wtorek, 3 listopada 2020

Moser Roth Cookies & Cream mleczna z nadzieniem śmietankowymi i ciastkami kakaowymi

Planując otwarcie (The Belgian) Ambiente Czekolada Mleczna Ciastka pomyślałam, że świetnie się składa, że w zbliżonych czasie wzięłam się również za serię Moser Roth (skądinąd też związaną z Aldim). Mogłam sobie zestawić, jak wypadają ciasteczka kakaowe zatopione po prostu w mlecznej czekoladzie (wtedy jeszcze do końca nie wiedziałam, czym jest podlinkowana), a jak w wersji na bogato: w białym kremie i czekoladzie. Nie ukrywam, że opcja nadziewana wydawała się mniej moja. Na korzyść nie działało też to, że popularniejsza, ale wciąż mogła okazać się w porządku... Przynajmniej tak sobie mówiłam zanim nie spróbowałam dwóch pozostałych wariantów z tej linii: Strawberry Cheesecake i Nougat 'N' Crisp. Tak jednak z ręką na sercu przeczuwałam niewypał.

Moser Roth Cookies & Cream to "mleczna czekolada o zawartości 32 % kakao nadziewana kremem śmietankowym (37,3%) z kawałkami ciasteczek" kakaowych (7,7%). W opakowaniu znajdują się dwie oddzielnie pakowane minitabliczki po 37,5g każda.

Gdy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam przesadzoną słodycz, w której cukier mieszał się z ... większą ilością cukru i waniliowym zabarwieniem (wydało mi się słabsze niż w przypadku wcześniej próbowanych wariantów), oraz ogrom mleka pełnego i naturalnego, wtapiającego się w śmietankę. Przy podziale kostek w śmietance tej doszukałam się aż... kwaśności śmietany.

Tabliczka w dotyku wydała mi się lepko-tłusta, ale konkretna. Nie topiła się, ani nie uginała. Przy łamaniu nawet lekko pykała, odsłaniając proszkowy przekrój. Poszczególne kostki bez problemu dało się "rozebrać na czynniki pierwsze".
Gruba warstwa czekolady skrywała sporą ilość proszkowo-twardego, zbitego nadzienia usianego średniej i dużej wielkości kawałkami ciastek.
W ustach czekolada rozpływała się powoli, ale z ochotą mięknąc i zalepiając. Przeistaczała się w lekko proszkowy, tłusty krem. Cechowała ją gęstość, co dobrze pasowało do nadzienia.
Ono bowiem było trochę tylko rzadsze w śmietankowo-oleisty sposób. Miękło nieco od niej szybciej, wlepiało się i mieszało z nią. Podniosło lekką proszkowość całości, ale i podtrzymało kremowość.
Tę przerywały i urozmaicały jedynie ciasteczka, które nie rozpływały się, a od początku do końca zachowywały chrupiącą, konkretną twardawość. Gryzione rozchodziły się na pyłek. Taczające się po języku nie kaleczyły, ale wydawały się cukrowokryształkowe i dość ostre. Mam w ich kwestii mieszane uczucia.

W smaku czekolada przywitała mnie przesadzoną słodyczą, która szybko zadrapała w gardle oraz intensywną mlecznością rozbrzmiewającą wyraźnie w ustach. Wydało mi się to leciutko podrasowane wanilią i wprost urocze, a po chwili... coraz bardziej mleczne i słodsze. Osiągnęło pułap mlecznych czekoladek dla dzieci.

Nadzienie bowiem bezsprzecznie uderzało właśnie mlekiem i śmietanką. Wydały mi się aż zagęszczone cukrem, co przełożyło się na drapanie w gardle już przy pierwszym kęsie, a jednak nie zaburzyło śmietankowości. Ta sama w sobie była się taka... trochę urokliwie naturalnie słodka, a trochę "tłusto-żadna". Doszukałam się w tym bliżej nieokreślonego, z gatunku negatywnego, ale na szczęście znikomego motywu. Skrywał się za cukrem.

Ciasteczka, które tylko co wyłaniały się z nadzienia, sprawiały wrażenie pozbawionych smaku. Dopiero bliżej końca i na koniec, ssane i gryzione trochę przerywały słodycz. Okazały się gorzkawe trochę jak lekka spalenizna, trochę jak zwykłe kakao - tak pół na pół. Nie były specjalnie wyraziste czy porządnie gorzkie, ale kojarzyły się z Oreo i kakaowymi płatkami do mleka jednocześnie. Pomogła w tym nutka soli, pod koniec pojawiająca się w nich. Oprócz niej... doszukałam się sodowej... kwaskawości?
Gdy z ciekawości spróbowałam trochę kremu osobno, a ciasteczka osobno, upewniłam się, że lekki nibykwasek dochodził z nich, a w kremie kryło się po prostu "coś" - tak delikatne, nijakie, że aż nie do nazwania.

