piątek, 18 września 2020

Ferrero Collection: Raffaello, Ferrero Rocher, Ferrero Rondnoir

Pomysł na tę recenzję zrodził się w mojej głowie, gdy radosna Mama poinformowała mnie o promocji na kulki Ferrero w Biedronce (grudzień 2019). Zależało jej, bym kupiła Ferrero Rocher, wracając z uczelni. Zgodziłam się pod jednym warunkiem: że weźmiemy mix i da mi po trochu "na bloga". Zdziwiła się, bo raz, że nie lubię pralinek, a dwa... Mimo iż obie kiedyś kochałyśmy Raffaello, gdy wróciłyśmy do nich jakoś w 2017, wydały nam się paskudnie margarynowe. Tak, dlatego tym bardziej zależało mi na miksie. Zwariowałam? Nope. Po prostu nie mogłam przeboleć, że mimo iż wiem, jaki mam stosunek do obecnego smaku tych pralinek, na blogu wciąż widnieje stara wersja, a nie zrobiłam aktualizacji (ani zdjęć, ani nic). A chciałam ją mieć... I ogólnie chciałam, by na blogu był aktualny "przegląd kulek dostępnych na rynku", skoro pojawiły się Giotto - tym bardziej, że zmieniły się składy. Tak więc wysępiłam po jednej Ferrero Rocher i Raffaello oraz dwie Rondnoir (te Mama zawsze omijała, "bo ciemne").


Raffaello to nadziewane kremem mleczno-śmietankowym i całym migdałem waflowe kulki w białej polewie z wiórkami kokosowymi. Pralinki te są produkowane przez Ferrero.

Już rozrywaniu folii towarzyszył kokosowo-cukrowy zapach, podszyty śmietankowo-migdałową bazą. Był w miarę niezły, choć duszny od cukru i, zwłaszcza po podzieleniu i przy degustacji, zalatywał margaryną.

Gdy chodzi o strukturę, jak na takie coś, to większych zarzutów nie mam. Mimo że wiórki strasznie się osypywały, było ich tak dużo, że nie miało to znaczenia. Wlepione w tłusto-proszkową i margarynowo-miękką polewę na szczęście odwracały od niej uwagę. Popisały się chrupiąco-trzeszczącą, pozytywnie twardawą strukturą.
Wafel wydał mi się konkretny, choć napowietrzony. Chrupiący i raczej świeży, utrzymywał mazisty, tłusto-miękki, niemal lejący krem. Był idealnie gładki i oleisty, czym mnie obrzydzał. To w nim zatopiono całego, zacnego migdała - niestety blanszowanego.

Wierzch smakował głównie wiórkami kokosowymi, jednak polewa dała radę zaserwować także cukier, margarynę i mleko w proszku.

Dobrze przełamał to niesłodki, mocno wypieczony wafelek, który jednak... wyszedł kartonowo. Może bardzo stetryczały nie był, ale nijaki.

Gdy doszło co do czego, kremowi nie pomógł. Ten to ogrom cukru i margaryny, ale też mleko i śmietanka. Skojarzył mi się z mlekiem skondensowanym, zagęszczonym cukrem. Niewątpliwie, oprócz margaryny, czułam też tłuszczową nijakość, olej (?). Zalatywało to migdałowo-kokosową nutą. Stojący na pierwszym miejscu cukier, drapiący w gardle po chwili, mieszał się z intensywnym kokosem i... tłumił potencjalną sztuczność.
Rozgryziony migdał rozpędził wady, wychodząc na prowadzenie. Był pyszny, smakował w 100 %-ach sobą, ale jako że delikatny (blanszowany) gubił się w otoczeniu.

Naturalny, świeży migdał przemieszany z kokosem i śmietankowo-margarynową tonią chwilowo wyszedł (mimo wszystko) spoko, jednak że do niemożliwości napierał na to cukier... nie było miło. Aż mi tam jakiś kwasek cukro-kokosa (pewnie jego sztuczności) się pokazał.

A po zjedzeniu dodatkowo nasilił się motyw margaryny i chemii. Co więcej, czułam się tym strasznie zatłuszczona w oleisty sposób. Poczucie po zjedzeniu było okropne. Kawałka (lubię takie rzeczy rozłupywać; nie wrzucam całości do ust) już nawet nie dojadłam, miałam potrzebę zapicia czarną herbatą.

