Od dawna myślałam o zdobyciu Świnicy, jednak muszę przyznać, że trochę przerażała mnie wysokość kamieni, po których się na szczyt wchodzi. Nogi musiałabym zarzucać naprawdę wysoko, a przy moim wzroście nawet z łańcuchami mogłoby nie być za kolorowo. Tym bardziej przy średniej pogodzie... Jednak jak już w czerwcu przyjechałam na południe Polski, nie mogłabym tej świnki-kusicielki, szczytu o chyba najmilszej nazwie w Tatrach, darować. Postanowiłam jednak wziąć jakąś tabliczkę z dużą ilością kakao, nawet nie zapowiadającą się smacznie (widzę odtłuszczone kakao w składzie), na podejście żeby nie łapały mnie skurcze. Właściwie nie wiem, czy to rzeczywiście tak natychmiast by podziałało, ale wiecie, efekt placebo i tak dalej.
Wyruszyłam z samego rana z Psiej Trawki, mijając schronisko Murowaniec, a potem urządzając sobie maraton selfies idąc dróżką w towarzystwie zieleni kosodrzewiny i widoku na Zielony Staw Gąsienicowy.
Tę czekoladę wyjęłam na Przełęczy Liliowe, jeszcze przed Świnicką Przełęczą, ale z naprawdę pięknymi widokami oraz (jeszcze) bardzo przyjemną pogodę.
Dolfin noir 88 % Cacao to ciemna czekolada o zawartości 88 % kakao, niestety także z odtłuszczonym kakao (co odkryłam po zakupie).
Kupiłam ją chyba jeszcze w grudniu, kiedy to wiedziona boskimi mlecznymi Dolfinami (Hot Masala i cynamonowym) chciałam bliżej poznać tę markę.
Po wyjęciu tabliczki ze ślicznego "kopertowego" opakowania i rozerwaniu folii zobaczyłam ładną, dość ciemną czekoladę, która wydała mi się strasznie sucha i... lekka. Skojarzyła mi się z wyschniętą korą, pustą (w sensie: samą korą, bez żywego wnętrza - drzewa). Zapach był ulotny, aczkolwiek tu nie mam większych zastrzeżeń. Zwyczajna ciemna czekolada - bez okropieństw, ale i bez głębi.
Przełamałam i usłyszałam głuchy trzask. Ugryzłam; wbrew pozorom czekolada okazała się bardzo twarda i dziwnie łamliwa, wręcz krusząca się.
Zaczęło się dziwnie, bo takim mdłym kwaskiem, który w końcu zaczął wtapiać się w nijakość. Nie był on zbyt mocny, właściwie to nawet delikatny, ale taki... płaski i bez wyrazu - jakby wziąć łyżeczkę odtłuszczonego kakao do ust. Ten smak był jakiś suchy, mimo że konsystencja powoli zaczęła robić się trochę tłustawa, a czekolada powoli rozpuszczała się. Było w tym coś lepiąco-pylistego, co skojarzyło mi się z kurzem w tłuszczu (jak w niesprzątanej kuchni z kuchenką gazową).
W końcu doszła do tego gorzkość - prosta, bez polotu, ale zadowalająca - przynajmniej przykryła ten mdły kwasek. Czekolada trochę zalepiła usta w pylisty sposób, po czym zorientowałam się, że zrobiło się słodko. Gorzkość i słodycz były nagle na jednym poziomie. Dość mocno podprażone (i jakby już zleżałe) i jakby ktoś coś tu doprawiać próbował. Połączenie już nie takie mdłe, ale jakby przydymione, stare. Jakby ta czekolada leżała parę lat w pokoju palacza, uszło z niej wszystko, co mogło mieć jakiś wyraz i nasiąkła otoczeniem.
Muszę przyznać, że jest to jedna z bardziej przystępnych ciemnych czekolad z odtłuszczonym kakao, jakie próbowałam. Nie ma tu strasznie okropnych posmaków, jest bardzo zwyczajnie, chociaż niemal zupełnie bez wyrazu - jakby czekolada była stara (do upływu daty zostały mi 4 miesiące). Lidlowa Schuetzli też ma odtłuszczone kakao w składzie, nie ma strasznych posmaków, a jednak jest wyrazistsza, więc uważam, że Dolfina nic nie usprawiedliwia przy tej cenie. Jakby jednak nie patrzeć, jest lepsza od Lindt'a 85 %.
ocena: 6/10
kupiłam: Alma
cena: 9.99 zł (za 70 g)
kaloryczność: 564 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier, odtłuszczone kakao w proszku
Skład: miazga kakaowa, cukier, odtłuszczone kakao w proszku
Eh..co raz to więcej czekolad posiada w składzie odtłuszczone kakao.Czasem jakaś "zwyklejsza" mnie zaciekawi,a tu bum odtłuszczone kakao..
OdpowiedzUsuńJakby nie mogli tego składnika sobie darować i gramaturę po prostu zmniejszyć, czy coś takiego...
Usuń50g czekolady by wystarczyło, na rzecz lepszej jakości..
