Nawet nie umiem wyrazić zirytowania, jakie mną szarpnęło, gdy tylko co po zdecydowaniu się wreszcie na zamówienie batonów (a wahałam się dobre parę miesięcy!) i zjedzeniu ich, Legal Cakes wypuściło nowość. W akcie buntu przeciw niezamawianiu jedzenia innego niż czekolady... złożyłam kolejne zamówienie (wracając do smaczniejszych batonów, np. do Chiacho) i zdobywając nowość. Spodobała mi się, jeśli o zamysł chodzi, bo akurat ciasto marchewkowe jest jednym z tych, które lubię (a nie ma takich wiele).
Legal Cakes Big Bunny to "baton marchwiowy z kremem orzechowo-figowym", wegański i bezglutenowy, zawierający także m.in. dynię i cynamon.
Po otwarciu poczułam "wytrawnawy" zapach gotowanej marchewki jakby doprawionej pieprzem w towarzystwie czegoś... sugerującego "zdrowy" wypiek, trochę migdałowo-mączny.
Baton wydał mi się konkretny, był dość ciężki i zbity, chociaż... Przy jedzeniu nie miałam takiego wrażenia. Otóż krem niemal "wyciskał się" bokami, bo był rzadki i bardzo mokry, wodnisty. W ustach rozpływał się błyskawicznie, ujawniając troszeczkę strzelających pestek fig.
Wierzchnie warstwy były natłuszczone i również wilgotne, jednak ta część miała element niby-suchości. Odebrałam je jako zapychające - pewnie przez to, że były dość mączne. Ogólnie wyszło miękko, bo kawałki orzechów były albo drobnicą albo wielkimi i oślizgło-rozmiękłymi kawałami (jak ziemne w dawnej wersji Sneaky'ego). Nie podobała mi się tu firma orzechów, ale w sumie na te rozmokłe trafiłam raptem na trzy kawałki, więc nie było tragedii.
Trochę tu siemienia, sporo wiórków marchwi, coś trochę chrzęści (pojedyncze wilgotne wiórki kokosowe); ogólnie odebrałam to jako zbyt przemieloną i mokrą (bardziej niestety wodnistą niż soczystą) zlepkę.
W smaku i całościowo, i po podzieleniu wyszło mdło. Ogólny charakter batona nazwałabym raczej z aspiracjami do wytrawnego, mało słodkiego.
Wyraźnie czuć marchew, ale i posmak dyni. Gdy tak przegryzałam się przez całość, mączność, dziwny posmak (odżywka białkowa?) i mdła orzechowość nakręciły jej wytrawność, a więc skojarzenia z "gotowaną marchewką do obiadu", ale... Wszelkie siemię lniane, mączność czy i same orzechy, migdały z nutką soli przekładały się, że nie miałam skojarzeń "słodyczowych", a "obiadowo na słodko". Tutaj co prawda sprawdził się cynamon, bo z czasem zaczynał wyraźniej się wyłaniać i działać. Niestety, czułam w jego kwestii spory niedosyt.
Czy środek był lepszy? I tutaj mało wyraziste orzechy, mało wyraziste mleczko kokosowe, ogólna wodnistość bardzo dały się we znaki... Nie było bowiem bardzo słodko, ale krem właśnie jako w dużej mierze żadno-słodki można odebrać.
Niewątpliwie czuć w nim figi, ale... wkomponowane w naturalnie słodkawe nuty. Mleczko kokosowe, coś jeszcze innego, ale... także wodę. Nadzienie było bowiem, oprócz wyczuwalnego, ale delikatnego smaku fig, głównie mdło mleczkokokosowe, z nutką migdałów, orzechów, troszkę słodkie i głównie wodniste. Takie to... "żadne", nijakie w smaku.
Baton wyszedł według mnie... w sumie tytułowo, ale nie w takim wydaniu, jakim by się oczekiwało. Mi strasznie przeszkadzała jego wodnistość, która sprawiła, że wyszedł mdły. Słodkawy, a przez to denerwujący, mimo że nie taki za słodki. Gdyby był zasładzająco figowy - byłoby to błogie zasłodzenie, ale nie. Figi to tylko nutka. Marchewka? Czuć, ale wolałabym taką mocniej doprawioną cynamonem, zrobioną "ciastowo", z dużą ilością orzechów... i... raczej nie tylu nerkowców, a właśnie migdałów, których też poskąpiono.
ocena: 4/10
kupiłam: Legal Cakes
cena: 8,50 zł (za 100 g)
kaloryczność: 293,6 kcal / 100 g
czy znów kupię: w tej wersji nie
Skład: woda, marchew 14,6%, mleczko kokosowe, orzechy nerkowca 11%, olej kokosowy, syrop klonowy, figi 6,6%, mąka ryżowa, dynia, odżywka białkowa wegańska (87,5% izolat białek grochu, 12,5% izolat białej ryżu), mąka jaglana, migdały 3,7%, wiórki kokosowe, siemię lniane, cynamon, sól
Szkoda, że nie trafił w Twój gust ale jakoś tak nadal mamy ochotę go spróbować :)
OdpowiedzUsuńZrobiłybyście tysiąc razy lepszy.
UsuńFaktycznie ten krem był mało wyrazisty, ale mój nie był wodnisty. Myślę, że tutaj dobrą robotę zrobił by słonawy serek philadelphia.
OdpowiedzUsuńMi on przede wszystkim w smaku był wodnisto-mdły. Słonawy serek mówisz? Ja nie wiem, czy by mi to tam pasowało. Ja bym zamiast na wodzie to spróbowała go bardziej na mleku czy coś zrobić.
UsuńPomysł na baton wydał mi się ciekawy ale nie czuje potrzeby spróbowania ;)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się.
Usuńa tak kusi ;( Gdybym pewnie zobaczyła go w sklepie to bym się nie oparła na widok opakowania... Dzięki Bogu pewnie nigdy nie będę miała ku temu okazji :D
OdpowiedzUsuńW tym przypadku masz szczęście.
UsuńCzłowieku dobry, fuj :D Co tu się w ogóle wydarzyło? To serio brzmi gorzej od opisu dawnego Sneaky'ego. Ale zjadłabym i tak, żeby wiedzieć.
OdpowiedzUsuńI dobrze, że tak brzmi, bo był gorszy! Zszokował mnie, serio.
Usuń