Przy U Dziwisza Ciemne Piwo z Rokitnikiem wspomniałam, że faktycznie bazowa czekolada U Dziwisza Ciemne Piwo pasuje mi do dodatków, ale właśnie - w podlinkowanej nie do takiego jak się okazało. Ciemne Piwo pasowała mi do jakiejś mieszanki owoców, co prawda z rokitnikiem. Od producenta dostałam jednak z mieszanką owoców innych, leśnych, jak widziałam. Wyglądało to bardzo ciekawie, ale kompletnie nie w moim stylu, bo nie lubię tak poukładanych dodatków. Niemniej... pomyślałam, że dzisiaj prezentowana opcja może okazać się najlepszą. Wzięłam ją ze sobą na Mogielicę, licząc, że owoce nie pospadają mi z wieży widokowej na sam dół. Ruszyłam z Przełęczy Rydza-Śmigłego przez polanę Wyśnikówkę. I choć pogoda sugerowała raczej lato niż 30.03, na niej właśnie zobaczyłam jeszcze resztki śniegu. Trasa była bardzo łatwa i nawet schody na samą wieżę nie okazały się męczące. Na niej jednak wiało tak, że zrobiłam tylko pierwsze zdjęcia, a resztę dokończyłam parę kroków od niej. Zeszłam żółtym szlakiem, który niestety wyszedł na asfalt, którym spory kawał do parkingu trzeba było iść.
U Dziwisza Ciemne Piwo + Mieszanka Owoców to czekolada mleczna o zawartości 50 % kakao Chuncho z Peru ze słodem i mieszanką owoców: porzeczkami czarnymi i czerwonymi, malinami, truskawkami i wiśniami; stylizowana na ciemne piwo z owocami.
Po otwarciu poczułam owoce, zdecydowanie dominujące nad czekoladą. Czuć czerwone, z wyróżniającymi się kwaśnymi wiśniami i mieszanką porzeczek, acz ze znaczącą przewagą czarnych. Bardziej kwaśno-słodkie maliny stały za nimi. Sama czekolada przewijała się spokojnie w tle, dodając im motyw naturalnego mleka i wsi, z wpisanym w nią skojarzeniem z siankiem, zbożem. Słód chyba leciutko się wychylił jako on sam.
Wygląd czekolady do mnie nie przemówił - nie podoba mi się ponalepiane dodatku, a już na pewno nie tak wystające, wielkie owoce, w większości całe. Ledwo wyjęłam tabliczkę z folii, a parę porzeczek już odpadło. Przy łamaniu posypało się kilka kolejnych.
Tabliczka przy łamaniu okazała się twarda, acz trzaskała nie za głośno. Była masywna, lecz przy odgryzaniu kawałka jej twardość jakby się chowała.
Owoce w dotyku były sucho-twarde, jednak przy łamaniu maliny czy truskawki nieco się uginały. Nie rwały się ani nie łamały wraz z czekoladą, a wyciągały z niej, zostając w jednej lub drugiej części.
Przy odgryzania kawałka czy gdy zdarzyło mi się raz czy drugi już wcześniej nagryźć któreś z owoców, przedstawiały się jako twardo-chrupiące, suche.
W ustach jednak szybko nasiąkały.
Czekolada rozpływała się w tempie umiarkowanym, ochoczo. Zalepiała je tylko trochę. Starała się nieco trzymać kształt, wykazując lekką gumiastość. Była niby gładka, ale jakby niezupełnie, nieidealnie. Niektóre owoce trzymały się w nią wlepione dłużej, inne odpadały szybciej. Czekolada wydała mi się przy nich znacząco tłusta. Owoce już w trakcie dodały czekoladzie trochę soczystości, bo z ochotą nasiąkały. Czekolada końcowo rzedła i zostawały same owoce.
Gryzłam je w większości dopiero, gdy czekolada już zniknęła. Wówczas dały się poznać jako miękko-jędrne. Wiśnie były bardzo miąższyście-soczyste, nieco świeżawe, truskawki dziwnie miękko-zwarte i gąbczaste. Maliny z kolei do końca zachowały pewną suchawość. Skrzypiały przy gryzieniu, mimo że były miękkie i soczyste. Ich pestki chrupały - były masywne, ale nie wyszły denerwująco. Najsuchsze do końca zostawały porzeczki, ale i one robiły się miękko-soczyste. Ich twarde pestki - zwłaszcza porzeczek czerwonych - bardzo się odznaczały, ale też nie denerwowały.
W smaku pierwsza rozeszła się nieprzesadzona słodycz, która rosła dość szybko. Szybko dołączyło do niej mleko o mocno naturalnym, tłustym charakterze. Pomyślałam o wsi z nutami sianka i orzechów.