UsuńA teraz tak pomyślałam, że w sumie to głupie... dobre czekolady, które człowiek chciałby jeść i jeść są takie malutkie, a paskudztwa, których po kostce człowiek ma dość - około 100 g. xD
UsuńZawsze łatwiej wykonać 100g paskudztwa,niż dobrą czekoladę :>,nie mniej jednak 90%-tom społeczeństwa smakują te 100-gramowe paskudztwa :P
UsuńI żyją w nieświadomości, że prawdziwa czekolada smakuje zupełnie inaczej...
UsuńDobrze że mając hype na tę markę nie porwałam się na zabójcze 88% c: W sumie nawet mi nie szkoda, prędzej i taniej przetestuję czekolady z Lidla. (J.D Grossy i Bellaromki, Fin Carre raczej podziękuję)
OdpowiedzUsuńTy się nawet nie odzywaj! To między innymi przez Ciebie się na nią zdecydowałam, bo mi ją polecałaś! xD
UsuńNa potwierdzenie mych słów: http://kaczkovo.blogspot.com/2016/01/dolfin-ciemna-z-nugatem-ciemna-88.html :P
Wiesz że kompletnie o tym zapomniałam? XD Ale tak totalnie. Tfu tfu, odwołuję me słowa, ale zrozum człowieka, młoda i głupia byłam :D
UsuńHaha, wierzę i wybaczam. :>
UsuńNiestety, odtłuszczone kakao daje się wyczuc i sporo psuje. Udało się wejść na Świnicę? Mnie straszą prognozą, że będę miał ulewy i burze :(
OdpowiedzUsuńUdało się, mimo gradu. :> Kolejna recenzja właśnie ze szczytu samego będzie.
UsuńMi zawsze się chociaż trochę deszczu trafić musi, a i niestety burze coraz częściej. Nie wiem, co się z tą pogodą ostatnio dzieje...
To twarda jesteś, jakby był grad to bym uciekał :) Mniej burz jest podobno w sierpniu i wrześniu, niestety na przyszły tydzień zapowiadają deszcze a nawet burze.
UsuńByłam w takim miejscu, że wracanie na tamten moment byłoby niebezpieczniejsze. :P
UsuńWe wrześniu i październiku przeważnie z pogodą trafiam. Eh, ja jadę w góry 31-go i liczę, że jakoś może mi się uda... Myślałam o kontynuacji szlaku ze Starorobociarskiego, z którego ostatnio zawróciłam przez właśnie burzę.
Od 31 może już być lepiej, ja jadę za 3 dni. Życzę słonecznej pogody :)
UsuńJa Tobie również. ;) Ale nie za słonecznej, żeby się nie usmażyć. :P
UsuńWolę słoneczną, no chyba, że podstawa chmur będzie bardzo wysoko, bo nie lubię włazić w chmurę - mokro i nic nie widać :)
UsuńPokój palacza - koniec, w życiu bym jej nie tknęła. Nie dość, że nienawidzę fajczurów, to jeszcze pomieszczenia, ciuchy, firanki, cokolwiek noszące znamiona sfajczurowanego zleżenia jest najohydniejszą rzeczą na świecie.
OdpowiedzUsuńDruga sprawa: jeśli zdecydujesz się na tę Trzebnicę, a nie wpadniesz parę km dalej do mnie na herbatę, zamorduję Cię. Miej to na uwadze.
Kiedyś wpadnę tak czy inaczej. :P
UsuńTrzymam za słowo.
UsuńI za inne rzeczy, a miej na uwadze, że potrafię być bezwzględna (patrz: Mozart).
"Trzymam za inne rzeczy" no, Mozart na pewno coś o tym wie, ale mi to na szczęście nie grozi. ;P
UsuńMiałam przeczucie, że najlepszym wynikiem tej czekolady będzie przeciętność. Z Dolfina wolałabym wybrać cokolwiek z dodatkami lub mleczną.
OdpowiedzUsuńTaak, zdecydowanie te z dodatkami są lepszym wyborem.
UsuńPo trzech tabliczkach jakich próbowałam nie zmieniło się jedno - podoba mi się sposób opakowania i sam jego wygląd, ale na więcej nie mam na razie ochoty :)
OdpowiedzUsuńOpakowania to też ich minus - człowiek popatrzy, że takie śliczne i już... :P Ale ich mleczne z przyprawami dalej uważam za wyborne.
UsuńCzytając wstęp przeczytałam zdobycie Świdnicy( myślę sobie o to tuz obok mnie,ale po co ty chcesz zdobywać to miasto:P ),chwila chwila to zdobycie Świnicy a nie Świdnicy :). Czekolada do kawy gdy się jest przeziębionym i wtedy ci wszystko jedno co jesz bo i tak nie czujesz smaku:)
OdpowiedzUsuńHaha, no, oblężenia miasta to jeszcze nie planuję. :P
UsuńO, to jest dobry sposób spożycia! Chociaż wtedy i tak zostaje jeszcze konsystencja. :>
Mamy w swojej szafce naszego pierwszego Dolfina Hot Masala :) Ciekawe jesteśmy czy nam przypadnie do gustu :)
OdpowiedzUsuńO,kocham tę czekoladę! Jestem pewna, że tak. :D
Usuń