poniedziałek, 6 stycznia 2025

krem Zivina Tahinada s kousky pistácií / Sladká Pistácie / Słodka Pistacja

Gdy zobaczyłam ten krem, od razu bardzo go zapragnęłam. Byłam taka spragniona chałwowych kremów... z tęsknoty za wycofanym Nutura Premium Krem Chałwowy Sezam z cukrem kokosowym kombinowałam sama z Ekogram Pasta Sezamowa 100% Tahini / Tahina i cukrem trzcinowym, ale to nie było to. Przedstawiany zapowiadał się smakowicie, ale nie tak bardzo chałwowo. W zasadzie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Czy pistacje zajmą dużą część tego? Umknęło mi, że uwielbiane Grizly nie jest jego producentem, a tylko dystrybutorem. Krem bowiem stworzył inny czeski producent, ŽIVINA.

Zivina Tahinada s kousky pistácií / Sladká Pistácie / Słodka Pistacja to krem orzechowy z sezamu (tahini) i pistacji z kawałkami pistacji, słodzony syropem z agawy i syropem daktylowym (bez cukru), z solą himalajską.

przed i po uporaniu się z olejem
Po otwarciu poczułam intensywny natłok rozmaitych nut: sezam i pistacje szły łeb w łeb, ale za nimi o głos dopraszał się... smażony w miodzie kurczak?! Albo przyprawa do niego. Z wyraźnie zaznaczoną solą. Pistacje przedstawiły się jako bardzo tłuste i słodko-wytrawniejsze, natomiast sezam zawarł w sobie lekką goryczkę i wydobył trochę słodyczy ogółu, bardzo wątle kojarząc się z chałwą (albo włączyło mi się myślenie życzeniowe?). Już w zapachu czuć tłustość, a słodycz miała nieco słodzikowo chłodne zabarwienie. Po uporaniu się z olejem i w trakcie jedzenia przynajmniej zniknęło skojarzenie z przesmażoną przyprawą do kurczaka... Choć wciąż było to wytrawne i nieprzyjemne.

Na wierzchu wydzieliło się niewiele nie tyle oleju, co jakby mieszanki oleju z wodą, acz masa na górze była rzadsza, luźniejsza niż niżej. Zlałam jakieś niecałe 2 łyżeczki, a przemieszałam to, co zostało - na oko jakieś 0,5 łyżeczki. Przemieszałam to dość dokładnie, co trudne nie było, bo krem nie był suchy. Wydał mi się zwięzły, gęsty, ale nie mocno zbity czy konkretny. Widać w nim mnóstwo malutkich kawałeczków, drobinek, czarnych punkcików oraz pistacji w formie połówek lub wielkich kawałków.
W trakcie jedzenia krem dał się poznać jako masywny i lepki. Doszła do tego miękkość i wysoka tłustość. Oleistość bardzo dawała się we znaki, gdy krem rozpływał się w umiarkowanym tempie. Chwilowo jakby gęstniał, po czym rozpływał się w tempie umiarkowanie-wolnawym. Od początku do końca czuć wysoką miazgowość. Troszeczkę odwracała uwagę od tłustości, ale ta i tak aż pokrywała usta. Końcowo krem wydał mi się trochę zawiesinowo-wodnisty. 
Kawałki i drobinki zostawiałam głównie na koniec, gdy masa już zniknęła. Tylko nieliczne podgryzałam wcześniej, obok bazy, choć czasem wszystko to o ugryzienie aż się prosiło.
Drobinki i malutkie kawałeczki pistacji (chyba że sporadycznie też sezamu?), okazały się twardo-miękkie, lekko chrupkawe i niewymagające. Zaplątały mi się też twarde.
Natomiast połówki i kawałki pistacji były specyficznie miękkawe, a aspirujące do chrupkości, niczym świeże pistacje.

W smaku przywitała mnie średnio wysoka słodycz o nieco chłodnym, sugestywnie słodzikowym charakterze. Nasiliła się odrobinę, idąc w bardziej złożonym, acz wciąż słodzikowym kierunku. Zaraz za nią zaznaczyła się sól, a ja pomyślałam o splocie słodzika z miodem w jakimś roślinnym otoczeniu. Obstawiam, ze to syrop z agawy dał taki efekt, choć przez słoność coraz trudniej było mi się na tym skupić.

