Jakby na te lody nie patrzeć... opis i skład, liczba mnoga i pojedyncza po prostu rozpaliły me serce ("przecier z orzecha laskowego" - rozumiem, że z jednej sztuki, jednego orzecha? :D). Konfrontując z rzeczywistością, czym zawartość pudła się okazała, opis zrobiłam własny.
Alpen Fest Pretzel Ice Cream to lody waniliowe o smaku słodowym z 11 % sosem kakaowo-orzechowym (lub jak napisał polski tłumacz: "czekoladowym sosem z orzechów laskowych"), 7% precelkami w polewie czekoladowej i 2 % kawałkami czekolady, 9% przykryte polewą-kremem kakaowo-orzechowym. Wyprodukowane w Niemczech dla Lidla na Tydzień Alpejski.
Warstwa na wierzchu była gruba, ale na szczęście nie za twarda już od początku. Nie topiła się szybko, ale wbicie w nią łyżki, częściowe rozwalenie i podważenie nie sprawiało problemu. Była skorupkowo-polewowa, ale też miękkawo-tłusta jak dobra lodo-czekolada (taka z lodów na patyku), zmieniająca się z czasem w oleisty krem typu Nutella. Jej tłustość w pierwszej chwili wydała mi się wręcz obleśna, ale gdy załapałam konwencję, poczułam smak... nastawienie się zmieniło.
Zszokowana znalazłam w niej kilka kawałków czekolady w kształcie kwiatków. Ta początkowo była bardzo twarda, ale z czasem rozpływała się gęsto i powoli jak zwyczajna, tłustawa (ale nie straszliwie) czekolada.
W lodach roiło się od małych kawałków precelków w tłustej i plastikowej czekoladzie. Na szczęście było jej niewiele. Niezbyt do mnie przemówiła, ale ewidentnie ratowała precelki od zawilgocenia i rozmemłania się w topiącej się bazie. Niektóre dzięki temu wyszły twardo-chrupkawo. Mimo to, z racji że jem bardzo powoli i lubię, gdy mi się lody topią, część i tak dała radę zawilgotnieć. Trafiłam więc też na sporo zawilgocono-twardych. Wyszły... jak przemrożona i zawilgocona bułka.
Baza z kolei okazała się odpowiednio kremowa, ale nie ciężka. Wydawała się lekka i wręcz puszysta; mleczna i nierozwodniona. Rozpuszczała się w umiarkowanym tempie, dość gęstawo, a przy tym od początku ani przez moment nie wykazywała twardości.
Soso-kremo-wsad okazał się mocno orzechowo-sztuczny i kakaowy, ale nie gorzki. Serwował wysoką słodycz. Skojarzył mi się z likierem, miał cierpkawy posmak, wytrawny klimat i... graniczył: chwilami wydawał mi się całkiem w porządku, a chwilami tak sztucznie-drażniący, że część zostawiłam na dnie i nie dojadłam.
Gdy jednak polewę skończyłam, a zostałam z samą bazą, sosem i precelkami, ich wady ukazały się w pełnej okazałości. Mocno stopione lody, zmieszawszy się z sosem wyszły obleśnie, bo zajeżdżały "słodową miętą", a sos zdecydował się na sztucznego laskowca i likierowe kakao. Precle zaś rozmiękły i zmieniły się w przypalone bułki... To była tragedia. Lodów więc nie skończyłam i tak z 1/6 wyrzuciłam. Zrobiła się zbyt obleśna po takim przemieszaniu.
Mimo że w trakcie jedzenia tak tego nie czułam, to przearomatyzowanie po zjedzeniu niestety zostało. Po większej ilości czułam się przytłoczona tłuszczowością polewy, sosu i czekolady, jednak mimo wszystko one robiły dobre wrażenie.
