wtorek, 29 marca 2016

Lindt Hello, My name is Crunchy Nougat mleczna z nugatem, orzechami laskowymi i wafelkami; Strawberry Cheesecake mleczna z nadzieniem z truskawkowego serka śmietankowego, truskawkami i kawałkami ciasta

Dzisiaj wreszcie zaległe recenzje pozostałych dwóch smaków serii Hello... obecnych na polskim rynku. Cookies and Cream jakoś mnie nie porwał, a Caramel Brownie okazał się kąskiem smacznym, ale takim na raz, o którym łatwo zapomnieć. Czyżby czekały mnie tu jakieś niespodzianki?


Lindt Hello My name is Crunchy Nougat to czekolada mleczna nadziewana nugatem (38 %) z kawałkami orzechów laskowych (3%) (albo raczej krokantu z orzechów laskowych) i kawałkami wafla (3%).


Otworzyłam opakowanie i poczułam smakowity, typowo lindt'owski zapach bardzo mlecznej czekolady, wzbogacony jednak o delikatną nutkę orzechów laskowych.

Pierwsza kostka powędrowała do ust. Mleczno tłustawa czekolada powoli zaczęła się rozpuszczać, uwalniając czysty smak świeżego mleka, silną słodycz i odrobinkę kakaowej nutki. To po prostu mleczny Lindt, którego mleczność nigdy nie przestanie mi się podobać (chyba, że zmienią skład). 
W końcu jednak słodka i gładka grudka, w którą przeistoczyła się kostka, stała się nieco rzadsza i tłustsza (na sposób orzechowy). W smaku doszła nowa nuta: orzechowa. Krem był słodszy od samej czekolady, jednak cukrem w cukrze nazwać go nie mogę. Wyrazistość orzechów otulona słodyczą z kremu, jak i z czekolady. 
Nadzienie skrywało w sobie całą masę chrupiących kawałków. Były dość twarde, ale w granicach rozsądku. Wafelki, jak to wafelki, chrzęściły i chrupały bardzo przyjemnie, chociaż w smaku nie odgrywały żadnej znaczącej roli, no chyba, że trochę tłumiły słodycz. 

Orzechy natomiast miały do powiedzenia trochę więcej. Ich kawałki wydały mi się skarmelizowane, bardzo chrupiące. Wyraziste w smaku doskonale wpasowywały się w sam nugat, wzbogacając go o nieco "inne spojrzenie" na orzech laskowy (bardziej prażony, wydobyty). Takie... nieuładzone gładką słodyczą. 

Smaczna mleczna czekolada z bardzo słodkim, ale jednocześnie wyraźnie orzechowym nadzieniem. Kremowość i gładkość dobrze łączą z elementami twardymi i chrupiącymi, a tłustość nie odstrasza. Takie połączenie tych dodatków to ja rozumiem. Zdecydowanie najlepszy z polskiej serii.


ocena: 8/10
kupiłam: sklep firmowy Lindt
cena: 4.69 zł
kaloryczność: 552 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, orzechy laskowe 12%, miazga kakaowa, odtłuszczone mleko w proszku, tłuszcz mleczny, mąka pszenna, lecytyna sojowa, laktoza, sól, wanilina, tłuszcz roślinny, ekstrakt słodowy jęczmienny, syrop z cukru skarmelizowanego, naturalny aromat waniliowy, wodorowęglan sodu


Lindt Hello, My Name is Strawberry Cheesecake to czekolada mleczna z nadzieniem z truskawkowego serka śmietankowego, truskawkami i kawałkami ciasta (3%). Nie sądziłam, że coś takiego mnie kiedyś skusi, ale piękny kawałek sernika, po którym spływa sos, na opakowaniu skutecznie rozbudził moją wyobraźnię i apetyt.


Kiedy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam zapach ewidentnie truskawkowo-jogurtowy z nutami mlecznej lindt'owskiej czekolady.

Połamałam na kostki i zobaczyłam jasne nadzienie z kilkoma kawałeczkami czerwonych owoców. Włożyłam pierwszą kostkę do ust i... poczułam przyjemny smak lindt'owskiej mlecznej czekolady, takiej jak zawsze.

W końcu zaczął przebijać się smak nadzienia. Delikatnie, nie narzucając się. Krem był zbity, ale nie ciężko-tłusty. Konsystencję miał prawie tak delikatną, jak smak, ale o idealnej kremowości czy coś mówić tu nie można. W smaku czuło się tu głównie kwasek i słodycz. To pierwsze było typowo jogurtowe i... lekko owocowe. Tak, czuć truskawkę, ale bardzo słabo. Nasila się przy kawałeczkach owoców, które mają wspaniałą, lekko chrupiącą konsystencję.

