sobota, 3 sierpnia 2024

U Dziwisza Ciemne Piwo z Rokitnikiem ciemna mleczna 50 % z Peru ze słodem jęczmiennym i rokitnikiem

Choć czekolady U Dziwisza same w sobie łagodnie mówiąc mnie nie zachwyciły, uznałam, że w zasadzie takie czekolady jako bazy pod dodatki mogą być w porządku, stąd właśnie gdy skontaktowałam się z przedstawicielem marki, podsunęłam pomysł, że mogłabym popróbować tych z dodatkami w górach. Stąd 2 dni po zjedzeniu U Dziwisza Ciemne Piwo, gdy pojechałam w góry na niewymagającą, ale urokliwą trasę, wzięłam dzisiaj przedstawianą czekoladę. Ciekawiło mnie, ile wniósł rokitnik, który dodali w formie posypki. I zaczęłam się zastanawiać, czy coś takiego pasowałoby do ciemnego piwa? Pomyślałam sobie jednak, że czekolada czysta Ciemne Piwo była na tyle nudnawa, że może okazać się dobrą bazą.
Po ogarnięciu Rittera....... na Hali Boracza wybrałam szlak zielony, którym z czasem wyszłam na czarny szlak na Halę Redykalną. Dobrze, że nie radykalną - przeszło mi przez myśl. Oznaczenia jakoś mi nie leżały, wydawały się nieczytelne, ale udało mi się nie zgubić. Acz czułam się chwilami trochę niepewnie, bo pogoda była piękna, a ludzi spotkałam niewielu. Trafiłam za to na krokusy. Kiedy wreszcie dotarłam na Rysiankę, tknęło mnie, że jak na takie proste szlaki, dziwnie dużo tam schronisk co chwila. No, ale w sumie może to nie dziwne, jako że widoki zachwycały. Po drodze m.in. Mała Fatra, potem jeszcze Tatry - no cuda! Idealne miejsce, by zająć się czekoladą. Jadłam ją jednak nie tylko tam, a i schodząc szlakiem zielonym do parkingu, a potem jeszcze trochę dla weryfikacji w domowych warunkach. Miałam co prawda zahaczyć jeszcze o Halę Pawlusią, ale sobie darowałam, bo pogoda zaczęła się psuć. Deszcz nie był by taki straszny sam w sobie, lecz schodzący trafiłam na śliski, topniejący śnieg. A deszcz zacinał coraz mocniej. I tak jednak to była bardzo udana wyprawa. A czy z udaną degustacją? 

 U Dziwisza Ciemne Piwo + Rokitnik to czekolada mleczna o zawartości 50 % kakao Chuncho z Peru ze słodem jęczmiennym i rokitnikiem liofilizowanym; stylizowana na ciemne piwo z rokitnikiem.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach goryczkowatego, cierpkiego i kwaśnego, suszonego owocu - rokitnika. Wydał mi się dziwnie ciężko soczysty. Zapach był jakby "znajomy, ale z czymś". Trochę jak kwaśny sok pomarańczowy z akcentem skórko cytrusów i jakiegoś soku czy dżemu morelowego. Sama czekolada stała dopiero za tym, dodając rokitnikowi echa... Bardzo stonowanej, trochę mlecznej, acz poważniejszej, na pewno nie uroczej czekolady. 

Lśniąca tabliczka z jednej strony była sowicie posypana liofilizowanym rokitnikiem. Wyglądał dosłownie jak tylko poukładany na czekoladzie i przy dotykaniu jej, kilka jego kulek natychmiast odpadło. Kolejne odpadły przy łamaniu. Łamaniu towarzyszyło nie tylko odpadanie dodatku, ale też całkiem głośne trzaskanie. A jednak częściowo był całkiem nieźle wtopiony. Część lepiej, część gorzej, bo i ogólnie czekolada była miejscami grubsza, miejscami standardowa. W dotyku były miękkawe, uginające się, acz zwarte zarazem. 
W ustach czekolada rozpływała się łatwo. Robiła to w tempie umiarkowanym, raczej ochoczo. Była gęsta i nieco lepkawa, ale nie mocno kremowa. Wydała mi się raczej gładka, acz nie do końca, a z pewną chropowatością do odnotowania. Tu nieco wchodził rokitnik, który odwracał też uwagę od tłustości czekolady, która wyłaniała się dosłownie na parę sekund. Nie kleiła się tak, jak wersja czysta - na drodze do tego stał rokitnik, który nie był zbyt integralny, ale przez pewien czas w ustach trzymał się wlepiony w czekoladę.
Owoce rokitnika szybko przybierały na soczystości. Faktycznie były miękkawe, z wyraźnym rozróżnieniem na skórkę i bardziej glutkowaty miąższ kojarzący się z miękkim winogronami lub wiśniami. Z zaskoczeniem trafiłam w każdym owocu na sporą pestkę, wyglądającą jak ziarenko siemienia lnianego, ale o twardości kamienia. 

W smaku czekolada przywitała mnie delikatną słodyczą karmelu wchodzącą w lekką goryczkę i mieszającą się z odrobiną mleka. 

Rokitnik bardzo szybko przeciął to wszystko intensywną, cierpką kwaśnością. Po chwili niemal zupełnie zdominował kompozycję. Kojarzył mi się z jakby mocno cytrusową wersją dzikiej róży. 

Soczysta kwaśność suszonego rokitnika nasilała się epizodycznie. Chwilami była tak mocna, że prawie zupełnie zagłuszała czekoladę. Potem jednak dawała jej trochę dojść do głosu. 