Owoce lekko zaakcentowały swoją obecność. Niektóre bardziej, inne słabiej. Najszybciej odzywały się wiśnie. Maliny potrzebowały trochę czasu, truskawki więcej, a porzeczki dopiero pod koniec bardziej się zdradzały.
Akcent owoców jednak zmotywował do działania słód. Odezwał się wyraźnie i podkręcił nutkę sianka oraz sielski klimat wsi. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa czekolada wydała mi się bardzo, bardzo mleczna i mocno zbożowa za sprawą słodu, który wplótł też leciutką goryczkę.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa leciutka gorzkawość słodu nakręciła się jeszcze bardziej z owocami. Przy nich słodycz podskoczyła. Miała lekko palony charakter - i niewątpliwie wyszła odważniej niż w przypadku czystej tabliczki.
Gdy odgryzłam kawałek czekolady pozbawiony owoców, smakowała prawie tak samo, jak czysta tabliczka - nie przesiąkła za bardzo owocami (a rokitnikowa owszem). Z tym że gdy robiłam kęsa po kęsie z owocami, i tak słodycz jakoś bardziej zwracała na siebie uwagę. Nie przegięła jednak.
Soczystość płynąca z owoców podkręcała słodycz czekolady. Przy nich wciąż było czuć mleczność, acz coraz słabiej. Słód z kolei na pewien czas przycichł prawie zupełnie. Do głosu dochodziły dodane owoce.
Potem już smak zależał w dużej mierze od tego, z czym kęs się trafił, bo końcowo to dany owoc dominował. Wszystkie owoce były bardzo wyraziste, acz nie wszystkie już obok czekolady. Porzeczki porządnie odzywały się dopiero gryzione.
Najwięcej do powiedzenia już obok czekolady miały bardzo kwaśne, pełne swego niemal świeżo-surowego smaku, soczyste wiśnie. Przy nich czekolada wydała mi się bardziej słodowa.
Następne w kolejności były kwaśno-słodkie maliny. One po prostu trochę przygłuszały czekoladę.
Truskawki wplotły do czekolady trochę swojej słodyczy, ale też porządnie odezwały się dopiero gryzione.
Niektóre porzeczki nadgryzałam już obok czekolady - czarne podkreśliły słód, a czerwone po prostu przygłuszały czekoladę, pchając ją w po prostu słodkim kierunku.
Dodatki gryzione po czekoladzie - wszystkie - były bardzo intensywne. Wiśnie kwaśno-soczyste, maliny kwaśne z echem słodyczy, truskawki uroczo słodkie, czerwone porzeczki kwachowate, a czarne przyjemnie kwaśno-cierpkawe.
Po zjedzeniu został posmak czerwonych owoców i czarnych porzeczek - zależy, co się akurat zjadło. Czekolada zajęła miejsce daleko za nimi jako słodka i leciutko mleczna. Czułam też lekką cierpkość słodu. Te bardziej cierpkie owoce ją wydobyły.
Ta tabliczka z serii Ciemne Piwo smakowała mi najbardziej, jednak wciąż nie była to czekolada marzeń. Poprawnie mleczna, nie za słodka i z ciekawych akcentem słodu - to jej muszę przyznać. Ta mieszanka owoców podkreśliła słodowość. Nie pasowała mi jednak to stylizacji na ciemne piwo. Przynajmniej jednak owoce pasowały do siebie nawzajem. A jednak gdy pomyślałam o tej tabliczce i o U Dziwisza Ciemne Piwo z Rokitnikiem, nie mogłam wygnać z głowy myśli, że z tej wywaliłabym czerwone porzeczki, a w ich miejsce dała rokitnik. Myślę, że przełamany innymi owocami, w takiej ilości wyszedł by o wiele lepiej. Znów jednak nie podoba mi się forma - tak ponalepiane, wielkie owoce to niezbyt kreatywny sposób na zrobienie harmonijnej czekolady z owocami. To, że porzeczki łatwo odpadały to kolejny minus. Całościowo była więc smaczna, ciekawa i niewymagająca, ale do zjedzenia tylko dlatego, że już była. W górach się sprawdziła.
W zasadzie, gdy przyszło mi jeść czekolady U Dziwisza, dzisiaj przedstawiana podeszła mi bardziej niż czysta....., która mnie trochę nudziła. A jednak podlinkowana to dobra i niecodzienna ciemna mleczna, kojarząca się z tytułowym ciemnym piwem. Wersja z owocami z kolei nie miała z nim wiele wspólnego, mimo że słód został trochę wydobyty. Do tego wykonanie powinni dopracować i przemyśleć formę - po prostu naklejone i opadające dodatki przeważyły o niższej ocenie.
ocena: 6/10
kupiłam: Sklep U Dziwisza (dostałam)
cena: 22 zł (za ok. 50 g; ja dostałam)
kaloryczność: 556 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, cukier trzcinowy, słód jęczmienny, owoce liofilizowane
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.