J.D.Gross Winter Edition Mousse au Chocolat Eggnog to ciemna czekolada o zawartości 56 % kakao z 25% musem czekoladowo-truflowym i 16% likierem jajecznym; edycja limitowana na zimę 2019/20.
Zabrawszy się za sreberko poczułam intensywną woń palono-cierpkawej, lekko kawowej czekolady ciemnej o wysokiej słodyczy, podkreślonej mocną, alkoholowo-słodką nutą. Bez problemu mogłam określić, że to likier jajeczny. Po podziale na kostki zrównał się z czekoladą.
Gruba warstwa twardej czekolady skrywała spore i wyrównane ilości nadzień: mazistego i gęstego kremu czekoladowego oraz lepkiego i gęstego sosu. Ten drugi rozszedł się nieco po bokach, nie jak na obrazku na opakowaniu (na środku wierzchu było go mało).
W ustach czekolada rozpływała się w umiarkowanym tempie, zalepiając przy tym, jak zmieniała się w tłusty krem. Cechowała ją gładkość oraz lekka pylistość występująca dopiero pod koniec.
Szybciej spod niej wypływało nadzienie górne, acz całość rozpływała się równocześnie, zgranie mięknąc.
Również śmietankowo-tłusty był dół, czyli niby mousse. Okazał się miękki i mazisty. Trochę przypominał czekoladę z wodnistym efektem, jednak nie znikał szybko. Wyszedł rzadszy od czekolady, także jakby bardziej śliski, a jednocześnie z trzeszcząco-pylistym efektem ujawniającym się pod koniec. Bliżej mu do kremu czekoladowego niż do mousse'u.
Tu szybciej odzywało się jasne, jajeczne. Zaczynało od roztoczenia alkoholowości. Zaraz niewątpliwie właśnie jajeczny smak wprowadziło, także śmietankę, ale drastycznie podnosiło słodycz. Nie byle jaką, bo ze sporą ilością procentów, piekących w język i grzejących nieco gardziel, w asyście cukru oczywiście. Mimo że mocne, nie uderzało do głowy, nie wydało się też wyprane ze smaku. Spełniło moje wyobrażenia o koglu-moglu w wersji dla dorosłych (z alkoholem). Wydało mi się lekko waniliowe, mimo że na pierwszym miejscu stał cukier.
Po zjedzeniu zostałam z posmakiem bardzo słodkiego, waniliowo-jajecznego likiero-budyniu oraz palono-cukrowej czekolady. Trzymała się jej lekka maślaność, ale i cierpkość kakao. Alkohol wraz z cukrem zajął się z kolei gardłem, ale wcale nie było to przytłaczające. Nie wiem dlaczego skojarzyło mi się to z miodem. W ustach czułam podsuszenie wywołane procentami, a na ustach trochę tłuszczu.
Całość uważam za przesłodzoną, ale jednocześnie dość logiczną w tym i poważniejszą. Kawowo-palone nuty, maślana truflowość - wszystko to pasowało do ajerkoniakowego waniliowo-śmietankowego kremu, który był odpowiednio alkoholowy. Wyraźnie, ale nie przytłaczająco czy zabijająco inne smaki.
Sama żałuję tylko, że konsystencja była, jaka była. Dla mnie za miękko-tłusto-maziste to. Miejscowego zeszkiełkowania jednak aż tak nie żałuję. W sumie spoko efekt wyszedł.
Jak na ten smak u mnie w ogóle ta czekolada odniosła sukces. Uważam ją za sto razy lepszą niż Zottera Egg Liqueur / Egg Dance czy Lindta Truffel Eierlikor.
ocena: 8/10
kupiłam: Lidl
cena: 7,99 zł (za 188g)
kaloryczność: 549 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, 16% likier jajeczny, tłuszcz kakaowy, bezwodny tłuszcz mleczny, mleko w proszku odtłuszczone, śmietanka w proszku, laktoza, lecytyna sojowa, ekstrakt z laski wanilii, naturalny aromat, sól
Nigdy nie przestanie mnie bawić fakt, że tego typu czekolada nas dzieli i że to ja jestem bardziej krytyczna. Zapamiętałam wyłącznie słodycz cukru i dolny krem twardy jak niemal całkiem utwardzony beton. Na pewno do niej nie wrócę, podobnie jak nie kupuję innej dzielonej na żel/dżem i krem. Kokosowa czy włoskie to inna bajka.
OdpowiedzUsuńPS Na przedostatnim zdjęciu widzę zawaloną trumnę.
Mnie nie bawi, bo jak czytam o Twoim twardym dolnym kremie i przypominam sobie mięciutki mój to wiem, że Twoja się przedwcześnie zestarzała, więc i cukrowość w nadzieniu mogła wyjść bardziej. Jak się z likieru wydziela i przechodzi na czekoladę od środka to też ją spłyca. Co oczywiście nie jest przytykiem do Ciebie, a do producenta, że nie pilnuje jakości. Co z kolei ani trochę nie śmieszy, a wręcz boli, bo go lubię.
UsuńGdzie trumnę?! Ja nie widzę, a chcę zobaczyć!