Wspominając z Mamą niegdyś lubiane i zapomniane słodycze z uśmiechem zaczęłyśmy zastanawiać się, co stało się z Bąboladami. Mimo że dziadowskie, to fajne były, a teraz... jakoś chyba zniknęły. Czy to Milka je wyparła (albo raczej Mondelez uznał, że po co sprzedawać tanie Bąbolady, jak można opychać Milki Bubbly), czy co... Ważne, że były, jak miałyśmy parcie na mousse'ową konsystencję. Stwierdziłam jednak, że jestem ciekawa, jak bym dzisiaj taką strukturę czekolady odebrała, jako miłośniczka prawdziwej, ciemnej czekolady. Nie musiałam długo czekać, by - gdy Mama wróciła z zakupów - zobaczyć, co mi kupiła. "Niby Nestle, ale bąbelkowa". Biorąc pod uwagę mini-formę, stwierdziłam: co mi szkodzi?
Przy otwieraniu dotarł do mnie bardzo silny zapach cukrowej czekolady mlecznej z wyraźną, trochę waniliowo-budyniową nutą.
Lśniący paluszek wydawał dźwięk z granicy trzasku i chrupnięcia. Trochę się zdziwiłam, że składał się jakby ze skrorupki z normalnej czekolady i z napowietrzonego środka. Jeszcze bardziej zdziwiło mnie, że okazał się... twardy. Twardy i krucho-sypiący się zarazem.
W ustach czekolada rozpływała się szybko. Była tłusta, podobnie jak jeszcze szybciej rozpływające się napowietrzone, śmieszne "bąbelkujące" nadzienie. Ten efekt był zaskakująco mocny, aż dziwne. Takie to "inne".
W smaku... Już pierwsza sekunda okazała się tragedią. Mleczna czekolada smakowała bowiem tandetą. To cukier i smak starości, zepsucia. Czuć w tym mleko w proszku - do bólu wyraźnie. Przełożyło się to na skojarzenie z jedzenie na sucho starego budyniu waniliowego (oczywiście to tylko wyobrażenie, bo nigdy tak nie robiłam).
Trochę lepiej odebrałam środek, bo przez strukturę był jakby słabszy w smaku, ale też cukrowy i smakujący starym budyniem, mlekiem w proszku. Tu może posmak taniości i zepsucia wydawał się tylko nutką w tle. To było takie... sztuczne zepsucie, takie... waniliowo-budyniowe.
O ile pod względem struktury środek może się komuś podobać, tak smak to tragedia. Cukier, mleko w proszku i... to zepsucie to jakby kwestia dziwnego naaromatyzowania? To takie ulepkowo-sztuczne, jakby przeterminowane, ale w sumie czuć, że nie (data kilkumiesięczna była, a Mamy batonik smakował tak samo jak mój).
Hm, kiedyś lepiej odbierałam tę nutę "budyniu waniliowego" w czekoladzie Nestle. A może po prostu tutaj skupiają się tylko na strukturze, a smak kompletnie olewają?
Mimo szczerej chęci "zjedzenia dla przypomnienia" dałam radę raptem dwóm kostkom. Mama uznała, że nie jest to takie złe, jak mówię, ale była zdziwiona, że "coś tak mocno średniego Nestle wypuściło".
Też przeżyłam traumę jak spróbowałam ...
OdpowiedzUsuńMoja siostra kiedyś "hurtowo" jadła bąbolady xD
OdpowiedzUsuńKonkretnie Bąbolady czy aby takie bąbelkowe?
UsuńBąbolada Alpen Gold ale wtedy miała inną szatę graficzną ;)
UsuńJak to inną? Inną od czego? Teraz już jej chyba nie ma? :P
UsuńInną od tego które było potem :P
Usuńhttps://www.skapiec.pl/zdjecia/skapiec-transforms/1/ZSDk9kpTURBXy80ZDQ3OWZmZTJhMGE2NWJmYWZiYjZmYTFjNzIzY2I3MC5qcGeSlQLNArwAwsOVAgDNArzCw4EBAQ/Alpen-Gold-B%C4%84BOLADA-BIA%C5%81A-80G.jpg
i takiego:
https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSlP3rml0eeK1OatPIr5oKHSGjQ-qRD9rqpbJcG5VlfpDZrp1iqaS6nDRo
A tu są stare opakowania Alpen Gold - widać na nic jak wyglądały nadziewane czekolady i co mialam na myśli, kiedy kiedyś o nich pisałam :)
https://www.nowiny.gliwice.pl/files/ng_article/photo/min/14956261555457_img_1046.jpg
No i teraz próbuję sobie przypomnieć, jaką Bąboladę ja jadłam. xD
UsuńChyba nie Baron? xD
UsuńNie no, przecież Bąbolada to Alpen Golda. Zastanawiam się tylko, z którego linka, czy wersję "pionową" czy "poziomą".
UsuńJa widziałam też baronową ale chyba nigdy nikt nie kupił :P
UsuńJest jeszcze jedna i to chyba tę czasem kupowała Mama (siostrze) i chyba tę próbowałam :)
https://www.google.com/search?q=bombolada+Alpen+gold&client=firefox-b&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjWmsmn1K_bAhVBCpoKHTXkACYQ_AUICigB&biw=1152&bih=735#imgrc=aWpAiMfMyAAnLM:
Niee, nie wydaje mi się, bo Bąbolada to nazwa tej Alpen Golda przecież. Nazwa własna w sensie. Nie mówię, że i Baron nie miał napowietrzonej czekolady, ale to tak jakby Baron miał swoje Kinder Chocolate - ma twór analogiczny, ale to jakieś Hibbi czy coś.
UsuńO orzechowej marzyłam od lat... w sumie dalej zrobiłabym wiele, by jej spróbować. Kieeedyś usłyszałam od kuzynki ze Śląska, że to jej ulubiona i wtedy skręcałam się dosłownie, że u mnie w sklepach były tylko mleczne i białe.
Nie ma to jak oryginał ;) A Areo to Areo - nigdy nie jadlam i nie wiem czy siostra jadła ;P
UsuńSzkoda, że nie udało Ci się spróbować. Gdyby teraz producent ją wznowił to pewnie nie byłoby to samo co kiedyś ale zawsze coś - może jeszcze kiedyś się pojawi ;)
Niestety... bardzo sztucznie ją wspominam jako sacharę... Może i egpiską jak wspomniałaś dzisiaj u mnie na IG :D Chyba nawet nie mogłam się po niej pozbierać bo jestem dosyć wrażliwą osóbką i rzeczywiście... Liczyłam na bąboladę z dzieciństwa... Poszła z dymem w otchłań pamięci pt. ,,Chcę zapomnieć te wszystkie chwile" ^^"
OdpowiedzUsuńTaak, ale przecież Bąbolada nie była Nestle Aero tylko Alpen Golda, więc może głupio się tak na to rzuciłyśmy? O tak, zapomnieć, jakież to byłoby cudowne!
UsuńOczywiście pamiętam Bąboladę Alpen Gold. Jako ostatnią jadłam białą - sam cukier, ale jaki smaczny! Aero próbowałam pewnie raz, jednak nie mam wspomnień. Jestem w stanie uwierzyć, że - nawet jeśli była dobra - smakuje kijowo. Po zmianach w składach produktów Nestle... ech, szkoda strzępić ryja.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że białą z dziką przyjemnością na raz pożerałam. Teraz tabliczka to dalej nie problem, ale czuję, że biel byłaby tu poważnym... ekhem. Chyba lepiej, że już ich nie ma, to sobie wspomnień nie zrujnuję.
Usuń