Z Chleba poszłam czerwonym szlakiem na słowacki Wielki Krywań. Chwilami wiatr dosłownie mnie zwiewał, i choć na podejściu było trochę lepiej, szczytu się obawiałam. Szybo okazało się, że miałam rację, po trudno było tam ustać. Stąd tylko zaczęłam tam robić zdjęcia dzisiaj przedstawianej czekoladzie, a skończyłam parę metrów pod szczytem. Wybrałam ją na najwyższy szczyt Małej Fatry, bo uważałam ją za dość ciekawą. Fin Carre z Lidla można by zbyć słowami "nuda", "zwyklaki". Ja swoją jednak przywiozłam z Wielkiej Brytanii. Takiego wariantu nie widziałam u nas, ale mogłam po prostu nie zwrócić uwagi. Widywałam tylko 100gramowe mleczne lub ciemne z orzechami, ale dużej śmietankowej nie, a byłam pewna, że to właśnie taka. Po co mi ona do szczęście potrzebna? Wiele latami się słyszało o różnicach w jakości produktów w Lidlach polskich, a niemieckich. A ja się zastanowiłam - a gdzie w tym wszystkim Wielka Brytania? Co z czekoladami na tamtejsze Lidle?
Fin Carre Hazelnut Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 47% kakao z całymi orzechami laskowymi; z Lidla w Wielkiej Brytanii, marki własnej Lidla.
Po otwarciu rozszedł się intensywny zapach ciemnej, ale przesłodzonej czekolady i słodkich, prażonych orzechów laskowych. Baza połączyła cukier z wanilią, ale niestety poszła w trochę plastikowym kierunku. Wciąż jednak czuć, że to ciemna, choć nie było to aż tak w 200% oczywiste. Doszukałam się za tym wszystkim jeszcze motywu przesłodzonego, kakaowy-orzechowego likieru.
Wielka, trochę tłustawo-plastikowa w dotyku czekolada, była twarda. Chyba głównie z racji grubość. Trzaskała średnio głośno, sprawiając wrażenie chrupkiej ze względu na orzechy. Te w większości zostawały całe w którejś z części, a tylko nieliczne łamały się wraz z czekoladą. Okazało się, że do czekolady dodano bardzo duże orzechy pozbawione skórek. W większości całe, acz trafiły mi się może ze 3 połówki i nie więcej małych kawałków.
W ustach czekolada rozpływała się powoli-umiarkowanie. Była tłusto-kremowa w bardzo maślany sposób, w którym mocno zaznaczył śmietankowy element. Przejawiała pylistość, a podniebienie pokrywała lepkawą mazią, niechętnie wypuszczając z siebie orzechy.
Rzadko podgryzałam je obok czekolady - wolałam zostawić na koniec. Czekolada znikała, niczym tłuste mleko, acz wydając się końcowo trochę przytykającą.
Orzechy gryzione na koniec były twardawo-chrupiące i kruche. Potrafiły też zaskrzypieć w typowy dla laskowych sposób.
W smaku swoją obecność pierwsza zaakcentowała średnio wysoka, prosta, ale nienapastliwa słodycz i nutka orzechów laskowych (także w kęsach bez orzechów).
Zaraz rozeszła się lekka gorzkość o ugodowym charakterze. Słodycz rosła sobie obok niej, łagodząc jej wydźwięk. Do cukru dołączyło echo waniliowo-jakieś (nie mogłam uchwycić).
Przemknęła lekka ni plastikowość, ni metaliczność związana z echem laskowców - czekoladowa baza sama w sobie nimi trochę pobrzmiewała (obstawiam przesiąknięcie i dodanie aromatu).
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość wzmocniła drobna cierpkość, a na zasadzie kontrastu pojawiła się maślaność i nawet złudna, leciuteńka śmietankowość.
Do głowy przyszły mi czekoladowo-nugatowe lody, jako że smak orzechów trochę rozchodził się od niegryzionych orzechów. Lody polane jakimś bardzo słodkim syropem kakaowym o nieco likierowym wydźwięku.
Słodycz czasem, zwłaszcza w kęsach bez orzechów, zahaczała o przesadę i zaznaczała swoją obecność w gardle, choć jeszcze nie drapała. Cukier mieszał się w niej z wanilią i motywem lodów o smaku orzechowym.
Gryzione na koniec orzechy laskowe okazały się bardzo wyraziste. Uraczyły mnie średnim prażeniem i swoim naturalnie słodkawym smakiem, wyeksponowanym ze względu na brak skórek.
Orzechów nie warto gryźć "obok czekolady", bo wtedy wiele tracą przez jej słodycz - w obliczu słodyczy nie rozbrzmiewały w pełni i niespecjalnie ją przełamywały. Na koniec za to poczucie słodyczy trochę wyciszały.
Po zjedzeniu został posmak słodkawych, prażonych orzechów laskowych i przesadzona słodycz z metalicznym echem aromatu. Miała w sobie coś waniliowego i lekko orzechowego. Cierpkość zaznaczyła się jako sos kakaowy na słodkich, nugatowych lodach.
Najpierw myślałam, że wyjdzie trochę jak Fin Carre Kremowa Czekolada wzbogaconą o orzechy, ale nie. To zupełnie co innego - po prostu czekolada niby ciemna, ale bardzo słodka, o niskiej zawartości kakao z dobrymi orzechami laskowymi. Nie jakimiś szczególnie wybitnymi, ale po prostu dobrymi, których nie pożałowano.
Wyszła gorzej od ciekawej, złożonej Frey Supreme Crunchy Dark Hazelnut, a podobnie do Ritter Sport Nut Selection Dunkle Voll-Nuss / Dark Whole Hazelnuts - ta była co prawda mniej słodka, ale nie mocno i ogólnie Fin Carre jakościowo się wybroniła (bo jest od Rittera tańsza). Gdy myślę o jedzonych ostatnio zwykłych ciemnych z orzechami, przypomniała mi się Lindt Swiss - to ten sam poziom, acz Lindt się ceni, więc ocenę otrzymał niższą.
W górach spisała się dobrze, w domowych warunkach dojadła bez większych emocji, ale była ok.
ocena: 7/10
kupiłam: Lidl w Wielkiej Brytanii
cena: £1,79 (9,56 zł; za 200g)
kaloryczność: 569 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, orzechy laskowe 25%, tłuszcz kakaowy, masło klarowane, emulgator: lecytyny; naturalny aromat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.