W chrupaniu na pewno przebijają je kawałki ciasta (ciastek?), które są pewne w smaku. To znaczy, kiedy się je gryzie, czuć głównie właśnie dobrze wypieczone ciasteczka. Zanika wtedy smak i truskawki i jogurtu.
No i dochodzimy do momentu, w którym znowu piszę o jogurcie. Nie pomyliłam się. To w dużej mierze jogurt tutaj czułam. Jogurt, a serek... prawie w ogóle.

Jak podsumować całość? W sumie jest bardzo przeciętna. Mówię to ja, która nie cierpię słodyczy z truskawkami. Ta czekolada była niezła, komuś kto jadł mniej czekolad z wyższej półki może bardziej posmakować. Smaczne kawałki ciasteczek i liofilizowanych truskawek, dobra mleczna czekolada i... samo nadzienie było niezłe. Czuło się truskawkowy akcent i jogurt z jakimś tam motywem serka. Słodko i jogurtowo.
Skoro można zrobić rewelacyjną, wyraziście sernikową czekoladę z mandarynkami, to dlaczego nie powtórzyć tego z truskawkami?


ocena: 6/10
kupiłam: firmowy sklep Lindt
cena: 4.69 zł
kaloryczność: 549 kcal / 100 g 
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz roślinny, jogurt w proszku z odtłuszczonego mleka, tłuszcz mleczny, laktoza, śmietanka w proszku, mąka pszenna, truskawki 1%, serek śmietankowy w proszku 1%,  lecytyna sojowa, lecytyna słonecznikowa, odtłuszczone mleko w proszku, syrop fruktozowo-glukozowy, skoncentrowany sok cytrynowy, aromaty naturalne, białko mleka, sól, aromaty, ekstrakt słodowy jęczmienny, węglan amonu, wodorowęglan sodu, syrop ze skarmelizowanego cukru

36 komentarzy:

  1. Tez jadlam truskawkowo-sernikowy i sie zawiodlam,bo szalu nie bylo.Ale nugatowy wyglada ladnie i pysznie! :) I nie jetes jednyna,ktora uwiebia Lindtowska mleczna czekolade :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż ostatnio (aczkolwiek nie za sprawą tych tu zrecenzowanych) uwielbiam ją coraz mniej. Chyba kombinowali coś przy składzie, bo jakaś inna konsystencja mi ostatnio w jednej tabliczce się wydała. :<

      Usuń
  2. charlottemadness29 marca 2016 07:10

    Hmm.. z nugatem orzechowym bym spróbowała,w końcu orzechowe smaki,to moje klimaty ale wiem,że dupska mi by nie urwało.Co do sernikowej to jadłam i to w pełnowymiarowej tabliczce.Kojarzyła mi się ona z ulepszoną wersją truskawkowych czekoladek dla dzieci coś a'la Kinder
    (f you know what I mean)i nie do końca mi to pasowało.Spodziewałam się posmaku sernika a dostalam ulepszoną właśnie to..Jadłam ją 2 lata temu i na myśl,że ją spróbuję byłam "pojarana" ale emocje i wtedy opadły po 1-wszym kęsie,kiedy to niewiele czekolad miałam zjedzonych w swojej "czekoladowej karierze"
    Jak tam Basmati Rice with Saffron? Już po degustacji ? :D Jeśli został Ci kawałeczek i nie masz ochoty,to z chęcią przygarnę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam takich czekoladek nigdy nie jadłam, ale wiem o co chodzi... no, rzeczywiście pewnie smakują podobnie (tylko jeszcze gorzej). A mandarynkowo-sernikową to umieją zrobić! Coś te truskawki chyba są pechowe...
      Ojj, kochana! Jadłam i to zeżarłam ją na raz - może nie 10/10, ale była tak intrygująca, że... mm, a to już za kilka dni. :D

      Usuń
    2. charlottemadness29 marca 2016 18:32

      Zastanawiam się właśnie co ludziom nie pasuje,że nie chcą jej sprowadzać :> Mi smakowała i to bardzo!Na.. mocne 9.Bo brakowało mi bardziej wyrazistego posmaku ryżu.Natomiast posmak octu malinowego był moocno wyczuwalny,ale bardziej przypominał mi wraz z kompozycją ryżową kleik ryżowy, skropiony obficie syropem z malin.Ekhem..może poczekam do recenzji i potem się wypowiem xd
      Ja też zeżarłam ją na raz (wczoraj).Dobrze,że byłam sama i mogłam sobie się pobawić nożem i oddzielić tą piękną grubą warstewkę czekolady i rozsmakować się nadzieniem i samą czeko ^__^ i do tego słoneczko świeciło..Było idealnie :D

      Usuń
    3. Właśnie tego ryżu mi też szkoda było. Dla mnie to nadzienie przez smak syropu malinowego było (osobno, oddzielone od czekolady) mdląco słodkie, przez co 8 wystawiłam, ale... to już jest bardzo personalne, bo ogólnie syrop malinowy kilka-kilkanaście lat temu dodawałam litrami do kasz różnych i... jakoś ogółem mi się przejadł. :P Kurde, ja tu sobie zaraz całą recenzję zaspoileruję! Nic już nie powiem, haha.

