niedziela, 29 września 2024

Chapon Cuba Cacao Rare ciemna z Kuby 75 %; po zmianach 2024

Do Chapon Cuba Torrefaction Longue / Conchage Long 74% nie zamierzałam wracać, ale po sporych zmianach, zauważyłam, że w opisie na stronie ma 75%. Ucieszyłam się, że może poprawili w niej to, co mi nie do końca leżało. Ogólnie kiedy zobaczyłam nowe opakowania czekolad Chapon i ich opisy na stronie, pomyślałam, że trochę pozmieniali zawartości kakao. Na jedne się cieszyłam, na inne (które obniżyli) nie. Jak się jednak okazało, zawartości kakao nie ruszyli. W opisach po prostu wkradły się błędy. Już myślałam, że czeka mnie seria powrotów do znanych czekolad, ale... Na jaw wyszło coś innego. Zmienili bowiem używany cukier. Z trzcinowego przerzucili się na biały. Zasmuciło mnie to, ale Chapon Colombie 75% (2024) pokazała mi, że Chapon świetnie smakują także z tym cukrem, mimo że go nie lubię. Co do dzisiaj opisywanej... wątpiłam, by biały cukier jej pomógł, bo go nie lubię, ale... kto to wie?

Chapon Cuba Cacao Rare to ciemna czekolada o zawartości 75% kakao z Kuby; wersja od 2024.

Po otwarciu poczułam średnio mocny, spokojny zapach słodkiego wypieku ciasto-placka chyba drożdżowego z lekko cytrusową nutą, w której wyraźnie zaznaczyła się skórka cytryny. Może... nadziano go masą z cytryny, podkręconej pigwowcem, i czerwonych owoców? Bo chyba jakieś przemknęły. Acz trochę... w pudrowym sensie? Jak cukierki pudrowe truskawkowo-poziomkowe. Obok stanęła mocna kawa i... marshmallow (w różowym kolorze?)? Pianki wprowadziły ciężką słodycz, sprawiając, że kompozycja ogólnie wyszła słodko-gorzka (w tej kolejności). Mieszały się z nieco bardziej rześkimi, żywymi kwiatami. Chyba wychwyciłam odrobinkę karmelu, ale to w tle. Czułam także dym znad jakby ciepłego drewna - sandałowego? - i lekką korzenność. W oddali doszukałam się jeszcze ziemi, zaznaczającej się kontrastowo do słodyczy.

Suchawa w dotyku tabliczka była twarda i przy łamaniu trzaskała średnio głośno, nieco krucho.
W ustach rozpływała się gęsto i maziście. Robiła to w średnim tempie, wykazując śmietankową tłustość jakby zbitego, idealnie kremowo-gładkiego sernika. Z czasem maź, jaka spływała z jakby odśrodkowo zbitego, twardawego kawałka, robiła się coraz bardziej rzadka. Acz na końcówce próbowała zdobyć się na gęstawość. Czuć w niej też domniemanie pylistości.

W smaku od początku czułam bardzo wysoką słodycz, w której dominowały żywe, kwitnące kwiaty. W oddali zaznaczył się karmel, a rześkość kwiatów zmieniła się w... obietnicę soczystości, jaką zapewniła... cytryna pod górą cukru? Pomyślałam też o kandyzowanej skórce cytrynowej, jako że cierpkawa goryczka dała o sobie znać.

Cytryna tak mieszała się z cukrem, że w zasadzie prawie nie była kwaśna. Wspomniana goryczka po chwili zgubiła cierpkość, a sama przedstawiła się jako spokojna, lekko palona gorzkość. Może mieszanina ziaren kawy i dymu? Z racji kontrastu do słodyczy gorzkość zaraz podskoczyła, a ja wyobraziłam sobie dym znad ledwo płonącego, dogasającego drewna. Raz po raz pojawiała się maślaność, jakby za wszelką cenę chcąc złagodzić gorzkość, która chyba miała swoje plany.

Słodycz rosła odważnie, idąc w kierunku ciastowym. Dominowała, a gorzkość tylko dopuszczała do siebie. Pomyślałam o drożdżowo-maślanym placku i jakimś wypieku placku typu "pie" z niedookreślonym owocowym nadzieniem. W nim uplasował się leciuteńki kwasek - chyba cytrusów z goryczką kandyzowanych skórek, który mieszał się ze słodkimi czerwonymi owocami. Maślaność raz po raz wychylała się ze słodyczy.

