środa, 8 maja 2019

Merci Creme Fruit Lemon-Joghurt / Lemon-creme mleczna z kremem cytrynowym

Cytrynowo-jogurtowa Merci została mi na koniec z serii owocowej bez specjalnego powodu. To znaczy... tak wyszło, gdy po kolei sobie wybierałam, jakie zjem w następnej kolejności. Dopiero z perspektywy czasu, kiedy został już tylko ten smak, wszystko mi się pięknie ułożyło. Otóż ten wariant odróżniał się od innych, bo nie był tylko owocowy, a owocowo-jogurtowy (albo nie? w sumie, że to czekolada cytrynowo-jogurtowa pada tylko w tłumaczeniu na węgierski) - to raz, a dwa... przyszło mi zjeść te czekoladki dzień po Lindt Excellence Lemon with a Touch of Ginger. Hm, degustacyjne serie same mi się układają!

 Merci Limited Edition Creme Fruit Lemon-Joghurt / Lemon-creme to mleczna czekolada o zawartości 32 % kakao z kremem cytrynowo-jogurtowym.
Oczywiście w formie czekoladek, edycji limitowanej na lato 2018 zawierającej owocowe smaki, produkowanej przez Storck.

Czekoladki pachniały bardzo delikatnie. Dopiero po przełamaniu skąpany w mlecznej słodyczy niemal maślanej mlecznej czekolady zaznaczył się kwasek: nie taki jednoznaczny, choć rzeczywiście jogurtowo-cytrusowy. Wydaje mi się, że mleko w proszku miało tu jakoś wyjątkowo duży udział.

W dotyku wydały mi się tłustawe, choć konkretne, a nie miękkie. Przy łamaniu lekko pykały.
Wnętrze okazało się dość zbite, lekko tylko plastyczne.
W ustach tłusta czekolada rozpływała się w średnim tempie, zalepiając w kremowo-proszkowy sposób. Gęste nadzienie było od niej trochę rzadsze - w oleistym choć i nieco soczystszym kontekście. Nie było bardzo tłuste, ale lekkie też nie. Wydało mi się gładsze od czekolady.

W smaku czekolada rozpoczęła wszystko przesadzoną, choć uroczą słodyczą mleczno-maślanej czekolady.

Mleko szybko wzrosło. Wtórowała mu słodycz, rozwijająca mdławy wątek.

Nadzienie okazało się mdło-mleczne, z przebijającym się przerysowanym kwaskiem, który szybko się rozmył. Wyraźnie poczułam słodką cytrynę, a po chwili bardziej jogurtowy akcent, znikający na rzecz cukrowo-mleczno-nijakiej toni. Cukrowość niezwykle podkreśliła sztucznie cytrynowa nuta. Taka cukierkowa przez chwilę dominowała, ale to bardziej sama sztucznawość pobrzmiewała do końca. Przez moment skojarzyła mi się trochę z limonką, może zrobiło się trochę naturalniej, a bliżej końca znów się niby kwaśniej.

Cytrynowa, acz słodka soczystość i pewna lekkość łączyły się z czekoladą, nieco neutralizując jej smak.

Końcówka była dziwna... niby słodko-uroczo mleczna i cukierkowa, a jednak mdło-kwaśna. Sztuczna cytryna była zarówno zbyt słodziaśna, jak i jakaś niby kwaskowata (a nie kwaśna). Czułam olej - może przez chemię? Wydaje się, że za nim chował się jogurt, choć ten to mógł być i wyobrażony.

Na ustach pozostał tłuszcz, na języku chemia, a w posmaku przecukrzenie, niezła mleczna czekolada i cytrusowy wątek.

Całość niezbyt mi smakowała. Nie była jogurtowa, a mlecznie-oleiście mdła. Troszeczkę kwasku tylko uwypukliło nijakość i słodycz, nie przełamało, jak trzeba (bo było go za mało?). Czekolada wyszła tu gorzej, jakoś mleczna czekolada mi tu nie pasowała (biała? ciemna?) Cytryna... była wyczuwalna, ale strasznie mdło i zbyt sztucznie.
Niby zjadliwie, ale niesatysfakcjonująco.
Może czekoladki nie wyszły bardzo źle, ale jak na tak rześko-kwaśny smak wydały mi się strasznie mdłe. Tłuste i nijakie, niby cytrynowe, ale... Dochodzące do kwasku jak prezes do prawdy.
Miały w sobie coś, co po zjedzeniu skojarzyło mi się dwóch z niekwaśną wersją Princessy Lemon - tylko że w przypadku wafelka takie coś wypada lepiej i... jednak z kwaskiem. Poza tym, ona była w białej czekoladzie, więc słodycz i tłustość bardziej zasadna, a coś z tytułu cytrynowo-jogurtowego?
Jestem zaskoczona, że wyszły na tyle źle, słodko-nijako, że aż 3 i pół z pięciu oddałam Mamie w momencie, gdy poprzednie zjadłam po 5 na raz (każdy smak = 1 degustacja).


