środa, 20 maja 2015

Lindt Creation 70% Orange ciemna z nadzieniem pomarańczowym i mousse'em

Pewnie już to kiedyś pisałam, ale naprawdę wielbię deserowe i mleczne czekolady Lindt'a. To od nich zaczęła się moja przygoda z czekoladami z wyższej półki. Oryginalne i dobrze wykonane połączenia - to jest to! Czekolada z chili - pyszności! Zaraz potem przekonałam się także do gorzkich, ostatnio sięgnęłam po podwójnie gorzką z pomarańczą...

Pomarańcza? Właśnie to połączenie jest dla mnie dość kontrowersyjne, chociaż wydaje się bardzo proste, ja długo się przed nim broniłam. W końcu jednak przekonałam się, więc gdy tylko zobaczyłam Lindt Creation 70 % Orange, gorzką czekoladę z mousse'm z ciemnej czekolady i pomarańczą, wiedziałam, że nie może ominąć mnie okazja spróbowania jej. 
Skoro polubiłam połączenie pomarańczy i czekolady, to chyba warto postawić na (dla mnie) nowy smak od niezawodnej marki? 

Gdy otworzyłam tekturową część opakowania i rozerwałam sreberko, zobaczyłam kawał porządnego, bardzo ciemnego, wręcz czarnego czekoladziska (pierwsze zdjęcie najlepiej oddaje kolor, reszta jest trochę rozjaśniona, żeby lepiej wszystko było widać), o cudnym zapachu, który może dawać tylko gorzka czekolada Lindt, wzmocniona cytrusową nutą. 

Zabrałam się za kosztowanie warstwy po warstwie, zaczynając od czekolady. Jest ona naprawdę bardzo, bardzo gruba i wyrazista w smaku. Mimo 70 % zawartości kakao nie ma w niej nic porażającego pod względem kwaśności, czy gorzkości. Jest to raczej łagodna tabliczka, jednak wciąż z silną kakaową goryczką i lekkim, kwaśnym posmakiem. Znalazłam w niej także odrobinę słodyczy, więc naprawdę, nie ma co się bać tych 70 %, nawet jeśli woli się mleczne czekolady. 
Mousse z ciemnej czekolady umieszczono tylko po bokach każdej kostki, a od czekolady różnił się głównie konsystencją, gdyż był od niej delikatniejszy - powiedziałabym: twardy krem, a nie mousse. W smaku znacznie słodszy, ale wciąż czekoladowo-kakaowy. Było go bardzo mało, przez co ktoś nieuważny mógłby go nawet nie odróżnić od czekolady, przez jej silny smak i ilość, jeśli weźmiemy pod uwagę proporcję.

Wnętrze skrywa coś jeszcze, mianowicie nadzienie pomarańczowe. Tutaj muszę zaznaczyć, że samych pomarańczy, bez udziwnień, w składzie jest całkiem sporo (11%). Czy to jest ilość wystarczająca?

Kiedy, za pomocą noża, podzieliłam dokładnie kostkę i wyłuskałam samo nadzienie, bardzo klejące, przypominające żel, spróbowałam je i... cóż mogę powiedzieć? Pomarańczy, słodko-kwaśnej, nie da się pomylić z żadnym innym owocem, a charakterystycznej goryczki skórki pomarańczowej także zaplątało się tu całkiem sporo. Smaczne coś a'la dżem z pomarańczy, kojarzący się nieco z galaretkami z delicji, do czego dołączyła odrobinka obrzydliwości (nie lubię tych galaretek). Właściwie, to spodziewałam się sosu, bądź kremu, a nie klejącej mazi, ale mówi się trudno. Trochę to negatywnie wpływa na odbiór całości, tak, jak to, że nadzienia jest tylko odrobinka, na środku kostki.

Kiedy wszystko skonsumowałam, nie rozdzielając już, a ładując kostkę do ust, to, co czułam, to była po prostu gorzka czekolada z lekkim posmakiem pomarańczy. Właśnie czekolada zagłusza tu wszystko i ciężko poszczególne dodatki w ogóle wyodrębnić. 
Przez ilość i mousse'u, i nadzienia pomarańczowego obniżam ocenę i to bardzo, bo mimo, że w efekcie otrzymałam naprawdę dobrą, gorzką czekoladę, to jednak, kupując czekoladę z mousse'em i nadzieniem pomarańczowym, liczę na to, że to właśnie poczuję. A tu zamiast mousse'u - twardawy krem, pomarańcza - jakaś galaretkowato-żelowa i w znikomej ilości.

Z tego, co wiem, czekolada ta jest dostępna w różnych formach i gramaturach. Może przez to, że sięgnęłam właśnie po tę z dużymi, płaskimi kostkami, ominęła mnie "bardziej napakowana" wersja? Sama już nie wiem, bo gdyby tego nadzienia było więcej, mogłoby być tak cudownie...


ocena: 7.5/10
kupiłam: sklep z niemiecką żywnością
cena: 10 zł
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: nie

21 komentarzy:

  1. Czyli mus to nie mus, tak jak w czekoladzie którą ja opisywałam. Lindt coś sobie nie radzi z musami ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio testowałam czekoladę pomarańczową i to faktycznie super połączenie.

