Wraz z BTB Chocolate Czekolada Ciemna Madagascar 82% otrzymałam kilka czekolad z dodatkami, jako że zaznaczyłam wcześniej, gdy kontaktowałam się z przedstawicielem marki, że z ochotą porównałabym, jak czekolady z dodatkami mają się do tych czystych na którymś z górskich szlaków. Dlatego właśnie krótko po degustacji wspomnianej, gdy ruszałam m.in. na Rudawiec, zabrałam ze sobą właśnie dziś przedstawianą tabliczkę.
Plany na wyjazd 16 kwietnia musiałam mocno pozmieniać. Pierwotnie zakładałam, że od rana ruszę na Śnieżnik, ale wtedy musiałabym dłużej jechać, a potem się wracać i to byłaby strata czasu i benzyny. Od początku było pod górkę - bynajmniej nie gdy chodzi o fizyczną część trasy. Najpierw chciałam wejść na Kowadło, by znajomy mógł sobie je odhaczyć do Korony Gór Polski, ale drogę na nie ciężko było znaleźć. W końcu się udało, a po krótkiej drodze przez las czekał szczyt z nawet nie tak mocno wyeksponowaną tabliczką. Jakoś nawet na zdjęcia czekolady szczyt fotogenicznie mi do gustu nie przypadł. Zabrana czekolada musiała trochę poczekać. Niestety jednak także na Rudawiec trudno było znaleźć drogę - dobrze, że ktoś pomarańczowym sprayem sam trochę strzałek namalował. Przyjrzałam się mapie i pomyślałam, że może plan zmieni się jeszcze bardziej. W każdym razie najpierw ruszyłam leśną, tylko chwilami bardziej ostrawą, drogą leśną pod górę. Rudawiec faktycznie nie był zbyt widowiskowy, ale przyjemny - to jakby mini polanka, gdzie też uznałam, że widoki sama sobie zrobię - czekoladą. Potem znów czekała mnie droga leśna, więc nieco bardziej wymagająca czekolada była dobrym pomysłem. BTB Chocolate Madagascar 82% była bardzo ciekawa i interesowało mnie, cóż to wniosły do niej truskawki. Wprawdzie forma mnie nie przekonywała, ale miałam dobre przeczucia.
BTB Chocolate Czekolada Ciemna Madagascar 82% z Truskawkami to ciemna czekolada o zawartości 82 % kakao z Madagaskaru z truskawkami liofilizowanymi.
Po otwarciu poczułam się, jakbym idąc ziemiście-kamienistą drogą otworzyła dżem z czerwonych owoców - mieszanki porzeczek i truskawek. Liofilizowane truskawki stały prawie na równi z czekoladą w harmonii.
Na spodzie twardej, wyglądającej na kremową tabliczce, wtopiono spore plastry truskawek średniej grubości. W dotyku były suche i sprawiały wrażenie spłaszczonych i wgniecionych w czekoladę. Trzymały się jej raczej porządnie, ale dało się je wyrwać.
Przy łamaniu czekolada chrupko trzaskała, a truskawki... zachowywały się różnie: jedne się ni rwały, ni łamały z mniejszym lub większym trudem, a inne wyciągały z jednej części i zostawały w drugiej zabawnie wystając. Gdy próbowałam przegryźć którąś truskawkę, stawiała opór, jawiąc się jako stwardniało-zwarta. Jednej nie dało się w ogóle pogryźć ani połamać.
W ustach rozpływała się w tempie średnim, zachowując kształt i wykazując tłustość oraz narastającą soczystość. truskawki przez pewien czas się jej trzymały, potem odpadały i łatwo nasiąkały. Nie wydaje mi się, by jakoś szczególnie podkręciły soczystość. Ja zostawiałam je na koniec aż czekolada zniknęła. Tylko raz czy drugi nadgryzłam plastry już wcześniej obok czekolady.
Gryzione truskawki okazały się w większości jędrno-twardawe i trochę soczyste. Niektóre wyszły bardziej świeżawo i śliskawo, inne bardziej jak zawilgocono-stwardniałe, typowo liofilizowane owoce. Strzelających pesteczek było niewiele, nie przeszkadzały.
