czwartek, 1 października 2015

Zotter Labooko Coffee kawowo-mleczna

Jakiś czas temu, przejeżdżając przez Białystok, postanowiłam zaopatrzyć się w kilka Zotterów. Jednak jako, że było dość ciepło (to była późna wiosna), a daty niektórych oglądanych tabliczek nie dłuższe, niż miesiąc, wybrałam to, co wydało mi się "opcją bezpieczną", a więc tabliczki z serii Labooko, czyli czyste czekolady, które przeważnie mają dłuższe daty. 
Pomyślałam też, że chyba warto wyrobić sobie opinię o czekoladach Zottera, jako o czekoladach, a nie czekoladowych ciekawostkach, eksperymentach. Znaczy... kilka już jadłam, to fakt, ale chciałam mieć większe rozeznanie w temacie. 

Pewnego dnia, gdy po trzech kawach dalej miałam ochotę na kawę, albo chociaż coś kawowego... zajrzałam do szuflady ze słodyczami, w poszukiwaniu Zotter Labooko Coffee, czyli czekolady mlecznej z kawą (mleczno-kawowej?). Większa część masy kakaowej została tu zastąpiona kawą. 
Z tego, co wiem, tabliczka poniekąd wchodzi w jesienne smaki Zottera, ale jest w stałej ofercie. 

Po dokładnym obejrzeniu opakowania, które już samo w sobie straszliwie mi się podoba (jest takie... ciepło egzotyczne, ale ma też w sobie coś jesiennego), otworzyłam je i wydobyłam dwie, cienkie, 35-gramowe, tabliczki z zagadkowym "grawerem". Uniósł się nad nimi aromat kawy (nie wiem, dlaczego zapach skojarzył mi się z Jacobs Crema, jedną z nielicznych kaw rozpuszczalnych, jakie toleruję, bo raczej sięgam po świeżo mielone). Nie był to silny, gorzki zapach, a taki jednoznacznie przywołujący na myśl delikatną kawę z pianką. Kiedy przybliżyłam ułamany kawałek do nosa, wychwyciłam tu zapach także mleka. 

Po pierwszym zachwycie, pierwszy kęs czekolady został przeze mnie umieszczony w ustach; pozwoliłam mu się rozpuszczać, oczekując smaku równie dobrego (albo i lepszego), co zapach. 

Niemal od razu, kawałek zaczął się rozpuszczać gładko i odrobinę maziście, acz nie zaklejająco. Tłustawość, wcale nie taka mała, chociaż w 100 %-ach była to tłustość przyjemna; lekko maślana, sprawiła, że trzy nuty smakowe rozlały się po ustach, niczym trochę leniwa fala. 
Słodycz wyprzedziła o dosłownie ułamek sekundy resztę. Nie potrzebowałam wiele czasu, by stwierdzić, że jest naprawdę silna, z gatunku tych ocierających się o zasłodzenie. Znalazłam w niej akcenty pewnej surowości, a w samym słodkim smaku było coś dostojnego, może minimalnie karmelowego. Cukier trzcinowy, nawet w trochę zbyt dużej ilości, jest naprawdę dobrym dodatkiem do czekolady. Jego nadmiar nie czyni tabliczki mdląco-cukrową, a dystyngowanie zasłodzoną, co niektórzy na pewno uznają za plus. Zasłodzenie z klasą? Czemu nie?

Zaraz za słodyczą czuć było, bardzo wyraziście zresztą, smak mlecznej kawy. Albo, jeśli mam to sprecyzować: smak mleka i kawy. 
Mleko było ewidentnie tłuste, pełne, chociaż... wydaje mi się, że w mlecznych Lindt'ach ta mleczność jest jakby pełniejsza, głębsza. Nie zmienia to faktu, że nuta ta jest jak najbardziej pozytywna. 