Gdybym jadła w ciemno, nie powiedziałabym, że to Raffaello ze wspomnień. Na pewno nie warte swojej ceny i otoczki ekskluzywności. Ocenę wystawiam trochę bez przekonania - nie wiem, za co jest aż tak wysoka, ale nie chcę wystawić za niskiej, bo... po prostu nie cierpię takiej formy słodyczy i nie mam punktu odniesienia.
Mama, która zjadła ich zdecydowanie więcej, przyznała mi rację, że obecnie są niesmaczne. "I nawet migdał nie pomaga, bo jakoś nie pasuje" - stwierdziła. Uznała jednak, że obecnie woli je od Ferrero Rocher.


ocena: 3/10
kupiłam: Biedronka
cena: 14,99 zł (za Ferrero Collection, czyli 172g - miks trzech smaków)
kaloryczność: 628 kcal / 100 g; sztuka (ok. 10g) 63 kcal
czy kupię znów: nie

suszony kokos 25,5%, tłuszcze roślinne (palmowy, shea), cukier, migdał 8%, mleko odtłuszczone w proszku, serwatka w proszku, mąka pszenna, skrobia z tapioki, lecytyna sojowa, aromaty, substancja spulchniająca (wodorowęglan sodu), sól

-------------------

Ferrero Rocher to nadziewane kremem czekoladowo-orzechowym i całym orzechem laskowym waflowe kulki w mlecznej czekoladzie z kruszonymi orzechami laskowymi. Pralinki te są produkowane przez Ferrero.

Po wyjęciu kulki z opakowania odnotowałam wyrazisty orzechowo-czekoladowy zapach, z czego orzech był ewidentnie słodki i sztucznie podkręcony, a czekolada miała tani wydźwięk.

Pralinka nie spodobała mi się już na dotyk. Polewa na wierzchu wydała się proszkowo-sucha, a jednocześnie plastikowa i tłusta, wykazująca zapał do topienia się w palcach. Pokrywała posiekane orzechy, niektóre ze skórkami.
Wafelek pod spodem okazał się gruby, konkretny i napowietrzony zarazem. Chrupiący, raczej świeży utrzymywał gładki krem. Był oleiście-tłusty i mazisty, trochę gęstszy od tego z Raffaello. W nim znalazł się cały orzech laskowy - w moim przypadku nie za duży, ale świeży, fajny.

W smaku czekolada wyszła bardzo słodko, co jednak aż tak nie raziło, bo przesiąkła orzechami. Odrobina mleka też się zaznaczyła, a zaraz za nią... czekoladopodobna nuta, która aż mnie zaskoczyła.
Na szczęście skorupka dominowała smakiem wyrazistych orzechów laskowych - raczej świeżych (albo podprażonych naprawdę minimalnie), trochę naturalnie goryczkowatych. Ratowały sytuację.

Wafelek jednak zaraz to nieco ugładził swoim niesłodkim, mocno wypieczonym, ale w gruncie rzeczy nijakim smakiem.
Całościowo gwoździem programu był krem, którego orzechowością przesiąkło wszystko. Był orzechowo-czekoladowy i bardzo, bardzo słodki. Właśnie słodko wyszły w nim same orzechy laskowe, aż sztucznie niestety. Doszukałam się (mimo że specjalnie nie szukałam) w nim tłuszczowo-taniej nuty, też trochę mlecznej... choć krem wydawał się raczej czekoladowo-kakałkowy, niż np. mlecznoczekoladowy. Na pewno jednak nie był gorzko kakaowy.
Laskowe orzechy dominowały, co podkreślił wyrazisty, smaczny orzech laskowy. Świeży, surowy i bez skórki, a mimo to pełen smaku.

Po zjedzeniu, oprócz posmaku naturalnego orzecha i zacukrzenia, została też wręcz metaliczna orzechowość, jakaś taniość jak po wyrobach czekoladopodobnych i tłuszcz na ustach. Po jednej nie miałam ochoty na więcej.

