piątek, 10 stycznia 2025

Karmello Czekolada Ciemna Dekorowana Kruszonymi Papryczkami Chilli 54,1 %

Marka Karmello, choć musiałam jej przyznać, że trochę się poprawiła na przestrzeni lat, dalej nie była w moich oczach warta uwagi. A jednak sięgnęłam po ich kolejną propozycję, z dodatkiem. Dostrzegłam ją podczas zakupów z ojcem i pomyślałam, że mogę w sumie porównać taki pomysł na chili z jedzoną względnie niedawno Kaufland Favourites Chocolat Edel-Zartbitter Chili 52 % Kakao. Lubię połączenie chili i czekolady, ale wiem, że łatwo je zepsuć. I do posypki nie byłam przekonana, ale coś jakoś mnie do tej czekolady skierowalo. Wyglądała na maleństwo, mimo że swoje 50g miała, więc pomyślałam, że jakoś tam przejdzie. Zwłaszcza w górach, gdzie moja tolerancja na gorsze czekolady jest większa. Już na trasie jednak trochę się wystraszyłam, czy od ostrości nie zaleję się łzami. Po tę czekoladę sięgnęłam przy Zielony Stawie Gąsienicowym - nie wiem, by jeszcze już i tak buzujące emocje podgrzać? Nie no, zostawiłam ją na koniec, by jakby co nie zepsuła mi wypalaniem ust wycieczki. Zeszłam tam z Kościelca, a potem czekał mnie już tylko początkowo stromy, a potem łagodny przez Dolinę Jaworzankę żółty szlak do Kuźnic.

Karmello Czekolada Ciemna Dekorowana Kruszonymi Papryczkami Chilli to ciemna czekolada o zawartości 54,1% kakao z suszonymi papryczkami chili.

Po otwarciu, jako że tabliczka była posypką do góry, poczułam lekki zapach chili, mieszający się z mocno, jakby wręcz dogłębnie (?) paloną gorzkością. W niej zaplatała się nuta kakao w proszku. Gdy zaś wąchałam wierzch, ogólnie pod chili, zaznaczył się motyw drzewnej kory zawilgoconej od błotnistej ziemi. Całość była delikatnie, waniliowo słodka. Ogólnie zapach nie był bardzo intensywny. 

Gładka i niemal kremowa w dotyku, acz wyglądająca na pylistą, tabliczka była twarda i przy łamaniu trzaskała dość głośno obiecując gęstość i zbitość. Już przy dotykaniu, a przy łamaniu to już w ogóle, część chili odpadała, a w zasadzie sypała się wszędzie wokół, ale i tak sporo zostało, trzymając się uparcie. Chili wystąpiło pod postacią płatków i pestek. 
W ustach czekolada rozpływała się w średnim tempie, dając się poznać jako tłusto-mazista. Była niby gładka, ale z czasem coraz bardziej pylista (a w pierwszej chwili wydała mi się wręcz proszkowa). Niemal do końca zachowywała kształt ze względu na zbitość, acz mimo to czułam w niej lekką wodnistość. 
Chili w ustach od czekolady odpadało po paru chwilach. Nieliczne kawałki i drobinki trzymały się jej dłużej. Płatki niemal do końca były twardawe (trochę jak jakieś otręby?). Nie odważyłam się tego chili gryźć.

W smaku, gdy trafiłam na chili (o co nie trudno) uderzała ostrość. Słabiej lub mocniej, ale zawsze wyraziście. Wszystko zależało od tego, ile chili przypadło na dany kęs. 
Z kolei gdy zrobiłam kęsa bez chili, popłynęła słodycz cukru i wanilii mieszających się w taki sposób, że zaraz pomyślałam o ciężkich, babcinych perfumach i szafie. Nie była wysoka, ale właśnie ciężka.