Dym wpuścił lukrecję i trochę ogólnej korzenności. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa przyprawy dołączyły także do wypieków, acz doprawiły je... ostrożnie. Wnosząc słodkie ciepło.

Słodycz częściowo niby aspirowała do soczystości, ale jakoś nie umiała w tym kierunku pójść. Pomyślałam o bardzo słodkich figach suszonych, a hen w oddali wychwyciłam chyba... arbuza? Mocno czerwonego i... i jakieś owocowe, słodkie wino czerwone? Słodycz rozgościła się na dobre w owocowej strefie. Przemknęła mi... słodka czereśnia koktajlowa, która tylko chwilę zabawiła, a potem jeszcze... poziomki z cukrem. Słodycz niebezpiecznie zmierzała w drapiącym kierunku i wraz z poczuciem ciepła leciutko zaznaczyła się w gardle.

Zaraz jednak moją uwagę odciągnął maślany wątek, który zaczął za bardzo się rządzić. Wypieki... przez moment obrały jakby neutralniejszy kierunek, ale słodycz nie dawała za wygraną, co przełożyło się na myśl o białym pszennym chlebie z masłem i cukrem. Takim... jeszcze ciepłym, tylko co wypieczonym?

Słodycz zajmowała pierwszy plan. Pianki marshmallow jednak nie zapomniały zupełnie o gorzkości dymu, bo pokazały mi się jako takie... jeszcze ciepłe, z ogniska, z nutą dymu i ciepłem.

Ogniskowe ciepło mieszało się z przyprawami, a więc lukrecją, goździkami i cynamonem. Lukrecja podkradła od masła - które wypchneła z kompozycji - jakby przyciszanie gorzkości. Pojawił się słodki sandałowiec i trochę kawy zaparzonej na ziarnach. I do niej wkradły się... pianki?

W posmaku została właśnie kawa ze słodko-gorzkawym, kadzidlanym dymem, odrobina korzenności i marginalny akcent słodkich, niemal winnych czerwonych owoców. Do tego lekka cierpkość w wydaniu na słodko, a także ogólna ciastowość, drożdżowo-maślana. Słodkie ciepło jakby uwypukliło też maślaność.

Czekolada była w porządku, ale jak na Chapon to kiepsko. Wyszła bardziej słodko-gorzko niż Chapon Cuba Torrefaction Longue / Conchage Long z 2023. Mniej w niej owocowych akcentów (arbuza, czereśni, jeżyn, poziomek) - owoce zaserwowała tylko w mocno zasłodzonym wydaniu (już w zapachu czułam mniej owoców niż w Chapon Cuba Torrefaction Longue / Conchage Long z 2023). Słodycz dzisiaj opisywanej wyszła bardziej... dotkliwie - no jednak ten biały cukier nie współgra tak pięknie z kakao jak trzcinowy i odbiera kompozycji charakter. Co prawda na zasadzie kontrastu podbił gorzkość, ale ta, choć wyrazista, nie miała aż tak dosadnego przekazu jak mogłaby.
Chapon Cuba Torrefaction Longue / Conchage Long z 2023 o nutach cytryny z cukrem, placko-ciasta maślano-drożdżowego, ze sporą ilością dymu w tym kadzidlanego, sandałowca i korzenności (pod przewodnictwem lukrecji) mimo że jej pewne nuty też nie grały mi tak w pełni, była smaczniejsza i głębsza. Dziś opisywana niestety zdecydowała się rozwijać cukrowo-marshmallowowe akcenty a korzenność pokierowała w stronę słodkiego ciepła, nie ostrości.
Dzisiaj opisywanej zastanowił mnie skład - otóż czekolada teoretycznie ma 75%, ale pod składem było "minimum 71%", napisałam w tej sprawie do Chapon i odpowiedź była taka, że "ze względu, że to tradycyjna produkcja, czasem zawartość może się nieznacznie różnić i że to zależy od danej partii, ale to głównie raczej 75%". Co nie przemawia do mnie. Jakość, smak trochę pogorszone, a cena w stosunku dawnej z Kuby, podniesiona...


ocena: 7,5/10
cena: 8 € (około 45 zł; za 75g)
kaloryczność: 567 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarna kakaowe, cukier, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.