Sama czekolada jakoś tam w ustach ostawała się do końca (nadzienie znikało szybciej), ale już i ona traciła impet. Za ciasteczkami było mi po prostu słodko i śmietankowo. Zostawiane i gryzione na koniec to one dominowały.

Po zjedzeniu zostało przesłodzenie przyprawiające o przyspieszone bicie serca, ale i posmak kwaskawo-śmietankowy oraz ciasteczkowo-kakaowo gorzkawy. Czułam się jak po zjedzeniu ciastka typu Oreo, a już po drugiej kostce zawisła groźba, że język pokaleczą turlające się po nim ciastka. Dopiero chwilę po uczcie wyszedł na jaw też motyw jakiegoś gorszego tłuszczu, "czegoś" (jakby wody?). Ten "kwasek" na pewno nie pochodził od śmietanki, ale krył się za nią i cukrem.

Całość wyszła jednak... zaskakująco smacznie. Bardzo słodka, jednak zasładzająca tak, że dałam radę to wybaczyć. Kupiła mnie niezłą czekoladą, w miarę spoko śmietanką i zadowalająco gorzkawymi ciastkami. Rzeczywiście wyszły kakaowo, co jest trochę śmieszne, bo producent opisał je jako po prostu ciasteczka, a w momencie gdy często piszą o "kakaowych ciasteczkach" - te wychodzą bez smaku.
Wprawdzie z czasem gorsze elementy składu dają o sobie znać, a ciastka mogłyby mieć przyjaźniejszą strukturę, ale mimo tych wad wyszła nieco lepiej od Lindta Cookies&Cream a już na pewno od Milki Oreo 100 g (recenzja z 2018). Przy pierwszej kostce aż zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem sama tego jakoś nie przejem, ale przed czwartą czułam, że ona potnie mi jęzor, a już i tak było mi za słodko i tłusto na granicy tolerancji, więc ostatnia kostka minitabliczki powędrowała do Mamy. Olga ma z kolei to szczęście, że to czekolada typu, do której nie widzę sensu robienia powrotów - dobra na raz.
Na Mamie wrażenia nie zrobiła, bo: "no czekolada sama dobra, ale to nadzienie... tylko tyle, że śmietankowe, a ciasteczka pochrupały; taka poprawna, do nugatowej się nie umywa".
Jak w pierwszym odruchu obstawiłam, że to wariant najlepszy, tak... miałam rację. Nie tak cukrowy jak nugatowy, z przyjaźniejszym (mimo wszystko) dodatkiem, a także lepszy jakościowo niż Strawberry Cheesecake, bez tak niemiłego posmaku.


ocena: 7/10
kupiłam: Allegro
cena: 8 zł (za 75g)
kaloryczność: 582 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: czekolada mleczna (cukier, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, maślanka w proszku, laktoza, lecytyna sojowa, ekstrakt waniliowy), oleje roślinne (shea, palmowy), cukier, śmietanka w proszku 7,2%, mąka pszenna, odtłuszczone mleko w proszku, laktoza, odtłuszczone kakao, lecytyna sojowa, aromaty, sól, środki spulchniające: wodorowęglan amonu, wodorowęglan sodu, węglan potasu

4 komentarze:

  1. Za to opcja nadziewana jest bardziej moja :P Niekoniecznie ta, bo według mnie wyszła przeciętnie, ale tak w ogóle. Cukier z cukrem i dopiero innymi dodatkami? U mnie twór sernikowy. O, Twoje ciastki też były początkowo bezsmakowe. Może miałaś w stosunku do nich więcej cierpliwości niż ja. Zdecydowaaanie wybieram wariant sernikowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie może, a na pewno więcej cierpliwości. Zobacz, że ja pozwalam kawałkowi po prostu się rozpływać w ustach i potem sobie zostają same ciastka, też trochę czekam aż smak czekolady się osłabi - taak, z czasem je czuć.

      Wyobrażasz sobie wariant sernikowy cookies and cream? Powiedzmy... sernikowy krem i kakaowe (porządne) ciastko na dole? Coś jak te duże Milki?

      Usuń
  2. Teraz są w Aldi Moser Roth single origin oraz Bio 85% (bez kakao w proszku). Ja już zakupiłem, próbuje, ale nie będę nic zdradzał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam je (dziś kupiłam), mimo że miałam markę bojkotować po paru naprawdę beznadziejnych tabliczkach. Nie spodziewam się rewelacji i po tych. Jakby co wolę być miło zaskoczona.
      Co do zdradzania - i tak mi się nic nie da zasugerować. ;P

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.