W większości kęsów słodycz pokazywała się za ostrą papryczką. Zaskoczyła mnie niskim poziomem, którego trzymała się dzięki przymglonemu charakterowi. To niekoniecznie zasługa chili, bo jako taka jawiła się też w kęsach bez dodatku. Cukier nie pchał się po prostu na przód, ogólnie. Co nie zmienia faktu, że była to słodycz wręcz duszna.

W większości kęsów chili wypalało gardło już po sekundzie czy dwóch. W innych wchodziło po chwilach nieco dłuższych. Kawałki nie wymagały gryzienia, by rozbrzmieć bardzo mocno.

Zaraz pojawiła się też cierpko-palona goryczka oraz motyw drzew. W kęsach bez chili lub z mniejszą ilością obraz drzew z odpadającą korą był bardzo jednoznaczny, lecz trochę rozmywał się przy chili. Palony wątek zahaczał wtedy o polewę kakaową, do której doszła maślaność. 

Za jej sprawą słodycz wychodziła bardziej na przód - zwłaszcza w kęsach z mniejszą ilością chili. Robiła się trochę ciężka, niczym... Waniliowe pianki marshmallow? Wciąż jednak dość zgaszone.

Gorzkość wydała mi się mdława i leniwa - uzyskana głównie poprzez mocne palenie kakao. Trzymała się jej maślaność, łagodząca gorzkość jeszcze zanim na dobre się rozeszła. Pikanteria to wykorzystywała, z łatwością rosnąć.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa przy cierpkości kakao przewijać się zaczynało wytrawniejsze echo chili - sama baza leciuteńko nim przesiąkła. Domniemanie ostrości pojawiało się w każdym kęsie (czekolada musiała więc przesiąknąć chili).
W kęsach bez chili wychwyciłam w tym momencie lekką soczystość. Chili ją ukrywało.

Kiedy kawałek chili - nieważne czy pestka, czy skórka - dotknął języka, czułam ostre ukłucie. Naprawdę ostre, palące. Palenie zaraz pojawiało się też w gardle.

Gdy z czekolady zaczynał odpadać dodatek, ostrość piekła i paliła piekielnie. Chwilami - gdy chili trafiło się więcej, a akurat nim nie plułam, była to ostrość zabijająca czekoladę. Znośnie było tylko, gdy ugryzłam tak, by w ustach pojawił się jeden kawałek dodatku (ale średnia przyjemność z takiego jedzenia i kombinowania).

Po zjedzeniu wciąż czułam palenie chili w gardle i w język. Z czasem nieco słabo, pozwalając pokazać się waniliowo-cukrowej słodyczy wciąż o zgaszonym charakterze oraz lekkiej cierpkości kakao. 

Część czekolady jadłam w góach, wyskubując wcześniej tyle chili, ile się dało, a potem plując resztą. Tak w zasadzie było całkiem ok... Albo raczej byłoby ok, gdyby czekolada była adekwatnie przeciętnie tania, a nie tak droga. Gdyby nie kosztowała więcej niż 5 zł / 100g, mogłaby mieć 5 jako po prostu przeciętna do bólu.
Potrafię sobie wyobrazić, że jest dla bardziej wytrzymałych na ostrość niż ja, ale i tak była zrobiona bez sensu. Dodatek odpadał (a chyba jak ktoś kupuje z dodatkiem, to nie chce, by sypał się wszędzie wokół?), a ta ilość... No aż zabijała czekoladę. Inna sprawa, że baza była mocno przeciętna. 
W górach jeszcze jakoś te wydłubywanie i plucie chili dla średniej bazy no... Się sprawdziło, ale w domu już za nic na to ochoty nie miałam.
Około połowy, gdzie było najwięcej wlepionego chili już nie dałam rady i oddałam ojcu.


ocena: 4/10
kupiłam: stoisko Karmello w Bonarce (Kraków)
cena: 9,99 zł (za 50g; ojciec płacił)
kaloryczność: 544 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ciemna czekolada (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy), kruszone papryczki chili min. 0,2%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.