Po dość długiej przerwie od deserów Primaviki, wracam z nimi w wielkim stylu. Ze smakiem, od którego całkiem sporo oczekiwałam, a o którym, najzwyczajniej w świecie, zapomniałam. Zapytacie: jak to jest możliwe? A postawiłam gdzieś w szafce, a potem zastawiłam herbatami... Wiecie, pamięć bywa dość ulotna. Całe szczęście, że ostatnio zachciało mi się jakiejś herbatki właśnie, zaczęłam myszkować po kuchni, a tu taka niespodzianka.
Primavika Deser tropikalny ananas z ziarnami zbóż, to chyba najbardziej egzotyczny ze wszystkich deserów. Nie ukrywam, że ananasy bardzo lubię, ale jem dość rzadko. A czy może być coś lepszego od pina colady? Właściwie, pewnie tak, ale w momencie pisania tego wpisu nie przychodzi mi nic do głowy.
Odkręciłam czerwoną nakrętkę, której chciałam pozbyć się jak najszybciej, od momentu wzięcia słoiczka do rąk, bo działała na mnie jak na byka płachta. To ona dzieliła mnie od kolejnego (rewelacyjnego?) deseru.
Wreszcie łyżeczką nabrałam sporą ilość przecieru z ananasa i dyni, słodzonego syropem z agawy. Spróbowałam... Smakuje jak właśnie takie połączenie: jest bardzo słodki i delikatny, chociaż z przyzwoicie wyczuwalnym ananasem. Dojrzałym, słodkim ananasem z nutą kwaskowatości. Wyłapałam także cytrynę, która próbowała podbijać smak tropikalnego, tytułowego owocu.
Sam deser nie podbiłby za bardzo mojego serca, bo był smaczny, ale bardzo zwyczajny. Anansowo słodko-kwaśny i... chwilami aż nieco za słodki. Coś, co zadziałało na mnie jak magnes, były (nie wierzę, że to piszę) owe "ziarna zbóż". Nie chodzi mi tutaj o ziarna jako normalnie rozumiane ziarna. W tym deserze bowiem, mamy do czynienia z kaszą jaglaną, wiórkami kokosowymi i amarantusem. Nie znam smaku tego ostatniego, ale kaszę jaglaną i wiórki wyczuję na kilometr! Kasza dodawała smacznego, ciekawego posmaku, typowego dla niej, oczywiście dobrze ugotowanej. Nie było tu żadnej goryczki, nic z tych rzeczy (ja trochę żałowałam). W składzie widnieje tylko 4,1%, ale wydaje się, że jest jej o wiele więcej. Jest miękka, ale nie rozmiękła.
Elementem, który mnie zachwycił, były wiórki kokosowe, których w ogóle się nie spodziewałam. Skład czytałam już przy jedzeniu, a zaskoczenie, jakiego doznałam, gdy zaczęły mi przyjemnie chrzęścić pod zębami było naprawdę spore. Twardawe, ale nie wysuszone. Gdy się na nie trafiało, wyraźnie było czuć smak kokosowy.
Taka trochę udziecinniona wersja pina colady.
Jak zwykle przyczepię się do ilości wiórek, bo mogłoby być ich o wiele więcej, ale nie można mieć wszystkiego. Dobre i tyle, ile jest. Do tego kasza, a i sam ananasowy deserek. Smaczna i zdrowa przekąska, jeśli ktoś się leni zrobić samemu.
ocena: 7/10
kupiłam: dostałam, ale produkty Primaviki można znaleźć w PiP, Almie, realu i na stronie: sklepvita.pl
kaloryczność: 97 kcal / 100 g, słoiczek 170 g - 165 kcal
czy znów kupię: raczej nie
O matko! Co jak co, ale ta wersje smakowa musze wypróbować. Te polaczenie nietypowych smakow bardzo mnie urzeklo. Teraz tez inaczej patrze na te deserki Primaviki, odkąd zakochalam sie w dzemie dyniowym z biedronkowego tygodnia portugalskiego.
OdpowiedzUsuńJa nigdy bym nie pomyślała, że mi coś takiego posmakuje. A jednak... :D
UsuńNa razie nie czytam, żeby się nie sugerować, rzuciłam tylko okiem na wstęp (i tu Ci powiem, że mam wprost przeciwnie - cały zestaw od Primaviki leży na szafce w sypialni, na wierzchu, żeby mnie motywować do napisania recenzji. Im bardziej jednak godzę się z myślą, że tam jest, tym bardziej go nie zauważam) i ocenę (jestem dobrej myśli). Dziś otworzę pierwszego z nich, tyle że recenzje dodam chyba z całą czwórką, żeby sztucznie nie wydłużać kolejki wpisów.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie lepiej będzie wyglądać kompletna recenzja. ;)
UsuńTo który idzie na pierwszy ogień?
A właśnie nie wiem, waham się między śliwką i jabłkiem.
UsuńPhiii, Primavika (nadal bojkotuje) Wiórki kokosowe? Olga będzie zachwycona :D
OdpowiedzUsuńPinacolada w słoiku? Hmmm... Ciekawe, nie powiem :) Spróbowałabym z miłą chęcią :)
OdpowiedzUsuńTrochę taka dyniowa pina colada dla dzieci, no ale jednak. ;)
UsuńWiórki, o proszę coś w sam raz dla Olgi. :D
OdpowiedzUsuńJa oczywiście spróbuję, bo już pisałam, że takie produkty kocham i to mój chleb powszedni. Najpierw jednak będzie jabłko, śliwka i pomarańcza. Akurat za ananasem nie przepadam więc on biedny będzie na końcu. :D
Akurat ananas i pomarańcza smakowały nam najmniej z pośród czwórki ale nadal były dobre :) My natomiast od razu wyczułyśmy charakterystyczny smak amarantusa co było fajne :) I zgadzamy się wiórków powinno być o wiele więcej :P
OdpowiedzUsuńHm, to możliwe, że wyczułam, ale nie wiedziałam, że to właśnie amarantus. Kiedyś koniecznie muszę go spróbować w wersji "czystej".
UsuńNie wiedziałam, że produkty Primaviki są dostępne w Piotrze i Pawle. Będę musiała się rozejrzeć. ;)
OdpowiedzUsuńHm, takie informacje od firmy dostałam, ale sama za rzadko tam bywam (nie ma u mnie w mieście PiP), by to potwierdzić.
UsuńZdecydowanie zjadłabym! Do tego nie jest bardzo kaloryczne ♥
OdpowiedzUsuńI w dodatku zdrowe! ;)
UsuńZiarna z ananasem również by mnie przyciągnęły, więc nie dziwię się Twojemu zakupowi ;) Z chęcią bym spróbowała!
OdpowiedzUsuńJa w dodatku nie kupiłam, a dostałam: to dopiero szczęście! ;)
UsuńMam go! :D Chyba wypróbuję jako pierwszego ;)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do LBA ;)
Faktycznie bardzo ciekawie napisane. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńNie masz co czekać, przewijaj bloga, bo publikuję codziennie.
Usuń