sobota, 11 maja 2019

ETI Adicto intense / Browni

Czasami nie wiem, co kieruje moją ręką podczas zakupów... Bo na pewno nie ja. Pod wpływem pozytywnych opinii Olgi z livingonmyown i Mamy o produktach tej marki, też coś sobie kupiłam. Coś potencjalnie najbardziej czekoladowego od Eti. Pewnie nie miałoby to miejsca, gdyby nie to, że to jedyny produkt tej marki, który osobiście widziałam w sklepie - dokładnie na wysokości moich oczu, podczas gdy kolejka zdawała się nie poruszać ani o centymetr.


ETI Adicto intense to "ciasto w polewie czekoladowej (33%) z kremowym nadzieniem (14%)"; ja bym powiedziała, że "biszkopt czekoladowy w polewie czekoladowej z nadzieniem kakaowym", przy czym czekolada jest ciemna i zawiera 53 % kakao; ogólna zawartość kakao to 33%, a masy mlecznej 30%

Po otwarciu poczułam pseudoczekoladowy zapach taniej polewy, spod której przebijała się lekko wytrawna, alkoholowa woń mokro-lepiącego czekoladowego ciasta z kakaowym likierem. Niestety, te drugie poległy w starciu z nieprzyjemnymi pierwszoplanowymi oblechami.

Torcik wydał mi się zaskakująco ciężki. Gruba polewa była twarda i tłusta już w dotyku. Skrywała konkretny, zbity biszkopt, który ku mojemu zdziwieniu okazał się wilgotnie-tłusty, ale w niezłym kontekście.
Nadzienie było gęste, zwarte i mało plastyczne; może tylko lekko podeschnięte, ale z zachowaną wilgotną tłustością.
W ustach polewa okazała się tłusta i niemal szorstko proszkowa. Miałam wrażenie, że zawiera całe kryształki cukru. Rozpływała się w średnim tempie, w sposób bardzo zalepiająco-gęsty.
Biszkopt odebrałam jako tłusty i w porywach sprawiający wrażenie suchego. Był zbity i konkretny, lecz nie twardy. Miękł, gdy tłustość z niego wypływała, by następnie wraz z polewą zalepić usta.
Zalepianie i tłustość nakręcał gładki, również gęsty krem. Odpowiadał za przeogromną mazistość i nadawał wilgotności.

Od samego początku polewa była nijako-słodka, przy czym nijakość szybko rozchodziła się na tanio-polewowy smak. Sztuczna czekoladowość pomknęła z prędkością światła, mieszając się z cukrowością.

Cukrową czekoladowość podtrzymywał biszkopt. Był bowiem do granic możliwości słodki i równie wyraźnie kakaowo-czekoladowy. Pozbawiony jakiejkolwiek gorzkości, za to z ciastowo-zakalcowymi zapędami; niestety jednak margarynowatymi.

O lekkiej gorzkawości, czy bardziej wytrawności można mówić dopiero w przypadku nadzienia. Okazało się właśnie wytrawnie-ciemnoczekoladowo-cukrowe. Chemia przypomniała o sobie. Tłuszczowy posmak raz po raz próbował się przebić, sugerując trochę czekoladowo-zakalcowe klimaty (zwłaszcza, gdy biszkopt mieszał się z nadzieniem).

Wszystko tonęło w cukrowo-ciemnoczekoladowej mazi, całość była przesłodzona, ale i bardzo czekoladowa. To jednak ewidentnie "czekoladowość poniżej złotówki". Wszelkie nuty taniości, polewowości, margaryny, sztuczności wydawały się tu kreować tę czekoladowość.

Gdy przegryzłam się przez całość, najdłużej w ustach pozostała polewa (pewnie z racji grubości), wyciągając na wierzch tandetny i tani smak czekoladowego ciasta o silnym motywie kiepskiego tłuszczu i cukru.

Po wszystkim w ustach pozostał posmak tandetnej chemii i taniego tłuszczu, przecukrzenie zupełne i posmak mocno ciemnoczekoladowego, wilgotnego i zakalcowego brownie.

Całość wyszła... Dobrze, jak na swoją cenę, z potencjałem, ale no jednak jakość leży. Po zjedzeniu 1/3 nie mogłam więcej - czułam, jakby mi chemia, tłuszcz i cukier niczym papier ścierny, wyszorowały usta. Biorę pod uwagę, że oceniam zwykły, plebejski słodycz, ale nie mam zamiaru naciągać oceny "bo tanie". Nie. Proszę - niech kosztuje nieco więcej, ale będzie zjadliwe. Nie mówię o zdrowym składzie, ale takim jakimś zwyczajnym... Mocno czekoladowy biszkopt i mocno czekoladowe nadzienie przypominające brownie... mogło być tak pięknie! Gdyby nie chemia i margaryna. Tania polewa też wszystko psuła, a zjadłam tylko środkową część (więc tam było jej najmniej).
Resztę oddałam Mamie. Stwierdziła, że pewnie smakować może "bo takie czekoladowe", ale stwierdziła też, że "a pod koniec się aż jakby słono robi". Czyżby ona tak chemię odebrała?


ocena: 5/10
kupiłam: Lewiatan
cena: 0,79 zł (za 35g)
kaloryczność: 466 kcal / 100g; sztuka (35g) - 163,5 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, olej roślinny (palmowy, słonecznikowy, bawełniany, rzepakowy), mąka pszenna, syrop glukozowo-fruktozowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, mleko w proszku, serwatka w proszku (z mleka), jajka, kakao w proszku, substancja utrzymująca wilgoć (glicerol), monohydrat laktozy, sól, skrobia modyfikowana, emulgatory (lecytyna słonecznikowa, mono i diglicerydy kwasów tłuszczowych, polirycynooleinian poliglicerolu), stabilizatory (cytrynian trójwapniowy, cytrynian trisodowy, polifosforan potasu), substancja zagęszczająca (pektyna, guma ksantanowa), konserwant (kwas sorbowy), aromat (wanilina), substancje spulchniająca (kwaśny pirofosforan sodu, wodorowęglan sodu), masło, regulator kwasowości (kwasek cytrynowy, wodorowęglan sodu)