ocena: 5/10
kupiłam: dostałam
cena: -
kaloryczność: 578 kcal / 100 g (podane dla wszystkich smaków)
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, oleje roślinne (palmowy, shea), pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, jogurt w proszku, śmietanka w proszku, maślanka w proszku, laktoza, maltodekstryna, aromaty, lecytyna sojowa, kwas cytrynowy, barwnik (ekstrakt z marchwi)(?)*
*Skład podany dla wszystkich smaków, usunęłam tylko inne owoce, bo to na pewno nie z tych czekoladek; tam, gdzie znaki zapytania to wątpię, by były w tym smaku, ale mogą być

13 komentarzy:

  1. Po tym jak zjadłam obleśną Princessę cytrynową, omijam smak cytrynowy szerokim lukiem :D tez sie zgadzam ze mleczna czekolada jakoś mi do cytrynki nie pasuje. Wg mnie ciemna też średnio, najbardziej chyba pasuje biała ale to oczywiście tylko moje zdanie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biała? W życiu! Kontrast za duży. Ciemna... W dodatku jak jeszcze taka z naturalnie cytrusową nutą, ne rozumiem, co by tu miało nie pasować. Znaczy, rozumiem, że po prostu Tobie. A Princessę cytrynową właśnie akurat ja całkiem nieźle odebrałam. Za to solonokarmelową... O rany, spróbowałam tylko, a i tak się dziwię, że przeżyłam.

      Usuń
    2. Haha, widać że mamy zupełnie inny gust - dla mnie ta karmelowa była mniam :D

      Usuń
    3. Fakt. Mniam? Toż to jakaś słona lizawka dla koni. Myślałam, że wolisz słodki karmel?

      Usuń
    4. Karmel kocham każdy, a sól w słodyczach wielbię calym serduszkiem ^^

      Usuń
    5. Wiesz, że jakoś mi do mocno słonych rzeczy nie pasujesz? :P

      Usuń
    6. Wieem, słodki ze mnie człowiek :D :*

      Usuń
  2. Merci rozpuszczają się w średnim tempie? Miałam je za szybko bagienkowiejące, ale może myli mnie pamięć. W ogóle konsystencja Merci według mnie jest rozkoszna. Przygarnęłabym i te czekoladki, i Princessę Lemon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, te w średnim. Znaczy... miękły dość szybko, ale właśnie bagienkiem zalepiały paszczę, co już trochę trwało. Trzymasz słodycze w sypialni, a jesz przy laptopie, nie? Mam wrażenie, że u Ciebie jakoś cieplej niż u mnie mają, tak z opisów. Nie jakoś tam bardzo, ale może to to było. Albo pamięć rzeczywiście.
      Bagienko znaczy u Ciebie tylko szybkie rozpuszczanie się? Przecież bagienkowa, a moja "gęsto-kremowa masa, może zalegać w ustach nawet bardzo długo. Dzisiaj taką jadłam - Tesco finest z pomarańczą. Chyba bagienko, a z ust szybko nie znikała. Choć to może też sposób jedzenia. Ja pozwalam czekoladzie po prostu się rozpływać. Lubię, jak to trwa, trwa i trwa.

      Szkoda, że nie mamy do siebie bliżej, bo takie ja z kolei chętnie bym Ci oddawała.

      Usuń
    2. Trzymam w obu pokojach (mam dwa), ale większość rzeczywiście w tym, w którym siedzę cały dzień i śpię. Nie jem przy laptopie, tylko na łóżku - koniecznie! Muszę zajmować wygodną pozycję. Do laptopa podłączam wówczas ekran zewnętrzny obrócony przodem do łóżka i oglądam pierdoły. Z ciepłem masz rację. Pisałaś, że u Ciebie jest zimniej, choć to mogło dotyczyć poprzedniego mieszkania. Ja mam okna na słoneczną stronę i wiosną/latem bezustanną saunę.

      Rozróżniam: 1) gęste, ale nie bagienkowe (np. złudnie bagienkowe albo chwilowo bagienkowe), 2) gęste i bagienkowe (nie ma bagienka bez gęstości), 3) rzadkie (np. rozpuszczające się na wodę/niebyt).

      To prawda, szkoda. Nie tylko przez wymiany. Chciałabym Cię poznać na żywo.

      Usuń
    3. Z temperaturą dotyczyło to i poprzedniego, i obecnego mieszkania. Przy wyborze nowego, chłodniejsze pomieszczenie dla czekolad było jednym z kluczowych czynników wyboru.

      Też obecnie mam okna na słoneczną stronę i pokoje z kuchnią w jednej linii - tam jest sauna (11 piętro), ale mam chłodny korytarz.

      Tak, tak. Że różne to wyłapałam, ale teraz chodzi mi raczej o tempo w stosunku do poszczególnych. Przecież może być bagienko, które jest gęste i długo pozostaje w ustach, ale może być gęste i zaraz może go wcale nie być.

      Taak. Też chciałabym Cię poznać na żywo, mimo że w większości przypadków osób poznanych w internecie wolę, by znajomość do internetu się ograniczała. I może to brzmi dziwnie, ale nie jest to takie ot gadanie.

      Usuń
  3. Wiadomo, że to nie są nasze smaki ale taką małą czekoladkę mogłybyśmy spróbować z ciekawości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w sumie nie lubię "próbować tylko trochę". Wolę perspektywę "dużo i smacznie", acz ta właśnie nie była najlepsza, więc czekoladki się sprawdziły.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.