Ostatnim, najważniejszym elementem, jest sama kawa. Muszę przyznać, że smak jest wyraźny i silny. Gdy obracałam kawałek, w ustach rozlewały się coraz to kolejne, kawowe fale, z lekką goryczką, która była jedyną goryczką w tej czekoladzie. Była bardzo słaba, nad czym niestety ubolewam. Tutaj dochodzimy do punktu, w którym trochę ponarzekam. Smak kawy był wyraźny, ale podobnie jak z zapachem, bliżej mu było do rozpuszczalnej kawy z pianką, nie zaś espresso z silną goryczą. Liczyłam na odrobinę więcej cierpkości, szczególnie z racji tego, że kawy jest tu znacznie więcej, niż kakao, którego goryczki wcale nie uświadczyłam (co akurat nie jest dziwne ze względu na zamysł tej serii). 

Jak by podsumować tę tabliczkę? Bardzo słodka, bardzo mleczna i bardzo kawowa, aczkolwiek jest to kawa, w dużej mierze okrojona z goryczki. Albo raczej: goryczka jest zalana słodyczą i mlekiem. Słodycz jest tu bowiem porównywalna z czekoladami kawowo-śmietankowymi (tymi z warstwą białej czekolady). Mimo pewnych mankamentów, to wciąż pyszna czekolada, ale nie na 10/10, zwłaszcza w tej cenie.
Jest słodsza od kawowej Vivani, która miała w dodatku warstwę białej czekolady i... niestety od niej gorsza. Muszę jednak przyznać, że mimo takiej samej oceny (którą dobieram odpowiednio do ceny czekolad), bije na głowę kawową Merci. Porównując ją do innych Labooko z różnymi dodatkami w miejscu kakao, to jest o wiele lepsza od kokosowego Zottera, bo nie ma tu żadnych dziwnych posmaków, a mają do wyboru Coffee, czy Mango Lassi, mimo wyższej oceny dla czekolady z mango, wybrałabym tę kawową, przez moją miłość do kawy i wzgląd na to, że Mango Lassi jest po prostu rewelacyjna dla swojej, owocowej, kategorii. 


ocena: 8/10
kupiłam: Zdrowa Spiżarnia
cena: 16.50 zł
kaloryczność: 566 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, masło kakaowe, pełne mleko w proszku, ziarna kawy (3%), słodka serwatka w proszku, masa kakaowa, pełny cukier trzcinowy, kawa w proszku (0,4%), lecytyna sojowa , wanilia, sól

26 komentarzy:

  1. Ucieszyłaś mnie Tą recenzją :). Jak pamiętasz to pisałam Ci,że mam ją w zapasach.Z Twojej recenzji wywnioskowałam,że powinna mi zasmakować, aczkolwiek szkoda,ze nie ma w niej ani krzty goryczki .. każdym bądź razie myślę,ze jest milion razy lepsza od gryczanej, do której nawet myślami nie chce wracać i ubolewam,że wyszedł taki shit..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, założę się o to, bo jest smaczna, tylko, że goryczka jest za słaba. ;)

      Usuń
  2. Diabli, ja jej nie widziałam :( Przyznaj się, wykupiłaś ją i dla mnie nic nie zostało :(((
    Chociaż pocieszam się, zę jest gorsza od Vivani, tą drugą przynajmniej można łatwiej znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, wykupiłam, żeby Tobie nie została, ale zrobiłam to w dobrej wierze, by Cię ustrzec od kawowego niedosytu w czekoladzie, pozostawiając Ci kawowe Vivani! :P

      Usuń
  3. Wydawałoby się, że połaczenie idealne, ale Ty zawsze znajdziesz jakiegoś małęgo minusika :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, u mnie w kolejce tyyyyle Zotter Handscooped do wypróbowania, że na te smakowe Labooko na razie nawet nie patrzę. Nie mniej jednak, kawowa wersja ciekawi mnie chyba bardziej, niż pozostałe owocowe. Wszak jestem kawową maniaczką. Słaba goryczka (czy też jej brak?) dają mi pole do zastanowienia się... Ciekawe, czy będę ją potrafiła docenić. Kiedyś na pewno wypróbuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Labooko kupuję raczej przy okazji, bo właśnie... tyle Hand-scooped do wypróbowania!
      Owocowe... według mnie przyjemnie jest spróbować jedną, czy dwie, ale po tym... już nie wywołują entuzjazmu.