------------
Aktualizacja z dnia: 23.10.2022 - ku przestrodze


ETI Browni "ciasto w polewie czekoladowej (33%) z kremowym nadzieniem (14%)"; ja bym powiedziała, że "biszkopt czekoladowy w polewie czekoladowej z nadzieniem kakaowym", przy czym czekolada ciemna i zawiera 52 % kakao; a mleczna 29%, a masy mlecznej 26%, czyli to samo, co wyżej zrecenzowane Adicto, acz z małymi zmianami w kwestii zawartości mas.

Dawno, dawno temu Mama kupiła sobie "browni" tej marki, myśląc, że opakowanie 200g zawiera ciastka lub małe batoniki. Jakże się zdziwiła, gdy po otwarciu trafiła na ciasto z sosem w foliowej tubce. Smakowało jej, ale nie przekonała forma. Gdy więc znalazły to coś w Lidlu, pomyślałyśmy, że może to jakaś tam mini wersja tego. Albo coś podobnego, a nowego. Odkładałyśmy chyba ze dwa razy, ale w końcu kupiłyśmy nie wiedząc jeszcze, czy dla niej, czy dla mnie. Myślałam, że dla niej, ale... naszła mnie pewna dzika myśl: że porówna Browni z wafelkiem Fame (to było jeszcze przed otwarciem Fame, ale już gdy go miałam - na recenzję przyjdzie długo czekać). Z błędu wyprowadziła mnie jednak Pani_Chrup. Gdy dowiedziałam się, że to taniocha, która w moim odczuciu jest niewarta uwagi, jedzenia, czyli Eti Adictio z nieco zmienionym składem, oddałam Mamie. Stwierdziłyśmy jednak, że ku pamięci dopiszę jakąś aktualizację na podstawie jej opinii, czy coś się zmieniło. Wyszło jednak tak, że otwartej "nowości" nawet nie widziałam, bo Mama zapomniała, że chcę zdjęcia do aktualizacji i zjadła któregoś wieczoru, mówiąc mi o tym dopiero dwa dni później. Całą sesję tego tworu zobaczyć można u Pani_Chrup.

Opinia Mamy: "Takie to nijakie, ja nie widzę sensu, by coś takiego jeść. Nie jest jednak złe, by tam się zaraz bać, jak ktoś lubi takie tanie rzeczy, to może mu nawet posmakuje, ale dla mnie to nudne po prostu. Tym razem nawet mi specjalnie chemiczne się to nie wydało, ale tak, to to samo."

Widać minimalne zmiany składu nie wpłynęły na ogół - produkt niewarty uwagi, więc producent robi, co może (zmiana nazwy i opakowania), by ją przyciągnąć.

kupiłam: Lidl
cena: 1,39 zł (za 35g)
kaloryczność: 441 kcal / 100g; sztuka (35g) - 154 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, oleje roślinny (palmowy, słonecznikowy, bawełniany, rzepakowy), jaja, mąka pszenna, miazga kakaowa, syrop cukru inwertowanego, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, serwatka w proszku (z mleka), substancje utrzymujące wilgoć (glicerol, sorbitole), kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, monohydrat laktozy, emulgatory (mono i diglicerydy kwasów tłuszczowych, estry kwasów tłuszczowych i poliglicerolu, lecytyna słonecznikowa, polirycynooleinian poliglicerolu), sól, odtłuszczone mleko w proszku, substancje zagęszczające (pektyny, guma ksantanowa), konserwant (kwas sorbowy), substancje spulchniające (difosforany, wodorowęglan sodu), aromat (wanilina), stabilizatory (cytrynian triwapniowy, cytrynian trisodowy), masło, regulator kwasowości (kwas cytrynowy

7 komentarzy:

  1. Ja tez kupiłam po przeczytaniu recenzji u Olgi :D co prawda kocham takie sztuczne biszkopty, ale do Eti jestem uprzedzona bo nie smakowaly mi batony wanted i pufy (ZWŁASZCZA pufy, brr). No i ja niestety też sie zawiodłam na tym torciku :( nie to, żeby był niezjadliwy, ale po prostu nie bylo szalu ani zachytu, ktorego sie spodziewalam po recenzji. Ot, zwykle czekoladowe i wyjątkowo chemiczne ciastko. Zdecydowanie bardziej smakowało mi brownie milki albo to z tygodnia amerykańskiego w Lidlu, mniam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. E no moja droga! Odebrałam go równie traumatycznie, ale nie doceniłam (w przeciwieństwie do Ciebie) żadnego w nim potencjału i kurcze... Nie zamierzam tego sprawdzać ponownie ^^'' Niech mnie to ciacho omija z daleka i nie straszy przy kasie :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, nie sprawdzaj! Jeszcze nie przeżyjesz... Ja to ciągle słyszałam od Mamy, że nie mogę za bardzo jechać po tak groszowych słodyczach, więc starałam się jakoś wiesz, pozytywów szukać!

      Usuń
  3. Cukrowość, tania polewa, tandetna chemia? No chyba nie w moim Adicto Intense! Przykro mi, że przeze mnie przeżyłaś (umiarkowane) katusze, acz zdania nie zmieniam. Kocham ten torcik. Po zjedzeniu miałam ochotę na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Za bardzo czuć taniość abyśmy do niego wróciły ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! To taniochą aż wali i wracać nie ma sensu.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.