poniedziałek, 7 maja 2018

Jordi's Chocolate Viet Nam Ben Tre 75 % ciemna z Wietnamu

Na myśl, że została mi już ostatnia tabliczka Jordi's poczułam ukłucie w sercu. To była metafizyczna pinezka z karteczką "przy najbliższej okazji kupić kolejne!". Markę bowiem pokochałam, a świadomość, że ostatnia posiadana tabliczka jest z kraju, z którego kakao obdarzyłam ostatnimi czasy podobnym uczuciem, dodatkowo sprawiła, że dzień otwarcia wydawał mi się wręcz magiczny. W tym przypadku o kakao wiadomo jeszcze, że fermentuje od czterech do pięciu dni i jest suszone na bambusowych stołach.

Jordi's Chocolate Viet Nam Ben Tre 75 % to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao trinitario pochodzącego z Wietnamu, z prowincji Ben Tre, położonej w delcie rzeki Mekong.

Po otwarciu poczułam śliczny zapach, który wydał mi się bardzo leniwy i taki... "oddalony od rzeczywistości" (chodzi o jego klimat).
Oczami wyobraźni zobaczyłam ciemną, fioletową konfiturę, spod której wyłaniał się skromny kawałek jakiegoś ciemnego, kapciowato-mokrego biszkopto-ciasta. Gdzieś przy tym musiał stać wazon z kwiatami... fioletowymi? Tak do tej konfiturki... może lawenda? Taka z charakterem podbitym dymem... bo i dużo w tym było dymu, paloności.

Przy łamaniu tabliczka o fioletowawym odcieniu okazała się twarda i trzaskająca w sposób, jakby była przez kogoś chrupana. Dziwny dźwięk, sugerujący kruchość, ale nie suchość.
W ustach rozpływała się na leniwie oblepiający je krem, uwalniając ogrom soczystości i maślanej tłustości.

W smaku od pierwszej chwili poczułam "słodziutko czekoladowy" smaczek zamknięty w klatce gorzkiego dymu.

Z dymu tego na wolność wyrwał się ogrom soczystości, niosącej kwasek. Zaskoczona uznałam, że było to owocowe tylko częściowo.
Najpierw bowiem z dymu wyłoniły się niemal soczyste orzechy, przy których gorzkawość rozpraszała się, ale nie słabnąc, a zmieniając się w wiele drobniejszych nutek.

W tym czasie, w tle, pokazywały się owoce. Początkowo też wydały mi się kwaśno-gorzkie, więc natychmiast pomyślałam o cytrusach, głównie grejpfrutach. Tu jednak wciąż pracował smak słodziutkiej czekolady, która coraz dosadniej zaczynała sugerować śliwki.

Czekolada i lekką słodycz wypuszczała, zaś od nuty soczystych orzechów odchodziła także maślaność, co kojarzyło mi się z kremem czekoladowo-orzechowym lub czekoladowo-migdałowym... prawie marcepanowym? To ostatnie skojarzenie napędzała ogólna soczystość, mokrość i charakterność.
Doszukałam się w tym pewnej "razowości" i miękkiego (biszkoptowego?) piernika. Takiego odymionego i przyprawionego gorzkimi przyprawami.

Właśnie przy tych kremowo-piernikowych smakach śliwki ruszyły bardziej zdecydowanie. Były kwaśne - albo suszone węgierki, albo świeże niedojrzałe. Otworzyły drogę wyrazistym jeżynom, czarnym porzeczkom - cierpkim owocom leśnym. Je także zamknięto w klatce... konfiturowej. Wyobraziłam sobie taką mocno owocową, słodzoną sokiem jabłkowym, wyraźnie zaznaczającym się (jak dżemy 100 % owoców).

Pod koniec cierpkawe, soczyste ciemne owoce (śliwki, jeżyny, porzeczki) łączyły się z dymem, palonością (mimo której czekolada nie wydała mi się palona) i tymi orzechowo-migdałowymi nutami. Było słodko-kwaskowato, ale z poczuciem złożonej gorzkości. Co więcej, wracało poczucie rozleniwionej delikatności z zapachu - takie kwiatowe tchnienie.

Czekolada smakowała mi i to bardzo, jednak mniej niż bardziej kawowa La Naya Vietnam Ben Tre 70 % czy obłędnie śliwkowa i troszeczkę winogronowa Erithaj Ben Tre Vietnam 70 %. Może Jordi's wyszła bardziej gorzko, ale nie intensywniej smakowo (bo przy tym też trochę maślanie-subtelniej). Wszystkie miały jednak bardzo podobne nuty dymu, przypraw i dżemów / konfitur.


ocena: 8/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 21,49 zł (za 50 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność:  602 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

6 komentarzy:

  1. To niestety drogie czekolady (jak na dość nową i niezbyt znaną markę), ale trzeba będzie spróbować. Może wyszła bardziej gorzko ze względu na wyższą zawartość kakao? La Naya była niezła i pokazała mi, że wietnamskie kakao jest ciekawe i charakterystyczne. Bardziej od Jordi interesuje mnie Erithai, którego też nie miałem okazji skosztować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tam nie wiem z tą ceną. JP Czekolady nie wydają mi się bardziej znane, też są nowe i cenowo podobne. Tak mi się skojarzyły, bo i jakościowo.
      Nie wiem, dlaczego wyszła bardziej gorzko. Może zawartość, ale równie dobrze sposób robienia, bo nie zawsze gorzkość rośnie wraz z zawartością. Żeby nie było, ja tego nie krytykowałam, tylko stwierdziłam fakt.

      Wietnamskie jest obecnie jednym z moich ulubionych! Erithaj, a do tego jeszcze poznałam i zakochałam się w Marou. <3

      Usuń
    2. JPC jednak zdobywało medale, więc nie jest jakies nieznane. W dodatku jest wyraźnie tańsze (17,50 vs 21.99) i chyba(?) jednak lepsze (tu nie wiem, bo Jordi nie próbowałem, ale Madagaskar i Honduras od JPC są trudne do przebicia - sama osądź).

      Usuń
    3. Ja tam nie patrzę na medale. A poza tym... równie dobrze mogli je przyznać nieznanej marce.
      Akurat taka różnica w cenie... Można też porównać do (gorszego moim zdaniem) Domori, więc... Zakładam, że tu ważna jest kwestia sprowadzenia.
      Honduras i Madagaskar wolę właśnie JPC niż Jordi's, ale ze względu na nuty. Za nic nie powiem, że są lepsze lub gorsze. Po prostu "bardziej moje". Jakościowo bardzo podobne.

      Usuń
    4. PS JP Czekolady też są przecież po 21,50 tak normalnie (a ja dostałam zniżkę z racji prowadzenia bloga).

      Usuń
  2. Smakowo jak najbardziej moja, ale chyba tylko smakowo. Zero entuzjazmu podczas czytania. U mnie więc karteczek i pinezek nie będzie.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.