Calokształt zaskoczył mnie. Nie było za słodko, a goryczki też nie były przerysowane. Jakościowo wyszły nieźle, ale smakowo... Dziwnie. Sama baza była niespotykana - mi niezbyt smakowała osobno, jako bazę pod mnóstwo dodatków uważam ją za znośną. Sos na czysto też nie był zły, ale gdy mieszał się z bazą, uwidaczniały się jego wady. Sztuczność wtedy powalała. Pozytywnie natomiast (niesztucznie, a wyraziście) wyszła polewa na wierzchu. Czekolada w niej też była ok. Precelki... niektóre przypadły mi do gustu, niektóre to oblechy. Mam więc bardzo mieszane uczucia i ocenę trochę naciągam. To na pewno dość ciekawe lody, ale niestety takie, których najlepiej zjeść wierzch (gdzieś połowę) i starczy. Przy większej ilości, bliżej dna robi się obleśnie... Ja bym widziała je w opakowaniach-porcjach na raz. Jako "lody familijne" w pudle po prostu nie sprawdzają się.
ocena: 7/10
kupiłam: Lidl (tydzień alpejski)
cena: 7,99 zł (za 365g)
kaloryczność: 305 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: mleko odtłuszczone, śmietana, cukier, syrop glukozowy, oleje roślinne (sojowy, słonecznikowy), zagęszczone mleko odtłuszczone, żółtko jaja, tłuszcz kakaowy, tłuszcz kokosowy, 1,5% przecier z orzecha laskowego, 1,5% kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, miazga kakaowa, mąka pszenna, mleko skondensowane, laktoza, emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, lecytyna sojowa, stabilizatory: mączka chleba świetojańskiego, guma guar, karagen; mleko w proszku odtłuszczone, sól, skrobia, naturalny aromat kakaowy, naturalny aromat, koncentrat z marchwi, ekstrakt waniliowy, mąka ze słodu pszennego, naturalny aromat waniliowy, drożdże
Ha! Wiedziałam, jak wytłumaczysz preclową sympatię :) Lody oczywiście, że są z jednego orzechami. Co Ty byś chciała? Żeby z kilku? Nie przesadzaj może, co? Zaskoczyła mnie konsystencja górnej warstwy, bo wizualnie przywodzi na myśl twardy dysk czekoladowy. Nutella, mmm. Wypieczone precelki na duży plus. Kwiatki troszkę wieśniackie, ale niech będą. Sztuczność orzechowości bywa i dobra, i zła - po opisie nie ocenię swojego stanowiska. Całokształt i mnie zdziwił. Przy mniejszej porcji mogłabym kupić. Przy okazji nie byłoby obleśnie na finiszu :P
OdpowiedzUsuń"jednego orzechami" - głodnemu chleb na myśli! Widzisz? Podświadomie też byś chciała z kilku!
UsuńMnie też! Znasz uczucie, gdy np. półświadomie sięgasz po coś, bo nieświadomie jesteś pewna, że jest ciężkie (np. pełna butelka), ale... siup do góry! Bo jednak była prawie pusta. To ja tak tutaj z pełną mocą z łychą i... zaskoczenie, haha.
"Kwiatki wieśniackie" - dokładnie! Lepiej bym ich nie nazwała.
I ja nie umiem stwierdzić, jak byś odebrała tę sztuczność.
O tak, mniejsza porcja byłaby genialnym pomysłem. Btw, ogólnie wielkie pudła lodów z dodatkami, które łatwo mogą zrobić się niefajne, to bezsens. Orzechy, precle...
Te lody baardzo mnie ciekawiły gdy pojawiły się w Lidlu, ale przeczytałam ich recenzję na Instagramie która ostudziła mój zapał. Ale teraz? No zaciekawiłas mnie, zwłaszcza tymi ambiwalentnymi precelkami :D
OdpowiedzUsuńNie lubię recenzji na Instagramie - według mnie zazwyczaj są bardzo ogólnikowe i bez duszy. A tym bardziej jeden tekst nie wpłynąłby znacząco na moje zaciekawienie czymś.
UsuńZałożę się, że będą jeszcze nie raz. Jak się domyślasz, moje nie były z ostatniego tygodnia. :P