środa, 4 listopada 2020

wafelek Kinder Bueno White

O problemie, jaki sprawia mi fakt, że na blogu jest coś z oceną 10/10, a np. tak się zmieniło, że ani trochę na to nie zasługuje lub zmieniło się moje nastawienie pisałam już przy Ferrero Collection. O Kinder Bueno parę razy pewnie ogólnie wspominałam. Śmieszna sprawa z nim, bo klasycznego odkąd pamiętam nie lubiłam, ciemna wersja mi nie smakowała, w białej... parę lat temu zakochałam się. Gdy więc piszę o skojarzeniach z Bueno, może mieć to u mnie różny wydźwięk i miło by było móc linkować, o czym myślę... I tym samym doszłam do sedna - czy białe Bueno nadal by mi tak smakowało? Z czystej ciekawości postanowiłam sprawdzić, nie chcąc wprowadzać nikogo w błąd, ani też samej żyć w bańce wyobrażeń. Przygotowując szkielet recenzji, a więc wstęp, skład itp. czułam, że może ona pęknąć bardziej spektakularnie niż myślałam. Okazało się, że żyłam w błędzie myśląc, że wafelek posypany jest skulkowanym kakao w proszku... Na stronie producenta oświecono mnie, że to "beza kakaowa"... A przecież ja nienawidzę bezy... Czy to mogło mi smakować? A może coś zmienili? Z porównania wynika, że tylko kalorie o jedną w 100 gramach (może posypka się bardziej sypie?), ale nigdy nic nie wiadomo.


Kinder Bueno White to "wafel pokryty białą czekoladą wypełniony mleczno orzechowym kremem (53%)", posypany kawałkami bezy kakaowej; produkowany przez Ferrero.
Opakowanie zawiera 39 gramy, czyli dwie oddzielnie pakowane sztuki po 19,5g każda.

Wafelek pachniał delikatnie, ale wyraźnie słodko: białą czekoladą i śmietanką z odlegle zaznaczonym słodkim orzechowym kakao rozpuszczalnym dla dzieci.

W dotyku wafel przejawiał delikatność, a posypka o dziwo nie sypała się straszliwie, a w granicach normy. Dał się po ludzku dzielić, jeść. Pozytywnie mnie tym zaskoczył.
Sama część waflowa wyglądała na grubą, jednak okazała się leciutka i napowietrzona, a przy tym chrupka i rozpływająca się w ustach (trzymana w nich dłużej). Oblana została cieniutką warstwą białej czekolady, o której przez to aż trudno coś powiedzieć. Wydała mi się proszkowo-tłusta i tyle. Posypka zajęła sporą część, było jej dużo. To rozpuszczające się na nicość kuleczki jakby rozpuszczalnego kakao. Beza? Nie powiedziałabym, prędzej mieszanka kakao i cukru. Gdy trafiłam na nie zębami, wydały się nawet lekko rzęzić jak cukier, a tak wpisywać w ogólną chrupkość wafelka. Ta też była delikatna.
I na pewno delikatny, mięciutki i bardzo plastycznie-mazisty, tłusto-rzadki był krem. Przejawiał pewne przemielenie, miazgowość czy raczej pylistość, ale... był szybko zalepiającą i jeszcze szybciej znikającą masą raczej gładką. Natychmiast zatłuszczał.
Wszystko jednak z pylistą posypką, cienką warstwą czekolady i wafelkiem, było dość zgrane - w żadnym wypadku nie przytłaczająco tłuste, a jednak tłuste znacząco, tak kremowo. Lekka chrupkość i rozpływanie się w ustach całości, zalepienie miało błogi klimat.

W smaku posypka... smakowała bardzo-bardzo słodkim kakałkiem dla dzieci. Zero gorzkości, cierpkości czy kwasku. Nic z tych rzeczy.

Biała czekolada, mimo że w ilości malutkiej, wyszła śmietankowo-słodko i całkiem nieźle.

Epicentrum słodyczy i mleczności, śmietankowości stanowił krem. Uderzał cukrem i mlekiem, wymieszanymi z orzechami laskowymi. Te również wyszły tu słodko. Słodko i jedynie ze sztucznym echem, bo przez ogólną cukrowość chemia się kamuflowała. Na szczęście, mimo wszystko czułam też delikatne, świeżawe laskowce.
Cukier momentalnie drapał w gardle, jednak wraz ze śmietankową czekoladą, ogół mleczności nie utracił. Kakaowa posypka z kolei podszeptywała delikatną... czekoladkową nutę, ta jednak wyszła raczej sugestywnie.

Sam wafelek wyraźnie pieczonym, ale nienachalnym smakiem trochę tonował słodycz, podkreślił orzechy laskowe.