Zaraz podpłynęła do tego jakby oleista wytrawność. I... mdłość? Poczułam smak oleju, mdławość, która rozrzedziła słodycz. Zasugerowała coś smażonego i pozwoliła na nasilenie się słoności. 

Równocześnie słodycz lekko wzrosła, ale wydała mi się bardzo nieśmiała, przytłumiona. Odnotowałam gorycz sezamu, która trochę odegnała oleistość. Przemknęła myśl o przesolonych, przesmażonych (?) sezamkach i... słonej chałwie? Zaraz mi jednak uciekła.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach znów poczułam smakową tłustość, ale w innym wydaniu. Ta była bardziej maślana niczym prażono-wysmażone i solone pistacje. Pistacje zagłuszyły sezam. Jedynie w tle ostał się wytrawniejszy olej sezamowy.

Z czasem słone pistacje wydały mi się przesmażone, a w oddali przemknął mi dziwny, nieokreślony kwasek. Sól starała się nie dopuszczać słodyczy do głosu, acz jakoś tam... przemykał mi jej lekko piekący charakter. I... piekąco słonawy?

Pistacje cały czas jawiły się jako wytrawne, choć końcowo i o słodyczy trochę sobie przypomniały. Sezam pobrzmiewał tylko gorzkością, nasuwając na myśl słono-wytrawny sos tahini np. do kurczaka w miodzie. Czułam chłód słodyczy, ale kompozycja nie wydawała się specjalnie słodka.

Gryzione malutkie kawałki stanowiły przedłużenie smaku podprażonych, słono-słodkawych pistacji. Nie były bardzo wyraziste.
Większe kawałki i połówki pistacji zaskoczyły mnie nijakością. Po całej tej słono-wytrawno-tłustej symfonii wydawały się kompletnie zagłuszone. Czuć delikatny, prażony i naturalnie słodkawy smak pistacji, ale po tym wszystkim nie dały rady uratować sytuacji.

Po zjedzeniu został posmak soli, wytrawno-przesmażonego splotu pistacji i tahini z goryczką, która kojarzyła mi się z orzechowo-sezamowym daniem z przyprawionym kurczaka. Czułam chłód prawdopodobnie słodyczy, ale nie słodycz samą w sobie, a do tego olej... albo raczej mieszankę oleju mdłego, roślinnego, sezamowego i "maślanego" pistacjowego? To było obrzydliwe.

To był najgorszy krem, jaki w życiu jadłam. Na swoje nieszczęście władowałam do ust wielką łyżeczkę na sam początek i szybko miałam ochotę to wypluć. Gdy zaś pasta się rozpłynęła, zrobiło mi się niedobrze. W porządku, czuć i sezam, i pistacje, ale w tak obleśnym wydaniu, że aż uwierzyć nie mogę. To coś przyprawiło mnie o traumę, że kolejne zakupy będę przemyśliwać chyba kilka dni. Słone, tłuste, mdławe, a i powalające intensywne. Ohydne po prostu! Nawet 1 wydaje się dość wysoką oceną.

Mama spróbowała i opisała: "Obrzydliwe, że aż trudno uwierzyć, że można tak zepsuć takie dobre składniki. Zapach kojarzy mi się z musztardą, a smak okropny, słony i dziwny. Nie rozpoznałabym chyba. Próbowałam trochę na herbatnikach, z nimi bardziej zjadliwie, ale wciąż nie smacznie. Nie da się tego jeść". Oddałyśmy więc znajomemu. Po jakimś czasie zapytałam, co myśli i byłam w szoku, gdy usłyszałam: "No zjadłem. W sumie mi smakowało, bo w końcu słodkie, pistacjowe, a więc dobre. Znaczy... słodkie nie że słodkie-słodkie, a takie słodkie od węglowodanów, tłuste. No słone, ale mi jakoś nie tak drastycznie".


ocena: 1/10
kupiłam: grizly.pl
cena: 35,46 zł (za 220g)
kaloryczność: 462 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: tahini (mielony sezam) 46%, pistacje 46%, syrop z agawy, syrop daktylowy, olej ryżowy, sól himalajska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.