To taki... tani krem orzechowo-czekoladowy dla dzieci w wersji pralinek, takie "a teraz pobawmy się, że jesteśmy na pewnym poziomie".
Mama, która latami je ubóstwiała, tym razem też poczuła, że zalatywały taniochą. Stwierdziła, że "nawet orzech mi tu jakoś do czekolady nie pasował, w moich ukochanych Toffifee to jest bardziej zgrane, a to? Jakieś tanie".


ocena: 4/10
kupiłam: Biedronka
cena: 14,99 zł (za Ferrero Collection, czyli 172g - miks trzech smaków)
kaloryczność: 603 kcal / 100 g; sztuka (ok. 12g) 72 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: czekolada mleczna 30% (cukier, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, mleko odtłuszczone w proszku, masło odwodnione, lecytyna sojowa; wanilina), orzechy laskowe 28,5%, cukier, olej palmowy, mąka pszenna, serwatka w proszku, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, lecytyna sojowa; substancja spulchniająca (wodorowęglan sodu), sól, wanilina

-------------------

Ferrero Rondnoir to nadziewane kremem kakaowym i kulką z ciemnej czekolady waflowe kulki w ciemnej czekoladzie (też w formie kulek) i z ciemną czekoladą na wierzchu, dekorowane mleczną. Pralinki te są produkowane przez Ferrero.

Po otwarciu poczułam zapach ciemnoczekoladowego wafelka, zalatującego tanią nutą. Nie był straszny, ale szlachetny też nie.

Drobne kuleczki trochę się osypywały, ale było ich tak dużo, że nie uważam tego za wielki problem. Były dziwne, bo rozpuszczały się wodniście, a gryzione chrupały, rozpadając się na proszek (kakao?) i cukro-drobinki. Wtopione w tłustawą polewę pokrywały gruby, konkretny i jednocześnie napowietrzony wafelek. Na wierzchu była też gruba "czapeczka" z czekolady tłustej i plastikowej.
Wnętrze to z kolei tłusty krem. Był plastyczny i mazisty, gęstawo-oleisty. Chyba najgęstszy z całej trójki. Skrywał dziwo (w pierwszej chwili, spojrzawszy na skorupkę, ucieszyłam się, że wrócili do mitycznej wersji z migdałem sprzed lat): kulkę - niby z czekolady, ale... taką w skorupce jak draże. Pod nią była tłusta i zbita jak zimne masło. Rozpuszczała się powoli, opornie i maziście.

W smaku kuleczki wyszły słodko i nijako. Może trochę kakaowo, ale sztucznie jak tania ozdobna posypka.
Czekolada na nich już bardziej czekoladowo smakowała, choć też głównie słodko i jak polewa. Czuć w niej jednak lekko gorzkawe kakao.
Podobnie było czuć kakao w tej grudzie na wierzchu. Wyszła gorzkawo, choć słodko. Ogólnie łagodna, ale już znośna.
Taniość nakręcił dobrze wypieczony, niesłodki wafelek. Wyszedł nijako, ale nie źle.
Krem ewidentnie podkreślił kakaowo-czekoladowy smak. Był lekko cierpki. Raz po raz mignął mi w nim kakaowo-alkoholowy akcent (rodem z cukierków typu trufle, ale złudnie, bo bez procentów!). Niestety, także margarynowo-tłuszczowy motyw znalazł w nim miejsce, co przełożyło się na skojarzenie ze zwykłym ciemnoczekoldowym wafelkiem, a nie wytrawną pralinką.
Kulka wewnątrz to cukrowo-cierpkawa kakaowa bomba. Okazała się przypominać połączenie maślanego pseudo ciemnego Lindta (takiego 47-48%) i draży czekoladowych. Była więc przecukrzona, trochę wytrawnie-kakaowo-ciemnoczekoladowa, a jednocześnie tania (pewnie przez tę cukrową skorupkę).

Po wszystkim pozostał posmak taniego ciemnoczekoladowego wafelka oraz cierpkiego kakao. Na ustach zaś tłuszcz, też ogólne poczucie tłustości.
W zasadzie były zjadliwe, że dwie kulki od niechcenia zjadłam, ale o trzeciej nawet myśleć nie chciałam.

