czwartek, 6 lutego 2020

Terravita Jogurtowo-Truskawkowa mleczna z nadzieniem jogurtowo-truskawkowym

Zawsze szłam pod prąd, nawet w kwestii rzeczy błahych. W odróżnieniu od innych dzieciaków, nie lubiłam słodyczy truskawkowych. Do tych dobrych przekonałam się dopiero z czasem. Klasyka smaku, a więc wszelkie nadziewane czekolady truskawkowe czy truskawkowo-jogurtowe w zasadzie są dla mnie terenem niezbadanym (i w większości przypadków badania niewartym). Nie jadam truskawkowych jogurtów, truskawki w sezonie jem w 99 % przypadkach osobno (bo za bardzo kocham surowe, by coś z nimi kombinować), ale samo połączenie wydaje mi się pasujące. Z tego typu zwykłych czekolad dotąd jadłam tylko Wedla jogurtowo-truskawkowego i był niesmaczny, ale do Terravity mam większe zaufanie (choć miłością nie pałam) i cieszę się, że w ramach współpracy tę czekoladę otrzymałam. Cieszyłam się jeszcze z jednego powodu, ale na razie chciałam spróbować "produktu najbardziej bazowego".

Terravita Jogurtowo-Truskawkowa Czekolada mleczna nadziewana to czekolada mleczna o zawartości 30 % kakao z nadzieniem o smaku jogurtowo-truskawkowym, które stanowi 50 % całości.

Po rozchyleniu sreberka poczułam wyraźny zapach słodkich truskawek w mlecznym, lekko waniliowym otoczeniu niemal dziecięcej czekolady. Po przełamaniu nasiliły się truskawki i kwaskawa soczystość, ale także "słodziuteńkość".

Tłusta tabliczka łamała się łatwo. Mimo grubej, nietopiącej się w rękach warstwy czekolady, wydała mi się nieco miękkawo-rwąca. To za sprawą nadzienia biegnącego przez całość. Ewidentnie było rzadsze od wierzchu.
W ustach czekolada rozpływała się tłusto-kremowo, stając się gęsto-zalepiającą, gładką masą.
Nadzienie wyciskało się spod niej z ochotą i szybko rozchodziło się, rozpuszczając, ale tak błyskawicznie nie znikając. Odebrałam je jako miękko-gumiasto margarynowe, przez co średnio spójne z czekoladą. Podpięło się pod zalepianie, mimo że tak gęste nie było. Cechowała je rzadka tłustawość i cukrowa pyłkowość, przez którą miałam wrażenie, że zacznie trzeszczeć.
Całość wyszła tłusto-miękko, ale nie do przesady, a w sposób pasujący do takiego "uroczego" wariantu.

Czekolada przywitała mnie mieszaniną cukru oraz głębokiego, wyrazistego mleka. Leciutka nutka wanilii pojawiła się, ale szybko została zagłuszona przez rosnącą do przesady słodycz.

W słodycz i mleczność wpisało się nadzienie. Odebrałam je jako przede wszystkim słodkie i delikatne, mleczne. Akcent truskawki mignął dość szybko. Od samego początku były to słodkie truskawki. Truskaweczkowy dżemik - chciałoby się powiedzieć. Snuła się też pewna mdłość, przez co wydały mi się trochę pudrowocukierkowe albo jak guma Mamba, ale po chwili już zagrały trochę  naturalniej.

Na pewno nie były to jednak świeże truskawki, a... jako mleko truskawkowe. Takie z kartonika dla dzieci, bardzo słodkie, przy którym stało coś truskaweczkowego i... właśnie przy tym "czymś" pojawił się leciutki kwasek. To już bardziej słodko-kwaskawa konfitura / dżem, ale nie tylko. Trochę to owocowe, na pewno rześkie... Przemieszało się z mlekiem i mdławym posmakiem (margaryną?), a bliżej końca przedstawił się jako jogurtowy posmak.

Delikatniusie truskawkowe mleko przemieszało się z jogurtem, kryjąc go prawie zupełnie. Miało to delikatny, bo bardzo słodki, ale wciąż w miarę naturalny wydźwięk.

Przecukrzona, do potęgi mleczna czekolada idealnie łączyła się z truskawkowym, uroczym smakiem, nie wyszła zbyt kontrastowo do jogurtu. Pozostała z nim i z echem truskawek w posmaku.

Całość wyszła całkiem nieźle. Może i o wiele za słodko, ale przyjemnie nienapastliwie, choć nie wiem, czy już nie mdło. Czuć truskawki, ale raczej mleko niż jogurt. Cukrowa miękkość akurat do tego pasowała. Nie było to straszliwie ciężko-tłuste. Rześkie specjalnie też nie, ale znośne. Podobała mi się konsekwentność smaku i struktury, mimo że to nie mój typ. Przeszkadzało mi poczucie zalepienia tłuszczem, mimo że właśnie to nie było aż tak przesadnie tłuste. Jestem natomiast entuzjastką jednolitego nadzienia dla tego smaku (a nie np. jogurtowe nadzienie + truskawkowe kawałki).
Wyważona i dziecięca, na pewno może kogoś zachwycić, ale gdy szuka się jogurtowej czekolady... to już gorzej. Szkoda też, że truskawkę trochę przerysowano, zamiast postawić na naturę.