Czekolada mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa dała się poznać jako lekko słodkawa, nieco gorzkawa i mleczna, acz też nie mocno. Wydała mi się spokojna, ale z wyczuwalnym palonym wątkiem. Odezwał się słód. Wydaje mi się, że rokitnik podkręcił jego zbożowo-palony, goryczkowaty smak, acz sam mocno zabarwił czekoladę.
Kiedy spróbowałam odrobinę samej czekolady, okazało się, że mocno przesiąkła kwaśnym dodatkiem, choć nie czuć w niej samej takiej mocnej kwaśności. 

Z czasem kwaśność i cierpkość rokitnika znów się nasilała, zajmując i pierwszy, i drugi plan. Serwował soczystość typu ciężkiego. Czekolada tylko wówczas pobrzmiewała. Mimo tego, że słód całkiem wyraźnie się odzywał, nie było gorzko. 

Gdy wszystko mocno się ze sobą wymieszało, piwo faktycznie przychodziło do głowy, jednak na pewno nie ciemne, a jasne. Jasne, lekko palone, ale kwaśne i ciężko soczyste. 

Owoce gryzłam głównie dopiero na koniec, gdy czekolada się już rozpłynęła, a tylko nieliczne podgryzałam wcześniej, obok czekolady. W zasadzie nie wymagały tego, bo i tak cały czas były wyczuwalne. Nawet za bardzo. 

Rokitnik końcowo okazał się mocno kwaśny. Był też cierpki, ciężko soczysty, a raz po raz sprawiał wrażenie goryczkowatego. Kojarzył mi się z dziwaczną, cytrusową wersją dzikiej róży, wymieszanej z... Czymś. Po czekoladzie był ciekawy, nawet smaczny, jeszcze nie przeraźliwie kwachowaty. 
Parę owoców spróbowałam jednak zupełnie osobno, bo wypadły. Te już były kwachowate za bardzo. Soczyste, cierpkawe, ale tak w tym dosadne, że niezbyt atrakcyjne do jedzenia osobno. 
Smakowo w zasadzie pestki były niby nijakie, ale jakoś się wyróżniały - trochę jak wielkie pestki malin.

Po zjedzeniu został wyrazisty posmak kwaśno-cierpkiego rokitnika. Był specyficzny i dominujący. Słodkawo-poważniejsza, nie gorzka, ale i nie wyraźnie mleczna czekolada stanowiła jedynie lekko odczuwalne, liche tło. 

Rokitnik trochę wydobył słód ze słodko-mlecznej toni, osłabił mleczność. Ogólnie osłabił czekoladę, zajmując pierwszy plan na sporo czasu. Tabliczka wydała mi się nawet w pewnym sensie ciekawa, dziwna, ale na raz, poznawczo, ciekawostkowo. Gdybym znała efekt i sam smak rokitnika, za nic bym nie kupiła. Rokitnik mocno zdominował czekoladę, więc wydaje mi się, że dodano go za dużo. Ja bym widziała dodanie go w towarzystwie innego owocu lub orzechów dla wyrównania. Prawdą jest, że podkreślił trochę słód, ale skojarzenie przekierował z tytułowego ciemnego piwa na jasne. Rokitnik do czekolady bardziej by się sprawdził chyba jako nadzienie, ewentualnie do bazy znacznie intensywniejszej, czyli dla mnie porządnie ciemnej lub pewnie jak ktoś lubi, bardziej mlecznej i słodszej. Po...... stwierdziłam, że to chyba dobra czekolada na bazę pod coś, jednak po tej stwierdzam, że chyba nie pod coś tak intensywnego. Na szczęście jednak miałam jeszcze tabliczkę z innym dodatkiem.  Ok, była ciekawa, bo była z rokitnikiem, ale to tylko dlatego, że rokitnik nie jest popularny. Sam, bez czekoladowej bazy, też wydał by mi się przy pierwszym spróbowaniu ciekawy. 
Na pewno nie podobała mi się taka forma. Małe wady samej czekolady, które wskazałam w czystej tu się ukryły, ale ta nie wyszła lepiej, ponieważ uważam, że jak robi się czekoladę z dodatkiem, to dodatek ten powinien być bardziej integralny, aniżeli być jedynie doklejoną, odpadającą posypką. 

Nie moja forma, nie dla mnie takie smaki i pestkowy dodatek-posypka, więc jakimiś 2-3 kostkami poczęstowałam kolegę na szlaku, a 2 paski wróciły do domu, dla Mamy. Jej opinia: "O ile czysta w zasadzie mi smakowała, tak w przypadku tej tabliczki samą tę czekoladę odebrałam gorzej. W dużej części wyskubałam tego rokitnika i zjadłam oddzielnie, ale potem ta czekolada wciąż nim smakowała, bo przesiąkła. I to przeszkadzało. A już jak wszystko razem jadłam to w ogóle! Obecnie lubię kwaśność w słodyczach, ale ten kwach tutaj kompletnie zabił smak czekolady. Dodano go za dużo i bezsensownie. Producent powinien pomyśleć, czy taki dodatek w ogóle do czekolady pasuje. Nie wiem, co to miało niby wspólnego z ciemnym piwem. Przecież one są słodko-gorzkie, a nie kwachowate. Jak już, to o jasnym bym pomyślała. Ja bym tę czekoladę o wiele niżej oceniła. Gdybym była producentem, w ogóle bym takiej nie wydała". 


ocena: 5/10
kupiłam: Sklep U Dziwisza (dostałam)
cena: 22 zł (za ok. 50 g; ja dostałam)
kaloryczność: 556 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, cukier trzcinowy, słód jęczmienny, rokitnik liofilizowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.