Na koniec zostało lekkie ściągnięcie i jakby suchawy efekt.
Zaraz zaznaczyła się też ziemia i gorzkość. Pomyślałam o kamieniście-ziemistej ścieżce i kawie, w harmonii zgrywających się z owocami.
Owoce w czekoladzie podkreśliły truskawki, które zaznaczyły swoją obecność już po chwili. To, jak szybko i jak wyraźnie zależało od tego, jakiego kęsa zrobiłam - czy trafił się mały, czy duży kawałek truskawki. Truskawki kontynuowały kwaśność, ale zmotywowały też słodycz.
Wydaje mi się, iż tabliczka ogólnie lekko nimi przesiąkła - truskawki czułam nawet we fragmentach pozbawionych dodatku. Nuta ta nie wydawała się tą tylko z czekolady.
Po paru chwilach pojawiło się trochę karmelu, a kwasek zaserwował mi słodki, truskawkowy jogurt. Słodycz przez moment jakby chciała wyrwać do przodu, ale opanowała się i znalazła sobie miejsce za soczystą kwaśnością pigwy i cytryny.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa truskawki przybrały na siłę i wyszły na przód. Raz po raz zdominowały czekoladę, częściej się jednak z nią zrównywały. Dały się poznać jako kwaśno-słodkie, nie imperatywne, ale odważne. Znacząco dosłodziły czekoladę - ta spróbowana osobno sama po kęsach z truskawkami, przedstawiła się jako kwaśniejsza.
Z czasem czekolada odważniej wróciła do gry. Gorzkość kawy była wzbogacona o kwasek - jakbym miała do czynienia z kawą o cytrusowym profilu. Ziemia i kamienie, pewna charakterna rześkość i słodycz płynęły obok truskawek, w zgodzie, lecz - chyba na zasadzie kontrastu do owoców - doleciała do nich maślaność.
Owocowy wątek poddał się jednak truskawkom. Duet z nimi stworzył soczysty i kwaśny dżem z czerwonych porzeczek, z podkręconym kwaskiem. Grejpfrut, który nagle mi przemknął w tle, a także pigwa wydawały się wycofane. Im czekolady było mniej, tym wyraźniej czuć liofilizowane truskawki.
Truskawki gryzione po czekoladzie wciąż smakowały wyraziście, lecz niektóre bardziej, inne mniej. Ogólnie wykazały się i słodyczą, i kwaśnością. Ewidentnie czuć, że to truskawki liofilizowane. Niektóre plastry owoców były wyraźniej kwaśno-soczyste, sporo połączyło kwaśność ze słodyczą na równych prawach - te końcowo zagłuszały posmak czekolady. Były jednak takie, przy których czekoladowe echo pobrzmiewało odważniej - te szły w słodko-nieśmiałym, trochę pudrowym kierunku.
Po zjedzeniu został posmak kwaśno-słodkich truskawek i cytryny z pigwą. W oddali pobrzmiewał soczysty, wręcz świeżawy dżem raczej truskawkowy, a także drobna ziemistość. Poczułam też cierpkość owoców i jakby mocno cytrusowej, a jednocześnie palono-gorzkiej kawy, którą wieńczyła lekka ziemistość.
Ogółem tabliczka była smaczna, jednak cały czas miałam wrażenie, że truskawki za bardzo odciągają uwagę od cudownej, głębokiej bazy. Trochę ją uprościły. Nie przeszkadzały, nawet się z nią chwilami zgrywały, ale poczucia, że były jakby obok nie udało mi się odegnać. Momentami w ogóle przygłuszały czekoladę. Momentami były grzeczniejsze. Obstawiam, że o wiele lepiej by to wyszło, gdyby były drobniejsze i wtopione w czekoladę, a nie takie "dolepione". Za formę odjęłam cały punkt - tak dorzucić to można wszystko, a w czekoladach z dodatkami chodzi o to, by to zagrało. A tak... jak dodatek po prostu był, a nie wniósł niczego pozytywnego, to po co taki wariant wypuszczać?
ocena: 7/10
kupiłam: dostałam od BTB Chocolate
cena: jak wyżej, ale cena to 10 zł (za 50g)
kaloryczność: 573 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy nierafinowany, truskawka liofilizowana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.