sobota, 4 stycznia 2025

Chapon Cacao Rare Vietnam ciemna 73 % z Wietnamu

Decyzja o "powrotach" do lekko zmienionych czekolad Chapon na pewno nie przyszłaby mi z taką łatwością, gdyby nie to, że w ofercie marki pojawiło się kilka nowości. Te i tak miałam zamiar kupić (a nie opłaca się zamawiać zza granicy jakiś 3 tabliczek). Bardzo ucieszyłam się, że była to m.in. czekolada z ziaren z Wietnamu, bo ten region swego czasu rozkochał mnie w sobie, a jakoś rzadko spotyka się czekolady stamtąd.

Chapon Cacao Rare Vietnam to ciemna czekolada o 73% zawartości kakao z Wietnamu.

Po otwarciu poczułam szokująco jednoznaczny, intensywny zapach marcepanu migdałowego z goryczkowatym likierem amaretto. Słodycz była wysoka - w dużej mierze płynęła z marcepanu, ale sporo czułam też kwiatów. Bardzo odlegle pojawiła się soczystość... częściowo ciężkawo-słodka niczym chlebek bananowo-migdałowy (z cynamonem?), a częściowo... Przywodząca na myśl suszono-soczyste owoce czerwone. W trakcie degustacji odnotowałam jeszcze chyba brzoskwinie. W tle, w migdałowej toni, przewinęły się też drzewa i orzechy włoskie. Czułam też ciepło cynamonu i... słońca?

Twarda tabliczka przy łamaniu trzaskała dość głośno, jakby w chrupki sposób.
W ustach rozpływała się kremowo i powoli. Długo zachowywała kształt i zbitość, acz miękła niczym... grudka budyniu? Aksamitnego i nietłustego. Z czasem do budyniowości dołączyła soczystość.

W smaku pierwsze rozbrzmiały bardzo słodkie banany. Mimo słodyczy, obiecały soczystość w późniejszym etapie. Na razie jednak... ich słodycz wzmocniły jeszcze słodkie, kwitnące kwiaty.

Za kwiatami przemknęło... białe wino? Słodkie o nutach zielonych winogron, jakiś kwaśniejszych żółtych owoców i... w końcu echo samych zielonych winogron? Zaraz to jednak przycichło i tylko delikatnie pobrzmiewało.

Popłynęła lekka śmietankowość, do której dołączyła maślaność. Razem przełożyły się zaraz na myśl o śmietankowo-maślanym, łagodnym marcepanie, czy wręcz kremie marcepanowym. Ten dopiero zmieniał się w marcepan w pełnej krasie. 

W tle w soczystości tym razem obecność zaznaczyły poważniejsze, cierpkawo-soczyste owoce... Suszone czerwone? Chyba suszone, ale wciąż lepkawo-soczyste wiśnie. Podtrzymywały soczystość bardzo długo.

Marcepan stał się bardzo słodki, aż nieco przesłodzony, ale także wydał mi się poważny. Znalazła się w nim kropelka alkoholu - chyba likieru amaretto. Wprowadził goryczkę.

Goryczkę migdałów? Wychwyciłam niejednoznaczne orzechy. Gorzkość wzrosła, pokazując, co potrafi. Wydała mi się dosadna, o co zadbała czarna, wilgotna ziemia i drzewa. Drzewa nakręcały się nawzajem z migdałami.

Wyobraziłam sobie brzoskwinie dojrzewające w słonecznym cieple na małych drzewkach. Same w sobie jednak, jeszcze lekko kwaskawe, brzoskwinie wydały mi się jakby trochę nie na miejscu i zagubiły się po chwili, zostawiając poczucie ciepła i soczystość.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość osiągnęła punkt kulminacyjny i zaczęła trochę łagodnieć poprzez orzechowy wątek, rosnący w siłę. Czułam migdały - już nie tylko jako marcepan - oraz włoskie.

Słodycz trochę zawstydziła się gorzkości - może nie słabła, ale też już nie rosła. Banany wydały mi się przejrzałe, a do tego zmieszane z suszonymi figami. Wyobraziłam sobie bananowo-migdałowy chlebek doprawiony cynamonem z orzechami włoskimi i... rodzynkami? Te wyróżniały się lekkim kwaskiem.