      Usuń
    2. Owocowe wolę próbować w połączeniach w MitziBlue. Zawsze więcej urozmaicenia.

      Usuń
    3. Niby tak, ale w tych z kolei denerwuje mnie nierównomierność i jakoś tak... nie ciągnie mnie do nich. Aczkolwiek zgodzę się, że owocowe pasują jako czekolada do jakiś dodatków.

      Usuń
  5. uwielbiam kawowe słodycze więc jak tylko będzie okazja to i to cudo zakupię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie, bo spróbowania jest warta, mimo, że to nie czekolada "na dychę". ;)

      Usuń
  6. To coś bardzo dla mnie! Mleczność przełamała goryczkę, jest rozpuszczająco się i tłustawo, na dodatek kawowo. Tę tabliczkę z przyjemnością bym kupiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przełamała goryczkę kawy... a myślałam, że akurat gorzkość kawy to lubisz. :P
      Ta by Ci na pewno, mimo wszystko, smakowała.

      Usuń
    2. Bo masz rację, kocham gorycz kawy, ale nigdy nie jadłam jej w tabliczce czekolady, więc na pierwszy raz wolałabym coś pośredniego :)

      Usuń
    3. Nie wiem dlaczego, po przeczytaniu tej Twojej wiadomości, wyobraziłam sobie czekoladę a'la Magnum Espresso (ciemna z np. śmietankowym nadzieniem i gorzką kawą)... :O Chcę taką!

      Usuń
  7. kawowa? O nieee... nie dla mnie, ale jak kupiłaś więcej w Białymstoku to ja bardzo chętnie xDD
    Te czekolady wbudzają we mnie taki ślinotok i odczucia, że mi nawet kawa nie potrzebna :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Smaki kawy uwielbiam i tą bym chętnie skosztowała . Kilka dni temu kupiłam czekoladę Oriona Caffe katte bardzo smaczna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nigdzie jej nie widziałam... a szkoda, bo na kawowe czekolady zawsze z chęcią się skuszę.

      Usuń
  9. Kawowe rzeczy nie dla mnie, ale kurczę te Zottery tak mnie kuszą… Tylko, z tego co zdążyłam się zorientować, w moich okolicach są nieosiągalne… Ale szukam dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Nawet jeśli w sklepie byłby jedyny Zotter kawowy to i tak nie trafiłby w nasze ręce :P Zdecydowanie nie nasze smaki :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak na tak drogą czekoladę, nie postawiłabym na taki smak ;) Mnie bardziej kuszą te wyszukane, typu ''orzech z makiem'' czy ta z serem pleśniowym :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym sklepie akurat nie było nic wyszukanego, jak pisałam we wstępie. ;) A są i droższe czekolady.

      Z serem pleśniowym? Nie słyszałam o niej! Jaka? Gdzie?

      Usuń
    2. Wiem, czytałam, ale tylko zaznaczyłam jak ja bym zrobiła :)
      http://www.zotter.at/en/choco-shop/hand-scooped-filled-chocolates/hand-scooped/detail/product/cheese-walnut-grapes.html

      http://www.zotter.at/en/choco-shop/hand-scooped-filled-chocolates/hand-scooped/detail/product/essen-stands-for-culture.html

      Usuń
    3. http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2015/04/zotter-cheese-walnut-grapes-ciemna.html#comment-form Ja tam bym jej "z serem pleśniowym" nie nazwała, aczkolwiek... czekolada z takim serem właśnie w formie nadzienia to byłoby coś!

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.