Nigdy nie przepadałam za czekoladami Schogetten i w sumie zawsze w sklepach je omijałam. Najpierw "bo to czekoladkowe Schogetten" (nie lubię formy gotowych podzielonych kostek), potem bo marka specjalizuje się w czekoladach nie w moim typie. Na przestrzeni lat co sprawdziłam skład limitowanych edycji, czymś mi zawsze podpadał. Schogetten Praline Noisettes zaskoczyła mnie jednak pozytywnie. Stąd, gdy znajomy wyszukał w sklepie dzisiaj przedstawianą, sprawdziłam skład i uznałam, że można dla porównania spróbować. Jako że pamiętałam niesmacznego Lindta Banana Split oraz wafelki Familijne Gofrowe o smaku Czekolada & Mięta, które to i tak już mniej złe były w temp. pokojowej, tę czekoladę zabrałam na szlak, zamierzając część wziąć do domu i spróbować opcję schłodzoną. Ok, nie lubię niczego zimnego jeść, ale ciekawił mnie efekt, jak to udało się Ludwig (bo że taka czekolada ma szansę się udać, pokazał np. Lindt Creation Menthe Frappe / Refreshing Mint Dark).
Opisywaną dziś otworzyłam 27 kwietnia, czyli niedługo po tym, jak czekolada pojawiła się w sklepach, na przełęczy Przegibek przy uroczym schronisku. Doszłam tam z Joneczkowych Rycerek (mam nadzieję, że dobrze odmieniam), z parkingu, na którym naprawdę kiepsko z oznaczeniem, gdzie właściwie zaczyna się zielony szlak. Trochę trwało, nim go znalazłam, ale potem już oznakowania były dosłownie co chwila. Pomyślałam, że zła passa z nieoznakowanymi jak trzeba szlakami trwa (bo w Sudetach, gdzie byłam ostatnio, naprawdę z tym kiepsko).
Schogetten Limited Freeze Me Dark Chocolate Hazelnut to ciemna czekolada nadziewana (46%) kremem o smaku orzechów laskowych; wyprodukowana przez Ludwig Czekolada / Ludwig Schokolade; edycja limitowana na wiosnę / lato 2024; polecana do jedzenia po schłodzeniu (zamrożeniu).
Po otwarciu poczułam wyrazisty, cierpko-gorzki zapach, łączący ciemną czekoladę z kawą i akcentem gorzkiego orzecha laskowego. Nie był prażony, czy jakiś konkretny, a podporządkowany kawie z mlekiem, stojącej obok ewidentnie ciemnej, średnio słodkiej czekolady.
Wyglądające na plastikowo-polewowe czekoladki w dotyku były masywne i twarde.
Przy odgryzaniu kawałka czy przekrajaniu kostki czekolada twardo chrupała. Często z chrupnięcio-trzaskiem wgniatała się w bardzo miękki, maziście tłusty krem. W dotyku był klejący.
W ustach czekolada rozpływała się gładko i tłusto, trochę opornie. Robiła to w tempie umiarkowanym. Była zbita i kojarzyła się trochę z maślaną czekoladą-polewą np. z lodów na patyku.
Po pewnym czasie pękała i oddawała pole do popisu nadzieniu. W zestawieniu z nim, sama wydawała się bardzo ulepkowata i trochę plastelinowa.
Krem rozpływał się znacznie szybciej od niej, wręcz błyskawicznie. Był od niej tłustszy w bardziej oleisty sposób i nieco wodnisty. Wydał mi się wręcz glutkowaty, dziwnie śliskawy i jakby zbity, ale na pewno nie gęsty. Kojarzył mi się z wodnistymi lodami niby śmietankowymi.
W smaku czekolada przywitała mnie lekko gorzkim smakiem. Zaznaczyła się w tym kawa i lekka cierpkość. Zaraz pokazała się też średnio wysoka słodycz, a z nią nasiliła się kawa, a dokładniej cappuccino. Nie miała imperatywnych zapędów, ale... Gorzkość też nie. Współgrały całkiem nieźle.
Nadzienie odezwało się jeszcze przed pęknięciem wierzchu. Jeszcze bardziej umocniło kawowy motyw.
Gdy kostka pękała, a więc mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa, krem dominował. Czekolada, jako gorzkawy wątek, jedynie delikatnie pobrzmiewała w oddali. Królować zaczęło słodkawe cappuccino. Kawa i mleko dopuściły tylko echo orzechów laskowych. Tak wątłe, że można by je w ogóle przegapić.
Słodycz wzrosła na jakiś czas znacząco i aż zaznaczyła swoją obecność w gardle, acz tylko chwilowo.
Dolatujący z oddali smak czekolady, także ją wpisał w cappuccino. Słodycz trochę się opamiętała i zelżała.
Smak wnętrza prawie zniknął wraz z nim, zostawiając lekki posmak.
Po debiucie wnętrza, czekolada wyszła bardziej nijako. Niby wciąż nie cukrowo, ale już za słodko. Do tego trochę gorzko, ale jak średnia polewa czekoladowa, nie czekolada.