Wiśnie raz po raz spojrzały w winnym kierunku, jakby rozochocone alkoholowym marcepanem, ale w końcu pomknęły w bardziej soczystą stronę. Towarzyszyły im czarne porzeczki i aronia. Chyba liofilizowane? I... suszone goji? Ale takie już nasiąkające w ustach.

W owocach pojawiło się nieco więcej kwasku, który zahaczył o cytrynę... acz też suszoną? Rodzynki porządnie przybrały na kwaśności i... na tym nie poprzestały. Robiły się coraz świeższe, że pomyślałam o lekko kwaskawych, zielonych winogronach, acz zaraz trochę przycichły. Tu bowiem znalazły się słodkie, kwitnące kwiaty, pilnujące, by bardziej kwaśno się nie zrobiło. Znów pomyślałam konkretnie o drzewkach owocowych.

Ziemia za sprawą coraz większej ilości orzechów złagodniała zupełnie. Trwała tylko jako cierpkość, kontrastowo zaznaczona do łagodniejącej bazy. Chyba i cynamon miał w tym pewien udział. Maślaność wyszła na przód, pozwalając jeszcze marcepanowi (wzbogaconemu o orzechy włoskie?) trochę pobrzmiewać. Słodycz też w nim osiadła, pokazując się jako wręcz ciepło-drapiąca i likierowa.

Po zjedzeniu został cierpki posmak suszono-liofilizowanych owoców: goji, wiśni, czarnych porzeczek, aronii oraz wysoka słodycz bananowo-marcepanowego chlebka o ciężkawym wydźwięku. Wydał mi się przecukrzony, na co trochę próbowała zaradzić czarna, wilgotna ziemia. Oprócz tego czułam jakby pikanterię alkoholu i cynamonu.

Czekoladę uważam za pyszną, ale niestety trochę przesłodzoną (za to poleciał punkt). Intensywnie marcepanowa, trochę kwiatowo-cynamonowa i bananowa niczym chlebek bananowo-migdałowy, z nutami orzechów włoskich, likieru, a także znaczącym motywem ziemi zachwyciła mnie. A przecież doszły do tego jeszcze owoce: soczyście-suszony niebanalny splot wiśni, porzeczek czarnych i aronii, może nawet goji oraz zielone winogrona igrające z białym winem i rodzynkami. Wyszło to soczyście w cierpko-ciężki, poważny sposób. Było kwaskawo, ale nie mocno kwaśno. Wiele owocowych elementów nie próbowało kompozycji zdominować, toteż nie wyszła tak mocno owocowo. Chwilami trochę może za bardzo śmietankowo-maślano mi to łagodniało, ale w sumie... to z kolei pozwoliło bardziej kontrastowo zarysować się charakterniejszym nutom.

Była nieco inna niż miodowo-kwiatowa, gorąca niczym pustynia, z nutami dymu, orzechów i migdałów, kadzidełkami oraz pikantnymi Belvie Thien Tuy 75%. Czułam w niej suszone goji i figi, czerwone, soczystsze owoce, maślaność, więc w sumie podobnie, ale Belvie wyszła bardziej gorzko.

Letterpress Chocolate Vietnam Ben Tre Cacao 70 % Dark Chocolate zawarła w sobie więcej owoców: bananów, fig, brzoskwiń i rodzynek z cytryną, ale też kojarzyła się z chlebkiem bananowym. Także pojawiły się w niej orzechy włoskie i ziemia, ale do tego karmel i cynamon.

W Chapon przy nich za bardzo zwracało się uwagę na słodycz - szkoda więc, że nie dodali trzcinowego, a biały. Obstawiam, że wyszła by wtedy w pełni zachwycająco.


ocena: 9/10
cena: 8 € (40 zł; za 75g)
kaloryczność: 558 kcal / 100 g
czy kupię znów: chciałabym do niej wrócić

Skład: ziarna kakaowe, cukier, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.