuta. Ona też miała słodki charakter - niby trochę karmelowy, ale na karmel za uroczy. Toż to karmelowa krówka! Na moment wyłoniła się bardziej z innych nut.
Pozostałości lukru przedstawiły się jako owocowy lukier, ale ten wciąż tracił na znaczeniu. Do głowy przyszedł mi śmietankowo-truskawkowy krem lub lody o pudrowo różowym kolorze i równie pudrowym smakowym uroku. Lukier zmienił się w bardzo słodki, śmietankowy deser. O niemal białoczekoladowych zapędach? Te jednak zagłuszyły słodkie, czerwone owoce.
Krem i lody zaczęły dopuszczać do siebie niemal winno-nalewkowe akcenty, pewien charakterek, acz wciąż wpisany w truskawki i maliny, bo te nagle podkradły się do nich. Z czasem upuściły trochę również uroczego kwasku. W nim przemknęły mi pojedyncze wiśnie. Wiśnie... nasączone? Wiśnie w likierze / likierowe?
Od palonej nuty odeszło trochę drewna... Drewno zaś mieszało się z drzewami i orzechami. Podobnie jak paloność sama w sobie, wydały mi się wycofane. Dopiero mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość znacząco wzrosła. Była silna, średnio palona, ale nie dominująca. Przyzwoliła słodkim czerwonym owocom na pozostanie wraz z nią na pierwszym planie.
Palone drewno zaczęło przechodzić w orzechy - surowe arachidowe i brazylijski i... jeszcze jakieś? Paloność znalazła ujście częściowo w orzechach, a częściowo przypomniała sobie o pączku, po czym osłabła, a drewno zmieniło się w żywsze drzewa.
Gorzkość obudziła w owocach cierpkość. Pojawiła się kwaśno-cierpka aronia i cierpkie, suszone jagody goji. Za ich sprawą narosła też kwaśność. Do czerwonych owoców dołączyła cytryna. Wciąż czułam głównie truskawki, ale już w tym mieszanym, charakterniejszym wydaniu. Urocza słodziuteńkość, lekka pudrowość przeszła w echo, a jej miejsce na przodzie zajęła delikatna kwaśność.
Karmelowo-krówkowa słodycz końcowo chyba na zasadzie kontrastu jeszcze wyskoczyła, ale jej palony charakter coś stopowało... pewna lukrowość i śmietanka? Jakby... śmietankowy lukier? I krówkowy pączek?
Po zjedzeniu został posmak kwaskawy, ale kwaśność szybko się uspokajała, łagodniała. Dłużej utrzymywał się motyw słodkich truskawek, tylko trochę podkręconych cytryną. Czułam słodkie, czerwone nadzienie rodem z pączka, ale też z pewnym przełamaniem - aronii i goji? A do tego pączkowy lukier. Drzewa i orzechy zaznaczyły się za nimi. Orzechów trzymała się lekka paloność.
Całość była bardzo ciekawa, choć nie w pełni w moim typie. Urocza, wysoka słodycz zaserwowała mi pączka z lukrem i czerwonym nadzieniem, potem krem lub lody truskawkowe. Mieszanka czerwonych owoców pod egidą słodkich truskawek zeszła się z drzewami i drewnem, które nie mogło się zdecydować, czy iść w żywszym, czy bardziej palonym kierunku., Gorzkość uderzyła nagle, ale i tak wydała mi się ugodowa w stosunku do innych nut. Trochę orzechów i krówkowego karmelu wprowadziło spokój do kompozycji, a cytryna, aronia i niektóre czerwone owoce nieco kwasku. Tanzańskie kakao czuć, a nuty... nuty wolałabym w ciut mniej słodszym wydaniu - bo słodycz to była nieco przesadzona, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej wydźwięk. A jednak i tam bardzo smakowała. Tylko że gdyby było z 75% kakao kto wie, może mogłaby powalczyć nawet i o maksymalną ocenę?
Przypomniała mi Dandelion Chocolate 70% Kokoa Kamili Tanzania 2021 Harvest o nutach bułeczki z twarogiem, wiśni i nerkowców oraz ziemistym wątkiem. Powiedziałabym, że mają zbliżone nuty, ale jakby przeznaczone dla innych grup wiekowych - dzisiaj prezentowana (mimo pewnych akcentów alkoholowych) jawiła się jako uroczo słodka, jak dla najmłodszych, a wspomniana dla odbiorców dojrzalszych.
ocena: 8/10
kupiłam: chocoladeverkopers.nl
cena: €6,95 (około 32 zł za 80g)
kaloryczność: 590 kcal / 100g
czy kupię znów: nie
Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy
Poprawka: czekolady Krak są robione w Ermelo w HOLANDII!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wyłapanie błędu. Oczywiście, że w Holandii. ;)
Usuń