Cała ta łagodność, delikatność wyszła przyjemnie, ale to jak "mleczne czekoladki truskawkowe dla dzieci", a nie czekolada truskawkowo-jogurtowa. Nie mogę tu przeboleć braku jogurtu.
Mimo wszystko ze dwie kostki zjadłam prawie z przyjemnością, acz z lekkim "poczuciem »meh«". Resztę oddałam Mamie, na której czekolada też wrażenia nie zrobiła. Również nie czuła jogurtu, a nie lubi jogurtowych czekolad, bo przeszkadza jej kwasek. Skoro więc nawet ona go nie wykryła... No, uboga w jogurt ta tabliczka, nie da się ukryć. A szkoda, bo mógłby dodać jej charakteru.
Niedługo po niej jadłam propozycję Aldiego: Scholettę Strawberry Yoghurt, która z kolei była bardziej jogurtowa, a słabiej truskawkowa (i ogólnie gorsza).


ocena: 6/10
kupiłam: dostałam od Terravity
cena: -
kaloryczność: 555 kcal / 100 g
czy kupię znów: w przypływie chcicy na coś bardzo słodkiego, truskawkowego mogłabym część zgarnąć

Skład: czekolada mleczna (cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, serwatka w proszku, lecytyny sojowa, ekstrakt wanilii), nadzienie (cukier, tłuszcz palmowy, serwatka w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, proszek jogurtowy 2% (mleko odtłuszczone, kultury bakterii jogurtowych), proszek truskawkowy 1,5% (truskawka 40%, maltodekstryna, regulator kwasowości: kwas cytrynowy), naturalny aromat truskawkowy, lecytyna sojowa, barwniki (E120, E160c), regulator kwasowości: kwas cytrynowy; aromat)

12 komentarzy:

  1. Chętnie bym spróbowała bo szukam tego wariantu smakowego od teravity już długo. Niestety nie ma :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważaj, bo to ani ponad 80%, ani Milka. Nie no, jak znajdziesz to jest spoko, ale aż tak żeby szukać, to by mi się nie chciało tracić czasu.

      Usuń
    2. W moim przypadku chodzi o wspomnienie z dzieciństwa alpen Gold truskawkowa i taka czekolada z różową panterą były moimi ulubionymi słodyczach ;) szukam nut truskawkowych zatem gdzie tylko się da :)

      Usuń
    3. Nie jadłam żadnej ze wspomnianych, kojarzę je tylko z wyglądu.

      Usuń
  2. Takie truskawkowe czekolady przypominają mi dzieciństwo ^^ co prawda jadłam je głównie w formie takich batoników ala Kinderki, ale głównie o smak chodzi :D szczerze mówiąc dla mnie by pasowało że ta tabliczka jest łagodna i nie czuć w niej kwasku. Podobnie jak Twoja Mama też nie lubię jogurtowych czekolad przez ten kwasek wiec ta tabliczka na pewno by mi smakowala ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako dziecka od truskawkowych czekoladek i jajeczek wielkanocnych trzymałam się jak najdalej! Te drugie zawsze uważałam za wręcz potworne. Kojarzysz? Takie na wagę.

      Usuń
    2. Oo dla mnie nadziewane jajeczka to był właśnie sztos! Mega się cieszyłam jak natrafiłam na takie z nadzieniem zamiast pustego :D

      Usuń
    3. Trafiałaś na PUSTE jajeczka?! Chyba mnie źle zrozumiałaś. Ja uwielbiałam nadziewane jajeczka, ale koniecznie brązowym lub białym kremem i zawsze bałam się trafić na truskawkowe.

      Usuń
  3. Uważaj, bo prąd może nieźle pokopać! (Hłe, hłe hłe). Czekolada na pewno jest bardziej moja niż Twoja. Skądinąd zabawna zbieżność w czasie, bo zaledwie w poniedziałek odpaliłam Hity truskawkowo-jogurtowe, które mają chyba jeszcze mniej jogurtu niż Twoja Terravita. Niech żyje zgodność z nazwą (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego chcesz, z jogurtem ostrożnie trzeba! Toż to bakterie ma! Producenci o nas dbają, by jak najmniej tych bakterii do nas trafiło!

      Rzeczywiście niezłe zgranie. A smak solony karmel też masz / jadłaś? Jakby co, Mama na ten się rzuciła i... była w szoku. Ponoć poskąpili kremu, a i tak czuć jego obrzydliwie margarynowo-słony smak.

      Usuń
    2. Nie przepuściłabym żadnych Hitów :) Margaryny nigdy nie czułam w Hitach, kremu jest dokładnie tyle, ile w każdych, natomiast kwaśna sól wali bez litości.

      Usuń
    3. W tych, co mi Mama pokazywała serio prawie kremu nie było. :O
      Dziwna rzecz, bo Mama nigdy margaryny nie czuje, a tu taka niespodzianka... A liczyła, że jak jej Creme Brulee będą smakować (po tamtych klasyki jej przeszły).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.