Po zjedzeniu pozostała cukrowość smakowa i paląca w gardle oraz lekko kwaskawo-metaliczny posmak sztucznych orzechów laskowych, wymieszany z posmakiem orzechów naturalniejszych i błogą mlecznością.

Całość zaskoczyła mnie tym, jak w zasadzie nieźle wyszła. Orzechowo-śmietankowy duet leciutko podkreślony kakao miał swój urok. Kojarzył mi się z bardziej mleczną wersją Giotto, bez dziwnego posmaku, jaki zawsze czułam w klasycznym Bueno. Białe uważam za zdecydowanie najlepsze Bueno ze wszystkich i najlepszego wafelka w białej czekoladzie jakiego na przestrzeni lat jadłam (Princessa kokosowa ze wspomnień sprzed ponad kilkunastu lat nie liczy się, bo obecna jest nędzna).
Wprawdzie cukrowość, która aż pali i sztuczność to duże wady; mi dodatkowo przeszkadzała cała ta mazista tłustość, ale myślałam, że będzie gorzej. Nie smakuje mi już tak, jak przed laty.
Przez to, jak był słodki, czwartej kosteczki nie mogłam skończyć, a na drugiego paluszka już w ogóle nie miałam ochoty. Naprawdę żałowałam, że pod koniec wydawał się stworzony z cukru, przez co aż mnie przytkało (natychmiastowy cukrokac). Powędrował do Mamy, która latami się przed nim broniła, bo nie lubi gołych wafli i kakao (i za nic nie chciała uwierzyć, że ten jest w czekoladzie białej). Była bardzo zaskoczona tym, jak bardzo jej smakował - "chyba nawet bardziej niż klasyczny" (jak to ujęła: "i nawet to, że niczym nieoblany mi nie przeszkadzało" - nie zwróciła uwagi, że była tam jakaś biała czekolada). Ale! Aż mnie zdziwiła, bo gdy skończyła stwierdziła: "Tylko że za słodki, gdyby był trochę mniej, byłby boski, doskonały!".
Ostatnio coraz więcej słodyczy sprawia mi zawód typu "już nie czuję w nich tego czegoś" - nawet Valrhona Guanaja 70 % cierpi na tę przypadłość. A ja nabieram przekonania, że zmienia się też to, czego ja oczekuję i wymagam od słodyczy. Wszak tak drobne zmiany producentów chyba aż tak drastycznie odbioru nie zmieniają...


ocena: 6/10
kupiłam: Lidl
cena: 2,49 zł (za 39 g; promocja?)
kaloryczność: 571 kcal / 100 g; sztuka 1 batonik (19,5g) - 111 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: biała czekolada 28% (tłuszcz kakaowy, cukier, mleko odtłuszczone w proszku, masło odwodnione, lecytyna sojowa; wanilina), cukier, olej palmowy, mąka pszenna, mleko odtłuszczone w proszku (8,5%), mleko pełne w proszku (5,5%), orzechy laskowe (5%), serwatka w proszku, skrobia pszenna, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, olej słonecznikowy, białka mleka, lecytyna sojowa, substancje spulchniające (wodorowęglan amonu, wodorowęglan sodu), aromaty, sól

4 komentarze:

  1. Nie spodziewałam się że ocenisz go lepiej niż ja :D to jeden z niewielu produktów Kinder które do mnie nie przemawiają. Dla mnie ta biała czekolada właśnie nie pasuje bo robi się za mdlo :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, mdło, ale ta mleczna to dla mnie jakaś plastikowa porażka, a nie czekolada w ogóle. :P

      Usuń
  2. No proszę :) Nie pamiętam, żeby pachniał białą czeko. To oznacza, że albo wg mnie nie pachnie, albo... no, po prostu nie pamiętam :P (Zgoda, że trudno o niej cokolwiek powiedzieć, taka jest cienka i niecharakterna). Chyba trafiłaś na magiczną sztukę, skoro nie sypała się szatańsko. Btw, gdyby posypka nie była kakałkiem, a np. czarną kawą, byłoby cudnie. Albo cynamonem, mmm. Mnie żadne K.B. nie wydaje się za słodkie (?). Nie odpowiada mi wyłącznie konsystencja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo, że mam wyjątkowo wyczulony węch.

      Sypała się, ale jeszcze nie tak straszliwie, serio. Może większość została w folii?

      Nie chciałabym tam kawy; wystarczyłoby porządne kakao, a nie "kakaowa beza" (cukier z kakałkiem?).

      Korzenna limitka jak Giotto, o! To byłoby coś.

      Żadne nie jest za słodkie? Ej no... chyba dawno je jadłaś. Nawet Mama uznała, że czysty cukier! Dobra, ja klasyka też już nie pamiętam, ale ok... akurat co do niego to nie słodycz zawsze mi największy problem sprawiała, a paskudny, plastikowo-orzechowy smak.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.