      Usuń
  3. Jak tylko zobaczyłam wersję z nugatem już zaczęłam szykować palce, by napisać, że to najlepszy baton z dostępnej w Polsce oferty Hello. Ale widzę, że nie musiałam. Doszłaś do tego samego wniosku :)
    A o drugim wariancie się nie wypowiem. Z wiadomych powodów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, o truskawkowym to samo bym napisała jeszcze jakiś czas temu, ale teraz... truskawki już mi aż tak nie przeszkadzają i sama nie wierzę, że to piszę. :P

      Usuń
  4. Ja chyba nie będę się tykać orzechowych Lindtow, jadłam i Hazelnut de Luxe i Crunchy Nougat i naprawdę, chyba wolałabym tę z truskawkową xD Nie wiem, jakieś nijakie mi się wydawały. Nie doceniam wspaniałości nugatu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdzie nie widziałam tych cudeniek :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamiętam jakiś czas temu, kiedy Lindt to były dla mnie wspaniałe i luksusowe czekolady (Lindory uwielbiałem :) spróbowałem jakichś dwóch z tej serii. Nie pamietam już jakie to były, ale jedna z nich to było moje pierwsze rozczarowanie Lindtem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obstawiałabym, że to ta truskawkowa. :P

      Usuń
    2. Nie, to chyba jakaś karmelowa była czy coś, na pewno nie truskawka.

      Usuń
    3. Caramel Brownie? A tak, zwykła z karmelem... oni chyba brownie nigdy nie jedli.

      Usuń
  7. Nugat nie mógł się nie udać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógł... są takie marki, które nawet to by mogły zepsuć. :>

      Usuń
  8. Szkoda, że u nas tak trudno dostępne, bo z chęcią bym spróbowała, truskawka może wybitnie nie kusi, ale seria ogólnie bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A smaki w ogóle nigdy niedostępne w Polsce... są boskie. Ta "sprawiedliwość"...

      Usuń
  9. W Empiku się kiedyś na nie czaiłyśmy ale jakoś cena nas nie przekonała co do wielkości tych czekoladek :P Jednak mimo wszystko ta truskawkowa nas ciekawi bardziej niż nugatowa choć byśmy miały dylemat którą pierwszą spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Empik strasznie zawyża ceny słodyczy... zawsze się zastanawiałam, jak to im w końcu schodzi. :P

      Usuń
  10. Nie za wiele już z nich pamiętam jeśli chodzi o szczegóły, ale wiem, jaką wielką radość sprawił mi mój Luby, gdy sprezentował mi całą czwórkę w 100-gramowych wersjach, kiedy to dopiero co weszły na polski rynek <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy to musiała być ogromna radość. :D
      Swoją drogą, dalej wolałabym pełnowymiarowe... bo ładniejsze, haha.

      Usuń
    2. U nas chyba są tylko cztery, ale jest ich co najmniej siedem.

      Usuń
    3. Ogółem w ogóle jest ich więcej, bo są jeszcze Hello pojawiające się latem czy coś (oczywiście nie w Polsce).

      Usuń
    4. Ja doliczyłam się piętnastu. Próbowałam wszystkich ;)

      Usuń
    5. To niezły masz wynik. :D Ja nie wszystkie i już chyba nie spróbuję - jakkolwiek to brzmi, wcale nie mówię tego ze smutkiem. :P

      Usuń
  11. No ja też nie przepadam za truskawkami w czekoladzie, zwłaszcza w takiej formie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dokładnie, ta nugatowa jest zdecydowanie najlepsza! Potem wersja brownie, potem sernikowa, a najgorsza jak dla mnie jest ta ciasteczkowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Meeh, ciasteczkowa pokaleczyła mi podniebienie.

      Usuń
  13. Zgadzam się, że pierwsza opcja jest najlepszą dostępną na polskim rynku (a przynajmniej była, bo u mnie od dawna Hello nie ma). Do drugiej opinii mam pewne zastrzeżenia, bo nie lubię sernikowych kremów, a zatem nie uważam, by był fajny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w mieście ich nigdy nie było, haha. :P
      Właśnie ten był nawet mało sernikowy... w ogóle trochę dziwny był.

      Usuń
  14. Widziałam je teraz w Niemczech,ale jakoś mnie nie kusiły by je kupić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to już bym ich na pewno w ogóle nie kupiła. :P

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.