Po zjedzeniu został posmak lekko gorzkawego splotu słodkiej polewy kakaowej i bardziej mdławego cappuccino. Czułam też sztuczną mgiełkę, w której chyba zaplatały się orzechy. Aromaty dziwnie zaznaczyły się na języku.
Nieprzekonana do aż tak skrajnego potraktowania czekolady jak włożenie jej do zamrażarki, na próbę dwie kostki trafiły do lodówki na kilka godzin.
Po odwinięciu sreberka zapach był znikomy. Lekko zaznaczyło się nieśmiałe, słodkie cappuccino.
Czekolada była trochę twardsza, ale minimalnie. Długo nie chciała zacząć się rozpływać. Nadzienie wyszło niemal identycznie, co w wersji w temp. pokojowej.
W smaku czekolada bardzo długo się nie odzywała. A gdy w końcu raczyła, wyszła bardzo delikatnie gorzkawo i słodko. Była mdła z racji chłodu. Nadzienie smakowało prawie dokładnie tak samo co w temp. pokojowej, tylko trochę mniej intensywnie. Echo orzecha laskowego pojawiło się, ale czy ja wiem, czy mocniej? Ewentualnie odrobineczkę.
4 trafiły kostki do zamrażarki, zgodnie z tym, co zalecał producent: włożyć czekoladę przed jedzeniem do 18 stopni. Producent napisał, by mrozić przez 2 godziny, u nas spędziła w niej prawie 3.
Zapach zniknął zupełnie. Czekolada była jeszcze twardsza, ale nie straszliwie kamiennie, a jak z mocno zamrożonych lodów na patyku. Bardzo długo się nie rozpływała w ogóle, a gdy zaczęła wyszła bardziej ulepkowato. Nadzienie w zasadzie nie zmieniło się szczególnie. Było tylko nieco bardziej zwięzło-zwarte.
W smaku czekolada była nijaka, jeszcze gorzej niż w przypadku wersji z lodówki. Nadzienie dalej smakowało prawie tak samo, acz - jak z lodówki - nieco mniej intensywnie ogólnie, przy czym akurat echo orzechów jakby nie osłabło - chyba były nieco bardziej (ale i tak słabo) wyczuwalne . Słodycz ogólnie wydała mi się leciuteńko słabsza, ale nieznacznie.
1 kostka tej wersji mi zdecydowanie wystarczyła (mam awersję do zimnego jedzenia, a efekt smakowy na pewno nie był warty jedzenia tego).
Czekolada była dziwna. W zasadzie ciekawa i całkiem smaczna jak na czekoladę kawową, ale zupełnie nieadekwatna do tytułu obiecującego orzechowość. Orzechów laskowych prawie w niej nie czuć. Mimo wysokiej słodyczy, na szczęście nie przesłodzili jej, ale i tak mogli dać więcej kakao, bo chyba go za wiele nie było (około 50%?). Obstawiam, że zrobili ją jakoś nie jak zwykłą czekoladę, a np. czekoladę do lodów na patyku. Krem odpychał mnie strukturą szybko znikającego mazistego glutka.
Wersja z lodówki czy zamrażarki nie różniła się za bardzo - tylko czekolada wyszła bardziej mdło, a orzecho...wawawe echo odrobinkę bardziej się wyłoniło, więc nie mam pojęcia, to producent tu kombinował.
Ogółem zjadłam połowę - większość w górach, gdzie jakoś poszła. W domu zweryfikowałam odczucia i nie zmieniły się, ale już tak nie cieszyła. Wersje schłodzone bardzo mi nie podeszły - zachowywały się tak, jak zachowywałaby się każda inna czekolada wsadzona do lodówki. Bezsensowny pomysł.
W sumie dałabym jej 7, gdyby nie to, że wyszła kompletnie niezgodnie z nazwą. A gdyby jeszcze krem był gęstszy i bardziej kremowy, spójny z czekoladą, w ogóle oceniłabym wyżej.
3 kostki powędrowały do Mamy. Jedną zamroziła. Jej opinia: "Jadłam ją ciepłego dnia i tę z zamrażarki o wiele lepiej odebrałam. W temperaturze pokojowej sama czekolada była niefajna, jak masło, a z zamrażarki jakoś lepiej, nie tak odpychająco maślano-ulepkowato wyszła ogólnie. W smaku w temperaturze pokojowej czułam kawę z mlekiem, jakby z echem orzechowym, a po wyjęciu z zamrażarki też kawę, ale tak jakby trochę bardziej kawę z nutą orzechową, ciekawe połączenie. Ogółem bardzo słodka, ale tak jeszcze nieprzesadnie. Smakowała mi, zwłaszcza z zamrażarki, tak jakby trochę zamiast lodów".
ocena: 6/10
kupiłam: dostałam
cena: nie znam
kaloryczność: 523 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, olej rzepakowy, mleko zagęszczone odtłuszczone, 3,5% miazga z orzechów laskowych, mleko pełne w proszku, tłuszcz mleczny, serwatka słodka w proszku, emulgator: lecytyna sojowa; laktoza, śmietanka w proszku, sól, aromaty (zawierają orzechy laskowe)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.