    Tytuł posta brzmiał bardzo ciekawie. Po ciuchy liczyłam na delikatny, lekko napowietrzony musik. Pomarańcza w sumie aż tak bardzo mnie nie rozczarowała, ponieważ nie potrafiłam jej sobie wyobrazić.

    I jak to się dzieje.. Że nie jadłam jeszcze Lindtowskich produktów ? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chetnie bym zjadła:) ja jeśli chodzi o Lindt z musem to wolę tę wersje z wypukłymi kostkami to więcej i musu i nadzienia owocowego:). Ja jeszcze mam z żurawiną chyba już u mnie od czerwca leży to już blisko rok . Musze zjeść to to mam a nie dokupować kolejne słodycze:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, człowiek mądry po fakcie... Dopiero w trakcie pisania recenzji pomyślałam, że pewnie z wypukłymi o wiele bardziej by mi posmakowała.

      Usuń
  4. Jak zobaczyłam tę czekoladę w sklepie, to myślałam, że może nawet w przyszłości kupię. Gorzej, że chciałam to zrobić ze względu na kuszący czekoladowy mus, a jego - jak się okazało - jest mało. Na domiar złego porównałaś dżemora do galaretki z Delicji, fuuu, ja tak bardzo nie lubię Delicji :P
    No ale swoje zdanie trzeba mieć. Tę czekoladę - w przeciwieństwie do fuj fuj ble ble ble z chilli - kupię. Kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kup, kup, chcę sobie poczytać, jak cierpisz, haha. :P

      Usuń
  5. To, że czekolada jest bardzo dobra mnie nie dziwi, w końcu to Lindt. :-) Szkoda, że mus nie do końca sprostał oczekiwaniom, bo mam tak jak Ty. Skoro kupuję czekoladę z konkretnym dodatkiem to jednak oczekuje, że to on nada charakteru całej czekoladzie. Mimo wszystko, te kosteczki mnie tak zachwycają, że wybaczę im wszystko. :D Nawet jeżeli to deserowa to mam to gdzieś, naprawdę bym chętnie kupiła bo mus pomarańczowy przemawia do mnie bardzo nawet jeżeli nie powala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mousse nie jest pomarańczowy - jest czekoladowy. Dżem jest pomarańczowy. ;)

      Usuń
  6. Mi ta czekolada bardzo smakowała, chociaż masz rację, nadzienia mogloby być więcej.
    Zapraszam też do mnie: jakonsumentka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Mimo, że czekolady z Lidnta bardzo lubimy to na pomarańczową nigdy się nie skusimy :) Po co mieć jakieś złe wspomnienia z tą marką :)

    OdpowiedzUsuń
  8. hm, w sumie wygląda smacznie,a le ja ogólnie to jestem miośniczką slodyczy także :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie połączenie smaków by mi odpowiadało. ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Parę lat temu na studiach zostałam nią poczęstowana, ale już nie pamiętam, czy była to ta wersja, czy też bardziej wybrzuszona (taka jak np. tu: http://theobrominum-overdose.blogspot.com/2013/04/lindt-edelbitter-mousse-cranberry.html ). Uwielbiam pomarańczę połączoną z ciemną czekoladą, więc z chęcią bym sobie powróciła do tego lindtowskiego smaku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, była cudowna, a ocenę, jak napisałam, obniżyłam znacznie za proporcje, bo tego nadzienia chciałabym więcej i więcej i więcej. :P

      Usuń
    2. Dlatego wersja "wybrzuszona" wydaje się być lepszą opcją.

      Usuń
    3. Szkoda, że dopiero po kupieniu o tym pomyślałam... Chyba kupię za jakiś czas tę "wybrzuszoną", bo takiego połączenia smaków od Lindt'a nie daruję, a po tej czuję tylko niedosyt.

      Usuń
  11. Mam wrażenie, że kiedyś widziałem ją w sklepie Euro... Pomyślałem, że to zwykły Lindt i nawet mnie nie zainteresował. Teraz czytam o wyjątkowości i zakupie w sklepie z zachodnimi łakociami. Extra :D

    Chociaż, z drugiej strony, co się odwlecze... Na bank będę na nią starał się natrafić. Zresztą już niedługo powinienem dodać kilka wpisów z gorzką czekoladą d o siebie. Ile można pić i jeść jogurty ;)

    A, no i wygląda - dla mnie - apetycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To czekam na czekoladowe recenzje z niecierpliwością. :D

      Usuń
  12. Ja mam bardzo podobną, ale z musem czekoladowym i sosem czekoladowym. Będzie niedługo opinia :) Ta nie kusi, bo nie lubię tego połączenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę też mam zamiar spróbować, zwłaszcza, po rewelacyjnej mlecznej z sosem czekoladowym (recenzja niebawem). :D

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.