To trochę kojarzyło mi się z wafelkiem Eti Dare to Enjoy, tylko że... jego gorszym odpowiedniku np. "na wagę".
Mamie też te czekoladki smakowały najbardziej, co bardzo ją zdziwiło. Myślała, że "to jakieś kawowe" (dlatego nie nastawiła się negatywnie, że kakaowe), uznała, że kulka w środku była ciekawa (draże jej niestraszne - uwielbia taką formę słodyczy).


ocena: 6/10
kupiłam: Biedronka
cena: 14,99 zł (promocja; za Ferrero Collection, czyli 172g - miks trzech smaków)
kaloryczność: 555 kcal / 100 g; sztuka (ok. 10g) 56 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: ciemna czekolada 40,5% (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, wanilina), cukier, olej palmowy, mąka pszenna, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 5,5%, serwatka w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, czekolada mleczna (cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, lecytyna sojowa, wanilina), skrobia pszenna, olej słonecznikowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, substancje glazurujące (guma arabska), białka mleka, miazga kakaowa, substancje spulchniające (wodorowęglan sodu, wodorowęglan amonu), sól, wanilina

-------------
Wiedziałam, że pralinki Ferrero na przestrzeni lat się zepsuły... nie myślałam jednak, że aż tak. W ogóle zdziwiłam się, że w zasadzie odwróciła się kolejność tego, jak mi smakowały. W sumie nigdy nie mogłam się zdecydować, czy wolę Rocher czy Rondnoir - teraz już jestem pewna, że te drugie, ale... Że Raffaello obecnie są aż tak wręcz... podłe? To aż mnie smuci.

8 komentarzy:

  1. Kurcze, dużo ludzi twierdzi że te pralinki się popsuły a ja kompletnie tego nie czuję - dla mnie są tak samo pyszne jak kiedyś :D za rindnoir nie przepadam, za to Rocher kocham <3 Raffaello też uwielbiam ale ono jest u mnie na drugim miejscu ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz tylko powód do radości, że nie czujesz zmian na gorsze. ;)

      Usuń
  2. Rondoir lubię, ale Rafaello to porażka..mama dostała na imieniny, mimo jej miłości do słodkiego(często czytając recenzję u Ciebie doradzam jej zakup czegoś bazując na guście Twojej mamy) stwierdziła, że to taki zlepek kokosowo-tłuszczowy, i jeszcze jeden aspekt: wywołuje problemy trawienne, jedna mała kuleczka zaszkodziła jej dość mocno. W smaku to nie to samo co kilka lat temu..widocznie jakość składników pozostawia wiele do życzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najsmutniejsze jest to, że to nadal uchodzi za takie ekskluzywne... A jakość? No właśnie. Współczuję Twojej mamie.

      Usuń
  3. Eee... makarena! A tak serio, miało być: "eee, fajne to pierwsze zdjęcie z połączeniem pralin!". Moje ostatnie doświadczenia z Raffaello wykazały, że wafelki są przedziwnie świeże-ale-nieświeże. To do nich mam główne uwagi. Smak jest jakby mniej wyrazisty, ale okej. Tłustość - dla mnie spoko, as always. Metaliczna orzechowość w FR pojawiła się z powodu, który sama podałaś w zdaniu: "Całościowo gwoździem programu był krem". Najsmutniej zrobiło mi się podczas czytania o ostatniej pralince, bo drzewiej miałam ją za najlepszą (kiedy jeszcze była kulką kawową bez czapki). Na wszelki wypadek pozostanę przy obłędnym Der tu indżoj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, acz... krzywo wyszło.

      "Świeże-ale-nieświeże" taak... coś w tym jest. U mnie to było takie "no raczej świeże", ale jakby były w pełni świeże, to te "RACZEJ" w zdaniu straciłoby rację bytu.

      Smutno? No chyba nie przeze mnie... przecież sama czułaś, że z Raffaello jest coś nie tak, a nie, że ja wymyślam.

      Usuń
  4. Te ostanie to lubię najbardziej z tej 3 ,nr 2 to Raffaello zaś te orzechowe to dla mnie są ohydne .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie i Raffaello, i Ferrero Rocher ohydne, trzecie kiepskie tak w skali jedzenia ogółem, acz dwóm pierwszym nie mogłam odejmować punktów za to, że są, czym są (a kusiło!). Mimo wszystko jednak "tani orzech" wygrywa z chemiczną cukrowo-margarynową bielą. Smutne, że teraz dyskutujemy, które najmniej ohydne, a kiedyś to naprawdę było coś...

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.